Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2019, 16:28   #72
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Skromnie i nieśmiało spuściła wzrok i podążyła przez odsłonięte przejście, starając się na nikogo nie patrzeć zbyt długo. I tak będzie miała tu samych wrogów zapewne, na początku szczególnie - a przecież nie zamierzała zostać długo i się zaprzyjaźniać. Irracjonalnie poczuła podniecenie na myśl co mogą jej zrobić. Po chwili zaczęło jedynie narastać, gdy z drugiego wylotu korytarza zaczęły dobiegać ją mlaszczące odgłosy i zadowolone posapywanie. W przestronnej sali, na wielkim krześle siedział otyły mężczyzna, który musiał być w wieku ojca panna Mongle. Brodaty, w turbanie, misternie haftowanej koszuli i wytwornej kamizelce, ale zupełnie pozbawiony spodni. Duże łapsko, którego każdy palec ozdobiony był pierścieniem, trzymał na głowie długowłosej dziewczyny, równie rudej co sama Leilena. Ta była ubrana jedynie w umownym znaczeniu tego słowa. Niewielkie piersi osłaniały jej dwa skrawki materiału, a rozcięta z góry spódnica trzymała się na owiniętym wokół bioder łańcuszku, zupełnie obnażając wypięte pośladki. Usta miała pełne męskości paszy, który z widocznym zdziwieniem przyjął pojawienie się niezapowiedzianego gościa.
Leilena zatrzymała się w pewnej odległości od mężczyzny… i jego aktualnej kochanki. Dygnęła ze spuszczoną głową.
- Witaj, panie. Jestem Ann. Prezent.
Spłoszona nagłymi słowami nałożnica paszy poderwała się i spojrzała w kierunku tantrystki. Była nawet młodsza od niej, a przynajmniej tak wyglądała. Jednak spiczaste uszy sugerowały domieszkę elfiej krwi, a tacy byli długowieczni…
- Prezent? - yn Kalil zapytał podejrzliwie. Brzmiał bełkotliwie, jakby zdążył wcześniej się czegoś napić. Nie wpływała to jednak na jego potencję, bowiem obśliniony, gruby członek stał mu na baczność.
- Prezent, panie - potwierdziła, z jeszcze większym dygnięciem. - Do dowolnego użytku - dodała lekko zachrypniętym, cichym głosem.
- Od kogo? - zapytał, chytrze w swym mniemaniu mrużąc oczy. Dla dziewczyny wyglądał jednak, jakby przysypiał.
- Pomogłeś niedawno pewnej osobie. Uznała, że lubisz takie uległe jak ja.
- Mhmm… - mruknął. - A ile masz lat? - zapytał, oblizując wargi. Ostrożność szybko ustępowała miejsca zwierzęcym instynktom.
- Czternaście, panie - skłamała gładko Lei, nie unosząc głowy.
- Taka młoda? - sapnął z wyczuwalnym zadowoleniem.
- Ależ mężu, ja sama ci… - półelfka odzyskała głos, który brzmiał bardzo melodyjnie. Druzir nie doceniał jednak tej muzyki i gniewnie, choć słabo i niezgrabnie, uderzył ją w twarz.
- Nie odzywaj się nie pytana! - krzyknął, po czym natychmiast zapomniał o swym wybuchu gniewu i ponownie zwrócił się do swego prezentu lubieżnym tonem. - No to śmiało, pokaż no te swoje młode cycuszki.
- Jestem młoda, ale uczono mnie sztuki dawania przyjemności - udała, że opacznie zrozumiała jego słowa. Sięgnęła do skraju sukienki i zdjęła ją jednym ruchem przez głowę, odsłaniając swoje małe, szczupłe ciało, odziane obecnie wyłącznie w skąpe majteczki.
- Lubię młode… - mlasnął obleśnie. - Hama, użyj tych swoich ust do czegoś przydatnego, kiedy rozmawiam - warknął ponownie, a młodziutka żona posłusznie zaczęła pieścić go językiem. - Masz już…- głos załamał mu się, gdy zadawał Lei pytanie i kaszlnął w nieudolnej próbie zamaskowania tego faktu. - Masz już włoski?
Bez słowa zsunęła majtki, obnażając się całkowicie i pokazując mu swoją przystrzyżoną fryzurkę. Czuła przy tym wszystkim coraz większe podniecenie. Uległa natura dawała o sobie znać, jak i długi jak na Leilenę post. Ciało jak zawsze nie kłamało, sutki celowały w mężczyznę niczym groty strzał. Yn Kalil zmrużył oczy, bezczelnie wgapiając się między jej nogi.
- Szkoda - zdecydował w końcu, ale skinął na Lei dłonią. - Kto cię szkolił?
- Przepraszam, mój właściciel lubił rudy kolor też na dole - przełknęła ślinę. - Szkolono mnie daleko stąd. Nie podawano imion. Byłam tylko rzeczą, panie.
- Ach tak? - przepytywanie nałożnicy wyraźnie go podniecało,co widać było po rumieńcach na policzkach. - Kiedy zaczęłaś?
- Dwa lata temu, panie. W trakcie szkolenia kupił mnie pierwszy, aby pozbawić mnie błony - odpowiadała równie chętnie Leilena, wymyślając wszystko na poczekaniu.
- Szczęściarz… - o ile pasza był zauroczony nowym, uległym gościem, o tyle Hama rzucała dziewczynie nienawiste spojrzenia. - Co ci robił?
- Pchnął na łóżko, od razu położył na mnie i zaczął się wciskać, panie. Był trochę nerwowy, mówił, że jestem jego córeczką i powinnam być grzeczna… i policzkował mnie kiedy nie udawało mu się na początku we mnie wejść… - głos Lei był uległy, starała się, aby nie było słychać podniecenia za bardzo.
- A czegoś cię nauczył? Umiesz pieścić mężczyzn ustami, jak moja żona? - dociekał.
- On tylko się mną zaspokoił, panie. Uczyli mnie inni. Umiem bardzo wiele i zawsze jestem gotowa do użycia.
- Co… co umiesz? Chcę to usłyszeć - bełkotowi zaczęło towarzyszyć sapanie. Całkiem prawdopodobne, że pasza nie zdoła nawet dobrać się do tantrystki przed swym pierwszym orgazmem.
- Umiem obciągać mężczyźnie, masować jego przyrodzenie i okolice, ujeżdzać go i być ujeżdżaną we wszystkie otworki, być przedmiotem w rękach mężczyzny, masować go wewnętrznymi mięśniami kiedy mnie używa… - wymieniała Leilena powoli, dokładnie wypowiadając słowa.
- We… wszystkie? - te słowa musiały pobudzić jego wyobraźnię, gdyż zacisnął palce na włosach żony zmuszając ją do szybszych ruchów.
- Tak, mój anus jest przystosowany do przyjmowania mężczyzn - potwierdziła chętnie rudowłosa.
Takiego wyznania pasza potrzebował. Jęknął z zadowoleniem i wystrzelił bez ostrzeżenia w gardło Hamy, która zakrztusiła się i cofnęła. Tryskający członek ubrudził jej włosy i policzek, a także koszulę yn Kalila.
- Głupia dziewko - bogacz był zbyt zmęczony orgazmem by ponownie uderzyć półelfkę, ale nie zamierzał odpuścić sobie jej zbesztania. - Patrz co narobiłaś. Ty - wskazał paluchem na Leilenę. - Posprzątaj to wszystko.
Golutka dziewczyna natychmiast podbiegła i na szybko szacując, uklękła najpierw tuż przy swoim nowym “właścicielu” i zaczęła z zapałem zlizywać nasienie z koszuli paszy. Calimszyta z zadowoleniem oglądał starania dziewczyny. Za to jego żona starała się zabić wzrokiem konkurentkę.
