Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2019, 02:36   #95
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
Najpiękniejsze w podróżach było to, że kiedyś się kończyły. Niestety ta w której udział brała Gabrielle trwać miała jeszcze długo, lecz nie było to aż takie złe. Coś się działo, człek nie siedział i nie gnuśniał w jednym miejscu. Poznawał nowe miasta, nowych ludzi i lokale, a w dalszej perspektywie jaśniała wizyta na hrabiowskich włościach, wystarczyło do nich dojechać i nie dać się ubić żadnemu paskudztwu po drodze. Ani nie ubić jaśnie pani, chociaż z każdym mijającym dniem jej szlachecka postawa irytowała Litz coraz mniej. Wreszcie zaczęła brać arystokratyczną otoczkę jako pewnik i element stały otoczenia, poza tym sama w sobie blondyna nie była zła, oj nie. Tego nie dało się powiedzieć w żaden sposób.

- Co jest takiego interesującego, pani? - spytała hrabiny słysząc zastanowienie w jej głosie. Siedzieli w karczmie, wokoło panował hałas i zabawa. Ciężko szło jednoznacznie zorientować się co akurat przykuło jaśnie pańską uwagę. Wokoło działo się sporo i sporo dało się robić. Przykładowo Gabrielle sączyła wino, trzymając dłoń na kolanie Lotara i obserwowała czy nie szykują się kłopoty, albo czy może jednak zmienić obiekt zainteresowania na dzisiejszą noc..

- Oh, wszystko! Tak wiele! Tak wiele rzeczy, osób, przygód, zdarzeń, potraw, obrazów do odkrycia! - blondynka roześmiała się niespodziewanie bardzo szczerym i wesołym śmiechem. Było to tak niespodziewane a jednocześnie naturalne, że Laura i Lotar też się uśmiechnęli jakoś tak odruchowo.

- I dlatego tak lubiłam tu przyjeżdżać. Może to nie Wolfenburg no ale też ciekawie. Ciekawe czy jeszcze mnie tu pamiętają. Mam ochotę spędzić tutaj noc. Czy mogę liczyć na wasze towarzystwo? - hrabina jak na hrabinę przystało obwieściła swoje myśli i wolę. Wydawała się być niczym artystka która zastanawia się czy ktoś ją tutaj rozpozna. A na sam koniec zadała pytanie jakie komuś kto chociaż trochę nie był zbliżony jej statusem właściwie nie wypadało odmówić.

- Wszystkich? - Raina wytrzeszczyła na nią oczy bo chociaż z początku błękitnokrwista zdawała się odpowiadać na pytanie Gabrielle to jakoś tak to zabrzmiało dwuznacznie, że właściwie nie było pewne do kogo mówiła.

- Wszystkich? - hrabina popatrzyła na nią jakby mała myszka sama machała ogonkiem do głodnej kotki aby przypomnieć o swoich powinnościach. Lotar miał minę jakby nie nadążał za rozmową i główkował czy to jakieś żarty czy już nie. - Interesujące. Naprawdę interesujące. - hrabina von Osten szybko upiła łyk z kielicha jakby na poważnie rozważała właśnie ten pomysł jaki podsunęła jej czarnowłosa.

- Znaczy tak mi się powiedziało tylko. - Raina szybko zamachała odmownie dłonią na znak, że to tylko niefortunny zbieg słów i w ogóle Ranald z niej zakpił a nie nic innego.

- Milady ja będę pani służyć z miłą chęcią. Ale tak sobie myślę, że to co tamta dziewczyna mamrocze to chyba jednak po bretońsku. Milady miałaby ochotę ją poznać? - Laura dla odmiany zaczerwieniła się troszeczkę więc skóra na twarzy troszkę upodobniła jej się do miedzianych włosów i miała minę jakby chciała jakoś przekierować uwagę swojej milady na coś innego niż reszta gości przy wspólnym stole.

Poznać wszystkich - pomysł miał w sobie coś perwersyjnie pociągającego. Gabrielle zerknęła rozbawiona na Lotara, a jej ręka przesunęła się pod stołem z kolana w górę uda.
- Jestem za, skoro już trafiliśmy do cywilizacji skorzystajmy z tego - powiedziała głośno, zwracając się do Rainy - Darujmy sobie zwierzęta i staruchów. Dzieci też. Ale… czemu nie - wzruszyła wesoło ramionami - Milady jest łaskawa, ma też rację. Co prawda nie wiem czy tamta pijana panna do czegoś się nada, ale oni - wskazała wzrokiem Kislevitę i jego towarzystwo - Widzę zaczęli się już bawić. Chociaż tamta panna w mundurze też wygląda jakby potrzebowała odrobiny rozrywki - na koniec wskazała dyskretnym ruchem brody żołnierkę.

- Milady ma słabość do Bretończyków. To przez tą poezję. - Laura wyjaśniła szybko. Tak szybko jakby obawiała się wybuchu jakiejś awantury. Zwłaszcza ze strony Rainy która chyba od pierwszego spotkania jej milady nie wyraźnie jej nie polubiła.

- Ah, ci trubadurzy! - arystokratka jęknęła z bolesnej wrażliwości i udało jej się zawrzeć całkiem sporą dozę dramaturgii jakby sztuka dramatu też nie była jej obca. Po czym powiedziała coś chyba właśnie po bretońsku co ładnie wpadało w ucho, było rytmiczne a końcówki się rymowały.

- To o prawdziwej miłości na rycerskim turnieju. - wyjaśniła szybko minstrelka gdy błękitnokrwista skończyła deklamować jakąś bretońską strofę.

- Podoba mi się to co proponuje Gabi. - hrabina von Osten popatrzyła ciekawie na Gabrielle i potem po jej linii wzroku na siedzącą pod oknem samotną kobietę. Ale znów odezwała się tak dwuznacznie, że równie dobrze mogła mówić o propozycji na dzisiejszy wieczór czy nawet noc jaką niespodziewanie chlapnęła Raina.

- Mnie on się podoba. Chętnie zajęłabym się jego niedopieszczonym woreczkiem. - Raina na razie chyba postanowiła nie robić boruty i sama wróciła spojrzeniami do młodego Kislevity.
Chociaż sądząc z tego co i jak mówiła niekoniecznie interesował ją ten woreczek jaki pewnie młodzian nawet i chciałby aby się nim zajęła.

- Oh, te tragiczne wybory! Tyle przepychu, tyle przesytu! Cóż za dramatyczna scena! I cóż teraz taki koneser sztuki jak ja ma wybrać! - blondynka przyłożyła swoją smukłą i zadbaną dłoń do czoła aby zrobić klasycznie dramatyczną pozę gdy drugą dłonią zrobiła zamaszysty ruch dłonią aby ukazać ogrom wyborów na dzisiejszy wieczór.

- A po co wybierać? - Gabrielle wzruszyła beztrosko ramionami i wycelowała palcem w minstrelkę - Porozmawiaj z tą Bretonką, skoro oni tacy liryczni, zapewne lepiej się dogadasz śpiewem i wierszem. Niestety bogowie poskąpili mi zarówno słuchu jak i umiejętności składania słów w dźwięczne rymy. - skrzywiła się odrobinę, a potem wyszczerzyła zęby do Rainy - Dlatego myślę, że bardziej przydam się przy sakwach, workach i klejnotach. Milady rozkoszuje się winem i atmosferą, a my w tym czasie zorganizujemy towarzystwo. Lotar, bierzesz tę wojskową? - na koniec spojrzała na wojownika, a jej ręka zawędrowała jeszcze wyżej, aż na jego krocze gdzie dziewczyna zacisnęła palce delikatnie - Wojskowy dryl znasz, buźkę masz nie od parady. Językiem też cuda potrafisz wyczyniać, nie tylko w pościeli.

- Bravo! Bravissimo! - arystokratka wydawała się po prostu zachwycona pomysłem różnookiej Gabrielle. Aż klasnęła w swoje eleganckie dłonie co właściwie przesądziło sprawę. Skoro milady taka zabawa się spodobała to reszcie pozostało się podporządkować. - Śmiało możecie zaprosić ich wszystkich do mojego pokoju. Na kolację, najlepiej ze śniadaniem i napiętym programem rozrywkowym pomiędzy tymi posiłkami. - bladolica blondynka aż tryskała z radości i entuzjazmu do takiego pomysłu. Raina i Laura wydawały się być nawet pogodzone z takimi rolami. Najmniej w sosie wyglądał Lotar który coś nie kwapił się do tych amorów. Przynajmniej tak prawie w nie wepchnięty na siłę. Chociaż ta młoda żołnierz czy nawet oficer na jakąś szpetną nie wyglądała.

