Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2019, 03:07   #127
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
- Widzisz kochanie jak my się świetnie dogadujemy? - saper rzuciła przez ramię wesołym uśmiechem nie czekając na koniec szorowania, tylko bez ostrzeżenia klapnęła z powrotem do wanny, siadając z impetem rozchlapującym wodę dookoła. Pokręciła się chwilę, wpasowując się komandosowi między kończyny, po czym oparła plecy o jego pierś i korzystając z tak uroczego fotela, przymknęła oczy - Chcę cię poznać lepiej, to nielegalne? Ciesz się, że nie zadaje ci wszystkich pytań które mi krążą po głowie. Wiesz… szanuję twoją prywatność, chęć odpoczynku i wiem że w końcu i tak się dowiem nie wychodząc na wścibską… to mówisz że chłopaki mnie lubią, Eve też. Mówili coś ciekawego po ostatniej niedzieli? Ba, na pewno gadali. - zaśmiała się, otwierając jedno oko - Dawaj, wojskowe ploty to to, co tygryski lubią najbardziej.

- A co może gadać szfej po tygodniu postu jak spotka laskę co zrobi mu prawilną laskę i jeszcze jego kolegom? - Steve coś krzyknął gdy nagły ruch Lamii go zaskoczył ale gdy woda się uspokoiła gościnnie przyjął ją do siebie i na siebie obejmując ją opiekuńczym gestem. Ale rozłożył ramiona raz bo znów namydlał gąbkę a dwa to aby zrobić gest bezradności gdy mówił o reszcie swojej paczki i oddziału. - Teraz chyba zastanawiają się który ją pierwszy zaliczy albo czy też jak z robieniem laski da radę we trzech. Jakoś tak w piątek chyba gadali. I chyba byli przy nadziei, że się znów wszyscy spotkamy. - mężczyzna namydlił gąbkę i zaczął szorować jedno z ramion siedzącej przed nim kobiety. Robił to z niezłą wprawą i widać było, że też sprawia mu to przyjemność widząc i czując jak piana i mydliny mieszają się na mokrej, kobiecej skórze. - Myślisz, że Eve się da na to namówić? - zapytał chyba raczej na poważnie.

- No cóż… - Mazzi westchnęła, udając że się nad problemem zastanawia - Ciężka sprawa, trzeba będzie z nią zagadać, odpowiednio podejść… - kiwała głową ze zbolałą miną ukazującą jak wiele pracy z tego powodu ją czeka - Nie można też tak od razu, wypada aby trochę nie napocili i pożyli w niepewności… - wydęła wargi, przekręcając szyję żeby móc kapitanowi wyszeptać na ucho - Też ich miło wspomina, jestem dobrej myśli. Oczywiście że was obgadałyśmy, a jak! Należało ustalić wersje podzielić się detalami. Ja pytałam co się działo w pokoju, ona co się działo na kanapie i czy masz dużego. Poza tym co by Eve nie miała dać rady? Jest genialna w te klocki… no i jeszcze… - westchnęła ponownie - Sprawa jest taka, że na tę niedzielę będą jeszcze dodatkowe atrakcje. Może nie starczyć czasu na Eve… samą Eve. - dodała wesoło.

- To są w planie jeszcze jakieś atrakcje? Wydawało mi się, że impreza ma być jutro u Betty. A potem w “Honolulu”. To jeszcze coś ma być? - Steve skończył przemywać z klejących słodkości jedno ramię Lamii i zabrał się za drugie. Zaśmiał się z tego co mówiła kobieta ale temat go zaintrygował bo pytał wyraźnie zaciekawiony zerkając ciekawie ponad jej barkiem na jej przedni profil.

- Czy sama impreza u Betty i balet w Honolulu nie wystarczą? - spytała urażona, przewracając oczami - Tak… racja, czego ja się spodziewałam? Wiadomo że byle tam uboga, nudna sierżancina i jej prostackie, mało skomplikowane rozrywki nie będą w stanie zaspokoić wysublimowanego gustu oficera sił specjalnych i to jeszcze kapitana… - pociągnęła nosem, przechodząc w pozę żywego załamania owym faktem - Może w takim razie lepiej nie będę proponować robienia rano paru fotek, toż równa to głupota co cała reszta… podobnie jak powrót do Betty po Honolulu, bo nie śpię już z dziewczynami. Łaskawa pani pozwoli mi przenieść się do jej sypialni… bardziej kameralnie i intymnie. Słuchaj jeśli chcesz zawsze mogę cię zakuć jutro w dyby i wychłostać… lub polewać na zmianę gorącą i lodowatą wodą - popatrzyła na niego neutralnie zupełnie jak przy pytaniu czy woli ryż, czy ziemniaki na obiad.

- Myślę, że taka “sierżancina” jak to nazwałaś, jest bardzo ciekawą propozycją na ten weekend. W sam raz dla oficera sił specjalnych. - Steve udał, że się zastanawia zanim się odezwał i przy okazji spłukał drugie kobiece ramię. Potem pozwolił aby oparła się swoimi plecami w pełni o jego tors więc mogli zbliżyć do siebie twarze. - Ale wykazałaś się już taką pomysłowością i niespodziankami, że jestem zwyczajnie ciekaw co tam na jutro przygotowałaś. Pewnie z Eve. I resztą. - rzekł ciszej, prawie zszedł do szeptu zbliżając swoje wargi do jej ucha. A w tym czasie jego gąbka i dłonie zabrały się za czyszczenie obklejonych lukrem i syropem piersi Lamii. I chyba czyszczenie tego kawałka kobiecej anatomii dość mocno absorbowało kapitana Mayersa.

