Leonard odnalazł się szybko w chaosie panującym w zatłoczonym pomieszczeniu. Czekał na swoją okazję i znalazł ją. Dopadł jednego ze strażników i szybkimi ruchami wraził kilkukrotnie sztylet w jedną ze szpar między blachami jego pancerza. Długie, wąskie ostrze za każdym razem poszerzało ranę, aż wreszcie ofiara padła martwa na ziemię.
W tym czasie obrońcy zamku zorganizowali już linię obronną, a Geldmann nie miał zamiaru atakować ich frontalnie. Zgarnął błyskawicznie jedną z kusz odrzuconych przez strażników, a zabitego przez siebie żołdaka ogołocił z bełtów. Przydepnął strzemiono kuszy, naciągnął cięciwę i załadował broń. Miał nadzieję, że przeciwnicy rozumieją, w jakiej są sytuacji i poddadzą się, ale był gotowy nacisnąć na spust w każdej chwili. Nawet gdyby tamci odrzucili broń.