Kadir wyszedł zza wozu. Wyglądało, jakby nieco niechętnie opuszczał bezpieczną kryjówkę. Rozglądał się uważnie dookoła.
wreszcie ruszył powoli w stronę arystokraty, podpierając się na swojej zdobionej lasce.
Mniej więcej w połowie drogi dołączyli do niego jego strażnicy, natychmiast stając po obu jego bokach by go flankować.
- Cóż za tragedia.... - zaczął.
- Każ proszę swoim sługą pozbierać fragmenty czaszki. Będę je potrzebował. - odezwał się do arystokraty.
- Tylko niech się przyłożą. Potrzebuję możliwie wszystkich fragmentów. Nie wolno im przeoczyć ani jednego.
Widząc Dalacitus 'a żywego, mag skrzywił się zniesmaczony.
- Mógłby mieć choćby tyle przyzwoitości i zdechnąć. A tak, podwójna strata... - mruknął, by po chwili odwrócić się z powrotem do arystokraty. - Niech twoi ludzie zaczną od wyciągania z niego kawałków. Nie muszą być szczególnie delikatni. - Kadir uśmiechnął się na myśl, jak niewolnicy będą obrabiać Dalacitus 'a szczypcami. |