Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2019, 09:57   #61
Ehran
 
Ehran's Avatar
 
Reputacja: 1 Ehran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputację
Kadir zaciekawił się oczywiście zbliżającą się grupą. Wartownik najwidoczniej miał bystry wzrok. Dobrze to wróżyło ich bezpieczeństwu.
Mag obrócił się w siodle w stronę, z której zbliżali się nieznajomi. Byli jeszcze niezmiernie daleko.
Kadir znów wyciągnął swoją lunetę, jednak przybysze byli nadal za daleko.

Mag pobębnił długimi wypielęgnowanymi palcami po na łęku siodła. Kim byli przybysze? Czego chcieli?
Kadir przeniósł spojrzenie na postać wielkiego orła, krążącego nad ich głowami.
Wbrew temu, co się spodziewał, ten nie wyruszył na zwiad. Nie dostał też takiego rozkazu od dowódcy karawany. Miast tego, najzwyczajniej wylądował i przybrał na powrót ludzką postać.
Brwi Kadira powędrowały w górę.

Szkoda. Na szczęście dowódca karawany wysłał ludzi dookoła, by sprawdzić, czy w pobliżu nie czai się jakiś przeciwnik.
Również Kadir objechał w towarzystwie swojej świty karawanę i najbliższe otoczenie. Szukał obcych umysłów. Podejrzewał, że wróg mógł się gdzieś skrywać. Może nawet zakopany pod piaskami?

Obcy byli na tyle daleko, że nie miało sensu stać tutaj na słońcu i czekać. Jak szybko mogą przebyć 10 kilometrów? W godzinę? Pół? Nie no pół to za szybko, musieli by ostro popędzać swoje crodlu, a po co?
Porzucony obóz również nie skrywał dalszych tajemnic. Nie było co robić.
Kadir cofnął się zatem do swojego wozu, twierdząc, iż musi odpocząć od nadmiaru wrażeń, jakie przyniosło odnalezienie opuszczonego obozu.

Jego sługi zostały w większości przed wozem, stając na straży.

Sam Kadir znów pojawił się na balkoniku strzelistej wieżyczki. Usiadł w cieniu z jakąś księgą, którą nie zważając na panujące w karawanie napięcie, spokojnie czytał. Czasem popijał z kryształowego kielicha wodę z lodem.
Jedynie z rzadka brał swoją lunetę, by przyjrzeć się nadciągającym obcym dokładniej. Nie wydawało się jednak, by cokolwiek, co zauważył, wzbudziło jego zainteresowanie.
Do czasu.

Z wieży zszedł na krótko nim obserwator począł mamrotać w przerażeniu.

- Zdaje się, że mamy nader intrygujących gości.- Kadir aż zatarł ręce z ekscytacji. Nie był przerażony, raczej wydawał się niezdrowo podekscytowany. Z trudem panował nad dłońmi, które wydawały się same z siebie poruszać.
- Proponuję przygotować jakiś poczęstunek. Jakiś dar. Równocześnie zademonstrować siłę, tak by nasi szacowni goście, nie wpadli na pomysł, iż opłaca się nas atakować. - rzekł do dowódcy karawany.
- A tego tam - Kadir wskazał na trupio bladego obserwatora - proponuje gdzieś schować poza widokiem. - rzekł pół żartem. Po co elfy mają widzieć, że ktoś się tu ich bał?

Znów uniósł do oczu swoją lunetę. Jego efemeryczny crodlu uniósł się nieco w powietrze, by dać lepszy widok. Choć nie aż tak wysoko, by elfy mogły zauważyć coś niepokojącego.
Kadir starał się rozpoznać, z jakiego plemienia elfy pochodzą. Mogło by im to pomóc w kontakcie z nimi.

Kadir nieśpiesznie ustawił swoją świtę w pół okręgu dookoła siebie. Samemu dosiadając magicznego zwierza. Za plecami miał swój ciężki wóz.
Wyprostował się w siodle unosząc zdobioną laskę w pozdrowieniu.
Zamierzał przywitać gości w ich języku, gdy tylko się zbliżą.
Choć oczywiście był też gotów na ewentualność, gdyby nie zwolnili, miast tego przechodząc bezpośrednio do ataku.
 
Ehran jest offline