Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2019, 20:32   #155
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Morgan wrócił po trzech godzinach. Poinformował o tym dopiero odgłos otwierających się drzwi, które zostały zamknięte z ociąganiem. Charles, jakby pozbawiony energii, skierował się do kuchni i położył na blacie reklamówkę z dwoma opakowaniami termicznymi.
Corday w milczeniu powiodła za nim spojrzeniem. Minę miała znudzoną, ale nic więcej z jej twarzy nie dało się wyczytać.
- Co masz? - zapytała i odłożyła książkę która czytała.
- Drobiowa tikka masala - poinformował wpatrującą się w niego Iryę. - Nawet nie próbuj narzekać - ostrzegł dając do zrozumienia, że mimo widocznego zmęczenia ma dobry humor.
- Czemu miałabym? Pachnie smacznie - stwierdziła wstając z kanapy i ruszyła w jego kierunku. - Co pijesz? Piwo? Wino? - zapytała podchodząc do lodówki na alkohol.
- Obojętne - odparł sugerując, że może to być cokolwiek co ma procenty.

Wyciągnęła, więc dwie butelki piwa i otworzyła je.
- Wyglądasz na wykończonego - powiedziała idąc do stołu.
- I tak już jest o wiele lepiej - odparł z zadowoleniem. - Pewnie dzisiaj wybiorę się do Pandoriny. Nie powinienem kazać jej zbyt długo czekać.

Irya usiadła i postawiła butelki na blacie. Sięgnęła po pudełko z jedzeniem.
- To ona może się bardziej wkurzyć? - zaśmiała się i napiła piwa. - Tylko wróć na noc, żebym w falstarcie nie wcieliła obiecanych jej gróźb w życie. No ale opowiadaj jak poszło ci dzisiaj? - popatrzyła na niego szczerze zainteresowana.

- Anderson na pewno tam był, ale nie trzymał się na widoku - zaczął nie po kolei. - Ludzie Collinsa namierzyli naszego człowieka i przygotowali obławę. Na szczęście Crimeshield zabunkrowali się w budynku - opowiadał rozpakowując jedzenie.- Była wymiana ognia, byli ranni, ale nikt poważnie. Prawo do obrony było po naszej stronie. Wezwana wasza policja miała prawo do rewizji, ale nie do wtargnięcia - pobieżnie wyjaśnił sytuację. - Zaoferowałem pomoc w formie mediatora. Załatwiłem sprawę narkotyków. Nadzorowałem całą rewizję, którą zresztą wynegocjowałem. Wszystko skończyło się tym, że ludzie Collinsa oberwali za napaść i marnowanie czasu policji - wyliczył. - Swoją drogą co zrobiłaś z torbą? - zainteresował się rozglądając.
Corday zaczęła jeść, gdy z rozbawieniem na twarzy słuchała go.
- Ktoś widział jak załatwiłeś sprawę narkotyków? - zapytała ignorując jego pytanie.
- A jak myślisz? - zapytał tendencyjnie.

- Pozwolili tobie pójść gdzieś samemu na zaplecze i bez świadków naocznych otworzyć portal, w który wrzuciłeś torbę? - ciągnęła dalej.
- Kto pozwolił? - zapytał jakby nie rozumiał pytania. - Ze strony Crimeshield nie musiałem pytać nikogo o pozwolenie, a reszta weszła do budynku dopiero kiedy ja im na to zezwoliłem.

Przełknęła kęs.
- No tak, zapominam, że dryblasy z Crimeshield ci się kłaniają - zaśmiała się pod nosem. - Czyli teraz jedyne logiczne wyjaśnienie gdzie są prochy to takie, w którym spuszczasz je w toalecie - wzruszyła ramionami i popiła jedzenie.
- No właśnie. Gdzie są? - powtórzył poprzednio zadane pytanie.
Korciło ją, żeby powiedzieć, że nie ma pojęcia o jaką torbę mu chodzi, ale miała jeszcze inny sposób by się z nim droczyć.
- Może w rurach, może w piecu - odparła i włożyła sobie kęs do ust.
- W porządku - stwierdził Charles jakby nie wzruszyła go taka opcja. - Ciekawe jaka będzie reakcja Parkera.
- A jaką jego reakcję chcesz osiągnąć? - zapytała.

