Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2019, 13:33   #11
Nanatar
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
18 Brauzeit 2518, domostwo sędziego Brunsteina w Remer

Mały pokoik na poddaszu był zbyt daleko od gabinetu, aby dziewczyna mogła swobodnie podsłuchiwać spotkania krewniaka, a przecież rozum podpowiadał magiczce, że od toczonych w tamtym pomieszczeniu rozmów mogły zależeć jej dalsze losy. Słysząc, że sędzia wzywa do siebie młodą Saxę zaraz po tym jak wyprawił Olivię z panią Kateriną w podróż do enigmatycznego miejsca, dziewczyna uznała, że warto wiedzieć, o czym notabl będzie mówił z wielkooką trzpiotką. Pozostała zatem w kuchni ukrywając się za piecem, co okazało się roztropnym posunięciem, ponieważ chwilę później zaglądnął tam Klaus. Olivia musiała chwilę zaczekać w ukryciu, gdyż rajfur postanowił przekąsić wędzony ser zagryzając go na dodatek nieznośnie cuchnącym czosnkiem. Wyszedł służebnym wyjściem na podwórzec i choć Olivia wciąż miała wrażenie, że ją ukradkiem obserwuje zza okna, nie mogła już dłużej powstrzymywać swojej ciekawości. Wyszła z kuchni na korytarz chowając się w cieniu wypchanej skóry niedźwiedzia, zza której ledwie słyszała połowę rozmowy mającej miejsce w gabinecie. Ludwig swym zwyczajem mówił cicho i spokojnie, ale odpowiedzi dziewczyny zdradzały emocje i niektóre słowa na wyjątkowo wysokich rejestrach były rozpoznawalne. Najbardziej oburzyło Olivię, że Saxa dostanie pieniądze za udział w podróży, a ona jak zwykle będzie musiała wykradać na komponenty puch z poduszek i dzwoneczki z dekoracji ludowych odpustów. Starała się nie obwiniać za swoje rozżalenie prostej posługaczki, która przecie w niczym tu nie zawiniła, ale nie potrafiła się do końca wyzbyć złości.

Kiedy jednak nieco później usłyszała, ile złota stryj zaoferował Mauerowi, jej złość przeszła w prawdziwą wściekłość. Była wściekła, lecz chociaż w razie potrzeby mogła łatwo sięgnąć po fundusze sędziego, posunięcie takie oznaczałoby ukazanie słabości.

Nikt mnie nie docenia, ślą mnie niczym jakie popychadło w czarny las. Cóż właściwie ja tam mogę uczynić? Policzyć drzewa i gwiazdy nocą...

Wciąż rozgniewana poszła się spakować. Nie było tego wiele, toteż nie zdążyło się ściemnić, kiedy plecak był zapakowany, a przytroczony do niego dodatkowy tłumok z szorstkim wełnianym kocem jawił się przekleństwem tragarza. Załamana Olivia widziała się w myślach jak zwykłego podróżnego parobka. Rozważała przez chwilę czy zabierać gorsecik, był bowiem zdecydowanie wygodniejszy od zawijania piersi pasami materiałów - a kształtny i wydatny biust stawał się prawdziwym utrapieniem, kiedy trzeba było iść wiele mil na piechotę. Martwiła się, że zniszczy sobie w podróży unikatową garderobę, ale ostatecznie stwierdziła, że winna była stawiać własną wygodę ponad wszystko inne, skoro ktoś bez liczenia się z jej zdaniem zdecydował, że winna pokornie pomaszerować na jakieś zapomniane przez bogów smrodliwe mokradła. Spakowała do plecaka starannie zwinięty gorsecik zła na samą siebie za to, że ta prosta decyzja zabrała jej aż tyle czasu. Starannie ukryła cenne utensylia i pospolite, acz przydatne przedmioty w pokoju tak, aby pod jej nieobecność nikt ich nie znalazł.

Zapatrzyła się w okno, za którym wiatr tańczył z pierwszymi żółtymi liśćmi strącając je z koron drzew Otworzyła księgę, choć znała w niej doskonale każdy znak, każde słowo, mogłaby ją wszak przepisać z pamięci. Pogładziła, zamknęła okładki nie mogąc się skupić na lekturze, bo wciąż myślała o tym, co mogło na nią czekać w Herrendorfie. Bezwiednie obracała w palcach okruch lustra, który coraz to ukazywał inny fragment jej twarzy; oko lewe zielone, wnikliwe i marzące o strzelistych wieżach magów, oko czarne widzące daleko i głęboko. Ponad wierzchołki drzew, przez ludzkie źrenice do duszy. Grzech, współczucie, zazdrość, strach…

- TRACH - odgłos, którego nie było. Nie zamknięto drzwi. Olivia poczuła zapach, sosna zatknięta w wychodku. Ze zgrozą uznała, że kojarzy się jej to z odorem wieprzy Oufnira. Wszystkie szlamowe zapachy tak się jej kojarzyły. Przypomniała sobie jak kilka razy znalazła w chlewiku pijanego Hansa Hansa. Nigdy nie była dla niego przyjemna, bo i nie miała powodów ku temu, by okazywać mu życzliwość. Biorąc pod uwagę to, co już zdążyła podsłuchać, pewna była, że to właśnie on zawitał właśnie pod jej dach.

Cicho niczym łasica wymknęła się z pokoiku, ale spostrzegła z odpowiednio bezpiecznej odległości przyczajonego przed niedomkniętymi drzwiami gabinetu Klausa. Niewiele zatem wyniosła z ostatniej rozmowy, ale rozpoznała głos trapera i dosłyszała wieści o Felixie. Nie znała zbyt dobrze młodego łowcy, ale wypadek jego ojca poruszył społeczność, a jego okoliczności tkwiły w głowie Olivii niczym cierń, choć biedna nie wiedziała, czemu.

Kiedy wychodzącego z gabinetu Mauera zastąpił Klaus, ośmielona dziewczyna mogła podejść pod same drzwi gabinetu, skąd łowiła uchem każde słowo. Zaczęła odrobinkę żałować Hansa Hansa, któremu w głuszy pewnie już szykowano podstępny stryczek. Wbrew sobie samej poczuła do nielubianego w Remer zbira sympatię, tak typową dla wyrzutków zmarginalizowanych poza nawiasem małomiasteczkowego społeczeństwa. Postanowiła przy najbliższej okazji zabić w sobie niestosowne emocje, które nie przystawały komuś aspirującemu do wzniesienia się ponad masy plebsu.

Zagrzała w kuchni wodę, aby się umyć. W trakcie przygotowań do ablucji porachowała w głowie ważne daty dziękując Shallyi za to, że nie będzie krwawić w drodze, jeśli tylko podróż przebiegnie sprawnie. Chwilę później ponownie się na siebie rozzłościła nie mogąc zdecydować, czy ogolić nogi, pachwiny i podbrzusze. Wypadałoby wyglądać na damę, z drugiej strony bujny zarost jakoś tam dodatkowo chronił przed chłodem, który mógł nadejść lada dzień.

Koniec końców ogoliła wszystko.
 
Nanatar jest offline