Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-09-2019, 09:54   #376
druidh
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Weismuth zapoznał się ze wszyskimi listami polecającymi zaraz po modlitwie. Chwilę milczał, po czym zaczął po łacinie:
- Zdaje się, że urośliśmy na tyle mocno, że musimy pomyśleć o jakimś łańcuchu dowodzenia. Nie sądzę, żeby udało nam się podjąć decyzje jednogłośnie. Tyle tylko, że mamy tutaj kilka spornych kwestii.
Sięgnął po pierwszy list.
- Siostra Anna szkolona w klasztorze w Amberly, a następnie w klasztorze w Fuldzie, wedle listu polecającego ma stanąć na naszym czele. To nie jest zły pomysł. Zwłaszcza, że Fulda ma dobre kontakty z naszym rodzimym biskupem Gunterem.
Sięgnął po kolejny list.
- Mistrz Bogumysł - Wesimuth użył zwrotu jakim osoba spoza zakonu Teodozjan winna zwracać się do czerwonych braci. Choć od kilku setek lat nie stosowano tej formuły - ma tu listy od księcia, które mówią, że w jego osobiste ręce oddaje on dziesięciu wojów. Co czyni go najlepiej postawionym spośród nas.
- Mistrz Eberhard - tu uśmiechnął się szczerze, choć listu nie ruszył - Jego nie trzeba nikomu przedstawiać. Próżno szukać wśród nas kogoś z większym doświadczeniem w tropieniu demonów.
Obaj mężczyźni się znali. Nie było wątpliwości co do tego. Weismuth chciał tym krótkim pokazem delikatnie wepchnąć swojego kolegę na czoło ich instytucji.
- Raczcie wybaczyć Walterze - przemówił Gerge, którego chyba nikt się nie spodziewał. Widać było, że siedzenie przy stole go męczy, tak jak i Bogumysła. Choć źródło ran obu mężczyzn było zgoła inne.
- Czyż Mistrz Eberhard nie jest wybitnym teoretykiem? Czyż nie spędził lat na pisaniu swych traktatów? Jakże więc ma prowadzić nas do walki ze Złem? Tymczasem wizje siostry Anny pochodzą wprost od Pana.
Słowa Gergego zawisły w sali. Wszystko wskazywało na to, że wybór nie będzie łatwy.
Eberhard na słowa Georga tylko się uśmiechnął. Przepychanki już się zaczęły. Pokiwał potwierdzająco głową i przytoczył resztę faktów do opinii Georga.
- Jak wizje wszystkich sióstr obdarzonych podobnym talentem z zakonu św Jana. To bardzo cenny dar - powiedział szczerze i z uznaniem. - Nim przejdziemy do istotnego ale i burzliwego tematu jak widzę. Może zacznijmy od zwyczajnej rozmowy? Ustalenia faktów, zebranej wiedzy. - zaproponował Mistrz Czerwonych braci.
- Siostro Anno z listu wynika, że kierowała siostra działaniami Inkwizycji do tej pory? - Eberhard zwrócił się do osoby dowodzącej. Przynajmniej wedle jego wiedzy pierwotnej wiedzy. Wzmianka o łańcuchu dowodzenia ustalanym dopiero teraz trochę zbiła go z tropu.
- Zechce siostra nas, wprowadzić w szczegóły ostatnich wydarzeń? - poprosił zakonnik.
Wenecjanka spojrzała na Mistrza Eberharda bardzo przyjaźnie.
- Siostra Anna regeneruje siły i nie nawykła do prowadzenia długich opisów zdarzeń - odezwała się śpiewnie.
- Pod opieką siostry Anny, brat Fyodor i brat Walter zlikwidowali wampira w Mogilnie i rozwiązali w salomonowy sposób wynikły tam problem… powiedzmy natury prawnej i kościelnej zależności. Potem rozpracowali lokalną siatkę wąpierza, jego samego i sługi jego likwidując. A dnia poprzedniego kolejna wroga Kościołowi i Panu istota została odesłana w ciemność - zakończyła uprzejmie.
Eberhard uśmiechnął się. Tak jak ojciec uśmiecha się do dziecka.
