18 Brauzeit 2518 KI, domostwo sędziego Brunsteina
Klaus Brückner pozostał na zewnątrz gabinetu, toteż brodaty traper zyskał możność spotkania z sędzią sam na sam. Imperialny urzędnik siedział na krześle z wysokim oparciem po przeciwnej stronie biurka, które najpewniej ważyło więcej niż całe stado wieprzy Oufnira razem wzięte i zdawało się posiadać niezliczoną wręcz ilość szuflad. Oparty łokciami o krawędź mebla, Ludwig Brunstein spoglądał przez dłuższą chwilę na swego gościa z miną, która nie zdradzała żadnych emocji, a zatem nie była w stanie przygotować Franza Mauera na żaden przychodzący mu do głowy temat spotkania. Brodacz nigdy wcześniej nie dostąpił zaszczytu odwiedzin sędziego w jego własnym domostwie i doświadczenie te wywarło na nim tak silne wrażenie, że bez większych obiekcji oddał Brücknerowi w progu domu swój myśliwski nóż.
- Uchodzisz za człowieka świetnie obytego z tutejszymi ziemiami - powiedział w końcu Ludwig Brunstein przerywając coraz bardziej niezręczną ciszę - Podobno znasz wiele ukrytych w puszczy szlaków i nigdy się w niej nie zagubiłeś.
Słysząc te słowa Mauer zesztywniał nieznacznie, w jednej chwili dźgnięty szpilą złego przeczucia. Dotąd pewien był, że dzięki łasce Taala jego ostatnie przedsięwzięcie zakończyło się całkowitym sukcesem, ale teraz zwątpił w to w jednej sekundzie. Czyżby sędzia w jakiś sposób się o jego poczynaniach dowiedział i zamierzał Mauera zdemaskować w zaciszu własnego domu? Brodacz pochylił się lekko w krześle, zerknął z ukosa w pobliskie okno szacując w myślach swe szanse na dostanie się do niego w góra dwóch skokach.
- Znasz drogę do Herrendorfu? - pytanie Brunsteina zbiło Mauera z tropu, nie miało bowiem niczego wspólnego ze złym przeczuciem mężczyzny.
- Znam, panie sędzio - odparł ostrożnym tonem Franz - Zdarzało mi się polować w tamtych stronach, aczkolwiek okolica ta nie słynie z nadmiaru zwierzyny…
- Nie o polowania mi chodzi - Brunstein przerwał gościowi gestem ręki - Potrzebuję godnego zaufania przewodnika, który powiedzie do Herrendorfu grupkę ludzi. Idzie o pewną wysoko postawioną kobietę i jej świtę. Świtę złożoną z tutejszych mieszkańców, więc najpewniej dobrze ci znaną. Kobieta ta, pani Lautermann z Bechafen, poprosiła mnie o pomoc w zorganizowaniu jak najszybszej podróży do Herrendorfu. Chciałbym, abyś to ty ją tam doprowadził i sowicie cię za to wynagrodzę.
Franz zastygł w bezruchu na dłuższą chwilę, cierpliwie obserwowany przez sędziego. Usłyszana właśnie propozycja w niczym się nie miała do wszystkiego, czego się spodziewał po spotkaniu w gabinecie, toteż brodacz potrzebował nieco czasu na przemyślenie słów urzędnika.
- Wierzę w to, że nie zostałbym ukrzywdzony na zapłacie - odparł w końcu mówiąc w powolny wyważony sposób - Wielce doceniam zaufanie jakie wasza miłość we mnie pokłada. Czy wolno mi zapytać, kim jest ta kobieta i czego szuka w Herrendorfie?
- Nie wolno - odpowiedział sędzia, tonem niemalże przepraszającym, ale jednocześnie jasno dającym do zrozumienia, że dalsze zgłębianie tematu nic nie da - Obiecałem jej zachowanie pełnej dyskrecji, ale pragnę cię zapewnić, że jej poczynania nie mają żadnego przestępczego charakteru. Jako imperialny urzędnik nigdy nie przyłożyłbym ręki do czegoś, co byłoby wbrew prawu.
- Oczywiście, wasza miłość - Franz pochylił spolegliwie głowę - Kto zatem ma mi towarzyszyć?
- Moja kuzynka Olivia - jeśli nawet sędzia zauważył, że imię jego krewniaczki wywołało u trapera nieznacznie poruszenie, nie dał tego po sobie poznać - Jest dobrze wychowana i zadba o to, aby pani Lautermann nie przykrzyło się w drodze. Prócz niej pójdzie Saxa Valdis, do pomocy w damskich sprawach. To przemiła młoda istota i wierzę, że zadba o wszelkie przyziemne potrzeby pani Lautermann.
O ile na dźwięk imienia Olivii Mauer skrzywił się nieznacznie, to wspomnienie Saxy sprawiło, że jego twarz zmieniła się w mgnieniu oka w beznamiętną maskę. Sędzia najwyraźniej tego nie zauważył, zajęty wyciąganiem z najwyższej szuflady biurka jakiegoś dokumentu.
- Dwie niewiasty jako towarzyszki trzeciej - mruknął brodacz - Nasze kobiety potrafią robić nożem i bywają równie nieustraszone jak mężczyźni, wszelako trudno mi będzie ustrzec wszystkich trzech na tak rzadko uczęszczanym szlaku. Idzie jesień, w lesie pojawiają się drapieżniki, które chcą obrosnąć sadłem przed nadejściem pierwszych śniegów. Miękkie kobiece mięso to łakomy kąsek.
- Znam niebezpieczeństwa tej pory roku, sam się tutaj urodziłem i wychowałem jakbyś nie pamiętał - w oczach sędziego pojawił się błysk dobrotliwego napomnienia - Aby ci ulżyć, zamierzam dołączyć do ciebie Hansa Hansa. Nie mogę bez końca trzymać go w celi, musiałbym albo wypuścić ku zgorszeniu mieszczan albo powiesić, a póki co, szczerze się przed tym wzbraniam.
- Hansa Hansa?! - Mauer uniósł znacząco obie brwi, tym razem naprawdę zaskoczony - Ten człowiek jest… po części obłąkany, wasza miłość. Nie wiem, czy zdołał utrzymać go na smyczy, jeśli zechce uczynić coś gorszącego. Doprawdy szczerze powątpiewam w to, czy to dobry pomysł. Może już lepiej byłoby, abym sam podróżował z tymi niewiastami.
- Rozumiem twe troski - odparł Brunstein - Niemniej jednak Hans Hans poprzysiągł mi na znak Młotodzierżcy, że uczyni wszystko, czego od niego zażądałem. To potężna przysięga i nawet człowiek tak nierozważny jak on będzie się lękał ją złamać w obawie przed potępieniem duszy. Myślę, że winien jesteś docenić jego zalety, pomimo porywczej natury jest bowiem bitny, odważny i szczery… czasami aż zanadto. Widzę po twej minie, że wciąż powątpiewasz w mój osąd, dlatego zabierzesz ze sobą jeszcze jednego mężczyznę, aby poczuć się pewniej. Wybór zostawiam tobie, aczkolwiek myślę, że warto rozważyć…
- Felix Mayer - powiedział traper pozwalając sobie na trącące brakiem szacunku przerwanie wywodu gospodarza. Brunstein zamrugał ze zdziwienia na dźwięk propozycji Franza, zastukał palcami prawej dłoni w dębowy blat biurka.
- Najstarszy syn Gustava? - upewnił się odszukawszy w pamięci wspomnienie odpowiedniej twarzy - Ale przecież to ledwie wyrostek, na dodatek niedoświadczony myśliwy. Byłem przekonany, że zechcesz wybrać kogoś ze zbrojnych ze straży.
- Felix doskonale się nada - powtórzył Franz - Mam powody ku temu, aby wierzyć, że będzie dla mnie świetnym kompanem i nie zawiedzie mego zaufania. Ani pańskiego, wasza miłość.
- Twój wybór nie przestaje mnie zadziwiać - mruknął z brakiem przekonania w głosie sędzia - Podejrzewam wręcz, że chcesz odpłacić mi się podobną monetą za to, iż obarczyłem cię wbrew woli towarzystwem Hansa Hansa. Jeśli tak, godzę się na twą decyzję. Wezwę młodego Felixa…
- Nie ma takiej potrzeby, wasza miłość - odpowiedział natychmiast Franz, prostując się na krześle i opuszczając prawicę bezwiednym gestem ku pustej pochwie po nożu na pasie - Sam go odszukam i przekażę wieści. Co się zaś tyczy zapłaty, na ile winnym wycenić łaskawość sędziego?
- Pięć koron, płatnych z mojej szkatuły po powrocie z Herrendorfu. Dołożę szóstą, jeśli pani Lautermann będzie zadowolona. Młodemu Mayerowi zaoferuj połowę tej kwoty. Wierzę, że to uczciwa zapłata za kilkudniową podróż w towarzystwie tak czcigodnej osoby.
- Dziękuję raz jeszcze za pokładane we mnie zaufanie - traper podniósł się z krzesła i ukłonił sędziemu - Kiedy mam wyruszyć na szlak?
- Jutro o świcie. Olivia, Saxa i Hans Hans już wiedzą o podróży, zapewne wszyscy troje się sposobią. Spotkamy się jutro o brzasku przy promie, zamierzam bowiem osobiście pożegnać panią Lautermann przed jej dalszą podróżą.