Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-09-2019, 21:13   #54
Ehran
 
Ehran's Avatar
 
Reputacja: 1 Ehran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputację
Kadir westchnął ciężko na słowa Eupatryda. Powlókł obojętnie wzrokiem po martwych niewolnikach.
- Rozczarowujące nastawienie. - rzekł, choć nie wyglądało, jakby się tym specjalnie przejął.
- Zatem stawiasz potrzeby niewolników - tu Kadir zrobił znaczącą przerwę - martwych do tego.... ponad pragnienia arcymaga? Doprawdy intrygujące. I warte odnotowania. - rzekł, jakby napotkał coś ciekawego, lecz pozbawionego wagi. Zupełnie jakby znalazł dziwnego robaczka, ciekawy i owszem, ale jednak nie wart, by się zatrzymywać nad tym dłużej i niezdrowo podniecać.

- Będziemy musieli jeszcze porozmawiać na spokojnie, w dogodniejszych okolicznościach. Mam wrażenie, że twój brak chęci współpracy i obdarzeniem arcymaga należnym mu wsparciem, wynika z twojej osobistej antypatii wobec mej skromnej i niegodnej osoby. Koniecznie musimy temu zaradzić chłopcze. Rozwiać twoje uprzedzenia. Jestem pewien, że po prostu nasłuchałeś się jakiś haniebnych plotek. Ufam, iż to jedyny powód twej niechętnej postawy i braku podjęcia należytych starań, by udzielić wysłannikowi arcymaga wszelkiego możliwego wsparcia w wykonywaniu misji dla miłościwie nam panującego. - Kadir zamyślił się lekko, gładząc swoją starannie wypielęgnowaną brodę. - Taaak. To musi być to. - ostatnie zdanie Kadir wypowiedział już bardziej do siebie, lekko mrucząc, jakby zgłębiał jakąś skomplikowaną hipotezę.
- to na pewno to... alternatywa była by przecież zbyt straszna by ją kontemplować...
Mag potrząsnął głową, jakby odpędzał złe myśli. Uśmiechnął się jakby dopiero zauważył swego rozmówcę.

- No ale skoro wzywają cię inne, ważniejsze zadania, cóż, idź, idź, zostaw staruszka z jego obowiązkami. - Kadir machnął ręką dając arystokracie znać, iż może odejść.

Kadir obrócił się i skinął na pozostałe sługi, nadal stojące przy jego pysznej platformie. Te natychmiast podbiegły do niego. Kadir zaczął je instruować i rozdzielać po terenie. Skąpo ubrane dziewczęta i kilkoro wojowników zaczęło grzebać w rozgrzanej soli.

Kadir nadzorował ich. Stał w prażącym słońcu, podpierając się na swej kunsztownie zdobionej lasce, najwidoczniej był nadal osłabiony.
Mimo to, nie szczędził bata ani wyzwisk. Bardzo się przy tym zmęczył. Było tak gorąco tu na otwartej pustyni.

Ogromna konstrukcja zaskrzypiała, i wielki wóz Kadira ruszył do przodu. Proporce i flagi powiewały dumnie i pysznie.
Kadir oddał bat dziewczynie o imieniu Una, jednej z jego ulubienic, samemu z pomocą jednego z wojowników wszedł do chłodnego wnętrza swego mobilnego pałacyku.
W kilka chwil później pojawił się na niewielkiej strzelistej wieżyczce. Rozsiadł się wygodnie w fotelu. Jakaś służka nalała mu z dzbana wody. Kostki lodu zadzwoniły o kryształ.
Z góry miał widok na bliższy i dalszy teren, dodatkowo co jakiś czas sięgał po swoją lunetę. Nie omieszkał również przyjrzeć się krążącemu w górze orłu.

Niewolnica stanęła za swym panem i powoli zaczęła masować mu ramiona.
Tymczasem Kadir przyglądał się jak chowani są niewolnicy. Cóż za marnotrawstwo. Zupełnie nie rozumiał, czemu to ma służyć? Przecież można było zostawić trupy tam gdzie leżały. Wtedy był by z tego jakiś pożytek, jakieś żyjątko by się najadło do syta. A tak? Próżny wysiłek, którego można by lepiej ukierunkować. Choćby na szukanie fragmentów.

Przez chwilę nawet bawił się myślą, by nie wskrzesić zmarłych. Nieumarli by się przydali. Raz, że zwolnili by siły, które ich obecnie grzebały, a drugie, wszyscy mogli by się skupić na tym, co ważne, czyli szukaniem fragmentów czaszki...

Porzucił jednak tą myśl. najzwyczajniej mu się nie chciało.

Po pochowaniu trupów przyszedł czas na kopanie pod postumentem. Kadir obserwował poczynania z swej wieżyczki. Nie chciało mu się nawet zejść.

Siedział w cieniu, popijając wodę z lodem i oddawał się zabiegom niewolnicy. Podczas gdy inni trudzili się w pyle.
Na stoliku przed nim leżała już pokaźna sterta fragmentów. To nim poświęcał większość swej uwagi. A sługi nadal przeczesywały gorące piaski. Wydawało się jednak, że co można było zebrać, zostało zebrane.

Wreszcie Kadir wstał. Zbiegło się to mniej więcej z chwilą, gdy kopacze odkryli, iż niczego nie ma pod postumentem.
Kadir uniósł lewą rękę nad stertą kryształowych odłamków. Prawą zacisnął na lasce. Donośnym głosem zaczął inkantację. Słowa mocy niosły się głośnym echem nad piaskami.
Był znakomicie widoczny na swej wieżyczce.
Jego niewolnica umknęła do środka, jakby wystraszona.
Czarne wyładowania pojawiły się miedzy jego smukłymi palcami. Pulsujące zielone światło pojawiło się wśród odłamków. Jakieś dziwne buczenie narastało. Było bardziej odczuwalne niż słyszalne.
Mag nadal wypowiadał prastare słowa mocy. Odwrócił teraz dłoń wierzchem do góry.
Ostre odłamki poruszyły się, zgrzytając nieprzyjemnie. Powoli uniósł się w powietrze pierwszy fragment. Zawisnął nad otwartą dłonią maga. Potem następny i kolejne.
Całość wirowała. Rażąc się pulsującym zielonym światłem. Szybciej i szybciej, aż fragmenty wydawały się scalać w jedność.
Nieforemna chmura wyrównała się, przyjmując prawie idealnie okrągłą formę. A potem zaczęła przybierać kształt czaszki. Bardzo powoli, jakby niechętnie. Lecz z każdą chwilą było widać coraz więcej szczegółów.
Wreszcie idealna kopia uprzedniej czaszki osiadła na dłoni maga. Pulsujące zielone światło przygasło, migało coraz wolniej i wolniej, by po chwili zaniknąć całkiem.

Kadir osunął się na swój fotel. Był zmęczony. Na jego kolanach spoczywała odtworzona czaszka.

Po chwili z wewnątrz wróciła niewolnica. Pomogła swemu panu wstać. Kadir przyciskał czaszkę do piersi, jakby chciał ją chronić.
Niewolnica pomogła wyczerpanemu magowi wrócić do środka.

***

Napotkanie elfiego obozu wywabiło Kadira ponownie z jego pałacu.
Był ciekawy odkrycia. Wyszedł z całą swą świtą, lecz tym razem zrezygnował z lektyki. Niewielką odległość pomiędzy swym mobilnym pałacem a obozem elfów pokonał na swym Crodlu. Zwierze było wyraźnie magiczne. Całe czarne, jedynie z szarą grzywą, jego stopy wydawały się zrobione z dymu, nie czynił żadnego odgłosu i nie wzburzał najdrobniejszego pyłu podczas gdy się poruszał.

Odczekał jednak, aż inni zbadają teren. Nie zamierzał pakować się w zasadzkę. Dopiero wtedy ruszył dalej.

Kadir powoli przejeżdżał po opuszczonym obozie. Badał pozostałości. A konkretniej, stanął z boku i instruował swe sługi by robiły to za niego.
Nie spodziewał się wszak, że znajdzie cokolwiek wartościowego. Niemniej kultura elfów go fascynowała.
 
Ehran jest offline