Gwendoline rozumiała jej stratę, sama w końcu straciła swoją rodzinę. Jeśli stały za tym siły Sylvanii bądź nekromancja, mogłaby nawet powiedzieć, że są w tej samej sytuacji. Samotne, bez rodziny, którą wymordowały najgorsze z sił pełzających po Starym Świecie, a przynajmniej jedne z najgorszych.
Gwen przyzwyczajona do cmentarnej ciszy, nocą bardziej czuwała, niż spała. Zawodzenie wdowy było nader wylewne i nie sposób było go nie słyszeć. Przeszkadzało, jednak kobieta nie miała nawet zamiaru aby o tym wspominać czy też prosić o cokolwiek. Mimo iż sama Wdowa traktowała ją jak powietrze i w oczach Strażniczki wręcz była zadufana w sobie, to i tak czuła żal spowodowany jej stratą. Gwen bowiem nie zwykła do niższych uczuć ludzkich, tych negatywnych i skierowanym przeciw sobie. Ludzie powinni trzymać się razem, wystarczająco wielu wrogów mieli poza własnym kręgiem.
Rano zebrała swój rynsztunek i pokierowała się jeszcze po wspomniany wcześniej alkohol, bo świtało jej w głowie, że khazad pewien przy kopalniach, co zna okoliczne kurhany, wręcz nie może mu się oprzeć i wdzięczny byłby za butelkę. Gwendoline lubiła khazadów, według niej był to lud bardzo opanowany i doświadczony, choć nie popierała tych ich księgi żalów i rozpaczy, którą ponoć spisywali i pamiętali złe uczynki innych przez stulecia. Nie było to ani normalne, ani zdrowe, jednak nigdy też nie miała w zamiarze mówić o tym na głos. Wszak wiedziała, że obraźliwymi istotami również byli, zbyt dumni i honorowi, by przełknąć przykrą prawdę.
Podróż była jej obojętna, właściwie większość drogi zastanawiała się, jak rozpocząć rozmowę. Obawiała się, że jej sympatia nie będzie odwzajemniona, bo khazadzi lubili łypać nieufnie na ludzi. I tak byli szczęśliwcami, że w ich grupie nie było żadnego elfa.
- Przepraszamy za najście, intencje mamy czyste - skinęła głową kobieta - W okolicy wioski doszło do tajemniczego morderstwa, ostrzec chcieliśmy, bo i tak nam było po drodze, a podwójna ostrożność nigdy nie zaszkodzi. - Gwendolin uśmiechnęła się lekko i wyjęła zza pazuchy Brandy od Hektora.
- Khazad Bardak Hemlursonn, ponoć słynie z mądrości ogromnej, przynieśliśmy podarunek i chcieliśmy spytać o okoliczne kurhany. Zbieramy informacje do pracy badawczej Wielebnego z Klasztoru - po tych słowach zaczęła zastanawiać się, czy dobrze mówi. Nie była mimo wszystko mistrzem władania słowem, ale starała się jak mogła. Może jednak powinna pozostawić mówienie Grimmowi...