- I jak, prezencie? Smakuje - zaśmiał się obleśnie przy pytaniu.
- Jesteś pyszny, panie - Lei nic sobie nie robiła z tego spojrzenia. Czy one naprawdę walczyły ze sobą i wszystkimi innymi? To nie miało sensu w sytuacji takiej jak ta. Wiadomo było, że takim nowym prezentem szybko się znudzi. Rudowłosa od razu przeniosła swoje usta na spiczastouchą i zaczęła czule zbierać spermę z policzka tamtej. A jednak, Hama cała zesztywniała, gdy tylko poczuła pieszczotę dziewczyny i zacisnęła mocno szczęki. To było dla Leileny nowe doświadczenie - niechętna partnerka.
- Bardzo dobrze - pasza kompletnie nie przejmował się nastrojem żony. - Tak właśnie należy obchodzić się z moimi darami.
Zbytni entuzjazm zapewne nie był pożądany. Tak jak obce kobiety. Lei nic sobie z tego nie robiła, zbierając wszystkie ślady nasienia - nawet palcami “wyjmowała” je z włosów Hamy. Kalil chichotał pod nosem, może dlatego, że podobał mu się entuzjazm Leileny, a może satysfakcję sprawiała mu zachmurzona mina półelfki. Resztki nasienia wkrótce się skończyły, a wraz z nimi wesołość paszy. Grubas ściągnął brwi, mocno nad czymś myśląc.
Leilena grzecznie usiadła na podwiniętych nogach. Być może w młodości był bardziej lotny, stąd ta fortuna? Albo odziedziczył. Wyraz twarzy dziewczyny zdradzał tylko niewinność, powstrzymała język. Choć z trudem. W końcu w świńskich oczkach Calimszyty zabłysła jakaś złośliwa iskierka.
- Jako prezent, jesteś moja, prawda? To nie jakaś jednodniowa okazja?
- Jeśli mnie przyjmiesz to będę twoją zabawką, panie - odparła cichutko, nie podnosząc wzroku. - Tak długo jak zechcesz.
- Doskonale, doskonale - zarechotał z zadowoleniem. - Hamo, będziesz miała okazję się czegoś nauczyć. Zresztą - klepnął się z rozmachem w udo - wszystkie się możecie czegoś nauczyć.
Lei nie była pewna kogo miał na myśli pasza, kiedy to mówił, ale podniósł się z fotela i zaczął podciągać spodnie.
- Ubieraj się, yy... - zaciął się na chwilę, prawdopodobnie próbując przypomnieć sobie imię, która dziewczyna podała. Szybko jednak zrezygnował i dokończył bezosobowo - prezencie.
- Ann. Tak, panie - Lei nie zamierzała go kłopotać i przypomniała mu imię po raz ostatni. Doskoczyła do sukienki i zaraz ją włożyła. Nie wiedziała czy majtki też ma mieć, ale na wszelki wypadek również je wciągnęła na pupę. Hama, w swoim ledwie-ubraniu, najwyraźniej nie miała już czego na siebie narzucić, więc jedynie potulnie czekała. Druzirowi zajęło trochę czasu obwiązanie się w rozległym pasie, ale w końcu podekscytowany wziął obie młode dziewczyny pod ramionami wyprowadzając je na korytarz, który Lei przemierzyła już wcześniej. Za parawanem kazał stojącej tam wciąż kobiecie do siebie dołączyć. Jak się okazało, ona też była jego żoną. Widać w Calimshanie obowiązywało wielożeństwo, choć Leilena była niemal pewna, że działało tylko w jedną stronę.

Yn Kalil, przebierając nogami, sprowadził wszystkie trzy towarzyszki na parter, a tam poszli w jakieś zakamarki pałacu. Każdy mijany sługa padał przed swym panem na kolana i kłaniał się aż do ziemi, choć pasza wydawał się nawet tego nie zauważać, pogrążony w swych własnych myślach. Docelowym miejscem tej wycieczki okazał się być wielki pokój, który dało się nazwać jedynie haremem. Wejścia do niego pilnowało dwóch rosłych mężczyzn, których skóra przypominała rudowłosej spotkanie z mrocznymi elfami. Wyglądało na to, że panująca w Calimporcie kultura była dokładnym przeciwieństwem drowiej, jeśli chodziło o temat ról płci.
Na dywanach i poduszkach leżały kobiety w różnym wieku i z różnymi kolorami skóry. Łącznie kilkanaście, co świadczyło albo o jurności paszy, albo o tym jak szybko nudził się swoimi kochankami. Na widok swojego męża (czy wszystkie były jego żonami, a może część było jedynie nałożnicami?) podniosły się, odkładając na bok kielichy, owoce, instrumenty lub inne przedmioty, którymi umilały sobie wcześniej czas.
- Otrzymałem dzisiaj wspaniały prezent, od którego możecie się dużo nauczyć - oznajmił od progu, stawiając pannę Mongle w centrum kobiecej uwagi.
No tak, teraz to wszystkie nie będą jej lubić. Dzięki paszo. Dobrze, że planowała tu zostać tak krótko, jak to możliwe. Nie zakładała porażki, uwięzienia czy służenia jako dziewka z haremu przez resztę życia. To musiało być takie nudne! Spuściła wzrok jeszcze niżej, chyba nie oczekiwał od niej, że się odezwie?
- Szkolona, młoda, chętna kurtyzana - perorował w najlepsze grubas. Część kochanek obrzuciła “nową” niechętnymi spojrzeniami, ale o ile ta mogła ocenić kątem oka, większość pozostawała obojętna. - Szczególnie wy, moje żony, powinnyście brać z niej przykład, jak zadowalać mężczyznę - czyli jednak nie wszystkie był… paszyniami? - Wy dwie, na poduszki i patrzeć uważnie - odgonił Hamę i starszą żonę. - A ty - klepnął tantrystkę w pupę. - Mów no, od czego się powinno zacząć.
Naprawdę żadna kobieta stąd nie umiała zadowolić mężczyzny? To brzmiało podejrzanie. Skąd on brał te niby-żony? Lei nabrała tchu i uniosła głowę. Skoro i tak miały jej nie lubić, to lepiej być bardziej sobą.
- Najpierw należy poznać swojego pana, jego preferencje. I poznać jego nastrój, czy ma ochotę na długą zabawę czy ostre zaspokojenie się swoją zabawką - spojrzała w stronę paszy. - Pytałeś czy biorę w pupę, panie. Badając nastroje powinno się przy okazji rozbudzać swojego pana - podwinęła nieco sukienkę, aby odsłonić pośladki zakryte częściowo tylko majteczkami.
- Nic, co ludzkie, nie jest mi obce - odpowiedział sentencjonalnie Kalil, bez jakiegokolwiek skrępowania zsuwając z siebie spodnie. Widownia wydawała się być jednak raczej znudzona oglądaną sceną.
Lei im się zupełnie nie dziwiła. Pewnie widziały coś takiego już setki razy. A pasza na dodatek do atrakcyjnych to już nie należał. Pewnie nigdy tak po głębszym zastanowieniu. Mimo to dziewczyna nie zrezygnowała z entuzjazmu. Zsunęła majtki, obnażanie się przed widownią nawet tu uważała za zabawne i przyjemne.
- A co najbardziej lubisz? Kiedy jest tam tak ciasno, że twoja młoda kochanka płacze z bólu? - podpytywała, obnażając się przed nimi.
- Jeszcze mi babskiego płaczu brakuje - prychnął, samemu ręką doprowadzając się do wzwodu. - Kobieta ma się cieszyć, że dostępuje zaszczytu spółkowania ze mną.
- To doskonale, bo twój wielki, wspaniały penis sprawi mi ogromną przyjemność, kiedy wciśniesz mi go w tyłek, panie - zamruczała Lei, zbliżając się do paszy. Miał już swoje lata, nie wspominając o wątpliwej kondycji fizycznej, przez co Lei zdecydowała trochę pomóc mu jednym ze swoich zaklęć. Członek zesztywniał niemal od razu, a jakby mało było paszy podniecenia, to zrobił się czerwony na twarzy i nakazał:
- Więc padnij na kolana. Zerżnę cię jak nikt dotąd.
- Przerżnij mnie, proszę… bardzo mnie tam swędzi… - błagalnym tonem zapraszała Lei, opadając na czworaka, przyjmując zapraszającą pozycję i dłonią odchylając pośladek na bok. Pod tym pozorem przy okazji nawilżyła magicznie swój anus. Słusznie, bo Druzirowi nawet nie przyszło do głowy, żeby o to zadbać. Wgramolił się na drobną kochanką i z werwą zaczął wpychać swoją męskość w jej otworek. Nawet taka scena nie wzbudziła w większości obecnych kobiet jakichkolwiek reakcji. Jedynie parę mrużyło mściwie oczy, w tym dwie żony, co kazało przypuszczać Leilenie, że i pozostałe niezadowolone nimi są.
Nie zwracając uwagi na ewentualny dyskomfort rudowłosej, Calimszyta szybko zdołał wsunąć się w całości, z dumą przy tym posapując.
- Oh, jesteś cudowny, panie! - jęknęła przeciągle, kiedy posiadł jej pupę. Zabolało, lecz ból związany z czynnościami seksualnymi nigdy nie przeszkadzał Leilenie. - Wydupcz swoją zabawkę! - wydawała z siebie te odgłosy, których jak sądziła chciał. Scena była udawana dla każdej profesjonalistki, ale po tych mściwych spojrzeniach Lei zaczynała przypuszczać, że żony do nich nie należą. Zaczęła więc przyglądać się reszcie, czy któraś z nich zwraca większą uwagę na nowy prezent Druzila. Potrzebowała w tym budynku przynajmniej jednej sojuszniczki, bez tego wszystko się wydłuży. Jedna, czy dwie nałożnice z haremu patrzyły na Lei… może nie ze ze współczuciem, ale zrozumieniem. Żony pewnie cieszyły się większym prestiżem, a może łaska męża też się na niego przekładała. Kochanki przyjmowały pojawienie się innych kobiet ze zrozumieniem, jako naturalną kolej rzeczy. Jedna chyba nawet uśmiechała się do tantrystki, choć trudno to było dostrzec pod woalką.
Yn Kalil poczyniał sobie tymczasem całkiem hardo. Czy to przez zaklęcie, czy przez naturalną jurność, posuwał ciasne wnętrze tak mocno, że rudowłosej turdno było utrzymać równowagę na gładkiej posadzce. Zaczynało się jej to nawet podobać. Zaciskała się na intruzie z całych sił, jęcząc i stękając głośno, co chwilę też komplementując kochanka. Kręciła biodrami, zmuszała do bardzo silnych pchnięć, a ból mieszał się z rozkoszą w głębi malutkiego ciałka. Za każdym razem brała go w siebie całego, pozwalała mu poczuć ciepło swojej pupy na całej długości.
- Używaj mnie… tak… do tego jestem stworzona… zużyj mnie panie…
- Tak… tak się zachowuje… dobra kochanka - sapał z zadowoleniem. Nie był jednak długodystansowcem, albo co równie prawdopodobne nie zależało mu na przyjemności partnerki i wkrótce rudowłosa poczuła, jak nabrzmiewa i wypełnia jej pupę swym nasieniem.
- Oh tak! - krzyknęła, zaciskając się na nim rytmicznie, kiedy zaczął się spuszczać. - Dziękuję, mój panie… oh jak dobrze!
Robiła bardzo głośną scenę, ciekawe czy była odpowiednio przekonująca? Na pewno dla kochanka, który zamroczony dodatkowo zaklęciem słyszał tylko to co chciał.
- Grzeczna...eee… prezent - mężczyzna dalej nie pamiętał jakie podała imię. - Ciasna, chętna, pełna entuzjazmu - przemówił do swego haremu. - Takie właśnie macie być.
Klepnął Lei w tyłek, przez magię zachowując sztywność mimo orgazmu.
- Co jeszcze zaprezentujesz?
No tak, magia miała swoje mankamenty w sytuacji takiej jak ta. Na szczęście rudowłosa nie cierpiała na niechęć do robienia wyuzdanych, perwersyjnych rzeczy. Odwróciła się do niego, ciągle na czworakach i takiego wyjętego przed chwilą z anusa przyjęła do swoich ust, tuż przed tym szepcząc zaklęcie, które miało zmodyfikować jej gardło i usta, żeby mogła bez trudu brać go tu całego. Jak pokaz, to pokaz. Niech jej nienawidzą! Musiała uważać, żeby nie zacząć chichotać.
- O tak, wyczyść go - zaśmiał się, a z każdą chwilą coraz śmielej poruszał biodrami, kiedy nie napotykał na opór ani krztuszenie się. W końcu zaczął pieprzyć jej usta równie mocno co wcześniej tyłek. Leilena nie widziała ze swojej pozycji twarzy calimszańskich kochanek, ale słyszała kilka pełnych zdziwienia i szoku westchnień. Nie ma to jak pokazówka! Obejmowała go ściśle wargami i trzymając je szeroko otwarte pozwalała mu posuwać się w usta tak jak chciał. Z magią było to proste, ale czyż nie po to jej pani nie ofiarowała jej tego zaklęcia? Wydawała z siebie pełne zadowolenia odgłosy przyjemności, kiedy sapał nad nią, rżnąc ją w gardło. Tym razem też nie wytrzymał długo i z przeciągłym jękiem doszedł głęboko w jej gardle. Był już spocony i mocno zmęczony, ale jego penis domagał się więcej. Wypuściła go w ust.
- Nie miałeś mnie jeszcze w cipkę, panie. Czy chcesz, abym cię dosiadła? - zapytała niewinnym głosikiem.
- Tak - pokiwał głową. Głos miał zdecydowanie słabszy, a możliwość wyłożenia się na poduchach przyjął z ulgą. - Szkoda byłoby, żeby się marnowała… taka pusta.
Teraz, gdy Druzir nie zasłaniał jej już pola widzenia, dostrzegła że kilka kochanek patrzy na nią niemal z podziwem. Pasza nie był może szczególnie długi, ale gruby był nie tylko w pasie. Przyjmując go tak łatwo w usta musiała wywrzeć nie lada wrażenie.
Jak tylko tam zaległ, Lei wdrapała się na jego krocze i sprawnym ruchem nakierowała się na członka. Jęknęła głośno, gdy zaczął się w nią znowu wsuwać, tym razem w szparkę. Poczuła jak jest naciągana, jak ścianki pochwy przylegają do intruza.