Saper też coś nagle wątek zaczął się rwać, gdy jakiś tam ledwo kapeć dobrał się do ulubionej części sierżanciej anatomii ku obopólnej uciesze. Ułożyła się wygodniej, wyginając lekko klatkę piersiową do przodu żeby biedak się nie musiał za mocno pocić ani męczyć.

- Czy ty próbujesz wyciągnąć ze mnie zeznania? - mruknęła, przekrzywiając głowę aby znaleźć się ustami przed jego ustami - Wykorzystujesz brudne, podstępne sztuczki celem wydarcia z przeciwnika tajnych informacji… i poufnych - parsknęła mu w nos - Będziesz się musiał bardziej postarać. To naprawdę tajne przez poufne… zresztą gdybym ci powiedziała nie mógłbyś usnąć z wrażenia. Albo stresu i strachu. Zacząłbyś niedzielę w stanie depresji i przemęczenia… a biedny Don w poniedziałek miałby pełne łapki roboty aby cię postawić do pionu.

- Jaa? Wyciągać zeznania? Noo coośśś tyy… - Steve przybrał minę oskarżanego niewiniątka a przy okazji jego gąbka i dłoń w bardzo utalentowany sposób zwiedzała sobie dwie, główne, sterczące atrakcje Lamii. A nawet zjechały w dół, na brzuch właścicielki i jeszcze niżej, pod wodę i pianę na jej podbrzusze. I w końcu jeszcze niżej. Gdzieś w tym momencie Steve nie wytrzymał i zaczął całować usta Lamii mocno i zdecydowanie.

Napotkał entuzjazm ledwo ich wargi się złączyły. Sierżant błyskawicznie przestała gadać, obracając mu się w ramionach aby móc objąć za szyję i wpić się w jego twarz równie intensywnie. Nie potrzebowała wiele żeby wprowadzić się w stan gorączki. Wystarczyło mieć jednego gada, teraz bez munduru, obok. Chwila mokrej przyjemności przeciągała się, dłonie na oślep szukały czegoś, co da się złapać a gdy znalazły, kobieta przekręciła ciało siadając okrakiem na udach żołnierza - cała procedura okazała się dość skomplikowana, jeśli celować w nieprzerywanie pocałunku, lecz udało się i to bez ofiar, zaś Mazzi miała już w głowie co zrobić dalej… aż nagle drgnęła, odsuwając twarz i usta gdzieś w bok.

- Nie… nie… - wychrypiała niskim od podniecenia głosem, wodząc rozgorączkowanym wzrokiem po najbliższej, waniennej okolicy - Nie chcę się z tobą pieprzyć - wyprostowała się, poniekąd odpychając się kawałek z jego ramion aż usiadła w miarę prosto. Dysząc ciężko przypatrywała się znajomej już twarzy, sylwetce i mięśniom drgającym pod skórą przy równie przyspieszonym oddechu co jej własny. Widziała niezrozumienie w oczach, albo tak się Lamii wydawało. Pewnie facet zachodził w głowę co znowu sobie uroiła pod kopułą, albo czy ma do czynienia z kolejnym napadem o jakim wspominała.

Zanim zrobiło się dziwnie i niezręcznie, ujęła jego twarz w dłonie, zbliżając się na powrót aż przylgnęła piersiami do szerokiego torsu. Było cudownie… jedynie kłujące uczucie gdzieś po lewej stronie pod żebrami nie dawało spokoju.
- Kochaj się ze mną - poprosiła szeptem, a policzki jej poczerwieniały.

Chwila niezrozumienia przeciągała się gdy widocznie Steve najpierw nie wiedział co jest grane a potem próbował porównać dwa użyte przez Lamię terminy. W końcu chyba podjął jakieś decyzje i doszedł do jakichś wniosków bo złapał palcami jej brodę i przytrzymał tak chwilę przyglądając się jej mokrej twarzy. Sam też był cały mokry jak to w kąpieli bywało. Gdy ujrzał na dnie jej oczu i mokrych policzkach to co chciał ujrzeć zbliżył swoje wargi do jej warg i pocałował ją. Czule i delikatnie. Ale emocje i gorączka robiły swoje więc szybko zaczął przyśpieszać. Dłonie zaczęły błądzić po mokrym, kobiecym ciele a usta zaznajamiać się z jej ustami.

Niby robili to samo co przed chwilą, lecz dało się wyczuć różnicę, albo tak sobie saper wmawiała, zaklinając rzeczywistość. Na przemian gładziła palcami mokrą skórę twarzy i ramion partnera, odgarniając przyklejające się do czoła pojedyncze włosy. Nie dawała też wytchnienia wargom, smakując człowieka naprzeciwko po raz kolejny, choć i tym razem czuła jakby robili to pierwszy raz. Euforia, podniecenie pojawiające się jakby Mayers sama obecnością wciskał w dziewczynie guzik, gdy lgnęła do jego rąk, nie pozostając dłużne jw pieszczotach.

- Podłoga? - spanęła gdy na krótko się od siebie oderwali aby zaczerpnąć powietrza. Na wspomnianej powierzchni leżał dywanik, nie za duży i nie tak wygodny jak materac na łóżku, ale Eve przecież zmieniała pościel, a im chyba… było trochę za daleko aby gdziekolwiek wychodzić. Mieli od biedy ręczniki, gdzieś na półce czekał szlafrok. Zresztą zapewne oboje robili to już w gorszych warunkach. Tutaj mieli spokój, ciszę. Żadnego niebezpieczeńśtwa nagłego ataku, przez co mogli się cieszyć sobą - tak po prostu i bez udawania czegokolwiek.

- Dobra. - podniecony mężczyzna zgodził się ledwo zerkając poza ramę wanny. Zaraz wstał i wyszedł z niej na zewnątrz pociągając za sobą kobietę równie ociekającą pianą i wodą jak on sam. Stanęli, tym razem oboje i naprzeciwko siebie.Steve chwilę jakby zapomniał po co wyszli z wanny i wpatrywał się w mokrą twarz przed sobą.
- Jesteś całkiem ładniutka wiesz? - powiedział z uśmiechem odgarniając jakiś mokry, ciemny włos z równie mokrej twarzy.

- Powiedz mi to jeszcze kilkanaście razy, a w końcu uwierzę - odparowała bez zastanowienia, ale dało się wyczuć że to żart. Bez ponurej melancholii i kompleksów które szydziły z niej w lustrze gdy kapitan zawitał rano do Betty. Przekrzywiła szyję aby oprzeć policzek o ciepłą dłoń przy twarzy. Dużą, szeroką i o stwardniałych od fizycznej pracy opuszkach. - Możemy się pogapić potem… a na razie - ściągnęła usta w niewinny dzióbek i nagle bez ostrzeżenia skoczyła na niego, łapiąc nogami w pasie, a ramionami wokoło szerokiego karku - Pamiętasz ten obrazek z książki? Kraba? Wyglądał ciekawie i mieści się w kategorii tych niedużych penisów.

- Kraba? Jakiego kraba? - chwilowo Steve wydawał się bardziej zajęty łapaniem balansu dla ich dwojga co na mokrym dywaniku z poślizgiem na mokrych kafelkach na ten moment dość mocno go zaabsorbowało. Ale pomógł sobie opierając się plecami o ścianę i rękoma przytrzymując dłońmi Lamię na sobie.

- Tego z obrazka - wyjaśniła wesoło, dysząc coraz ciężej. Wbiła spojrzenie lśniących oczu w jego oczu nie mogąc wciąż uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Naprawdę byli tu oboje, ona i ten przystojniak w mundurze uwalanym pyłem Frontu, który uratował ją w lodziarni i od którego nie potrafiła oderwać uwagi gdy już oprzytomniała.

- Widzę kapitanie, że ominęło was szkolenie o statusie wręcz priorytetowym - dodała trącając go nosem w czoło i zaraz wpiła się ustami w jego usta, całując krótko i mocno - Macie szczęście, że znam się na szkoleniówce. Pomogę wam nadrobić braki. Najpierw musicie mnie położyć. Na plecach.

- Co wy nie powiecie sierżancie? - nagi i mokry oficer uniósł brew w ironicznym grymasie skierowanym do mokrej i nagiej podoficer. Ale zabawa też mu się chyba zaczynała podobać bo po chwili obrócił się dookoła własnej osi tak, że teraz ona opierała się plecami o ścianę a on ją do niej dociskał. A w tej pozycji pewnie było mu wygodniej. Zwłaszcza gdy zaczął ją znów całować w usta a i szybko chciał coś więcej więc w końcu klęknął razem z nią i ostrożnie złożył jej plecy na raczej mokrym niż suchym dywaniku rozłożonym na podłodze łazienki.

- Dobrze, prawie idealnie - Mazzi pochwaliła go, kiwając łaskawie głową żeby widział zadowolenie z wykonanego ćwiczenia - Nieźle wam idzie jak na oficerkę, kapitanie. Może jednak nauczyli was czegoś na tych kursach - dodała, podkulając nogi aż kolana zetknęły się z klatką piersiową.

- A teraz trudniejsza część - dodała ochrypłym od podniecenia głosem, kładąc stopy na szerokiej piersi - To wasza asekuracja. Musicie znaleźć sposób na wykonanie zwiadu. Przysuńcie się bliżej biodrami… jeszcze kawałek…

- Bliżej? No patrząc z tej strony to chyba dalej. Zwiad się posyła dalego. Jak najdalej. By zbadał ciekawe miejsca i zobaczył co tam piszczy… - Steve mimo dość zaaferowanego tonu wydawał się całkiem niezły w te zwiadowcze klocki i układanki 3d z dwóch ludzkich figur naturalnej wielkości. Rzeczywiście posłał ten swój zwiad całkiem dalej czy patrząc z przeciwnego perymetru to znacznie bliżej. Całkiem blisko. Ale coś chyba nie był do końca zadowolony by zaraz wrócił tego swojego zwiadowcę z powrotem i znów go posłał i cofnął i tak na przemian. A sapał przy tym coraz bardziej a Lamia mogła dobitnie odczuć na swoich nogach co działały jak amortyzatory dla jego posapującego i mocarnego cielska jak się rytmicznie rusza w obie strony. Przy tym wpatrywał się w jej twarz, piersi i czasem gdzieś w niższe partie ciała jakie ich łączyły gdy tak sobie ćwiczyli we dwoje te zwiadowcze manewry.

