Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-09-2019, 16:32   #13
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Baza wojskowa w Jefferson City, 03/09/2050

Wymiana sprężyny w pierścieniu blokującym przedni chwyt karabinka poszła dokładnie tak jak Heras zakładał. Odkręcone elementy lufy wylądowały z metalicznym szczękiem na blacie stolika, przy okazji zaś zostały dodatkowo pokryte cieniutką warstewką ochronnego lubrykantu. Pracujący w skupieniu szeregowiec złożył broń w kilkanaście sekund i uprzątnął stanowisko pracy, ale bynajmniej nie wrócił z powrotem do ciepłego wnętrza baraku. Zamiast tego założył na oczy przyciemnione ochronne gogle i siedząc pod ścianą kwatery zaczął się przyglądać krążącym po bazie żołnierzom. Lubił prowadzić podobne obserwacje zza szkieł gogli, miał wówczas bowiem pewność, że nikt nie widzi jego poruszających się ustawicznie oczu, a tym samym nie zdaje sobie sprawy z faktu, że jest obserwowany.

W bazie panował charakterystyczny dla takich miejsc ruch. Pomruki samochodowych silników, łoskot generatorów prądu, stłumione ścianami kulochwytów dźwięki ćwiczebnych wystrzałów, rytmiczny śpiew biegających w szyku drużyn. Czułe uszy Herasa nie wyłapywały w tej pozornie chaotycznej kakofonii żadnych niepokojących akcentów, żadnych złowieszczych nut. Dzień jak co dzień, kolejny z pozornie niekończącego się ciągu kratek w kieszonkowym kalendarzyku, który szeregowiec zawsze przy sobie nosił i w którym każdego poranka z ogromnym namaszczeniem skreślał kolejne pole przybliżające go do upragnionej ceremonii demobilizacji. Jeszcze tylko czterysta siedemdziesiąt trzy dni!

Zaparkowany nieopodal M35 REO zakrztusił się chrapliwie kiepsko jakości ropą, rzygnął z rur wydechowych kłębami smolistych spalin, odjechał pośród przeraźliwych zgrzytów mocno zużytej skrzyni biegów. Odprowadzając wysłużony pojazd wzrokiem Heras zastygł w mgnieniu oka w bezruchu, dostrzegając kilkadziesiąt metrów dalej zasłoniętą dotąd plandeką dwuipółtonówki parę żołnierzy. Romero rozpoznał od razu jedno z nich, w głównej mierze dzięki rzadko spotykanej barwie włosów Viktorii.

Ostrożny w przywiązywaniu się do innych ludzi Heras niemal natychmiast polubił rudowłosą szeregowiec Williams. Nie chodziło tu bynajmniej o fizyczny pociąg, raczej o irracjonalne, ale przyjemne uczucie, które kojarzyło się Romero z miłością prawdziwie braterską. Podejrzewał, że zrodziło się ono z uznania dla profesji Viktorii, tak bliskiej Hiszpanowi przez wzgląd na zawód Claire. Podobnie jak wybranka jego serca, Williams troszczyła się z powołania o chorych i rannych i Heras nie mógł tego nie docenić. Tym większą więc żywił sympatię do Viktorii dostrzegając jak sama cierpi. Twierdziła, że to zwapnienie płuc, ale Romero miał podejrzenia co do prawdziwości jej diagnozy. Pewne tajemnice pozostawały tak pilnie strzeżonym sekretem, że większości Nowojorczyków na myśl by nie przyszły. Rusznikarz jednak wiedział znacznie więcej od swoich towarzyszy i miał poważne powody ku temu, aby filtry w swojej przeciwgazowej masce potajemnie wymienić na pozaregulaminowe, kupione jakiś czas temu pokątnie u zaufanego sprzedawcy. Kaszel Viktorii nie miał swego źródła w zwyczajnej chorobie płuc - informacje z zaufanego źródła głosiły, że naukowcy pracujący dla prezydenta Collinsa testowali na wojskowych królikach doświadczalnych specjalne farmaceutyki programujące ich umysły na zasadzie bodźców podprogowych. Jeśli Heras byłby na miejscu podstępnych naukowców, z pewnością skaziłby tymi specyfikami właśnie filtry masek przeciwgazowych.

Fakt, że Viktoria Williams od czasu do czasu kaszlała od razu rozbudził w nim podejrzenia, które z każdym kolejnym dniem tylko się utrwalały. Kilkakrotnie Heras musiał staczać walkę z samym sobą, kiedy uczucie głębokiej sympatii zaczynało brać w nim górę nad paranoiczną ostrożnością, koniec końców jednak nie zdołał się jeszcze zdobyć na to, by okazać wobec Viktorii szczerość i przestrzec ją przed diabolicznym wynalazkiem jajogłowych. Nie miał pojęcia jak dziewczyna zareagowałaby na te rewelacje, a nie mógł jej spłoszyć ani odstraszyć, gdyż potrzebował w zamian jej pomocy.

Od dłuższego czasu odczuwał przelotne, ale coraz bardziej złowieszcze bóle, które zdradzały nawrót dawno temu leczonej choroby. Schorzenie tak krępujące i specyficzne jak hemoroidy było słusznym powodem do dyskretnego wstydu, toteż Heras nikomu dotąd o nim nie wspominał, ale czuł podświadomie, że nie powinien zbyt długo zwlekać z leczeniem. W otoczeniu ludzi, którym z definicji nie ufał i których wolał trzymać na dystans, tylko rudowłosa lekarka budziła w Hiszpanie namiastkę zaufania tak wielką, że gotów był dla nie złamać swe zwyczaje. Tak, jeśli ktokolwiek w bazie Jefferson miałby oglądać - ba, nawet dotykać - tak intymnych części ciała Herasa, to mogła to być tylko Viktoria Williams, nikomu innemu nigdy by na to nie pozwolił.

Pozostawało mu więc cierpliwie czekać na dogodną okazję ku temu, aby emocjonalnie zbliżyć się do dziewczyny, a potem na zasadzie transakcji wiązanej wymienić informacje na temat przyczyn jej choroby na pomoc natury medycznej.



Jestem pewien, że odpowiednie rozegranie tego motywu w trakcie dalszej sesji przyniesie wiele korzyści nie tylko Viktorii i Herasowi, ale i reszcie graczy - wszak wszyscy Wasi bohaterowie mają przy sobie służbowe maski przeciwgazowe i pozostają w błogiej nieświadomości śmiertelnego zagrożenia z ich strony. Ponadto każdego z Was mogą dopaść hemoroidy, więc doświadczona przypadkiem Romero, Viktoria umiejętniej będzie mogła pomóc każdemu z innych żołnierzy!


 
Ketharian jest offline