Elfka rozejrzała się po kolei po wszystkich uczestnikach karawany. Skinęła w kierunku Kadira i po raz pierwszy się odezwała.
- Czarodziej?
Wypowiedziała to raczej tonem stwierdzającym niż pytającym.
- Szukacie czarodziejów?
- Niekoniecznie - zrobiła mały grymas skrzywienia na twarzy - Ale to się jeszcze okaże czego szukamy.
- Co to oznacza?
- To zależy od tego, czego wy szukacie.
Widząc chwilę zadumy Cantha, roześmiała się lekko - Patrząc na to jak się migasz od odpowiedzi, to oczywiste, że czarodziej. Nieważne, w was ludziach nigdy nie było za grosz szczerości.
- O tym nie rozmawiaj ze mną. Ja odpowiadam za przebieg wyprawy, a nie jej cel. - Canth zazgrzytał zębami, zmęczenie dawało mu się we znaki. - Oczekujesz szczerości wobec kogoś, kto nawet nie ma zamiaru się przedstawić, nie wspominając o niejasnych intencjach?
- No, no, pokazujesz ząbki. Tylko uważaj, żeby się to niemiło się dla Ciebie nie skończyło. - Po chwili dodała bardziej oschle - Gdzie są elfy?
- Liczę na kulturalną rozmowę, nic więcej, to Ty mi grozisz. Jakie elfy?
- Dobra, nie będziemy się licytować. - odparła - Te elfy z tego obozowiska. Dlaczego ich szukacie?
- Sprawdzaliśmy jedynie pozostałości obozowiska, które było na naszej drodze, kwestia bezpieczeństwa. Czemu twierdzisz, że ich szukamy?
- Tak tylko myślałam. Którędy poszli?
- Jak dalej ruszycie w swoją drogę, powinniście iść po ich śladach. Przynajmniej według moich zwiadowców.
Elfka tylko wzruszyła ramionami. Potem gwizdnęła przeciągle i zakręciła ręką w powietrzu. Elfy jak na komendę zaczęły was obchodzić i omijać waszą grupę. Po chwili przeszły w trucht, potem w bieg i udały się śladami elfów z tego opuszczonego obozowiska.
Na szczęście niebezpieczne spotkanie z elfami rozeszło się po kościach. Elfy z każdą chwilą się od was oddalały. Tym czasem słońce minęło zenit i nastał największy upał. W tych warunkach lepiej nie podróżować. Oczywiście mogliście się uprzeć i brnąc przez pustynie dalej, jednak pomocnicy jakby nie czekając na was, zaczęli rozstawiać tymczasowy obóz. |