Gdzieś z tyłu głowy, mimo przyjemności i rosnącego tętna, saper przebiła się przez amok endorfin jedna myśl, gdy w świetle lamp mogła dokładnie oglądać pieprzącego ją z werwą mężczyznę. Był nabity i ciężki, szeroki w barach i w tej pozycji miała wrażenie że zaraz ją zgniecie, albo wgniecie w podłogę. Balansował na kolanach, jej stopy amortyzowały szybkie tempo i coraz głębsze ruchy, po których kobieta szorowała plecami po ręczniku i płytkach. Z początku trzymała go na dystans, nie pozwalając wpakować się do końca, jednak z każdym nowym pchnięciem opór malał, aż wreszcie skapitulowała, przyciskając kolana praktycznie do ciała i dając mu brać ją jak miał ochotę. Ciche z początku sapanie i mruczenie szybko zmieniło się w jęki, a te nabierały na sile, aż sierżant zaczęło brakować powietrza, ale jej kochanek wydawał się tego nie zauważać i działał dalej. Widziała jak przez mgłę jego średnio przytomne spojrzenie i skupioną minę, szerokie bary podrygujące nad nią i ramiona które chwyciła mocno, gdy w krytycznym momencie jej plecy wygięło się w łuk. Balansowała oparta potylicą o zimne, mokry płytki, czując tylko jeden wielki skurcz, rozchodzący się falami gorąca od bioder po najdalsze komórki ciała. W uszach dudniło jej głucho, drugie ciało nie przestawało zderzać się z jej własnym, coraz szybciej i szybciej, póki widok przed oczami nie zrobił się niewyraźny, a głuchy łomot nie przeszedł w wizg. Brakowało powietrza, mimo że Mazzi wydawało się, że ma przecież otwarte usta i próbuje zaczerpnąć powietrza, na próżno.


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=KC6ib1f8ay8[/MEDIA]

- Wiesz, chyba musiałbym mieć jakieś korepetycje. Czym się te kochanie różni od pieprzenia. Bo zawsze mi się myli. - Steve mruknął gdy zbierali się z podłogi i w ogóle zbierali się bardziej do pionu niż poziomu. Znów wrócił do tego szkolno - nauczycielskiego tonu z początku rozmowy jak wyszli z wanny. W końcu doszli do swojego własnego, prywatnego wielkiego finału. Tylko dla nich dwojga na tym mokrym dywaniku i ręczniku Eve która ich zostawiła w spokoju i pojawiła się dopiero jak wyszli z łazienki.

No a wyszli już ubrani w ręczniki i szlafroki, jeszcze mokrzy i pachnący szamponami i płynami do kąpiel. Szczęśliwi i podzieleni swoim wzajemnym szczęściem. No a Eve przywitała ich jak zwykle.
- Czeeeśćć! - zamachała do nich wesoło rączką wcale nie zdradzając oznak zniecierpliwienia a wręcz przeciwnie. Ciesząc się jakby dopiero co się u niej zjawili. Teraz gdy oni byli tacy mokrzy, czyści, pachnący i “oręcznikowieni” ona, wciąż naga i obklejona chyba jeszcze bardziej niż oni przed kąpielą, wydawała się z całkiem innego świata i z całkiem innej bajki.

- To tak, tu wam naszykowałam ubrania. Pościel już zmieniona. To teraz ja się idę umyć więc jak coś byście chcieli to krzyczcie. Zresztą zostawię otwarte drzwi. - Eve wskazała odpowiednio na naszykowaną garderobę, drzwi od własnej sypialni a sama dreptała do łazienki aby zająć miejsce swoich gości.

Saper odprowadziła ją wzrokiem, coś nie umiejąc zogniskować wzroku na jednym punkcie. Czuła się pijana, szczęśliwa i tak potwornie zmęczona, że nogi ledwo trzymały ją w pionie. Zresztą kolana ciągle jej drżały, a wewnątrz ciała czuła znajome pulsowanie dopiero co przebrzmiałej burzy orgazmu. Dawno nikt jej tak nie obrobił, że ledwo dawała radę utrzymać się w pionie i szczerzyła się do wszechświata jakby się naćpała.

- Załatwię ci te korepetycje, popracujemy nad tym - mruknęła pogodnie, ciągnąc się w kierunku sofy i ułożonych na niej ubrań. Komandosa ciągnęła za sobą za łapę, aby się nigdzie nie zawieruszył.

- Jesteś wrednym dupkiem, wiesz o tym? - powiedziała nagle poważnym tonem, ignorując ubrania i po prostu usiadła na łóżku.

- Naprawdę? - Steve też ciekawie zerkał na mijającą i szczebioczącą do nich słodką blondynę ale tak samo jak Lamia jakoś dał znać, że nic więcej od niej na razie nie chce i gospodyni może iść do łazienki w świętym spokoju. A potem razem z Lamią podszedł do sofy na której wcześniej jedli a obecnie były naszykowane ubrania. Jakieś kiecki i dżinsowe szorty dla dziewczyny Eve i jakieś bermudy i podkoszulek dla ich wspólnego chłopaka. Teraz zaś komandos chyba niezbyt wiedział do czego jest ten “dupek” więc odwinął się z szlafroka i zaczął się wycierać ręcznikiem szykując się aby się przebrać w czyste i suche ciuchy. I chyba czekał aż Lamia pociągnie ten temat skoro go zaczęła.

- Nie, dla jaj… daj - prychnęła, kręcąc głową i skrzywiła się, odbierając mu ręcznik. Zaczęła ścierać wilgoć z jego skóry, unikając na początku patrzenia mu w oczy i udając że pochłania ją całkowicie zajęcie. Była to po części wymówka aby móc jeszcze przez moment cieszyć oko nagim, muskularnym ciałem. Zaczęła od ramion i pleców, schodząc niżej na łopatki i żebra aż do pasa.

- Naprawdę dupek z ciebie Stevie. Wywracasz mi życie do góry nogami. Jak niby po czymś takim mam normalnie funkcjonować? - mruknęła przechodząc na przód i zaczynając to samo od obojczyków - Będę chodzić po ścianach aż w końcu się złamię i znowu do ciebie przyjadę po nocy, bo nie wytrzymam do weekendu. - podniosła wreszcie wzrok na jego oczy i uśmiechnęła się niewinnie - Powiedz, teraz gdy już zeszło ciśnienie, nadal uważasz że jestem ładna?

Wycierający i przebierający się mężczyzna wysłuchał spokojnie co mówiła wycierająca się i przebierająca się kobieta. Trochę nie widziała wyrazu jego twarzy bo raz, że się na nią za bardzo nie patrzyła a dwa to jak już to on też akurat albo się wycierał albo przebierał. Więc akurat gdy go zapytała ponownie nie odpowiedział od razu. Przynajmniej nie słowami. Ale, ze akurat ubierał podkoszulkę na swój tors więc miał łapy w górze to przepchnął ją i płynnie opuścił swoje wielkie łapy na ramiona siedzącej na sofie kobiety. I położył je tam zaskakująco delikatnie. Po czym przytulił ją mocniej do siebie i nakierował jej głowę na swoją i jej usta na swoje.

- No pewnie. - wyszeptał gdy ich usta odsunęły się na tyle by dało się to robić ale dłonią jeszcze trzymał jej twarz i brodę w delikatnym uścisku. Potem uśmiechnął się do niej, tylko do niej, tym promiennym, ciepłym uśmiechem i najzwyczajniej w świecie wyprostował się i kończył na siebie wkładać ubranie.

- I jeszcze nie da się napatrzeć… - sierżant dodała słaby sprzeciw, tak dla samego świętego spokoju że nie poddaje się tak od razu, bo jakiś byle tam ledwo kapitan marnej jednostki specjalnej parakomandosów właśnie nie roztopił jej do końca i całkowicie. Pamiętała jak jeszcze niedawno, już tutaj w Sioux, uśmiechała się z politowaniem pod nosem widząc niekiedy jak mijani na ulicy lub w autobusie ludzie gapią się na siebie cielęcym wzrokiem… a teraz sama gapiła się na oponenta jak jałówka… i to maślana, na bazie masła. Potrząsnęła głową aby się ogarnąć chociaż trochę.

- Poczekamy na Eve w łóżku, co? - zaproponowała, wsuwając przez głowę kieckę barwy bladej lawendy. Była luźna i bawełniana, sięgała do połowy uda. Idealna do chodzenia po domu - Chętnie wyciągnę kopyta na chwilę i wyprostuję plecy bo coś w kości ogonowej mi łupie - skrzywiła się teatralnie - Zupełnie jakbym się zderzyła plecami z jakąś podłogą.

- Typowa kobieta. Najpierw sama się doprasza a potem coś jojczy. - facet w bermudach uniósł ręcę ku niebu a właściwie ku sufitowi na znak, że jako typowy samiec siły na te baby no nie ma. Ale zgarnął ją ze sobą po drodze a nawet wziął na ręcę i zaniósł do sypialni Eve gdzie uklęknął aby przysiąść na materacu a potem już oboje mogli się umościć wygodnie a nawet wrócić do przerwanego oglądania nagranych zdjęć i filmików jakie skolekcjonowała gospodyni ciesząc się sobą nawzajem i czystą pościelą. Aż usłyszeli człapanie kapci i po chwili w drzwiach ukazała się brakująca od trójkąta.

- Czeeeśćć! - Eve przywitała się radośnie jak to miała w zwyczaju. - To jaki mamy plan? Co robimy? - zapytała zrzucając kapcie przy materacu i ładując się na niego. Trochę przyklękła z wahaniem zastanawiając się gdzie powinna się władować albo nie wiedząc czy powinna.

- Dobre pytanie… - Mazzi uniosła trochę głowę, skupiając wzrok na blondi i z zaspanym uśmiechem wyciągnęła do niej zapraszajaco rękę. Aktywny dzień zbierał swoje żniwo i mimo tematyki oglądanych filmów kobieta powoli zaczęła odpływać, zaplątana w ramiona Mayersa i tak cudownie wymęczona. Coraz ciężej przychodziło poruszanie jakąkolwiek częścią ciała, albo zwykłe trzymanie otwartych oczu. Chciało się tylko leżeć w wygodnym, bezpiecznym łóżku. Opierać głowę o szeroką, męską pierś i obejmować drobną blondynę ramieniem.

- Nagrajmy Mary Sue rano, dobrze kochanie? - popatrzyła na Eve zmęczonym spojrzeniem basseta - Padam już, a nie chcę robić filmu na siłę i na sztywno. Rano bedzie lepsze światło, obie wypoczniemy i może jeszcze przy śniadaniu wpadnie do głowy jakiś detal do tego filmu… teraz najchetniej bym po prostu z wami coś obejrzała… jak na starą, stetryczałą emerytkę i rencistkę przystało.

- Noo… - Eve zmrużyła oczy coś sobie chyba kalkulując. - A to myślałam, że będę waszą dziwką do rana… - wyznała po tej chwili wahania czy zastanowienia.

- Ja myślałem, że tą naszą dziwką to zostałaś na stałe. Wszyscy się chyba na to zgodzili. - Steve pozwolił sobie na zwrócenie uwagi na ten szczegół.

- Aaa! To mi nie przepadnie?! O to super! No to jak tak to ja się zgadzam! - gospodyni ucieszyła się tak bardzo, że aż wtuliła się ramionami w szyję mężczyzny i przytuliła do niego mocno z tej radości. - To jutro rano nagramy Mary Sue 2?! To super! Jej teraz będę miała kłopot zasnąć z tej ekscytacji… - dziewczyna zaczęła sobie szukać miejsca bo chociaż materac był całkiem spory to na trzy osoby już tak nie zostawało zbyt wiele luzu.

- No to załatwione. - Mayers machnął ręką aby jakoś pogonić gospodynię która próbowała znaleźć sobie miejsce do leżenia.

- Co oglądamy? - saper złapała Krótkiego za ramię, sugerując aby położył się na plecach. Wtedy zajęła strategiczną pozycję pod jego prawym ramieniem, przytulając się mocno do jego boku. Gestem pokazała blondi aby zajęła lustrzaną pozycję po drugiej stronie, dzięki czemu z laptopem na brzuchu oficera dali radę kontynuować seans.

- Znaczy jeśli to nie urąga w gusta i zainteresowania jaśnie pana oficera - mruknęła wesoło, wychylając się aby pocałować go czule. - A nawet jeśli to tak słodkiej gospodyni nie wolno obrażać - dodała, wychylając się jeszcze kawałek aby powtórzyć numer z Eve. Przed oczami stanęła jej niedawna scena gdy obie klęczały przed wspólnym chłopakiem, polerując mu drążek zmiany biegów i aż zachichotała.

- Opowiedz nam coś Tygrysku. Mówiłeś że latasz z chłopakami na dziwki… takie mają hobby - dodała spoglądając na blondi i dorzuciła - Ale obiecał że można z nimi jechać, tylko wtedy pewnie będzie foch jeśli my wywiemy więcej foczek niż oni.

- Dziwki? Lubię dziwki. I tancerki i streapteaserki. I lubię to z nimi robić. Chociaż najbardziej to jak zamieniamy się miejscami i to one mi mówią co mam robić i jak. Chętnie bym poszła z wami na dziwki. - Eve pomagała ustawić laptop na torsie Steve’a który robił za podstawkę pod laptop a laptop za kino domowe. A pomysłem wydawała się tak samo zachwycona jak Lamia.

- No to może puść nam jakiś filmik o dziwkach? - zaproponował wspólny partner wskazując dłonią na prostokątny ekran. Gospodyni chwilę namyślała się szukając w pamięci A potem sprawnie przejęła pałeczkę kursora i po paru chwilach szukania uruchomiła jakiś filmik.

- A ty tu jesteś? - Steve zapytał widząc, że to chyba jakaś produkcja z prywatnego studia blondwłosej fotograf. A na ekranie widać było jakąś czarnoskórą “panienkę” w kostiumie który rzeczywiście kojarzył się z najstarszym zawodem świata.

- Tak, bo najpierw miałyśmy mieć sesję zdjęciową. A potem jakoś zrobiło się tak fajnie, że mi tłumaczyły jak to jest być dziwką i w końcu się zamieniłyśmy i to ja je obsługiwałam. Było świetnie! - fotograf puściła laptop i ułożyła się wygodniej po drugiej stronie Mayersa. A w tym czasie na ekranie rzeczywiście dwie kolorowe “panienki” zaczęły pozować do kolejnych zdjęć, jeszcze z Eve po właściwej stronie kamery.

W tym czasie Mazzi ułożyła się po swojej stronie Mayersa wygodnie, splatając nogi z jego nogami i oparła skroń o jego bark, czując jak powoli powieki zaczynają jej ciążyć. Nie tylko dzisiejszy dzień, ale i poprzednie obfitowały w atrakcje obciążające porządnie organizm nie do końca jeszcze wyleczonego rekonwalescenta. Mimo tego była sierżant nie żałowała niczego, tym bardziej nie miała zamiaru marudzić na obecną sytuację. Bolt miał w sobie coś, co sprawiało że najgorsze czarne myśli ulatywały, a okolica nagle stawała się ciepła i cicha, bez cienia ciągłego strachu. Bezpieczeństwo, zaufanie. Pewność, że nie musi niczego się obawiać póki on znajduje się obok.

- Chciałabym kiedyś zobaczyć jak Cichy coś wyrywa - mruknęła sennie, uśmiechając się pod nosem.

- Najśmieszniej jakby wyrwał tą lodziarę. Don się strasznie na nią ślini. Ale ona chyba serio nie trawi facetów i mundurowych. A przynajmniej bardzo się stara sprawiać takie wrażenie. - Bolt uśmiechnął się i pokiwał głową na senny pomysł swojej pierwszej dziewczyny. Uśmiechnął się może też dlatego, że na ekranie trzymanego na piersi laptopa pokazała się blondynka jaka leżała teraz po jego drugiej stronie i coś właśnie zaczynała wchodzić w integracje z dwoma ciemnoskórymi aktorkami - amatorkami.

- Jakaś lodziara? A jakaś fajna? A serio robi lody? - krótka wzmianka zainteresowała Eve bo popatrzyła z zaciekawieniem w bok trochę na swojego chłopaka a trochę na swoją dziewczynę. Przy pytaniu o robienie loda wspomogła się wymownym gestem dłoni przed swoimi ustami.

- Hm… Właściwie… Skoro nie robi tego z facetami to właściwie nie robi loda… - Steve zmrużył oczy jakby dopiero teraz dostrzegł ten paradoks lodziary co robiła lody ale ponoć nie robiła lodów. A to chyba jeszcze bardziej zaciekawiło fotograf.

- Lodziara Schodingera. Jednocześnie robi i nie robi loda. - Lamia parsknęła cicho - Laska ma na imię Jaime, pracuje w lodziarni przy ratuszu. Całkiem sympatyczna, ale trochę nawiedzona. Robi tylko w weekendy, gdyby było inaczej pewnie bym ją nam wyrwała… oooo, założę się z chłopakami że ją wyrwę - popatrzyła na Eve i puściła jej oko - Co byś chciała od nich dostać w ramach wygranej?

- W lodziarni przy ratuszu? A to wiem gdzie! A fajna jakaś? Może jak fajna to też bym tam wpadła na jakieś lody czy co… - temat lodziary - nielodziary zaciekawiał blondynę coraz bardziej. Musiała się trochę podnieść aby ponad twarzą Steve’a popatrzeć na Lamię. Ten zaś oglądał właśnie jak Eve na ekranie zaczyna całować się z dwoma dziewczynami. Na razie dość grzecznie i standardowo czyli w usta.

- Wpadaj, wpadaj, ona świetne lody robi. Chociaż z tym co tam mają to żadna sztuka. - Krótki dorzucił swoje zdanie na trochę na temat o jakim rozmawiali tak po trochu. - A ją lasce wyrwać to sztuka odwrotnie proporcjonalna do tego jak ją wyrwać facetowi. Wręcz się puszy tym, że sypia z innymi laskami. - dodał z wyczuwalną igiełką żalu i irytacji. No ale pewnie wiele osób zawiesiło nie raz łakome spojrzenie na czarnowłosej Jamie.

- O, jak tak to tym bardziej muszę ją odwiedzić. A jak byś ją wyrwała… dla nas… no to od chłopaków… - Eve wydawała się być już bardzo mocno zainteresowana znajomością z lodziarą z lodziarni ale na razie wróciła do tego o czym wcześniej wspomniała jej dziewczyna. - No to może jakiś szybki obciąg przed kamerką? Chociaż nie musi być sam obciąg. Nagrałabyś to dla mnie? O! Albo możesz mnie nagrać jak bym się pucowała z Jaimie i im moglibyśmy to potem pokazać! Myślisz, że to przejdzie? - blondynka mówiła szybko, pewnie co jej akurat na myśl przeszło ale na koniec popatrzyła pytająco na leżącą obok parę więc trochę nie było wiadomo czy pyta Krótkiego jak rokuje “tak” u swoich chłopaków czy na Lamię jak to może wyglądać ze zgodą Jaime.

- Wiesz E, nie wiem czy chłopaki się zgodzą na taki numer - Mazzi przybrała smutny, zamyślony ton, zerkając na blondi z pełną powagą - To porządni żołnierze, w pełni profesjonalni i oddani sprawie. Dlatego myślę że ten szybki obciąg by nie przeszedł - pokiwała smętnie głową, łypiąc na Steva żeby potwierdził - Co innego gdyby zajęli się tobą pełnoprawnie, drużynowo i bardzo dokładnie. Oczywiście nagram co chcesz - zapewniła dziewczynę, głaszcząc ją czule po policzku - Tak samo z Jaime… taki filmik z pewnością chętnie by obejrzeli, prawda kochanie? - łypnęła znowu na Krótkiego.

