Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2019, 15:14   #157
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
5 dzień piątego miesiąca roku

Do biura Inspektor dotarła punktualnie i to pomimo tego, że poranne zmiany były zawsze problematyczne. Kiedy obudził ją alarm okazało się, że jest sama w mieszkaniu, a na telefonie nie ma żadnych wiadomości, choćby krótkiego wytłumaczenia się. Irya pomyślała sobie wtedy, że jak nic Pandorina zatłukła Charlesa i teraz tylko czeka, aż jego kochanka wyjdzie ze swojego strzeżonego mieszkania, żeby i ją dopaść. Corday ten poranek załatwiła tak jak każdy, czyli szybko wyszykowała się i wyjechałą bez śniadania.

Na miejscu powitała ją Amy, która w ten swój specyficzny skryty sposób okazała, że tęskniła za przełożoną, a nawet zmartwiła się, gdy Irya zapytana czemu nosi golf odparła, że się przeziębiła. Pozostała część podwładnych Inspektor zaakceptowała jej powrót z i już po pierwszej kawie przypomnieli sobie, że wolą jej unikać. Natomiast Sinclair, gdy zobaczył ją wychodząc ze swojego biura, zatrzymał się jakby szukał w pamięci czy może coś od niej chcieć, ale jednak na powrót zniknął w jego czeluściach, przyjmując po prostu do wiadomości, że jego pracownik od zadań specjalnych znów jest dostępny.

Kwiatki na biurku trzymały się świetnie i wciąż wyglądały pięknie. Za to sterta akt znacząco urosła. Irya po wypiciu pierwszej kawy nabrała rozpędu i na poważnie zabrała się za przeglądanie teczek spraw, które tak ochoczo lubiła kreślić i odsyłać do poprawienia.
W tej monotonnej pracy blondynka łapała się na tym, że jej wzrok często ucieka na bukiet i coraz jej myśli zbaczały na rozważania czy powinna zadzwonić lub chociaż napisać. Z jednej strony chciała założyć, że Charles za dużo przeżył lat na Lunie, żeby teraz miało mu się coś stać... Ale z drugiej strony to martwy raczej do niej nie zadzwoni. Pocieszała się, że zapewne odezwie się po kilku dniach, może nawet znów z przeprosinowym bukietem, bo tak wsiąknie w pracę jaką ma do nadrobienia po wagarach, na które Corday go wyciągnęła.

Zaśmiała się pod nosem na te myśli i wtedy odezwał się jej telefon. Na wyświetlaczu niestety nie pokazało się wyczekiwane przez Iryę nazwisko. Zamiast niego był David Collins, który znajdował się na drugim końcu jej listy osób z którymi chciała rozmawiać. Odebrała mimo to, bo jak z pobraniem krwi, lepiej było to mieć jak najszybciej za sobą.
- Panno Corday - zaczął mężczyzna fałszywie uprzejmym głosem przedstawiciela handlowego. - Czy zna pani przybytek o nazwie Magdalenes?
- Tak, to ekskluzywny burdel - odpowiedziała nie wiedząc o co może mu chodzić.
- Wie pani, że niejaki Morgan był tam wczoraj z wizytą w późnych godzinach? - Informacja była przekazana w bardzo tendencyjny sposób.

Corday w ostatniej chwili stłumiła parsknięcie, jednocześnie zakrywając mikrofon telefonu, żeby rozmówca tego nie usłyszał. Szybko zapanowała nad sobą, ale cisza po jej stronie mogła zostać mylnie zrozumiana.
- A informuje mnie pan o tym bo? - zapytała i nawet nie musiała się silić na zainteresowany ton głosu.
- To przyjacielska informacja, ze względu na wasze pozasłużbowe relacje - odpowiedział prosto z mostu.
Irya zaśmiała się tym razem nie powstrzymując się, że najwidoczniej już pół Luny wiedziało o jej romansie z Morganem. Strach było też zajrzeć w plotkarskie magazyny dla kobiet żyjących życiem celebrytów.
- Dziękuję za informację - odparła tłumiąc rozbawienie. Miała go już zbyć, ale wpadła na pomysł, że podpyta go bardziej. - A wie może pan po jakim czasie stamtąd wyjechał?
- Wiem - odparł krótko. - Spodziewałem się trochę innej reakcji - dodał zmieniając ton pełen satysfakcji w zawiedziony.
- Cóż, nie dziwię się pana rozczarowaniu, bo kobiety zazwyczaj bardzo pochopnie wyciągają wnioski - odparła bez pretensji. - Więc proszę mi powiedzieć jak długo tam był ? - dodała w oczekiwaniu na odpowiedź.
- Rozumiem - według Corday komentarz Collinsa był zbyt krótki. - Nieco ponad godzinę i wizyta raczej pozytywnie na niego wpłynęła.

"Czyli wyszło jak chciał" zamyśliła się Inspektor. "Albo Pandorina zrobiła mu pranie mózgu..." zmarszczyła brwi. " Nie... wtedy przyszedł by od razu do mnie, żeby zadusić we śnie" westchnęła. Już na język cisnęło jej się pytanie co za okazja sprawiła, że ktoś przyglądał się Morganowi, ale mało prawdopodobne było, że Collins powie wprost jak do tego doszło. Mogła więc zakładać, że Anderson z nudów śledzi Morgana albo jakiś nic nieznaczący pracownik w burdelu sprzedał prawnika.
Zdała sobie sprawę, że cisza z jej strony się znacznie przedłużyła.

- Ok... - mruknęła. - Coś jeszcze ciekawego ma mi pan do powiedzenia? - zapytała.
- Na razie tylko tyle - odpowiedział Collins, mocno akcentując przedostatnie słowo. - Żegnam - Rzucił na koniec zostawiając, jakby specjalnie, jeszcze chwilę ciszy.
- A, jedna sprawa - odezwała się Irya zatrzymując go przed rozłączeniem się. - Może pan pochwalić swoich chłopaków za wczoraj. Cokolwiek Crimeshield tam miało to musieli się tego pozbyć i na pewno ich to zaboli.
- Mam nawet informacje z pierwszej ręki kto im w tym pomógł. Pani bliski znajomy. Dla dobra pani reputacji, żeby nie miała pani z tym nic wspólnego - Irya szukała w jego głosie groźby, ale brzmiało to tylko jak porada.
- Ja miałabym mieć coś z tym wspólnego? No wie pan co - rozbawiła ją ta porada i zarazem przybrała ton wyraźnie udawanego obrażenia. - Mój blaszany ochroniarz może poświadczyć, że tego dnia nie opuszczałam swojego mieszkania. W każdym razie dziękuję za rozmowę. Do widzenia.
- Nie twierdzę, że jest pani w to osobiście zamieszana - usłyszała jeszcze w słuchawce. - Jednak szemrane znajomości potrafią każdemu popsuć opinię. Szczególnie na pani stanowisku. Do widzenia panno Corday - odpowiedział na pożegnanie i rozłączył się.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline