Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2019, 19:45   #5
Klejnot Nilu
 
Klejnot Nilu's Avatar
 
Reputacja: 1 Klejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputację
18 Brauzeit 2518 KI, areszt strażnicy miejskiej w Remer

Hans Hans przywykł już dawno do dwóch, czasami trzech dni pobytu w śmierdzącej zgnilizną wilgotnej celi pod strażnicą w Remer, ale tym razem przedłużająca się odsiadka zaczynała go szczerze niepokoić. Rozbita głowa pyskatego flisaka z pewnością już się zagoiła, a jego dźgnięty nożem w ramię kompan nie wyglądał na srogo poharatanego, kiedy strażnicy miejscy wywlekali Hansa Hansa z “Siedmiu Świec”. Biorący co rusz udział w podobnych bijatykach mężczyzna nie sądził zatem, aby sędzia Brunstein trzymał go pod kluczem dłużej niż pół tygodnia. Tymczasem liczone na palcach miski po wydawanej raz dziennie wodnistej zupie sięgnęły ilości, która niezbyt biegłemu w rachunkach opryszkowi jawiła się prawdziwą wiecznością. Na co dzień buńczuczny i hardy, więzień zaczął skrycie podejrzewać, że Ranald odwrócił w końcu od niego swe łaskawe oblicze wydając niesławnego w okolicy draba w boskie ręce niemożebnie surowego Sigmara.

To zaś mogło oznaczać wiele, bardzo wiele. Naznaczenie rozpalonym żelazem czy wygnanie z Remer na resztę życia nie budziły w więźniu lęku takiego jak wyobrażenie stryczka albo kajdanów w imperialnej kopalni soli, a przecie nawet człowiek tak wyrozumiały jak sędzia Brunstein mógł w końcu stracić cierpliwość do przynoszącego ustawiczne kłopoty ziomka.

Kiedy zatem na kamiennych schodach aresztu zadudniły podkute żelazem buty, a płomienie łuczywa oślepiły podnoszącego się ze snopka przegniłej słomy Hansa Hansa, w myślach opryszka starły się ze sobą nieśmiała nadzieja i posępne złe przeczucie.

- Wstawaj, obszczymurze, wielmożny pan sędzia do ciebie przemówi! - cuchnący niewiele mniej od zgniłej słomy nadzorca aresztu, łysy i bezzębny strażnik więzienny o pokrytej liszajami skórze, uderzył kilka razy metalowym prętem po kratach celi. Hans Hans zgarbił się czym prędzej, złożył dłonie razem na podobieństwo karconego przez poborcę chłopa starając się sprawiać wrażenie pokornego i pełnego wyrzutów sumienia. Bezzębny strażnik z sadystyczną radością korzystał ze swej władzy nad odsiadującym co rusz wyroki obwiesiem, okładając podopiecznego wsadzanym między kraty prętem albo sikając do miski z zupą, toteż Hans Hans nie zamierzał dawać mu pretekstu do kolejnej lekcji dobrych manier.

Zadowolony z postawy więźnia, strażnik cofnął się o kilka kroków zginając grzbiet w usłużnych pokłonach i czyniąc miejsce drugiemu z przybyszów.

- Zostaw nas samych - powiedział sędzia Brunstein, tonem wibrującym nutami ledwie skrywanej odrazy do roztaczającego odór niemytego ciała strażnika. Ten pokłonił się jeszcze niżej, wetknął pochodnię w żelazną obejmę na ścianie, po czym wspiął się w górę schodów.

Urzędnik zaczekał, aż strażnik oddali się dostatecznie daleko, by nie mógł podsłuchać rozmowy. Już to wzbudziło we więźniu niecodzienną ciekawość, chociaż wzrok Hansa Hansa wciąż pozostawał wbity pokornie w kamienną posadzkę celi.

- Chciałbyś tutaj gnić do końca życia, łajdaku? - zapytał w końcu lodowatym głosem sędzia - Umrzeć ze starości albo niedożywienia, nadgryziony świerzbem i wszami?

W przeciwieństwie do swego gościa Hansa Hans nigdy nie potrafił ładnie się wysławiać i prawie nigdy nie próbował panować nad swoim zdradziecko zuchwałym językiem. Uparty i złośliwy niczym muł, nawet w obliczu wiszącego nad głową miecza sprawiedliwości nie zdołał się zatem powstrzymać od zachowania, które po prawdzie mogło go kosztować głowę.

- Wielce miłościwy pan sędzia zechce wybaczyć, jeślim uchybił obyczaju gościnności w swym przybytku - odparł sarkastycznym tonem więzień - Następnym razem zadbamy wraz z moim przyjacielem Liszajem, aby pańska wizyta w tych progach wolna była od nieprzyjemności takich jak wszy czy cuchnąca słoma. Tymczasem jednak zapraszam do spoczęcia na tym tam oto snopku, jest nieco mniej przegniły od reszty.

Ludwig Brunstein uchodził za sędziego łagodnego i pełnego wyrozumiałości dla prostackiego plebsu, ale kiedy Hans Hans skończył cedzić przez zęby swe zaproszenie, jakiś błysk w oczach gościa sprawił, że opryszek poczuł na karku przelotny zimny dreszczyk.

- Zbrodzień tak zatwardziały jak ty już dawno winien ponieść surową karę - podjął po krótkiej chwili milczenia urzędnik - Verena mi świadkiem, nieraz już zamierzałem posłać cię na stryczek, tyle skarg mi na ręce składano, tyle niewinnych ludzi ukrzywdziłeś. Jeno przez wzgląd na nauki kapłanów Shallyi oraz pamięć twej nieszczęsnej matki dotąd żem się przed tym wstrzymywał, teraz jednakoż przebrała się miarka.

Brunstein dał się ponieść surowymi emocjom, toteż Hans Hans chcąc nie chcąc wsłuchał się w jego słowa. Jakkolwiek groźnie by nie brzmiały, więzień w głębi duszy wciąż pragnął wierzyć, że sędzia chce go jedynie przestraszyć i zmusić do przestrzegania prawa w miasteczku. Po krótkiej chwili szczerze tą tyradą znudzony, zaczął rozważać w myślach uczynienie kolejnego afrontu, jakim byłoby bez wątpienia ostentacyjne dłubanie palcem w nosie.

- Istnieje jeno jeden sposób, abyś się ocalił, ty suczy chwoście - na twarzy sędziego malował się wyraz skrajnej dezaprobaty, ale jego słowa sprawiły, że myślach Hansa Hansa nadzieja zaczęła brać górę nad rozpaczą - Moja krewniaczka, Olivia, musi wyjechać na kilka dni do Herrendorfu, towarzysząc pewnej wysoko urodzonej damie z Bechafen. Wiesz zapewne, gdzie to jest. Podróż przez dzicz, gdzie mogą czaić się zbójcy albo insze niebezpieczeństwa. Zamierzam złożyć ci pewną propozycję, chociaż wciąż nie jestem pewien, czy to dobry pomysł. Gotów jestem darować ci życie i wolność, ty łachmyto, jeśli przysięgniesz na Młot, że będziesz strzegł w tej podróży mojej krewniaczki i uczynisz wszystko, by włos jej z głowy nie spadł. Przysięgniesz, że uczynisz wszystko, by wróciła zdrowa i cała do Remer. I jeszcze to, że będziesz trzymał od niej z daleka te cuchnące łapska. Co na to odpowiesz, łotrze?

Zdumiony propozycją, której nie spodziewał się usłyszeć, Hans Hans podszedł bliżej krat spoglądając z niedowierzaniem na Brunsteina.

- Pozwolisz mi wyjść wolno z tej nory, jeśli w zamian będę strzegł cnoty pannicy z twojej krwi i szlachcianki z wielkiego Bechafen, co pewnikiem wyżej sra niż dupę ma?! - szkaradny łysy oprych ryknął wbrew samemu sobie dzikim śmiechem, a kropelki jego śliny przykleiły się do metalu krat oraz butów sędziego. Widząc to Brunstein poczerwieniał tracąc w końcu swoje sławetne opanowanie, cofnął się o krok. Sądząc, że urzędnik właśnie się rozmyślił i zamierza porzucić więźnia w celi na pewne zatracenie, Hans Hans uniósł obie ręce i jął przemawiać z niecodzienną dla siebie powagą.

- Wielce miłosierny panie sędzio. Obie te zacne niewiasty zostaną dostarczone do Herrendorfu, Altforfu i gdzie jeno jeszcze zapragną. W stanie nienaruszonym i bez choćby jednego nadkruszonego paznokcia. Włos im spaść z głów może jeno wtedy, kiedy zażyczą sobie, abym je ostrzygł. Im trzeba będzie jeno rzec, abym skakał, a ja spytam je jak wysoko.

Wciąż obruszony i chyba nie do końca przekonany o nagłej skrusze więźnia sędzia sięgnął do kieszeni swych pantalonów, wyciągnął z niej wykonany z wypolerowanej stali symbol Sigmara Młotodzierżcy. Przekładając amulet między kratami przywołał do siebie więźnia, podał mu święty symbol do ucałowania bacząc wszelako na to, by zbrodzień mu go nie zabrał.

- Przysięgaj na imię Sigmara, że uczynisz wszystko, co ci rzekłem.

Szczerze skonfundowany szaloną propozycją urzędnika i nawet odrobinę wdzięczny za jego zaskakującą łaskę wdzięczny, Hans Hans dla świętego spokoju dotknął palcami amuletu.

- Na wszystkie świętości jakie są mi znane, przysięgam - jął się zarzekać śmiertelnie poważnym tonem - Panie będą bezpieczne do samego końca, mego albo ich.

- Za chwilę zostaniesz z tej nory wypuszczony - wciąż spochmurniały Brunstein schował amulet do kieszeni, wyciągnął z niej w zamian niewielki trzosik - W sakiewce masz pięćdziesiąt szylingów. Wykąp się i ogól, przystrzyż włosy, bo wyglądasz jak ostatni łachmyta. Potem znowu się wykąp, bo jedna kąpiel z pewnością nie wystarczy. Buty wyczyść i oporządź się jak jeno zdołasz, abyś wstydu mojej krewniaczce nie przyniósł w tej podróży. Wieczorem zjawisz się u mnie, abym cię mógł przedstawić Olivii w roli jej strażnika. Nie miej złudzeń, nie wywoła to jej zachwytu, wszelako to mnie zupełnie nie interesuje. Uczyń wszystko, coś mi poprzysiągł, a spotka cię nagroda. Złam przysięgę, a poruszę niebiosa i ziemię, aby cię dopaść i na gardle pokarać.



Jeszcze tego samego dnia Hans Hans wyjdzie na wolność i biada temu, kto powie, że słowo oprycha jest nic nie warte. Postanowił dotrzymać przysięgi zamiast dać dyla z Remen przy pierwszej lepszej okazji z szylingami w kieszeni. Zgodnie z sugestiami sędziego, “Bęcki” wyszoruje się i ogoli twarz oraz łeb na gładko. Zakupi nowe ubranie na podróż, a reszte pieniędzy jaka została rzecz jasna przechleje, dziękując przy każdym toaście Ranaldowi za tak nieoczekiwany uśmiech szczęścia. Nie tylko znowu uniknął stryczka, ale w końcu będzie mógł się wyrwać z tej cuchnącej nory jaką jest Remen, a i może dobre wrażenie zrobi na nieznanej jeszcze szlachciance z Bechafen.



 
__________________
The cycle of life and death continues.
We will live, they will die.
Klejnot Nilu jest offline