Kadir z zaciekawieniem obserwował zbliżające się elfy.
Zwolnili. To dobry znak. Zatem nie będą atakować z marszu. To otwierało pewne możliwości.
Na przeciw przybyszom wyjechał Canth .
Dobrze, Kadir mógł zostać stosunkowo bezpieczny za kordonem swych sług. Pobębnił znów palcami na na łęku siodła. Niecierpliwił się lekko. Będzie walka? Elfy będą coś od nich chciały? A może będzie wspólna uczta? Nie?
Całe zajście trwało niedługo. Elfy ruszyły w swoją stronę, a ludzie w karawanie wydawali się odetchnąć z ulgą.
Dobrze, niech i tak będzie.
Kadir nie czuł ulgi. Dwie grupy elfów kręciły się w pobliżu. To nie wróżyło nic dobrego. Trzeba będzie pozostać czujnym.
Wydał odpowiednią komendę swym sługom. |