- Nie planuję żadnej. Każda będzie na swój sposób ciekawa - powiedział beztrosko, jakby po prostu coś kusiło go aby zasiać zamęt.
Irya roześmiała się. Takie zamieszanie jej również pasowało, bo zwiększało szanse, że Crimeshield się potknie i da się ujawnić jego syndykackie oblicze.
- Więc to Parker posłał tym razem ludzi z dostawą? - zdecydowała się dociekać. - Bo chyba zwykle to White rękami Andersona robił.
- Nigdy nie miało znaczenia kto wydaje polecenia - Morgan najwidoczniej nie miał problemu z udzieleniem odpowiedzi. - Parker jest teraz największym udziałowcem. On ma jednocześnie największy wkład i najwięcej traci w takim przypadku. Teraz będzie pretekst, żeby się nieźle wkurzył - Charles zapatrzył się w punkt na ścianie i uśmiechnął się mimowolnie.
- Cieszę się, że mogłam ci w tym trochę pomóc i polecam się na przyszłość - powiedziała z rozbawieniem.
Morgan oderwał wzrok od ściany i skierował go na Iryę, złapał ją za dekolt bluzy i zacisnął dłoń na materiale. Przyciągnął ją do siebie jednocześnie samemu się pochylając i złożył na jej ustach mokrego całusa.

***

- Obiad nam wystygł - skomentowała Irya z rozleniwieniem w głosie. Bez słów, ale przy sporym udziale perswazji w jej wykonaniu, doszli do porozumienia, że Charles odpuści sobie już na ten dzień wychodzenie gdziekolwiek i teraz siedzieli w salonie na miękkim dywanie, oparci plecami o kanapę. Mieli na sobie tylko koc, a ich ubrania leżały nieopodal w nieładzie. Blonydnka sięgnęła dłonią do szyi, żeby się podrapać, ale natrafiając na opatrunek cofnęła rękę. - Będę musiała jutro założyć golf... - mruknęła, bo nie miała ochoty tłumaczyć się w pracy ze skaleczenia na szyi. - A na koniec tygodnia wybiorę się do kliniki, żeby usunąć bliznę. Tobie to się zawsze upiecze, co? - spojrzała na prawnika z uśmiechem i przejechała mu palcem po skórze na szyi.
- Mnie to już większej różnicy nie robi, ale dla ciebie lepsza byłaby blizna niż uleczenie przez Pandorinę - odpowiedział z powagą i dotknął opuszkami swoich palców po opatrunku blondynki.
- Miałem dzisiaj spotkać się z Pandoriną i zdać jej relację z naszego spotkania z Billym. Będę miał przez ciebie problemy - dodał pochylając się i wodząc wargami po skórze na jej szyi.

Irya odchyliła głowę i przymknęła oczy
- Jak ma cię zabić to zawsze lepiej to przesunąć o jeden dzień... - mruknęła z zadowoleniem.
- I nie będziesz za mną tęsknić? - zapytał.
- Wręcz przeciwnie - odparła. - Jutro znowu coś wymyślę, żebyś tam nie szedł... Kolejnego dnia też i tak codziennie to się będzie przesuwać o jeden dzień... - powiedziała z rozbawieniem.
- Gdyby to było takie proste - mruknął z rozmarzeniem. - Nie sądzę żeby ona była aż tak cierpliwa.
- Spróbować zawsze można - zażartowała sobie. - Z resztą już przed jedną heretyczką się wymigałeś to masz przynajmniej doświadczenie.
- To nie jest dobre porównanie - Morgan parsknął śmiechem łaskocząc Iryę w szyję wydychanym powietrzem. - Bardzo niedobre. - dodał nie przerywając tego co robił.
- W takim razie wyjaśnij mi różnice - szepnęła przeciągając się leniwie.
- Dla twojego dobra, im później poznasz różnicę tym lepiej - odpowiedział podnosząc głowę. Popatrzył jej z powagą prosto w oczy, ale zaraz potem delikatnie się uśmiechnął i pochylił żeby ją pocałować.
- Jestem przekonana, że w mojej sytuacji to bardziej się już nie da pogrążyć - stwierdziła w odpowiedzi, dając do zrozumienia, że nie zniechęcił jej ciekawości.
- Owszem. Da - nie zgodził się zaniechując pocałunku w ostatniej chwili. - Ale bezpieczniej dla nas, żebyś nie wchodziła na kolejny etap wtajemniczenia. Im dłużej unikasz mrocznej wiedzy i spaczenia tym mniejsza szansa, że Bractwo cię dopadnie.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 05-09-2019 o 10:37.
Raga jest offline