Decyzja była natychmiastowa. Część banitów pozostała w budynku bramy, ustawiając się przy otworach strzelniczych i czekając na ruch wroga. Druga część, dowodzona przez Lothara, popędziła za znajdującym się kilka kroków z przodu Axelem, który już wpadał na drgający most. Łańcuchy szarpały i chybotały się. Ze starego mostu odpadały kawałki darni, spróchniałe drzazgi i resztki ptasich gniazd. Mayer był w połowie i czuł, że biegnie po pochylni. Zaraz za nim znajdował się Zingger, który aby przejść na most musiał zrobić większy krok. Lothar i banici musieli skakać. Dźwigany przez nich stół był tylko przeszkodą. Nim przestrzeń między bramą a wieżą stała się zbyt duża do pokonania, na moście znalazło się dwóch banitów. Teraz wszyscy, w miarę jak most wędrował w górę, zsuwali się ku ciemnemu, łukowato sklepionemu przejściu w wieży.
Pierwszy, przy opuszczonej, pordzewiałej kracie znalazł się Axel. W krótkim tunelu, którego zakończenie stanowił, tym razem uniesiony portcullis i opuszczony most wiodący do kolejnej bramy, Axel dostrzegł dwoje pancernych drzwi, w prawo i w lewo. Musiały prowadzić na górę, tam gdzie znajdował się mechanizm i strażnicy.
Most zatrzymał się, uniesiony pod sporym kątem. Awanturnicy i banici znaleźli się tuż przed kratą. Powyżej nich znajdowały się wąskie otwory strzelnicze. Leonard, który pozostał w bramie, uniósł kuszę. W jednym z okienek mignęła mu jakaś postać. Strzelił. Bełt odgryzł kawałek ceglanego muru, tuż obok parapetu. Postać zniknęła.