12-09-2019, 17:47
|
#64 |
DeDeczki i PFy | Canth obserwował z niepokojem, jak kilkukrotnie liczniejsza od nich grupa zatrzymuje się tuż pod ich nosami. Wciąż odczuwał skutki wcześniejszego wyssania energii, i ciężko mu było sformułować myśli, a co dopiero skorzystać ze swoich mocy. Gdy przed szereg przybyszy wyszła potężnie zbudowana kobieta, dowódca z trudem powstrzymał się przed wytrzeszczeniem oczu - szara stal?! U elfów, i jeszcze w rękach kobiety?! To było co najmniej nietypowe.
Skoro ta przywódczyni milczała, najwyraźniej liczyła na pierwszy ruch z ich strony. Canth spiął crodlu i zbliżył się do niej, opuszczając szereg karawany na parę metrów. Podobnie jak elfka miał broń w ręku, ale trzymał ją opuszczoną, w pokojowym geście. - Witajcie - zaczął we wspólnej mowie. Mówił spokojnym, wyważonym tonem - Zwą mnie Canth - kwieciste przemowy, zapewnienia o dobrych zamiarach i puste komplementy zwyczajnie nie miały sensu. Gdyby elfy chciały ich pozabijać, już dawno by zaatakowały. - Czy nasze drogi skrzyżowały się przypadkiem, czy był w tym jakiś cel? - zapytał wprost. |
| |