- No co ty? Pytasz się hetero - samca czy inne hetero - samce, chętnie obejrzeli by filmik na którym wspólnie pukają ekstra laskę albo taki na którym pukają się dwie ekstra laski? A do tego gdy te hetero - samce kręcą te wszystkie wspomniane laski z tych potencjalnych filmików a nawet je lubią? - Krótki uniósł do góry brew i odpowiedział pytaniem raczej czysto teoretycznym jakby pytanie o zdanie jego trzech podwładnych i jednocześnie kumpli było czystą formalnością. Wskazał wymownym gestem ekran laptopa na którym właśnie blond głowka nurkowała między hebanowymi udami a w jej blond włosach nurkowała jedna dłoń z przodu a druga podtrzymywała ją za potylicę we właściwej pozycji.

- O! Podobało im się?! Słyszysz Lamia?! Steve mówi, że chłopakom się podbało, że ich kręcimy no i nas lubią! - wypowiedź leżącego komandosa wyraźnie ucieszyła blondynkę bo wyglądała na podekscytowaną na całego. No i dodatkowo jeszcze Bolt potwierdził jej wnioski skinieniem głowy ostrzyżonej jeszcze krócej niż głowa gospodyni.

- I masz rację Lamia! Szkoda nagrania na sam obciąg! Jak z takimi fajnymi chłopakami to pewnie, że kompletna penetracja! Hm… A myślisz, że na raz czy po kolei? A zresztą co ja się głupio pytam! No pewnie, że na raz! Jej! I jeszcze byście nas przy tym nagrali?! Ale byłoby super! Aż się nie mogę doczekać kiedy się z nimi spotkamy i to zrobimy! - blondynka z tej ekscytacji zaczęła machać rękami trochę chaotycznie a nawet klasnęła w te dłonie jakby mogła to by pewnie już teraz teleportowała wspomnianych komandosów do tego wspólnego już łóżka. Steve zerknął na nią badawczo jakby nie do końca był pewny czy ona tak to wszystko na poważnie mówi.

- Dałabyś się im przelecieć wszystkim trzem na raz? - zapytał z niedowierzaniem w głosie i na twarzy.

- No pewnie! Oni są bardzo sympatyczni, już samo obciąganie wtedy w hotelu mi się bardzo podobało! No ale tak pierwszy raz to tak jeszcze nieśmiała byłam. - Eve kiwnęła wesoło główką i wyjaśniła bez skrępowania. A to spowodowało, że brwi Mayersa powędrowały do góry z kolejnej fali zdziwienia.

- A filmik z tą lodziarą to ja bardzo chętnie obejrzę. Chłopaki pewnie też. Jak jej nie da się przelecieć to chociaż filmik można by zobaczyć. - Krótki mówił jakby wolał przekierować rozmowę na jakiś inny temat a chwilowo czarnowłosa Jamie wydawała się bezpieczniejszym tematem.

- No jak Lamia mówi, że ona taka fajna no to też jej teraz jestem strasznie ciekawa. Hm… Czy mi się wydaje, czy niedziela rano to też weekend? - fotograf zmrużyła oczka i posłała pozostałej dwójce szelmowski uśmieszek.

- Niedziela rano ma być na Mary Sue i zdjęcia - saper przypomniała, wracając policzkiem na ramię Bolta. Przymknęła też oczy, bo coraz trudniej było je utrzymać otwarte - Potem Betty, potem Honolulu, a potem… pewnie znowu Betty bo trzeba się przespać przed poniedziałkiem - wymruczała, nakrywając się kołdrą i przy okazji połowę Mayersa też - Nie daruję skoro już masz taki ładny gajer przy sobie… tak samo jak nie daruję drugiej części Mary. Już nawet mam plan… - mamrotała coraz ciszej i ciszej - Ale to jutro, co? Jutro… rano. Nie obrazicie się jak się odmelduję? Chyba dla mnie czas na capsztyk.

- Ano tak, rano miała być “Mary Sue 2”… - Eve skinęła głową gdy jej przypomniano o tym planie na jutrzejszy poranek. - Może udałoby się wpaść na lody przed Betty? Bo jak jutro nie, za tydzień może być ciężko to dopiero za dwa tygodnie. Chyba, że jakoś dowiedzieć się gdzie ją łapać na mieście w tygodniu… - blondynka szybko zaczynała kalkulacje co i jak można by się zaczepić o kontakt z ową Jaimie. Ale widząc w jakim stanie jest kumpela równie szybko dała spokój.

- No dobrze to rano pogadamy. A teraz dobranoc. - powiedziała wesoło, nachyliła się nad twarzą Mayersa i pocałowała swoją dziewczynę w usta na dobranoc. A wracając pocałowała też i swojego chłopaka chociaż ten jeszcze oglądał filmik z blondyną w jednej z głównych ról i nie wyglądał jakby zaraz miał zasnąć.

- Dobranoc - saper oddała pocałunek, potem pocałowała ostatniego z ich trójki i zamknęła oczy, słuchając do snu dźwięków filmu i oddechów zgromadzonych w łóżku osób, a także mocnego bicia serca w klatce piersiowej, na której trzymała głowę. Głupia rzecz, powiedzenie prostego słowa komuś kogo... chyba... bardzo się lubiło.

 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline