Sprawa została załatwiona, można by rzec, ku niezadowoleniu obu stron, a Cedmon po raz kolejny doszedł do wniosku, że 'współpraca' z duchem, który aktualnie pomieszkiwał w ciele Zahiji nie opłaca się im w najmniejszym stopniu. Chociażby dlatego, że kultura czarnoksiężnika była mniej niż niska, a sam Saadi miał w nosie skutki swoich działań.
Ale lepiej było zostać wyrzuconym z miasta, niż nafaszerowanym strzałami czy podziurawionym dzidami.
Nie komentując ni jednym słowem całej sytuacji Cedmon ruszył w stronę bramy, prowadząc za sobą wierzchowca.
Miał nadzieję, że szejk dotrzyma słowa i da im jakieś zapasy. No i że znajdzie się ktoś, kto zechce im sprzedać jakąś broń i jakieś wyposażenie, przydatne podczas wędrówki.