Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2019, 18:54   #12
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Smile Dzięki za dialog Ketharian

Fort Jefferson, dwa tygodnie wcześniej

Joshua Williams dbał o swoją broń. Potrafił ją rozkładać, czyścić, usuwać mniej poważne zacięcia. Jak to jednak bywało, jako nożownik, nie miał wystarczającej wiedzy, a nawet czasu na zdobycie jej, aby samemu usuwać co paskudniejsze zacięcia czy reperować uszkodzone karabiny i klamki. Tego dnia jego HK416 działało jak należy, ale Williams chciał doprowadzić je do stanu idealnego gdyby karabin miał mu niebawem służyć podczas zadania z dala od Fort Jefferson.

W okolicy strzelnicy, na której poznał niedawno Franka Boone zwykle przesiadywało kilku rusznikarzy, którzy służyli radą albo byli akurat po treningu strzeleckim i zajmowali się swoim własnym sprzętem. Nożownik nie był osobą nieśmiałą i z nadzieją poszukał jednego z przesiadujących w barakach strzelniczych mężczyzn. Tego dnia wyraźnie mu się poszczęściło, ponieważ pojawiła się szansa, że swoją HaKaśką zajmie się wraz z profesjonalistą.

- Szeregowy Romero, zgadza się? - zapytał wojownik wyciągając profesjonalnie karabin w kierunku rusznikarza - Joshua Williams. - powiedział z uprzejmym, nie wymuszonym uśmiechem. - Widziałem jak zajmujesz się karabinami. Mógłbyś zerknąć i powiedzieć mi czy cokolwiek dolega mojej ślicznotce. - uśmiech po jego ostatnim słowie się nieznacznie poszerzył. - Dbam o nią, ale nie jestem w tym dobry. - przyznał szczerze facet. - Mam jedynie solidne podstawy.


Poproszony o rzucenie okiem na podaną mu broń, Heras spoglądał przez dłuższą chwilę na przyjazne oblicze Joshui zastanawiając się, czy to aby nie ukartowany wcześniej złośliwy żart. Nigdy wcześniej kapral nie oddawał w ręce Romero swego karabinka, a Hiszpan dotąd starannie ukrywał pożądliwe emocje odczuwane na sam widok Hecklera w kolorze Khaki. Teraz jednak nie potrafił już utrzymać na wodzy przemożnej ciekawości i ogromnej chęci wzięcia w ręce HK416, więc z zauważalnym namaszczeniem przejął Hecklera od kaprala.

- Konserwował szeregowy już kiedyś coś od HK? Nie są u nas aż tak popularne, ale uważam, że to lepsza alternatywa niż M4, a tym bardziej M16 - Joshua najwidoczniej miał już wyrobione zdanie na temat wymienionych karabinów. Wpatrzony w karabin Romero skwitował pytanie podoficera niemym kiwnięciem głowy.

Tylko raz wcześniej miał sposobność potrzymać egzemplarz tak nowoczesnego uzbrojenia. W dodatku tamten karabinek został chałupniczo skonwertowany pod amunicję .22, co nie ujmowało mu groźnego wyglądu, ale niestety praktycznie kastrowało potencjał rażenia. Powszechna na nowojorskim wolnym rynku elaborowana amunicja, oparta na dodatek na kiepskiej jakości prochu, w przypadku dwudziestek dwójek sprowadzała się do bezwartościowych naboi o groteskowo niskiej penetracji, przez co HK .22 LR w akcji zamiast prowadzenia ostrzału mógł z równą skutecznością służyć za maczugę.

Ograniczając się do pełnych niechętnego uznania pomruków, szeregowiec zrzucił z gniazda łukowaty trzydziestonabojowy magazynek, pociągnął z niecodzienną delikatnością za rączkę zamka usuwając z komory tkwiący tam nabój. Świadomy procedur bezpieczeństwa w obliczu licznie otaczających go ludzi, sięgnął do kieszeni po plastikowy marker pustej komory i wsunął niebieski stoper do karabinka zwalniając ponownie zamek, na koniec zaś pchnął kciukiem skrzydełko bezpiecznika. To była piękna broń, przewyższająca pod każdym względem przydziałową szesnastkę Herasa. Ergonomiczna, funkcjonalna, śmiertelnie groźna.

- Widzę, że masz procedury w jednym palcu - pochwalił mężczyznę nożownik przyglądając się pracy Herasa - Ja częściej mam okazję dbać o dyscyplinę spustu aniżeli solidne procedury konserwacji - przyznał żołnierz przysuwając sobie do stolika rozkładane metalowe krzesełko - Takich jak ja ciągle ślą w pole, a później składają poranionych do kupy. I tak w kółko - zaśmiał się Joshua spoglądając na rusznikarza w nadziei, że ten przełamie w końcu swoją legendarną już niechęć do mówienia.

- Widać, że zadbana - rzucił niezobowiązującym tonem Romero. Konwersacja z mało mu jeszcze znanym właścicielem karabinu nie była właściwie żołnierzowi potrzebna, nawet trochę przeszkadzała w kontemplacji Hecklera, ale Hiszpan nie chciał robić na towarzyszu broni złego wrażenia, bo urażony, tamten mógł zabrać karabin i przesiąść się na inne stanowisko.

Williams jedynie pokiwał głową w ten sposób dziękując za komplement w jego kierunku. W posiadaniu karabinu był już dobre kilka miesięcy więc dobre utrzymanie broni było również jego zasługą. Kupił ją w genialnym stanie, po porządnym remoncie. Zawsze lubił krowy ze stajni HK, ale standaryzacja amunicji wymogła na nim zakup HK416, podczas gdy osobiste preferencje skupiały jego uwagę na 417 7,62 mm. Szkoda, że tamtego dnia nie miał więcej gambli, bo bez wahania kupiłby obie wersje.

Szeregowiec Heras Romero trafił do pododdziału sierżant Anderson niecały miesiąc temu, zastępując na stanowisku technika łączności śmiertelnie potrąconego przez MRAPa kaprala Leroy’a. Technicy łączności nie mieli w armii zbyt wiele roboty, bo komunikacja radiowa po wielu powojennych dekadach nadal stała na przegranej pozycji w obliczu globalnych anomalii elektromagnetycznych w atmosferze Ziemi. Technicy zwykli w tych okolicznościach dbać o pojazdy bądź rzadko sprawną elektronikę, zwłaszcza ci w drugorzędnych jednostkach liniowych. Szeregowiec Romero najpewniej tygodniami nosiłby zasobniki z zapasową amunicją i ładował solarnymi panelami baterie do wojskowych latarek, gdyby Casandre Anderson nie odkryła jego zdumiewającej ręki do broni.

Joshua przyjrzał się parę razy pracującemu na uboczu żołnierzowi i nie mógł nie zauważyć, że Heras znał się na swoim fachu. Zdawkowy komentarz sierżanta potwierdził podejrzenia Williamsa. Nożownik nie chciał przeszkadzać w pracy wirtuoza jednak nie chciał go wykorzystywać nie zapewniając nic w zamian. Wbrew pozorom nie lubił być czyimkolwiek dłużnikiem, jeżeli tą osobą nie była śliczna rudowłosa pani doktor o dziwnie znajomym mu nazwisku.

Hiszpan okręcił zabezpieczony karabin w rękach, naparł na pokrywę tylnej części kolby obracając ją pod silnym naciskiem palców o dziewięćdziesiąt stopni. Niewielka komora wewnątrz kolby - jedna z wielu innowacji, dzięki którym służbowa szesnastka Herasa wydawała się jeszcze gorsza - okazała się niemal pusta, tkwił w niej jedynie wciśnięty w specjalny rowek imbusowy klucz, który Romero od razu wyciągnął. Fabryczny schowek w kolbie HK był jedną z dwóch skrytek, jakie zawierała niemiecka konstrukcja. Zamknąwszy kolbę rusznikarz obrócił broń do góry nogami, otworzył spodnią klapkę pistoletowego chwytu i wytrząsnął ze środka niewielki przedmiot, na widok którego zalśniły mu oczy.


- Dedykowany multitool - mruknął nieco głośniej niż poprzednio, odkładając karabin na chwilę na stolik i biorąc w dłonie zestaw mikronarzędzi. Wykonane z nierdzewnej stali, wciąż miały na sobie czytelną sygnaturę Walter Arms, co prawie w stu procentach gwarantowało ich autentyczne pochodzenie. Heras wiedział co prawda, że sprytni rzemieślnicy na Wschodnim Wybrzeżu umiejętnie podrabiali różnorodne modele Leathermana, ale zestaw znaleziony w chwycie HK wyglądał w jego oczach na prawdziwy. Istne cacko.

Rusznikarz poluzował za pomocą znalezionego w kolbie imbusa dwie zawleczki łączące ze sobą zamkową i spustową komorę karabinu, jedną powyżej przedniej krawędzi gniazda magazynka, drugą tuż za tylnym chwytem. Wybierając spośród kilku mikronarzędzi idealnie dopasowany do zawleczek wybijak, wypchnął z broni obydwa trzpienie i jednym zdecydowanym ruchem rąk rozłożył ją na dwie części - osobno lufę z komorą zamkową, osobno komorę spustową z kolbą. Siedzący obok kapral wciąż gadał, więc Heras musiał się zdobyć na spory wysiłek, by jednocześnie chłonąć przyjemność płynącą z pracy nad karabinem i rejestrować słuchem słowa jego właściciela.

- Nie chce pakować się w twój kalendarz na krzywy ryj dlatego z chęcią i ja pomogę tobie - powiedział nożownik spoglądając na szeregowego - Nie znam się na wielu rzeczach, ale jak to liniowiec jestem dobry w rozwałce. Zatem gdyby komuś wpadło do głowy spóźnione kotowanie, cokolwiek uderzaj do mnie, a sprawę uznaj za załatwioną - uśmiechnął się lekko szturmowiec. - Gdybyś potrzebował do ciężkiej, fizycznej roboty drugiej pary rąk też uderzaj. - jak na żołnierza, którego praca była pełna przemocy Joshua zachowywał się bardzo naturalnie i okazywał wdzięczność za otrzymaną pomoc. Romero mógł zauważyć, że nożownik często się uśmiechał i mimo iż dysponował górą suchego mięsa na potężnym szkielecie, to mógł w niektórych kręgach uchodzić za przyjemnego w obyciu gościa.

- Będę o tym pamiętał - odpowiedział Heras sięgając po środek czyszczący w aerozolu - Na pewno będę pamiętał.
 
Lechu jest offline