- Bardzo dyplomatycznie dobrane słowa. - powiedział wciąż z uśmiechem przyklejonym do twarzy. - Chce usłyszeć wnikliwy i dokładny opis każdego z tych wydarzeń. - dodał delikatnie akcentując słowo dokładny. Najwyraźniej mglista wypowiedź Wenecjanki nie dała zakonnikowi odpowiedniej wiedzy. Wręcz przeciwnie sposób jej wypowiedzi pokazywał, że ma coś do ukrycia. Jednocześnie jego wzrok jakby od niechcenia skierował się również na brata Fyodora.
Włoszka przez mgnienie oka sprawiała wrażenie nieco zaskoczonej.
- Ode mnie? - pozwoliła, aby te słowa wybrzmiały swobodnie.
- Ależ to byłyby dla mnie zaszczyt... Radzi bylibyśmy bracia i siostro poznać i waszą drogę do Płocka - zawiesiła głos, ale jej spojrzenie powędrowała najpierw do zmęczonego życiem Waltera, potem do Fyodora, a potem swobodnie przeczesało twarze zgromadzonych.
Eberhard z każdym wypowiedzianym przez Francisce słowem upewniał się, że w Płockiej Inkwizycji dzieje się źle. Najpierw usłyszał jakieś dyrdymały które mogła opowiadać ciocia bratankowi przy obiedzie. Zamiast raportu wydarzeń godnego Inkwizycji. Następnie gdy zapytał o niego ponownie, zapytano go jak mu poszła droga.
- Rad byłbym usłyszeć odpowiedź na moje pytanie. - zignorował próbę zmiany tematu przez Franceskę Mistrz Eberhard. - Szczera relacja to wszystko o co proszę. - dodał z tym samym łagodnym uśmiechem jaki towarzyszył mu od początku spotkania.
Francesca uśmiechnęła się promiennie do brata Waltera, zmęczonego i rannego zakonnika, ale jej słowa skierowane był najwyraźniej do mistrza Eberharda.
- Oczywiście, oczywiście Mistrzu. Jeśliby jednak bracia, którzy jeszcze nie są w pełni sił mieli potrzebę odpocząć podczas tej wnikliwej i dokładnej - wzięła oddech - relacji, proszę mieć dla nich zrozumienie, albowiem rany ich były straszliwe i gdyby nie moc Pana Najwyższego i jego wiernej służebnicy siostry Anny do teraz leżeli by w łożach boleści, bez sił żadnych - zawiesiła na chwilę głos, gdyby któryś z nich chciał coś powiedzieć. Rozejrzała się też znacząco, aby uwagę zwrócić, czy szczur jakiś w pomieszczeniu się nie znajduje.
- Inkwizycja zebrała się w Płocku przed ośmioma dniami w osobie siostry Anny i jej towarzysza, brata Gerge, brata Waltera, brata Fyodora, siostry Kamil oraz mojej skromnej osoby. Brat Walter zwołał konklawe, a przewodniczenie zalecił siostrze Annie, jako osobie cieszącej się wielkim poważaniem wśród ludu Bożego. Inkwizycja zapoznała się z wieściami przekazanymi przez płockiego Biskupa Guntera jakimi był otaczające Płock zagrożenia. Był to wąpierz w Mogilnie, czarownica w Broku, tajemnicze zniknięcia drobiu w Suchodole oraz niepokoje dręczące proboszcza w Sierpcu przed nadchodzącymi dożynkami. Posiłkowana Bożą Łaską Inkwizycja podjęła decyzję o udaniu się do Mogilna celem zbadania sprawy. Ta wydała się bowiem braciom i siostrze najistotniejsza i o największym znaczeniu.
