Ianvs szybko złapał wiedźmę za nadgarstek, by zatrzymać cokolwiek zamierzała i stanął twarzą w twarz z rozsierdzonym fahimitą, którego przez chwilę mierzył wzrokiem. Cedmon w zasadzie słusznie czynił zatrzymując tych dwóch zdziadziałych magów. I to powołując się na majestat szejka. Pewnie byliby uratowani gdyby na tym to zakończyć. Ale ten kapłan i legionistę rozdrażnił swoim pianiem. Jemu podobny w Yarakanie zapewne doprowadził wiedźmę do stanu w jakim była przez ostatni miesiąc. Nawet jeśli było ryzyko, że z tego nie wyjdą, upokorzenie go było tu właściwe.
Nagle złapał więc kapłana mocno za dłoń i zaskoczonemu wcisnął mu w nią rękojeść jednego z rytualnych ostrzy z przeklętej świątyni. Po czym wskazał mu zachęcająco na Zahiję. - Język sam się nie wyrwie, a oczy same nie wyłupią. Czyń kapłanie swą powinność! - Po czym zaśmiał się zgarniając z jakiegoś straganu dorodnego daktyla i wkładając sobie do ust. Wypluwszy zaś pestkę dodał - Ten sztylet kapłanie jest dla ciebie. Demonom Ruguga, które go wcześniej dzierżyły, a które stały za porwaniem szlachetnej Jahmili, okaleczanie niepodążających ścieżką Ruguga, też było miłe.
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin |