Obaj konni popędzili w kierunku postaci jak szaleni. Gnimnyr zastanawiał się po co. Przecież o wiele lepsze pierwsze wrażenie wywarliby, gdyby spokojnie, z rękami na lejcach spokojnie tam podjechali. A tak, nie dajcie bogowie, wystraszą ich, albo kogo utłuką. Przypadki chodzą po ludziach, szczególnie tutaj. Zaklął pod nosem. Przez chwilę miał zamiar krzyknąć i powstrzymać towarzyszy, ale byli już zbyt daleko. Zaklął nieco głośniej. Ruszył na wprost, przyglądając się, jak to co działo się bezpośrednio przed nim, się rozwinie.