- No dobra, pogadam z nią. Ale nic nie obiecuję. - westchnął w końcu i upił dla kurażu łyka wina z kielicha.

- Idźcie, idzźcie jeszcze tylko musimy umówić się na nagrodę. Tylko na co i o co? Kto pierwszy wyląduje tutaj z kimś nowym? Kto pierwszy wyląduje w moim pokoju? I o co? O noc ze mną? Czy o coś innego? - wydawało się, że arystokratka ma duszę hazardzistki i była się gotowa zakładać o wynik tej zabawy i jego wpływ na dalszy ciąg zabawy już w pokoju na piętrze.

Widok miny jedynego mężczyzny w ich gronie na chwilę zastopował wesołą zabawę dla Lizt. Drgnęła, a potem w przypływie nagłego impulsu wychyliła się, zamykając te skwaszone usta własnymi w długim, gorącym pocałunku.
- Dasz radę, to tylko zabawa - szepnęła gdy się prostowała, gładząc wierzchem dłoni zarośnięty policzek. - Może ten co wygra otrzyma od milady portret? - rzuciła pomysłem do arystokratki - A jeśli będzie remis to wspólny portret? Albo akt? - dodała na powrót z wesołą miną i puściła Rainie oczko - My chyba mamy i tak duet.

- Duet? Portret? Akt? - hrabina miała minę jakby na poważnie się nad tym zastanawiała. Zmrużyła oczy i trochę cofnęła głowę do tyłu chcąc złapać malarską perspektywę albo tak to przynajmniej wyglądało. - Szczerze mówiąc miałam nadzieję, że i tak do tego dojdzie. Jak nie po drodze to u mnie w zamku. - hrabina bez zahamowań ale nadal się nad czymś zastanawiała.

- A ta nagroda to tak noc z milady? W jednym pokoju? - Lotar zmrużył oczy i nerwowym ruchem skrobał paznokciem blat stołu gdy pytał o coś kto ktoś z tak niską pozycją jak on na pewno nie powinien nawet myśleć o spędzeniu wspólnej nocy w jednym pomieszczeniu z prawdziwą hrabiną.

- W pokoju? No właściwie myślałam o jednym łóżku. Ale możemy je zsunąć aby zrobić więcej miejsca. Bo na tyle osób to chyba nam się trochę miejsca przyda. - hrabina popatrzyła na najemnika chyba zdziwiona, że pyta o takie podstawowe rzeczy.

- To może zamiana? - do rozmowy wtrąciła się szarowłosa patrząc z zaciekawieniem na blondynkę po drugiej stronie.

- Zamiana? Jaka zamiana? Zwykle zamiany są bardzo odświeżające i całkiem ekscytujące. - arystokratka popatrzyła na Rainę z całkiem nowym zainteresowaniem.

- No do rana będziemy udawać, że notablem jest ktoś inny niż milady. A milady będzie miała taki status jak normalnie ten ktoś. - wolfenburski ulicznik wyszczerzyła się wesoło składając swoją niemoralną propozycję której żaden błękitnokrwisty nie mógł puścić płazem. Laura otworzyła oczy ze zdumienia na taką bezczelność i milady tak samo.

- Wspaniały pomysł! - blondynka jak nastolatka klasnęła w dłonie zaskoczona ale i zadowolona z takiej propozycji.

- Ależ milady! - Laura wytrzeszczyła oczy jeszcze bardziej. Tym razem patrząc w oszołomieniu na swoją panią.

- Tak Lauro, to świetny pomysł! Zróbmy tak! A teraz już stąd idźcie bo strasznie jestem ciekawa kto wygra! - na blade zazwyczaj policzki hrabiny wykwitły prawdziwe rumieńce gdy ogłaszała start w tej niecodziennej zabawie. Pozostała czwórka popatrzyła na nią, na siebie nawzajem, na swoje wybrane cele i to z kielichem, to bez, powoli zaczęli zbierać się aby wstać i do nich podejść.

