Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-09-2019, 14:18   #74
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Zaprowadził Lei do jeszcze jednej celi. To całe krążenie po korytarzach, z jednego do drugiego, było bardzo dezorientujące. Druzir znów odesłał wartownika, żeby nie przeszkadzał mu w igraszkach i otworzył ciężkie drzwi. Tym razem, przykuty do ściany więzień był w lepszym stanie. Poobijany i zakrwawiony, ale wciąż miał dość sił by zachowywać przytomność i odruchowo odpełznąć w kąt.
- Oh tak… co on zrobił, panie? - zapytała dziewczyna, ocierając się zmysłowo o paszę. - Polubi widok takiej dziewczynki jak ja?
- Napadł na jeden z moich straganów. Była ich cała banda, ale tylko jego udało mi się dostać w moje ręce - położył łapsko na pupie Leileny. - I myślę, że nikt by się tobie nie oparł.
Jęknęła, wchodząc powoli do celi. Podwijała przy tym sukienkę, odsłaniając całe nóżki i bieliznę.
- Zerwij ze mnie majteczki, panie… moje otworki potrzebują twojej wspaniałej męskości… nie hamuj się, proszę… zniosę wszystko…
Paszy nawet nie przyszło do głowy, by móc się przed czymś powstrzymać. Dziewczyna szybko poczuła silne palce wślizgujące się pod materiał majtek i rozrywające je zdecydowanym szarpnięciem. Bezimienny więzień wybałuszył w zdziwieniu oczy. Yn Kalil nawet na niego nie spoglądał. Nerwowymi, niecierpliwymi ruchami poluźniał własne spodnie, aby móc wtargnąć do wnętrza kochanki.
- Chcę, by mnie bolało… - wystękała dziewczyna, opierając się o prymitywny mebel stojący w celi i wypinając do paszy. - I żeby on zdjął spodnie…
Druzir warknął coś do więźnia, pewnie tłumacząc życzenie Lei. Nie wywołało to jednak pożądanej reakcji. Bandyta jedynie skulił się, spodziewając tortur. Paszy, naturalnie, nie spodobało się to i sam do niego podszedł próbując kopniakami nakłonić go do posłuszeństwa. Kiedy i to nie poskutkowało, pochylił się i zaczął szarpać się ze spodniami złodzieja.
- Może pomogę, panie? - zapytała Lei, zbliżając się i uśmiechając lubieżnie.
- Dobrze - odparł zasapany grubas. Złapał więźnia za ręce i skinął głową na nogi.
Uklękła przed nim i z tym samym uśmiechem, bez zawahania i kręcenia nosem na zapachy, zaczęła ściągać z więźnia łachmany. Nie wahała się, czuła wręcz podniecenie przed tym co miała zrobić. Czy to był wpływ Nessaliny? Bandyta był wychudzony i posiniaczony, ale przynajmniej miał wszystko na miejscu. Pasza, oddychając ciężko po tym wysiłku, zmrużył gniewnie oczy i pogroził palcem.
- Nie ruszaj się. Leż i ani drgnij - do Lei zwrócił się już zupełnie innym tonem, pełnym żądzy. - Gotowa na trochę bólu?
Znajdowała się już w odpowiedniej pozycji. Po odsłonięciu męskości cofnęła się jedynie odrobinę, wciąż na czworakach.
- Dla ciebie jestem gotowa na wszystko, panie… - wyszeptała tonem pełnym podniecenia. Co prawda wcale tak bardzo go nie czuła, ale to lepiej działało na paszę i mogło skrócić ten proces. A ten nieszczęśnik tutaj? Cóż, lepiej byłoby dla niego, żeby nie dał się złapać jakiś czas temu. Lei mogła mu współczuć, lecz też nie za dużo. Za to postanowiła pokazać mu wszystko, zdejmując szybko sukienkę przez głowę i wracając do poprzedniej, poddańczej pozycji.
Napalony yn Kalil nie zwlekał już ani chwili. Złapał pośladki dziewczyny w swe wielkie łapska, rozchylił je brutalnie i wepchnął się siłą w jej brązową dziurkę, co bez wcześniejszego przygotowania faktycznie było całkiem bolesne. Przestraszonemu złodziejowi erotyczna atmosfera nie udzielała się w najmniejszym stopniu. Pozostawał zupełnie oklapnięty i trzęsący się ze strachu. Bolało. Dziewczyna skomentowała to wtargnięcie głośnym krzykiem, ale ani myślała się wycofać. Przyjęła szturm swojego “pana”, perwersyjność tego co tu robili dodawała sprawie pikanterii. Bez dodatkowego zadania od Nessaliny czułaby się zapewnie niewiele lepiej od tutejszego więźnia. Choć z jej ciągłą chucią to ciężko powiedzieć. Spojrzała w oczy biedakowi przed nią.
- Chciałbyś być następny…? - wystękała do niego, głosem dając do zrozumienia, że analna zabawa z paszą sprawia jej rozkosz.
Więzień nie odpowiedział. Może nie rozumiał handlowego języka, może po prostu się bał? Z drugiej strony, nie odrywał spojrzenia od Leileny, która kołysała się w przód i w tył od silnych pchnięć Druzira.
- Może sobie… pomarzyć. Jesteś tylko moja.
Zupełnie nie załapał istoty zabawy, a na dodatek jego pchnięcia były tak silne, że bardzo utrudniały skupianie się na wymyśleniu jak mu przypomnieć do czego dążą. Gruby członek rozpychał się boleśnie, każde pchnięcie wywoływało głośny jęk Leileny. To było zupełnie porąbane!
- Ależ… panie… jestem pewna… że taka wizja… pozwoliłaby mu… stanąć w gotowości… - stękała, starając się przypomnieć paszy do czego dążą. Potrzebował chwili, by przetworzyć jej słowa. Olśnienie jednak w końcu nastąpiło.
- Twój tyłek jest mój, ale może usta… - wypowiedział z ociąganiem, jakby ścierał się wewnętrznie między chęcią torturowania więźnia, a chęcią zachowania kochanki tylko i wyłącznie dla siebie. Bogacze mieli straszne problemy z dzieleniem się.
Bandyta spojrzał zdziwiony na paszę. Chyba jednak rozumiał wspólny.
- Mogłabym mu obciągnąć… - stękała boleśnie Lei. Pasza pewnie i tak brał to za odgłosy rozkoszy, no bo jak mogłoby być inaczej? Przesunęła się na tyle, aby dłońmi prawie dotykać nóg więźnia. Ból trochę ją orzeźwił, ale zadowolenie Druzila było bardzo ważne w kontekście misji. Gdyby coś poszło nie tak, to ona by tu wylądowała, a rudowłosa bardziej ceniła siebie niż losowego więźnia, który był na tyle nieudaczny, że dał się złapać.
- Hahaha - propozycja dziewczyny bardzo rozbawiła yn Kalila. Zwolnił swe ruchy i wspaniałomyślnie wyraził zgodę. - Zrób to. Niech będzie to taki… ostatni posiłek.
- On chyba nie chce… moich usteczek… - jęczała Leilena, wzrok wbijając w krocze więźnia. - Jest taki… niegotowy…
Nawet, jeżeli jęcząca, posuwana Leilena była nad wyraz kuszącym widokiem, to niedożywienie i strach faktycznie ograniczały libido złodzieja.
- Możemy… możemy się zabawić, nawet jak mu nie stanie - Druzir mówił z coraz większym trudem.
Lei postarała się zbliżyć jeszcze bardziej, perwersja tego co robiła popychała ją ciągle dalej. Opadła na łokcie i zaczęła lizać członka więźnia, nie zwracając zupełnie uwagi na jego stan, z każdym pchnięciem napychana na niego bardziej. I taki dotyk… zaczął działać. Z początku nieznacznie, na tyle, że rudowłosa nie była pewna czy wywiera jakikolwiek efekt, ale z czasem penis zaczął twardnieć. Złodziej zacisnął mocno szczęki, zupełnie jakby mimo reakcji dolnych partii ciała, działania dziewczyny wcale nie sprawiały mu przyjemności. Mogło mu nie sprawiać, ale nie mógł oszukać natury. Jak tylko penis stał się wystarczająco twardy, Lei objęła go wargami i wprowadziła głębiej w swoje usta, pchnięciami bioder paszy robiąc mu dobrze.
- I jak ci smakuje jego kutas? - widok rozochocił paszę, który ponownie przyspieszył swe ruchy, a cela zaczęła rozbrzmiewać mlaszczącymi odgłosami. Fakt, że aby mogła odpowiedzieć musiała powstrzymać się od “konsumpcji”, jakoś nie przyszedł mu do głowy.
- Mmmmm…! - wydała z siebie odgłos zadowolenia, coraz głębiej i głębiej biorąc go w siebie, aż do samego gardła, co sprawiało, że lekko kręciło się jej w głowie od małej ilości powietrza. Im bardziej wnikał w gardło, tym przyjemniejsze stawały się dla niej ruchy członka w głębi pupy.
- Więc smacznego. Ale wypłuczesz usta zanim będziesz mogła mnie znowu pocałować - zastrzegł, tak jakby całowanie tego grubasa było wielkim zaszczytem.
Bandyta milczał, mocno zaciskając oczy. Jego fiut za to nie narzekał, dziewczyna czuła jak jego żołądź robi się wilgotna i to nie tylko od śliny. Było całkiem prawdopodobne, że dojdzie przed paszą. Druzir w końcu tyle razy już szczytował tego dnia, że teraz mógł sobie pozwolić na dłuższy bieg, zamiast krótkiego sprintu. Nie mogła oczywiście do tego dopuścić, po raz drugi nie byłoby większej szansy go postawić. Z trudem więc starała cofnąć głowę i wypuścić go z siebie, przyjmując jednocześnie brutalne, bolesne sztychy paszy w swój ciasny tyłek. Na szczęście Lei, a na nieszczęście samego więźnia, on sam gdy zauważył, że rudowłosa chce go wypuścić odczołgał się do tyłu. O ile to w ogóle było możliwe, to zbladł jeszcze bardziej. Najwyraźniej większość krwi zgromadziła się mu w stojącym fiucie.
- Chcesz się… przyjrzeć swojemu dziełu? - zaproponował bogacz. - Mogę ci dać pochodnię.
- Tak… chcę… chcę go zobaczyć dokładnie… - jęczała dziewczyna, wpatrzona przed siebie.
Sadystyczny plan przeszedł tym samym do ostatniej fazy. Pasza (z niemałym ociąganiem) zszedł ze swojej kochanki, aby móc zdjąć ze ściany żagiew i przekazał ją Leilenie.
- Do twojej dyspozycji - zarechotał, twardy jak skała na myśl o tym, co miało się stać.
- Wejdź we mnie panie - jęknęła błagalnie, biorąc pochodnię, gotowa przyłożyć ją do więźnia jak tylko pasza w nią wniknie.
Yn Kalilowi takich zaproszeń nie trzeba było powtarzać dwukrotnie. Chwycił dziewczynę pewnie w biodrach i nadział się, tym razem wybierając sobie jednak jej szparkę. Nie żałował sobie, pchając szybko, mocno i głęboko, tak że Leilena ledwie mogła utrzymać żagiew w ręce. Śwatło podrygującego płomienia rzucało na twarz przestraszonego jeńca upiorne cienie. Co miało się zdarzyć, to musiało się zdarzyć. Utrzymując równowagę na jednej ręce, drugą podsunęła pod krocze więźnia, przysmażając ciągle sztywnego członka odrobinę. Niby to przypadkiem, po pchnięciu Druzila, kiedy nie utrzymała ręki i zamiast przyjrzeć się dokładniej, ogień objął krocze mężczyzny. W końcu udowodnił, że nie jest niemową. Wrzask, który z siebie wydał był bardziej zwierzęcy, niż ludzki. Pierwotny, instynktowny i bardzo głośny. Pasza, wśród swoich wątpliwych zalet, mógł pochwalić się sadyzmem i ten upiorny krzyk bólu stał się dla niego ostatnim bodźcem potrzebnym do szczytu i wypełnienia chętnego wnętrza Leileny.
- Więcej. Niech cierpi - nakazał Druzir, nie przestając tryskać.
Rudowłosa starała się nie trzymać ognia długo, wręcz jak najkrócej, ale przy zaangażowaniu paszy było to trudne, szczególnie, że sama zaczęła pierwszy raz w życiu udawać orgazm, bardzo silny i gwałtowny. Także krzyczała, raz jeszcze przypiekając więźnia, a pasza wlewał w kochankę coraz więcej i więcej spermy, aż w końcu zupełnie wyczerpany opadł na brudną ziemię, a skomlący z bólu złodziej zdołał odczołgać się w kąt, dłońmi próbując osłonić obolałe, śmierdzące spalonymi włosami krocze. Zza drzwi celi dobiegły zaniepokojone krzyki, zapewne zaalarmowanych strażników, ale yn Kalil zbył ich jakimś szczeknięciem. Lei rzecz jasna nie dręczyła go dalej, opadając na ziemię obok paszy, także zdyszana. I nieco obolała, choć na szczęście znacznie mniej niż ten biedny więzień.
- Na dziś się… zaspokoiłem - wysapał bogacz. Choć drogie ubranie potwornie brudziło się od klepiska, ani myślał wstawać. - Nie pamiętam nawet, kiedy ostatni raz tak dobrze poruchałem - pochwalił wulgarnie Leilenę.
- Dziękuję, panie - zamruczała w odpowiedzi, unosząc się do pozycji siedzącej. - Jestem do twojej dyspozycji zawsze kiedy zechcesz.
- Skorzystam… skrupulatnie - zapewnił. W końcu sam spróbował się zebrać na nogi, ale potrzebował przy tym pomocy dziewczyny, wstając bardzo ciężko i ledwie zawiązując na sobie pasek. - No, to koniec wycieczki - ogłosił, łypiąc jeszcze na cierpiącego jeńca. - Wracamy do haremu.
W trakcie powrotnej drogi przez kręte korytarzyki, dziewczyna starała się przy użyciu magicznych sztuczek zaznaczać drogę, na wypadek gdyby zdarzyła się okazja do powrotu po sługę Nessaliny. Żony i kochanki wielkiego paszy skwitowały powrót Ann leniwymi spojrzeniami, albo teatralnym lekceważeniem. Wszystkie, z wyjątkiem tej zawoalowanej, która z zainteresowaniem patrzyła na rudowłosą. Dziewczyna uśmiechnęła się do niej krótko, wzięła po drodze dzban z wodą do picia i skierowała się do basenu. Potrzebowała się obmyć, czuła się brudna. Pod wieloma względami. Nikt jej nie przeszkadzał w ablucjach… choć, z drugiej strony, nikt jej też nie pomagał. Druzir nie szczędził jednak na zbytki dla swych nałożnic i od mydeł, pachnideł, perfum i puszystych ręczników można było dostać zawrotu głowy. Nie potrzebowała pomocy w myciu, jeszcze czego. Wspólne kąpiele były do innych celów, ale Lei harem i jego kobiety traktowała tak samo jak one ją. Napiła się, umyła, wytarła i odświeżona wróciła do zawoalowanej kobiety, siadając niedaleko niej.
- Jakie są… obrządki spania tutaj? Wszystkie w jednym czasie, czy kto jak chce?
- Każda, kiedy chce. Chociaż tyle mamy wolności. No i każda z którą chce, jeśli potrzeba przydusi - dodała jeszcze.
Nie mając nic innego, niż mnóstwo czasu, Leilena zaczęła dokładnie zapoznawać się z haremem, szczególnie z jego zabezpieczeniami. Drzwi były tylko jedne, dwuskrzydłowe i nieustannie pilnowane przez zupełnie niewzruszonych ciemnoskórych. Ile by się przy nich Lei nie kręciła, uśmiechała czy mrugała, prawie nie zwracali na nią uwagi.
Żeby kobiety nie podusiły się w swej złotej klatce, wysoko na ścianach było mnóstwo wąskich okienek, ale każde było zakratowane. Oprócz tego, gdy ukradkowo tantrystka rzuciła odpowiednie zaklęcie, wyczuła ochronną magię przy wszystkich potencjalnych punktach wejścia. Niestety, choć bardzo starała się rozgryźć co za magia była w użyciu, to brakowało jej jeszcze wiedzy i doświadczenia. Nie było to chyba jednak nic groźnego, bo kiedy wchodziła do komnaty, to nikt nie skandował żadnych odczyniających inkantacji, ani nic nie błyszczało czy grzmiało. Więc może to był jakiś alarm? Albo coś, co magicznie zamykało wszystkie okiennice? Można było tylko zgadywać… ewentualnie podpytać.
- Któraś próbowała kiedyś uciekać? - Lei zapytała po jakimś czasie swojej jedynej tu rozmówczyni. - Pasza pewnie zabezpieczył się przed tym nie tylko dwoma osiłkami.
- Niebezpieczne pytanie - zauważyła kobieta. - Mogłabym donieść paszy, że chodzą ci po główce niedobre pomysły - stwierdziła, spoglądając na gwardzistów. - I skończyłaby się fascynacja nową kochanką, a dobry pasza by mnie wynagrodził… - ciągnęła rozmarzonym tonem, który jednak bardzo szybko został porzucony. - Zupełnie niedawno jakiś półork próbował uwolnić półelfkę - zakończyła już przyjaźnie.
- I co się wydarzyło? To musiało być odświeżające przy tutejszej nudzie - zauważyła Lei, ciągle energicznym, pozytywnym tonem, ignorując całkiem udawane groźby kobiety.
- Zbiegli się strażnicy, a ta idiotka tak się uczepiła ramienia swego wybawcy, że się nie mógł bronić - wzruszyła ramionami. - Pewnie go już ścięli.
- Pewnych osób nie warto ratować - westchnęła Lei z pewnym smutkiem. - Ale jak on tu w ogóle wszedł?
- A tego, to już nie wiem. Spałam wtedy, obudziły mnie dopiero hałasy.
- Co zrobili z tą, którą próbował ratować? - rudowłosa jak zawsze miała mnóstwo pytań.
- Nic - zaśmiała się rozmówczyni. - Zarzekała się, że zły, śmierdzący półork chciał ją zgwałcić. Nie dziwię się jej, w przeciwnym przypadku pewnie wylądowałaby w jakimś cuchnącym lochu.
- To prawda, no nic, dziękuję za poświęcony czas, ale teraz chyba pójdę się zdrzemnąć. Nie wiadomo kiedy paszy znowu się zechce nowej zabawki - uśmiechnęła się.
- Jest zaskakująco jurny, jak na swoją tuszę i wiek. Między nami mówiąc, podejrzewam że to jakaś magia - mrugnęła za woalką.
- Gdybym miała taki harem, też bym się wspomagała - zachichotała rudowłosa i oddaliła się celem przespania się i pomyślenia nad możliwościami.

Sen nie przyszedł szybko. Wydarzenia z całego dnia kłębiły się w głowie dziewczyny, a i wszystkie kochanki yn Kalila robiły trochę hałasu. W końcu jednak zmęczenie i miękkie poduszki zrobiły swoje. A gdy jawa ustąpiła, w nocnych marzeniach pojawiła się Nessalina. Demonica jak zawsze stała wśród piekielnego krajobrazu, tym razem jakiś antycznych ruin. Jak zawsze roznegliżowana i kusząca, leniwie machała swym smukłym ogonem.
- Witaj, moja droga - przywitała się głosem brzmiącym jak pomruk rozkoszy.
- Witaj, pani - dygnęła i jęknęła Lei, momentalnie podniecona i myśląca o seksie. - Dostałam się do haremu paszy i wiem już, gdzie przetrzymują agenta. Jeśli mogę być tak śmiała, dlaczego chcesz go ratować, pani?
Sukkub wydawał się zdziwiony tym pytaniem. Skrzydła jej zadrżały, a jedna z brwi uniosła się w górę.
- Gdybyś ty była w takiej sytuacji, nie chciałabyś żebym ci pomogła? - lawirowała z odpowiedzią.
- Chciałabym - przyznała. - Lecz wszystkie opowieści wskazują, że zrobił coś głupiego. Czy… czy takie jak ty nie są pozbawione w takich przypadkach litości?
- Litość nie ma tutaj nic do rzeczy - pokręciła głową. - Ander jest bardzo kompetentny i wcześniej niczego tak nie spieprzył. Poza tym jest… oryginalny - dodała z nieodgadnionym uśmieszkiem.
- No dobrze, nie będę dociekała dlaczego tak się napalił na pewną półelfkę - Lei uśmiechnęła się szeroko. - Czy możesz mi jednak zdradzić, jeśli wiesz, jak dostał się do haremu? Drzwi pilnuje magia i dwóch eunuchów. Nie posiadam zaklęć pozwalających mi się łatwo przemknąć, wszystkie zakładają… robienie dużej ilości zamieszania. Lub pasza znów będzie mnie musiał zabrać gdzieś osobiście, a nie wiem kiedy się to wydarzy.
- Wiem, przeszedł przez cienie - wyjaśniła. - To jeden z moich darów dla niego, tyle że to co podarowałam Anderowi jest zupełnie inne, od tego co podarowałam tobie - w zamyśleniu zaczęła skubać palcami swe pełne wargi. - Mówisz, że haremu pilnują eunuchy? Mogłabyś ich uleczyć, to na pewno narobiłoby sporo zamieszania - rzuciła niezobowiązująco, uśmiechając się figlarnie.
- Mogłabym też zrobić im inne rzeczy, ale jak zaznaczyłaś, wszystko wiąże się z zamieszaniem - rudowłosa oblizała nagle zaschnięte wargi. - No i uleczenie ich wymaga ode mnie pokazania twojego daru. Żebym chociaż wiedziała co to za magia chroni wejście, ale jestem dopiero po pierwszym semestrze nauki.
- Och, dziewczyna nie może sobie nawet pożartować? - westchnęła czarcica. - Wejścia chroni tylko magiczny alarm. Ander przekonał się o tym za późno. I jest prawie pewny, że aktywuje się tylko, gdy ktoś wchodzi, nie kiedy wychodzi. Widać w tym zakresie pasza ufa swoim strażnikom.
- Świetnie - westchnęła Lei, która jednak nie brzmiała, jakby faktycznie tak myślała. - Muszę jak najszybciej nauczyć się zaklęcia niewidzialności, to byłoby o wiele prostsze. Teraz będę musiała ciskać zaklęciami w biednych eunuchów - wyszczerzyła się. Odrobinę… złowieszczo.
- No cóż… jeden czy dwa zwoje mogę ci użyczyć. Tyle, że jeśli przeniosę je do twojego haremu, to włączy się alarm - zauważyła Nessa.
- Wolę nie przyciągać uwagi - zdecydowała od razu Lei. Niestety jej pani nie okazywała się szczególnie pomocna. - Spróbuję z tym co mam. Mam nadzieję, że mnie też w razie czego zechcesz ratować, pani - dziewczyna mrugnęła zawadiacko, wcale nie porażona strachem ani przed zadaniem, ani przed Nessą ani przed bardzo widowiskową scenerią. Wyglądała jak osoba całkowicie odporna na strach i pesymizm, w tym momencie w każdym razie.
- Jesteś zbyt ciekawą inwestycją, żeby cię po prostu porzucić - zapewnił sukkub. Zbliżył się przy tym do Lei i niemal czule pogłaskał ją po policzku. - Zdobądź jakieś szczątki. Udka z kurczaka, czy co wy tam jecie. Przynieś je do celi Andera, rozkuj go jakoś i ulecz. Z resztą już sobie jakoś poradzi i lepiej dla niego, żeby ciebie również stamtąd zabrał.
- Dobrze, pani - obiecała i zadrżała z przyjemności od dotyku.
- Mogę ci jeszcze jakoś pomóc? - zapytał, a widząc reakcję dziewczyny nie cofała swej dłoni.
- Chyba powinnam się skupić na zadaniu, jeśli chcę je wykonać - bardziej wyjęczała, niż powiedziała Leilena.
- Pewnie masz rację - zgodziła się Nessa. Jednak zamiast się odsunąć, pochyliła się nad uchem dziewczyny i ciepło wyszeptała. - A gdy je wykonasz, nie zapomnij pomyśleć jaką chcesz nagrodę.
Dopiero wtedy odstąpiła na dwa kroki. Czerwona na policzkach dziewczyna zagryzła dolną wargę i spuściła wzrok, aby trochę doprowadzić ciało i głowę do porządku zanim wróci do prawdziwego snu. Czy sukkuby działały tak na każdego? Czy to Leilena czuła szczególny pociąg do tego właśnie demona? A może to był wpływ podpisanego paktu? Dywagacje szybko się rozmyły, gdy tylko piekielny krajobraz ustąpił bardziej ulotnym wizjom. Jednak gdy Lei obudziła się wcześnie rano, każde zdanie wymienione z Nessaliną było wypalone w jej pamięci.

 
Zapatashura jest offline