Buty Karla rozchlapały kałuże i błoto jakie w cieniu drzew było całkiem świeże. W okolicy było całkiem mroczno. Jak to w lesie, pod wieczór bywało. No i było mnóstwo komarów uprzykrzających życie. Manfred, z bronią gotową do strzału, szedł obok swojego szefa. Pozostali zostali na wozie. Uczona wyraźnie przejęta zaniemówiła i czekała na wynik tego rozpoznania. Inni na wozie też mieli niewyraźne miny. Co tu nie mówić, z każdą minutą mroki prastarej, nieokiełznanej cywilizacją puszczy robiły się mroczniejsze a niebezpieczeństwo zdawało się materializować z każdą chwilą.
W tym czasie Karl i Manfred podeszli do tego czegoś na drodze. Rzeczywiście okazało się to ciałem jakiegoś chłopaka. Jeszcze gołowąs. Widać a raczej słychać było, że nie żyje. Muchy już obsiadły świeżego trupa i robiły sobie z niego ucztę. Przez plecy miał paskudne cięcie, zupełnie jakby dostał podczas ucieczki. To go zabiło lub dobiło, w mroku zapadającego zmierzchu trudno było powiedzieć.
Zaraz, kawałek dalej był zjazd do tego obozu o jakim mówiła uczona Khelman. Widać było namioty i szałasy jakie tutaj zdołano wznieść w lesie. W zapadających ciemnościach widać było nienaturalną ciszę pobojowiska. Ciała widać było tam i tu. Chyba nie skończył się ten obóz zbyt dobrze. Pasowało do jakiegoś nagłego napadu, zwłaszcza jeśli było to w nocy. Ale z zewnątrz trudno było oszacować straty czy jeszcze ktoś tam może żyć czy raczej już nie.
- Manfred... Weź go i pokaż pani - polecił Karl.
Manfred chyba skinął głową czego w tych półmrokach, Karl nie był do końca pewny. Po czym zgiął się i chwycił trupa za ubranie i sapiąc głośno aby przezwyciężyć opór martwego ciała wziął i zaczął go ciągnąć po ziemi w kierunku wozu. A Karl został sam na tym rozdrożu i pobojowisku.
- Pan kazał go pani pokazać. - wysapał najemnik podstawiając trupa chłopaka pod burtę wozu. Dzięki czemu wszyscy mogli rzucić okiem na tą prezentację.
- A dlaczego? - uczona zdziwiła się nie mogąc odgadnąć intencji Karla.
- Nie wiem. - najemnik wzruszył ramionami na znak swojej niewiedzy.
- Bogowie, ten biedak nie żyje? - zapytała kobieta chyba raczej dla zasady bo bezwładność trupa była dość wymowna.
- Tak. - Manfred w końcu znudził albo zmęczył się trzymaniem bezwładnego ciała więc puścił je i pozwolił aby opadło na pobocze rozchlapanej, błotnistej drogi.
- Obserwujcie nadal okolicę - szorstkim głosem zwrócił uwagę pozostałem Tladin. Nie miał ochoty, by coś go znienacka dopadło.
- Zna go pani? - spytał Karl. - To któryś z zatrudnionych?
- Nie, chyba nie. Może to któryś z robotników. Nikt z moich kolegów. - uczona zaprzeczyła ruchem głowy i słowem zerkając jeszcze raz na leżące na poboczu ciało zabitego chłopaka. - Czy ktoś tam przeżył? - zapytała Karla który jak na razie znalazł się najbliżej obozu. Ale jeszcze nie tak blisko by w zapadającym zmroku dostrzec detale. Właściwie z każdym pacierzem robiło się coraz ciemniej. Atmosfera na wozie była dość nerwowa. Nie trzeba było zbyt wiele wyobraźni aby skojarzyć, że atak na obóz był zeszłej nocy a teraz budziła się kolejna.
- Prawdę mówiąc... nie wygląda na to - przyznał Karl. - Chyba że ktoś zdołał uciec. Nie sądzę, by taki szczęśliwiec zechciał wrócić do obozu. Ale musimy sprawdzić. No i, jeśli tu zostaniemy, możemy się spodziewać kolejnej wizyty.
- Byłabym bardzo wdzięczna gdybyście sprawdzili obóz. Ja sama za bardzo się boję. A nie chciałabym zostawać tu na noc. Obawiam się, że to by było dla mnie zbyt straszne. - twarz uczonej, podobnie jak sąsiednie na wozie, były już widoczne dla Karla jako owalne plamy. Rysy i grymasy w tym półmroku już się zacierały. Ale po głosie uczonej dało się poznać konflikt sprzeczności pomiędzy obawą pozostania na noc poza murami miasta a chęcią pomocy bliźnim jacy mieli jeszcze szansę przeżyć atak z ostatniej nocy.
- Sprawdzimy - zapewnił Karl, po czym wraz ze swymi ludźmi ruszył w stronę zbudowanego obozowiska.
Tladinowi nie podobała się ta sytuacja. O ile początkowo uznał to po prostu za wyjazd za miasto, teraz coś mu tutaj nie pasowało. Ruszył dalej od wozu razem z Karlem.
- Uważaj na siebie - powiedział szeptem. - Równie dobrze ta kobieta może nas prowadzić w zasadzkę i wcale nie być tym, za kogo się podaje. Każę zawrócić wozy, tak na wszelki wypadek.
- Rozejrzę się i wracam - powiedział Karl.
Miał zamiar szybko sprawdzić, czy ktoś przeżył, a potem wrócić do miasta.
Ostatnio edytowane przez Kerm : 12-09-2019 o 21:14.
|