Lizt również podniosła się od stołu, biorąc Rainę pod ramię. Miały ten sam cel, mogły działać w duecie. Skupienie na zadaniu odganiało natrętne myśli, że dziwną hrabinę trafili… wyłączając niespodzianki z alkowy, jej zachowanie zwyczajowego dnia też różniło się od sztywnych etykiet… i dobrze. Przynajmniej obcowanie z nią dostarczało mnóstwa interesujących bodźców.

- Co powiesz na mały numer dla naszego klienta? - spytała łotrzycy, nachylając się aby szeptać prosto do jej ucha - Widać że lubi kobiety jak każdy normalny mężczyzna… i jak każdy normalny mężczyzna lubi pewnie o wiele bardziej kobiety które lubią bawić się ze sobą. Zatańczymy razem? - dodała z błyskiem w oku.

- Możemy. Dobry pomysł. - Raina w lot pojęła o co chodzi towarzyszce i zgrabnie przystanęła przy śpiewającej i grającej pracownicy lokalu a chwilę potem zaczęła się przyjemnie dla oka gibać. Co już wyglądało bardzo kusząco i zapraszająco. Młody Kislevita też to zauważył bo zaczął jej a potem im obu przyglądać z zaciekawieniem.

- Jeszcze nie wiem. Mnie raczej kręci jego worek. Ale jak zrobię swoje to będę tutaj spalona. On też się w końcu kapnie. - wyszeptała do Gabi która zaczęła pląsać obok niej i z nią. W tym czasie Lotar coś widocznie negocjował z ową oficer a Laura przysiadła się do nawalonej Bretonki. Na tym etapie trudno było powiedzieć kto wróci do hrabiny von Osten jako zwycięzca.

- Dlatego najlepiej go ściągnąć na noc, spić i przelecieć. Wtedy będzie myślał o czymś innym niż braki w worku - Lizt odszeptała jej pogodnie, łapiąc ją za rękę i okręcając piruetem aby mieć przed sobą jej plecy.

- Udawaj że ci się to podoba - mruknęła jej w szyję, wodząc ustami po skórze wzdłuż tętnicy od obojczyka do ucha. Splotły dłonie, poruszając nimi wspólnie w rytm muzyki, tak jak ich ciała kołysały się w tym samym rytmie, ocierając się o siebie.

- Dobrze że ja nie muszę udawać - dodała rozbawiona, kierując ich lewe dłonie na szyję i twarz czarnowłosej, gdzie powoli zsunęły się aż na pierś. Tam zrobiły dłuższy przystanek, ugniatając tak przyjemnie miękkie ciało na ile się dało przez skórznie.

Gabrielle puściła prawą dłoń towarzyszki, pozwalając aby znalazła sobie dogodne zajęcia, podczas gdy jej własna błądziła po brzuchu łotrzycy i jej biodrach, zataczających pełne koła razem z tymi, które znajdowały się za nimi.

Gdy impreza niespodziewanie powiększyła się na chwilę zapanowała konsternacja widokiem dwóch młodych i zgrabnych tancerek które wyraźnie miały się ku sobie. Raina też albo wiedziała co robić albo była dobra w takie zabawy bo całkiem udanie trzęsła się i gibała w rytm muzyki ku uciesze własnej, Gabrielle, hrabiny i reszty widzów.

- Tak, tak, o tak, właśnie tak! - młody Kozak po chwili zaskoczonej obserwacji wziął ten występ za dobrą monetę. Zaczął klaskać i śmiać się z tego nieplanowanego występu. - Nu, dawaj, dziewuszka, dawaj! - zachęcał tą pierwszą z dziewczyn jaka już wcześniej tańczyła aby przyłączyła się do zabawy. Więc bardzo szybko tańczyły w trójgraniastym kółeczku. Ale niezbyt długo. Młodzianowi nie starczyło samo oglądanie więc wstał razem z kielichem i wtrącił się do tej zabawy.

- No dziewuszka, oj dziewuszka! - zaczął mówić wyraźnie podniecony gdy wbił się w ich wesołą gromadkę. A też ruszał się całkiem tanecznie. Nawet nie było pewnie do której z nich mówi a może do każdej albo i żadnej. Mimochodem Gabrielle zauważyła, że Lotar już siedzi z tą oficer przy jednym stole i chyba się właśnie poznają a Laura coś chyba próbuje dotrzeć do zawianej Bretonki.

Czas się kończył, ale cel już nawiązał pierwszy kontakt. Lizt za to nawiązała drugi, zmieniając Rainę na młodego Kozaka i tym razem jemu stanęła za plecami, dając dyskretny znak łotrzycy, aby stanęła z przodu przez co wzięły go z dwóch stron, nie pozwalając ani na moment oprzytomnieć. Błądziły dłońmi po jego ciele, swoich twarzach, pozwalały aby i on sięgał rękami ku ich ciałom. Po paru chwilach zamieniły się aby Raina zajęła tył, zaś Gabrielle zaatakowała od frontu, wychylając się jakby chciała mężczyznę pocałować, lecz zamiast tego pocałowała czarnowłosą… ponad jego ramieniem i ocierając się policzkiem o jego policzek.

- Oh, dziewuszka! Dziewuszki! - młodzieniec był pod takim wrażeniem wzajemnych zabiegów nowych towarzyszek i tancerek, że poczerwieniał cały od tego nadmiaru emocji i właściwie już obie nie miały żadnych kłopotów z przekonaniem go do czegokolwiek. Zwłaszcza, że Raina okazała się bardzo wdzięczną i uroczą partnerką do takich zabaw jakie zainicjowała Gabrielle. Więc ich rozweselone i przemieszane towarzystwo pierwsze wróciło do stołu gdzie oczekiwała i kibicowała hrabina. Okazało się, że młodzieniec nazywa się Borys Samsonov i był pod wielkim wrażeniem możliwości poznania kogoś z rodu von Osten. Zwłaszcza jak okazała się taką piękną, młodą kobietą. Przynajmniej tak zapewniał.

Jako druga wróciła czerwonowłosa minstrelka. Razem z zataczającą się towarzyszką. Która chyba była całkiem zgrabna i nawet ładna. Ale obecnie była mocno napruta więc bełkotała tylko coś niezbyt składnie więc niejako Laura została jej rzeczniczką.
Dziewczyna ponoć miała na imię Agnes i pochodziła z Bastonne. Co miało być jakąś bretońską krainą. Była łowczym i myśliwym co zresztą nawet pasowało do jej dość prostego i niezbyt drogo wyglądającego ubioru. Mamrocząca po bretońsku dziewczyna chyba jednak dziwnie bawiła czy nawet rozczulała blondwłosą hrabinę.

Jako ostatni do stołu podeszli Lotar z nową znajomą. Ta przedstawiła się jako Larisa Alexeyewna. Wydawała się być najbardziej stonowana z całego towarzystwa jakby Lotar z największym trudem ją namówił na tą gościnę. I w ogóle wydawała się być mocno nie w humorze.

- No to na razie wy jesteście na prowadzeniu. Ale finisz jest w moim pokoju na górze. - hrabina von Osten wydawała się tą niespodziewaną zabawą rozemocjonowana na całego. Skorzystała z zamieszania by szepnąć cicho do Gabrielle i Rainy gdy już wszyscy zebrali się mniej lub bardziej chętnie przy stole. A na głos wesoło i bez skrępowania zamówiła kelnerkę i tacę jaką ona przyniosła chwilę później nie kłopocząc się kto za to wszystko zapłaci. Na szczęście lokal honorował list żelazny z wolfenburskiego ratusza więc tym chwilowo nie trzeba było się martwić.

Minęło tak niewiele czasu i nagle przy ich stole zrobił się wesoły tłok. Każdy wykonał zadanie sprowadzenia do stolika swojego celu, na blat wjechały dzbany wina i przekąski. Nie przejmując się konwenansami Litz usiadła Kislevczykowi na kolanach, obejmując go ramieniem i poiła gada winem a to z kubka, a to z własnych ust żeby zachowywał odpowiedni nastrój. On bez problemu dałby się zaciągnąć na górę, pijana Bretonka też. Gorzej z panną Lotara, więc do niej bezpośrednio różnooka się zwróciła.
- Skąd ta ponura mina na tak pięknym licu? - zagaiła pogodnie, patrząc na kobietę z zainteresowaniem - Dałabym się zakuć w dyby byle zobaczyć wasz uśmiech, pani. Musi wyglądać zjawiskowo.

- Czekam na kogoś. Spóźnia się. - młoda Kislevitka wydawała się słabo zaangażowana w zabawę przy stole. Za to jej młody rodak wręcz przeciwnie, bawił się jakby chciał się wybawić i za siebie, i za nią, i za całą resztę.

- Schadzka? Jakie to romantyczne. - Laura westchnęła z zachwytem jakby na żywo rozgrywała się na jej oczach scena z jakiegoś rycerskiego romansu o jakich zwykle śpiewała albo recytowała swojej pani albo publiczności.
- Interesy. - Larisa niejako zastopowała ją z miejsca spoglądając jednocześnie na wejście bo właśnie ktoś wszedł. Ale widocznie nie ten na którego czekała bo znów wróciła wzrokiem do towarzystwa przy stole.

- Rozumiem. - Laura pokiwała swoją rudą głową nie chcąc dalej drążyć nie sprzyjającego zabawie tematu.

- O tak, wypijmy za te wszystkie, rumiane i śliczne lica! - Borys wzniósł wesoły i chaotyczny toast a reszta towarzystwa mniej lub bardziej składnie dołączyła się do niego. Agnes coś wymamrotała ale tak niezrozumiale, że Laura musiała się do niej nachylić i zacząć dopytywać i to znów po bretońsku.

- Tylko wypijmy? - Litz zaśmiała się do Kislevity, przepijając toast a potem złapała go za poły surduta i przyciągnęła do siebie. Pocałowała go krótko i mocno, tak na zachętę.

- Słyszałyśmy plotki o tym czego to ludzie z okolic Praag nie potrafią. - mruknęła niskim głosem prosto w jego twarz - Tam gdzie noce zimne trzeba wiedzieć jak rozgrzać łoże. Podobno w każdej plotce jest ziarno prawdy, a nasze łoże jest wyjątkowo zimne tej nocy. Poratujesz damy w opresji jak na dzielnego Kozaka przystało?

- No pewnie, że jestem z Praag! Z samiuśkiego Praag! - młody Kozak wydawał się wręcz wniebowzięty tym co imperialna dziewczyna rozpowiada o reputacji jego rodzimych okolic. Oddał pocałunek, mocny, chaotyczny i zachłanny po pierwszym momencie zaskoczenia. Wstał od stołu niejako zrzucając brunetkę z kolan i gotów był natychmiast udowodnić swoją reputację niezłego hulaki.

- To może ja zaprowadzę. - hrabina zaproponowała grzecznie jak na dobrą gospodynię przystało. Również wstała i we czwórkę ruszyli ku schodom. Najgłośniejszy był oczywiście Borys. Gdy znaleźli się wewnątrz z chyba tylko obecność hrabiny powstrzymywała go od niestosownego zachowania. Niespodziewanie do rozmowy wtrąciła się Raina która dotąd raźno wspierała Gabrielle w jej wysiłkach ale wyraźnie oddała jej inicjatywę.

- A czy milady pamięta o przyrzeczeniu? O tym co zdobędzie wygrany? - zapytała gospodynię gdy ta zamknęła drzwi. Borys zaskoczony pytaniem popatrzył pytająco na trzy kobiety w tej sypialni.

- Oczywiście Raina. Jestem kobietą honoru. Sprawa się rzekła i wam dwóm udało się zdobyć pierwsze miejsce. W takim razie do rana oddaję wam tytuł i miejsce hrabiny a ja zamienię się z wami rolami. Więc czego sobie milady życzycie? - blondynka zachowywała się jak na wytworną panią przystało. Nawet w sytuacji gdy właściwie zrzekała się na potrzeby zabawy swojego tytułu. Na koniec popatrzyła wyczekująco na dwie nowe hrabiny a Borys miał minę jakby nie do końca ogarniał co tu się dzieje.

- Naprawdę? Naprawdę to zrobisz? - Raina wydawała się też zbita z tropu zachowaniem hrabiny i w końcu niepewnie przeniosła wzrok na różnooką jakby szukała podpowiedzi co dalej z tym zrobić.

- Oczywiście milady. - hrabina odpowiedziała zupełnie jak na dobrze wychowaną służkę przystało.

- Doskonale - Lizt szybko podłapała zabawę, zacierając dłonie z uciechy nim odchrząknęła i dorzuciła jaśniepańskim tonem - Pomóż się nam rozebrać i przygotuj łoże.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline