Niewielka przestrzeń wewnątrz stróżówki nie ułatwiała walki. Co rusz oręż rył ściany i zahaczał o drewniane meble. Wezwani na pomoc strażnicy zbiegli po schodkach, uzbrojeni w kusze, ale broń strzelecka w ścisku jaki panował na dole bardziej by zaszkodziła niż pomogła. W związku z tym odrzucili kusze i dobyli mieczy. W tym samym czasie do strażnicy dopadli prowadzeni przez Sigrid banici.
Nie minęła nawet chwila a dwóch strażników już leżało martwych na posadzce. Pierwszego porąbał Lothar, drugiemu zaangażowanemu w walkę Leonard wbił sztylet w szczelinę między blachami na plecach. Zraniony Axel musiał uważać, żeby nie obciążać lewej nogi, a Berni czuł się nieco zamroczony po tym jak dostał w głowę płazem miecza.
Jeszcze chwila i przewaga awanturników na spółkę z banitami atakujących gwardzistów stawała się coraz wyraźniejsza. Ranny dowódca bramy też widział co się dzieje. Cofając się przed atakującym go Axelem skrzykiwał swoich ludzi, aby stworzyli spójną formację obronną.
- Na mnie! Na mnie! – darł się, manewrując tak aby powalony stół znajdował się między nim a napastnikami. Ktoś wrzasnął. To jeden z banitów został na wylot przeszyty mieczem. Obok dowódcy było już trzech strażników. Tworzyli teraz skuteczną linię obrony i wolno poruszali się w kierunku rozwalonych drzwi. Dwóch pozostałych strażników nie było w stanie dołączyć do towarzyszy. Chwilę potem został już tylko jeden.