Akolitka wpatrywała się w Gustawa, jakby zobaczyła nowego zupełnie człowieka. Niezdecydowany dowódca-gawędziarz zmienił się nagle w zimnokrwistego żołnierza-mordercę. Miała za zadanie bronić jeńców, ale martwy szlachcic jeńcem w zasadzie nie był. Był natomiast prawie na pewno zdrajcą. Poza tym był martwy, zanim Leonor zdążyła zareagować. A o martwych byłych jeńcach przykazania milczały.
Niemniej Baron osiągnął mimowolnie jeszcze jeden cel. Akolitka zaczęła wierzyć, że Gustaw może być niebezpieczny. To była pewna nowość.
Nie odzywała się więc bez wyraźniej potrzeby i z pewną ulgą przyjęła ponaglania Olega do zajęcia się zwłokami. Złapała co kazał i poszła gdzie kazał. Gdy zaś wróciła nakarmiła kruka i opowiedziała dowódcy swój plan.