- Jesteś wspaniałym kochankiem, panie - wystękała, ale korzystając ze zmęczenia paszy, patrzyła się teraz na tą, która wcześniej się do niej uśmiechała. Nie zmieniła swojego nastawienia. A jeśli już, to tylko pozytywnie. Zbliżyła się odrobinę do kochanków, by lepiej móc się przyjrzeć ich poczynaniom… czy też raczej poczynaniom Lei, która zaczęła ujeżdżać swojego tymczasowego “pana”, kręcąc przy tym biodrami i głośno jęcząc. Bardziej dla kobiety niż dla kochanka chwyciła swe małe piersi i ściskała mocno, szarpiąc sutki przy jednoczesnym przyspieszaniu ruchów. Jeszcze raz i tak jak znała swoje zaklęcie, to jego efekt powinien przygasnąć. Albo pasza straci przytomność od nadmiaru wrażeń. Zawoalowana kobieta nie pozostawała niewzruszona na starania rudowłosej i po chwili zaczęła się wiercić i pocierać o siebie udami. Pod zwiewnym strojem zaczęły pokazywać się nabrzmiałe sutki, ale ręce trzymała ciasno po bokach. Pozostałe kobiety też nie rwały się do żadnych igraszek, biernie się przyglądając, albo nawet ostentacyjnie odwracając głowy. Przedstawienie dobiegało jednak końca. Druzir doszedł kolejny raz, krótko i o wiele mniej obficie. Usta rozchyliły mu się w błogim uśmiechu i zdołał jeszcze wybełkotać, że jak chwilę odpocznie to jeszcze sobie poużywa, po czym przymknął oczy i tak po prostu zasnął. Leilena zajechała go do nieprzytomności. Zeszła z niego, poprawiła mu nieco ubranie i wciągnęła swoją sukienkę. Wszystko robiła bardzo powoli, to nie do niej w końcu należał następny ruch. Tyle, że też żadna z kobiet w haremie nie garnęła się, by cokolwiek zrobić. Żony zgrzytały z zazdrości zębami, kochanki leniwie sięgały po porzucone wcześniej kielichy wina, albo owoce. Ta jedna przypatrywała się Leilenie, ale nie wykonała żadnego ruchu. Rudowłosa nie lubiła bierności. Pasza ją tu przyprowadził, ale w sumie nie wiedziała czy powinna tu zostać. Ruszyła do wyjścia, tylko po to, aby odezwać się do strażników.
- Pasza usnął. Czy powinnam tu zostać?
Czarnoskóry tylko pokiwał twierdząco głową. Nie dziwne w sumie. W pałacu była obca, więc nie mogła sobie tak sama chodzić po korytarzach. Próbowanie czegoś w obecnej sytuacji było bez sensu, wróciła więc na poduszki i usadowiła się na jednej z nich, starając się usiąść w miarę blisko tej, która lubiła patrzeć. Rudowłosa odnajdywała się bez trudu wśród ludzi, w jej zachowaniu nie było nic naturalnego czy niepewnego. Poruszała się z gracją i uśmiechała nawet do tych z mordem w oczach. Niestety w haremie czuła, że była poddana ostracyzmowi. Atmosfera chyba udzielała się tej jedynej, która potencjalnie była jej przyjazna i wyraźnie nie miała zamiaru zagadać pierwsza. W końcu kobiety zdecydowały, że zamiast posyłać nowoprzybyłej niechętne spojrzenia, lepiej wrócić do swoich zajęć. Większość kobiet zbiło się w małe grupki. Żony z jednej strony, z ukradkowych spojrzeń łatwo było wyczytać, że obgadywały właśnie Lei. Tyle, że półelfka nie dostąpiłą zaszczytu dołączenia do tego grona. Siedziała sama, podgryzając jakiś nieznany owoc. Kochanki po różnych kątach haremu, który był naprawdę przepastny i urozmaicony. W jednym rogu znajdował się niewielki basen, dający ochłodę. W drugim, w licznych przegródkach drewnianych półek znajdowały się zwinięte papirusy. Niektóre z kobiet miały nawet instrumenty, ale żadna nie odważyła się grać by nie zbudzić męża. Ot, życie zaczęło się toczyć, a rudowłosa powoli przestawała być w centrum uwagi. Ta jedyna kochanka, która spoglądała wcześniej z życzliwością na nowy “nabytek” paszy czytała teraz coś oparta o ścianę.
 
Zapatashura jest offline