- Dotarłszy na miejsce Inkwizycja szybko rozeznała sytuację i odkryła istnienie wielkiego zbioru ksiąg zakazanych, o co najmniej niebezpiecznym lub nieznanym pochodzeniu, zaś w samym opactwie przebywał zaiste wąpierz, który w ukryciu tam mieszkał. Inkwizycja postanowiła zasięgnąć łaski Pana w rozeznaniu, co należy w tej sprawie uczynić. W międzyczasie jednak siostra Michal postanowiła, kierując się zapewne Bożym nakazem, wąpierza życia pozbawić, co też uczyniła niezwłocznie. Pozostali bracia ruszyli na miejsce zdarzenia, gdzie okazało się, iż zwierzęta z wąpierzem związane ruszyły złą siłą kierowane do ataku na siostrę, jej pomocników oraz innych braci z Inkwizycji. Ich liczebność była ogromna i w tym właśnie była ich siła, pochodząca zapewne od sił wrogich Panu Naszemu. Walkę stoczono dramatyczną, w której poległa niestety bliska naszemu sercu siostra Michal, a chcąc oczyścić miejsce gromadzące siły złe oraz pokonać zarazę jaka wiązała się z obecnością wąpierza w Mogilnie Inkwizycja spaliła księgi tam się znajdujące. Tedy zło i niebezpieczeństwo zostały zarzegnane, a w klasztorze ponownie zapanował boży ład.
- Sprawa również Inkwizycję niepokojąca wynikła w miejscu owym, albowiem biskup płocki i arcybiskup gnieźnieński jednakie prawa sobie do klasztoru tego żywili. Tutaj wątpliwości nie było żadnych, albowiem w miejsce płockiego biskupa Inkwizycja pofatygowała się zbadać słupy graniczne, które to wskazywał, że klasztor arcybiskupstwu się należy. Obecny na miejscu kanonik gnieźnieński sprawę tę potwierdził i wiedziony oddaniem sprawie papieskiej ludzi swoich do pomocy Inkwizycji przekazał.
- Wróciwszy do Płocka, przygnębieni po stracie siostry naszej, Inkwizycja, dzięki kontaktom męża mojego wpadła na trop zła w sercu samego miasta obecnego. Był to siły niezwykłej wąpierz, który omamił niemal zupełnie uczciwego kupca weneckiego Johannesa i szpony swoje czarne wyciągał również po dusze i ciała naszych braci. Ci jednak niebezpieczeństw nie bacząc stanęli z nim do walki nierównej rany odnosząc przy tym. Wąpierz zbiegł raniwszy brata Waltera boleśnie i trop jego podjęto w mieście odkrywając jego powiązania z lokalnym kupcem Dohnem, w którego byłych włościach właśnie przebywamy. Kupiec, który targnął się na życie brata Fyodora zginął w walce, a wytropiony wąpierz dzięki mocy Bożej jaka wypełnia brata Fyodora pojmany został. Inkwizycja obawiając się jego sił wielkiej, dzięki której potrafił nakłaniać ludzkie serca do czynienia zła i sprzeniewierzania się woli Pana Naszego zdecydowała o zakończeniu jego egzystencji. W tym to też czasie brat Gerge, walcząc z oddaniem ze sługami omotanymi przez rzeczonego wąpierza, ranę odniósł ciężką. Moc istoty tej była ogromna i jego wpływ trudny jest do przecenienia. Jego śmierć uwolniła zapewne od złych więzów wiele ludzkich istnień, a wpływ jego osoby Inkwizycja bada i badać będzie jeszcze pewnie przez czas jakiś.
- W wyniku tych zdarzeń płocka Inkwizycja zdobyła rozeznanie w kolejnych sprawach, o których wiedza płynie w równym stopniu od świadków, jak i z wizji prowadzącej nas wszystkich siostry Anny, bez której daru nie poznalibyśmy, ani ułamka tego co teraz wiemy. Oprócz bowiem potężnego wąpierza, lgną ku płockiej ziemi siły inne, a jest to władający kałduńską magią czarodziej mroczny oraz faun ukrywający się pod postacią mgły. Czwartą siłą była zaś Benezja. Zła istota władająca połączona w mroczny sposób z pająkami o posiadająca niezwykłą mocy i szybkość. Tylko dzięki łasce Pana i potędze brata Fyodora udało się ją zniszczyć, ratując świat Boży od kolejnego zła. Tak to przygotowujemy się do kolejnych zmagań ze złym i radzi jesteśmy wielce waszą obecnością, licząc że w najbliższych dniach wesprzecie nasze wysiłki swoimi darami, którymi obdarzył was Pan.
- Dar zaś siostry Anny konieczny jest, aby dalej sytuację rozpoznawać i fałszywego kroku nie uczynić, który to przynieść by mógł nieszczęścia wielkie na Kościół Boży i nas samych.
Pokłoniła się siostrze Annie i dodała.
- Brat wybaczy, ale opowieść ta zmęczyła mnie nieco. Chętnie więc usłyszę, jak i bracia i siostra, jak wasza podróż tutaj przebiegała, a potem rada będę na dalsze pytania odpowiedzieć.

Anna odetchnęła słyszą wypowiedź Franciski. Delikatnie ściskając wiszący na piersi krzyż spoglądała na nowoprzybyłych inkwizytorów. Nie rozumiała czemu spotkanie przybrało taki obrót. Czy nie mieli wspólnie walczyć ku chwale Pana? Korzystała jednak z tego, że inni przejeli inicjatywę.
Witold spojrzał znacząco na Mistrza Eberharda. Poruszył się przy tym nieznacznie. Nie trzeba było być specjalistą pokroju Francisci, żeby wiedzieć, że w drużynie Inkwizytorów, którzy właśnie przybyli są dużo większe tarcia.
- Panie, świeć nad duszą inkwizytorki Michal. To wielka strata dla nas wszystkich, zwłaszcza w obliczu tak licznego zła czającego się wokoło - powiedział w końcu Witold, potem uśmiechnął się lekko. Jakby zastanawiał się jak Eberhard wybrnie z historii o tym, jak zrekrutował domniemaną czarownicę tracąc przy tym czterech spośród dziesięciu wojów darowanych od księcia.
Francisca skinęła głową w kierunku Witolda, a na jej obliczu zarysowały się smutek i żal.
- To wielka strata… - jej głos zawisł na chwilę. Pytanie, czy znał siostrę Kamil nie padło, ale ciało Wenecjanki, zachowało się, jakby właśnie miało się ono pojawić.
Ebehard tymczasem cierpliwie drążył skałę.
- Dowiedziałem się po drodze bardzo wielu ciekawych rzeczy. W tym również o tym co działo się w Płocku. O wszystkim jednak w swoim czasie. Siostra Francisca przedstawiła siostra wersję bardzo ogólnikową. Z dyplomatycznym kunsztem przemilczała siostra wiele zdarzeń inne przedstawiła w wyjątkowo… pozytywnym świetle. Godny uwagi talent gdy będziemy pisali relację z tych zdarzeń. Jeśli jednak mam działać tu razem, ramię w ramię. Siostrze nie mogą zdarzać się przemilczenia istotnych dla Inkwizycji faktów. Bracie Fyodorze, bracie Walterze. Chciałbym usłyszeć waszą relację. - o szczerości ich wyznania Mistrz Inkwizycji nie musiał wspominać. Ani czerwonemu bratu z którym dzielił zakon i którego przewyższał rangą ani swojego przyjaciela Waltera.
Walter odkaszlnął i zaczął powoli. Choć jego rodzinny język był taki sam jak Eberharda, to gdy mówił po łacinie jego akcent zdawał się dużo mocniejszy. Widać na obydwu wpływ miało wiele lat spędzonych daleko od ojczyzny.
- Cóż, w gruncie rzeczy powiedziała prawdę. Nie wampir mnie ranił, a zaślepiony żądzą krwi ghul, który w obronie wampira wystąpił. Co nie zmienia faktu, że gdyby nie siostra Anna, to najpewniej leżałbym przykuty do łoża wiele tygodni. Ciało już nie to co kiedyś.
Nie dało się ukryć, że relacje Waltera z Eberhardem wybiegają daleko poza drogę służbową. Paladyn nawet nie próbował stosować ozdobników wypowiedzi, w jakie bogata była relacja Francisci. Spojrzał na Fyodora, czekając cóż ma do dodania.
Francisca wyglądała przez chwilę na spłoszoną, a gdy Walter mówił zmrużyła nieco oczy i mruknęła pod nosem.
- Ach tak, to był ghul - i popatrzyła na brata przepraszającym tonem.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline