Dalacitus zaklął pod nosem, zdecydownie nie był w formie na kolejną potyczkę, ale kierunek z którego nadciągali obcy napawał optymizmem. Możliwe że to wcale nie były elfy. Zajął pozycję nieco z boku od głównej grupy i stopił się z leżącymi tam śmieciami po wcześniejszym przejściu pustynnych kanibali, licząc na to że obcy go przeoczą.
Z napięciem czekał na dalszy rozwój sytuacji, co jakiś czas zerkając za siebie, na wypadek gdyby to była tylko zmyłka, a główne natarcie miało nadejść od drugiej strony. |