Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-09-2019, 15:04   #134
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Wszyscy

Dzień zapowiadał się słoneczny i ciepły, wręcz gorący. Nic dziwnego w tej strefie klimatycznej, w jakiej leżał Mazaltan. Ale nie o takie „gorąco” chodziło.

Poranna masakra członków podrzędnego gangu z dzielnicy La Sirene, nie poruszyła mieszkańców Mazaltanu. Podobnie, jak pościg dwóch samochodów w środku miasta i wymiana ognia. Albo wybuch bomby w jednej z siedzib ganku motocyklistów Aztec MC. Czy ciała rodziny w dobrej dzielnicy – mężczyzny i kobiety – zarżnięte jak prosięta. Takie rzeczy niemal codziennie dotykały miasta i prowincji. Może nie w takim stopniu, w jakim dzisiejszej nocy i poranka, ale kiedy wojna karteli wisiała na włosku, postronni mogli modlić się tylko, aby nie oberwać przez przypadek, a ci, którzy byli zaangażowani w działalność półświatka – jakieś jedna piąta dorosłych w mieście – mogła tylko mieć nadzieję, że nie znajdzie się na celowniku któregoś z oddziałów zaangażowanych w walkę o dominację nad prowincją.

Nie. Tym Mazaltan się nie przejmował.

Tym razem jednak lęk wzbudził potężny cyklon nazwany Xavier, który narodził się gdzieś na Pacyfiku, jakby wbrew jego nazwie, i z prędkością przekraczającą trzysta kilometrów na godzinę, ruszył w stronę wybrzeży Meksyku. A wszystkie stacje – lokalne i zagraniczne – informowały, że ten gigant uderzy w Mazaltan z kilka dni.



Do tego sejsmolodzy zapowiadali też ruchy tektoniczne i spodziewali się niewielkich trzęsień ziemi o średniej skali, na niewielkich obszarach zachodniego wybrzeża Meksyku, co jednak – razem z uderzeniem Xaviera, mogło spowodować niemało zamieszania. Od rana „gadające głowy” z telewizji szacowały potencjalne zniszczenia – sprowadzając je do poziomu czegoś pomiędzy wybuchem wojny nuklearnej, a Apokalipsą. Sprawa musiała być na tyle poważna, że nawet złapany na braniu wysokich łapówek wysokiej rangi członek rządu Meksyku, stał się sprawą drugiej lub nawet trzeciej uwagi. Do korupcji w rządzie w sumie Meksykanie również przywykli.




Wszyscy, poza Uchem

Kiedy samochód pędził przez ulice Mazaltan, a czarna Toyota deptała mu „po zderzaku”, pierwszy ciszę w ukradzionym przez SV aucie przerwał Tito.

- Sinaloa. Pewnie pieprzony Uccoz zostawił czujkę gdzieś w okolicy tej meliny. - Tito najwyraźniej aspirował dziś do zaszczytnej rangi Kapitana Oczywistości - Dopadniemy gnoja po zmroku. Teraz musimy ich zgubić.

Jakby czytając w myślach sicarios samochód za nimi nieznacznie przyśpieszył. Znajdowali się w części miasta, która w większości była tanią zabudową, warsztatami, hurtowniami, przydrożnymi punktami handlowymi. O tej porze poza ich autami na drodze było bardzo mało innych samochodów.

- Mówisz-masz - powiedział krótko Angelo, wykonując gwałtowny manewr skrętu - Zapnijcie pasy - dodał, zapowiadając kolejne atrakcje. Chciał podsłuchać rozmowy z Uchem, ale w tej sytuacji skupił się na tym, na czym znał się najlepiej - na mistrzowskim drifcie.

Tito nie zmieniając wyrazu twarzy rutynowo sprawdził dłonią zapięcie pasa, po czym złapał się składanego uchwytu na drzwiach samochodu.

Samochód Węży odskoczył od prześladowcy. Toyota przyspieszyła, ale jej kierowcy brakowało umiejętności. Za to pasażerom nie brakowało determinacji. Tylne prawe okno otworzyło się i pojawiła się w nim ręka, połowa jakiegoś kolesia i broń. Pistolet maszynowy. Przeciwnik otworzył ogień. Pierwsza seria niecelna. Druga, zadudniła po tyle karoserii, gdy Angelo wykonał kolejny, gwałtowny, mistrzowski manewr.

Tito westchnął. Jedną ręką odkręcał niedorzecznie wolno opuszczającą się szybę, drugą wyciągnął zza paska swojego wysłużonego glocka. Starannie wyczekał moment, i gdy koleś wiszący za oknem wrogiego pojazdu zamajaczył mu w polu rażenia posłał w jego w niego cały magazynek

Angelo dwoił się i troił za kierownicą, a reszta ekipy odpowiedziała ogniem w stronę napastników. Przez kilka ulic Mazaltan zmieniło się w strefę ognia. Ich kule odbijały się od pancernej karoserii Toyoty i od kuloodpronych szyb. Tylko wrogi strzelec miał pecha, bo w końcu oberwał w twarz, zachlapując krwią szybę, wpadł do środka Toyoty.

Angelo odbił, skręcił gwałtownie raz, drugi, trzeci i kolejny - w szaleńczych prędkościach biorąc zakręty n coraz węższych uliczkach, aż w końcu wjechał na czyjeś podwórze, przejechał przez pełne śmieci klepisko i wyjechał na ulicę. Kilka kolejnych zakrętów i zbiry z Toyoty zostały zgubione. Ale ich skradziony samochód pozostawał wiele do życzenia. Podziurawiony, pozbawiony szyb - przejechanie nim chociażby kolejnego kilometra stanowiło nie lada wyzwanie.

Nadal znajdowali się na przedmieściach. Brudnych, nijakich, niedaleko zresztą od głównej siedziby SV. Tej, którą zaatakowano.

- Puta madre, co za pedały mają kuoodporne samochody? Znowu federales? – Juan Maria Alvarez wycedził przez zęby.

Mimo, że uciekli dupkom w czarnej Toyocie, to jednak samochód skradziony przez gang trzeba było porzucić. Najlepiej spalić, aby zatrzeć ślady, które mogli pozostawić. Mimo, że świat wokół nich wywrócił się do góry nogami, wypluwając z mroków jakieś wampiry, wilkołaki i inne gówna, to jednak oni nadal działali, jak zawodowi przestępcy. Jak sicario, którzy swoją siłę czerpali z pozostawania nieuchwytnymi.

Angelo pierwszy ocenił sytuację. Potrzebowali odpoczynku. Popołudniem mieli spotkać się z chłopakami, których miano uwolnić z aresztu. Tymi, których nie dotknęła krew Mistrza. Byli niedaleko od centrum. Mieli ze sobą pięć kilogramów śniegu i sporo gotówki. Zapłata za robotę dla wybitych El Coyo? A może coś więcej?

Ostrożnie wyjrzeli na ulicę. Dzień obudził się już na dobre. Musieli szybko schować się w bramie, gdy minął ich patrol policji.



Było, jak kiedyś, gdy próbowali dorwać El Chapo. Pytanie – czy tym razem to nie oni byli celem.

Patrol pojechał dalej i ulica znów była spokojna.
 

Ostatnio edytowane przez Armiel : 03-09-2019 o 15:13.
Armiel jest offline