Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-09-2019, 05:39   #14
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
18 Brauzeit 2518 KI, domostwo Klausa Brücknera

Ciemne piwo miało przyjemny smak i chociaż Karl Peter Niers na co dzień niezbyt za nim przepadał preferując południowe wina, tym razem musiał przyznać, że napitek zaspokoił jego wygórowane oczekiwania. Piwo w Ostermarku nie było wcale najgorsze, a przynajmniej znacznie lepsze niż to, którym raczył się w Nuln czy Averlandzie. Choć czasem zdarzały się perełki, kiedy do szynku w którym akurat pijał dotarł jakiś krasnoludzki trunek, to jednak im bardziej na północny wschód Imperium, tym lepsze mieli piwo. Może to kwestia pogody? Pomyślał Karl i spojrzał na swojego gospodarza. Rozparty na ławie po przeciwnej stronie stołu Klaus Brückner wychylił głęboki łyk piwa z własnego cynowego kufla, a potem wychylił się w bok i dorzucił do kamiennego paleniska kilka wyschniętych szczap. Iskry strzeliły w górę komina, kiedy ruchliwe płomienie zaczęły pochłaniać z żarłocznym trzaskiem drewno.

Karl spojrzał po kątach, szybko zauważając porządek i pewien ład, który zawsze zadziwiał go w domach ludzi ustatkowanych. Brak srebrzonej i złoconej zastawy i gołe ściany, bielone jednak wapnem, zdradzały, że choć dom był dobrze utrzymany, nie przelewało się tu bogactwo.

- Nie wiem, czy do końca pojąłem, czego właściwie ode mnie oczekujesz - stwierdził po chwili milczenia Niers - Cała ta wyprawa nie brzmi zbyt zachęcająco. Nie wątpię, że puszcza o tej porze roku jest na swój sposób piękna, a trzy białogłowy, wśród nich wysoko postawiona szlachcianka, tylko przydają landszaftowi uroku, ale nie sądzę, aby to było zlecenie dla kogoś takiego jak ja.

- Podajesz w wątpliwość mój osąd? - Klaus Brückner odparł pozornie przyjaznym tonem, ale Karl znał go dostatecznie długo, aby w głosie gospodarza wychwycić ledwie słyszalny ton przestrogi. Zaprzeczył głową i spokojnie słuchał Klausa, który ciągnął dalej - Ta kobieta musi być kimś dalece innym od zwyczajnej arystokratki, jestem tego pewien. Sędzia nawet mi nie zdradził szczegółów rozmowy, którą z nią odbył w ratuszu, a on zwykł dzielić się ze mną wieloma tajemnicami. Lubię wiedzieć, co dzieje się w mojej okolicy, a Herrendorf jest dostatecznie blisko, aby się do tej okolicy zaliczać.

- Herrendorf? - zapytał rzezimieszek marszcząc brew. W końcu sobie przypomniał.

- Trzy dni drogi przez knieję i wrzosowiska, by koniec końców dotrzeć do mokradeł i tej zapomnianej przez Sigmara wiochy - Niers cmoknął znacząco dając wyraz swej wciąż istniejącej dezaprobacie - Gdyby poprosił mnie o to ktoś inny, najpewniej roześmiałbym mu się w twarz, ale tobie nie odmówię. Co oznacza, że będziesz miał wobec mnie dług.

- Nie licz na to, że mnie weźmiesz pod włos - roześmiał się chłodno Klaus - Nic podobnego do starych układów. Sędzia cię opłaci z urzędowej szkatuły, a ode mnie dostaniesz coś więcej, jeśli będę zadowolony z wieści, które mi przywieziesz.

- Jasne - kiwnął głową. Karl lubił proste i konkretne zadania.

Obaj mężczyźni milczeli przez dłuższą chwilę, siedząc w niewielkiej izbie rozjaśnionej migotliwą czerwoną poświatą płomieni i sączący z kubków ciemne piwo. Karl rozparł się nieco wygodniej, brzękając trzewikiem czarnej pochwy o jedną z ostróg. Przez chwilę bawił się trzymanym w ręku kuflem, jakby próbował dostrzec na nim jakąś rysę czy pęknięcie, które pozwoliłoby skupić uwagę. Albo chociaż odwrócić od natłoku nurtujących go pytań.

- Wciąż nie mogę uwierzyć, że zdecydowałeś się tutaj osiąść - przełamał w końcu milczenie Niers - Miasteczko rzecz jasna niczego sobie i widziałem tu całkiem niemałe grono młódek godnych wielkopańskiego chędożenia, ale ktoś taki jak ty się tutaj zwyczajnie marnuje. Nie żal ci tych czasów, które spędziliśmy wspólnie w Bechafen? Zatęskniłeś za życiem szanowanego mieszczka, z tłustą żonką u boku, ze stadem usmarkanych wrzeszczących bachorów? Nie takiego cię znałem.

- Widzisz gdzieś tutaj żonę i bachory? - odpowiedział Brückner - Mam swoje powody i nie zwykłem ich wyjawiać, jeśli nie mam ku temu potrzeby. A teraz nie mam. Chcę, żebyś pojechał z resztą do Herrendorfu z dwóch powodów. Jednym z nich jest ta kobieta z Bechafen. Dowiedz się, kim naprawdę jest i czego szuka na prowincji, tak daleko od stolicy. Ale oprócz niej będziesz miał oko na jeszcze kogoś w świcie.

- Myślałem, że na wszystkich - uśmiechnął się Karl - Czyżby chodziło o służącą wielmożnej pani? - zapytał tonem zdradzającym zainteresowanie. Chyba nie chodziło o prostych myśliwych czy zwykłego miejscowego więźnia. A może nie był taki zwykły? Myśli Karla krążyły wokół jego przyszłych towarzyszy, o których zdążył już co nieco usłyszeć.

- Toporny ze mnie szpieg, uprzedzam cię - zastrzegł szybko.

- Sędzia wynajął do tej ekspedycji miejscowego trapera, Franza Mauera - powiedział ściszonym tonem Brückner - Czuję rosnącą fascynację jego osobą, chociaż jej powody niechaj ci będą sekretem. Chcę, abyś obserwował go w podróży równie bacznie, co panią Lautermann i pilnie zapamiętywał wszystko, co wyda ci się dziwne. To ważne. Bardzo ważne. Może się zdarzyć tak, że szanowna pani zechce was odesłać z powrotem do Remer, a samej zostać w Herrendorfie. Jeśliby się tak stało, graj na zwłokę, gdybyś zaś musiał pomiędzy nimi wybierać, wróć z powrotem z Mauerem. Jest dla mnie ważniejszy od tej szlachcianki.

- Jasna sprawa - rzezimieszek uśmiechnął się wrednie pod nosem, licząc w duchu na niezłą zabawę.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline