Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2019, 08:21   #91
Mroku
 
Mroku's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputację
Heinrich chciał brać skavena żywcem, ale towarzysze mieli inne plany. Chcieli pomyścić kompana, z którym los związał ich na długo wcześniej, niż ze strażnikiem miejskim. Strzała Konrada i bełt Eriki weszły z mlaśnięciem idealnie w korpus nadbiegającego skavena. Stwór pisnął tylko, odrzucany impetem do tyłu, a przy nim był już Rudiger, który dwoma celnymi ciosami miecza najpierw wgryzł się w ramię leżącego szczuroczłeka, a potem w wątły kark, z którego buchnęła kaskada krwi. Heinrich nie zdążył nawet wprowadzić swojego planu w życie, gdy było po wszystkim. Co nie oznaczało, że takie załatwienie sprawy musiało mu się spodobać.

Gdy skaveński skrytobójca leżał martwy, mogliście przyjrzeć się lepiej grocie, w której się znaleźliście. Naprzeciw wejścia dostrzegliście wykonany w kamieniu posąg krasnoludzkiego wojownika dzierżącego młot, który teraz wyglądał bardziej jak stalagmit ukształtowany przez wodę. Nieopodal znajdowało się posłanie wykonane ze słomy i jakichś szmat, a tuż obok niego oparto o ścianę ramę ikony, jednak brakowało samego obrazu przedstawiającego Sigmara. Po krótkim przeszukaniu groty okazało się, że nie było go tutaj.

Gerwazemu nie dało się już pomóc. Biedak zginął tak, jak ojciec Morten, a jego rana naszła pajęczynką granatowych żyłek. Po krótkiej wymianie zdań stanęło na tym, że zabieracie ciało na górę, a ekwipunek jakoś rozdysponujecie między siebie. Heinrich w tym czasie, jak przystało na stróża prawa, zbierał dowody - w szmatkę owinął metalową dmuchawkę oraz wydobytą z rany czarodzieja strzałkę oraz zabezpieczył złotą ramę obrazu. Oprócz tego obciął skavenowi ogon i również owinął go w szmatę. Nie mając tu nic więcej do roboty, ruszyliście do wyjścia z tych ponurych tuneli. Po drodze Glauber zabrał ze sobą kuszę-pułapkę, poobcinał również ogony sześciu szczuroludziom zabitym przez was wcześniej i dorzucił do ogona zabójcy Mortena. Konrad z kolei przyjrzał się rzeczom należącym do skavenów, ale widząc jakieś pełzające po nich robactwo stwierdził, że nie będzie ryzykować złapania choroby, o którą w tych okolicznościach przyrody było bardzo łatwo. Zresztą, wszystko było w lichym stanie i prawdopodobnie nie dałoby się nawet sprzedać. Znaki na ścianach naniesione prawdopodobnie krwią przedstawiały dziwne, trójkątne symbole i niemrawo nabazgrane czaszki. Łatwo było zapamiętać takie rzeczy.

Wecker wciąż czekał na was przy wlocie do tunelu i ucieszył się nawet, widząc, że wróciliście w prawie pełnym składzie. Glauber zdał mu ekspresowo relację z tego, co się wydarzyło, a niewyjściowy kanalarz w drodze na powierzchnię nie odzywał się, bo chyba i jemu udzielił się nastrój straty po śmierci, choć Gerwazego nawet nie znał. Jako, że transportując ciało czarodzieja zmienialiście się co kilkanaście minut, czas dotarcia na powierzchnię wydłużył się, ale przynajmniej nie mieliście po drodze żadnych przykrych niespodzianek. Vorster był nawet tak miły, że wyprowadził was wyjściem znajdującym się nieopodal świątyni Morra, do której planowaliście udać się ze zwłokami kompana. Potwierdzały się słowa Heinricha, że Wecker był chyba najlepszy w tym biznesie, a że wciąż żył, tylko to potwierdzało.

Opuściwszy Podziemne Miasto, pożegnaliście się z waszym przewodnikiem i szybko znaleźliście się na terenie świątyni Morra, do której mieliście zaledwie kilkadziesiąt metrów. Kapłan, krzywiąc się niemożebnie, gdyż mówiąc językiem rynsztokowym, waliliście gównem, wysłuchał waszej opowieści, odebrał ciało i przedstawił cenę za pełny pochówek, w który wliczono umycie zwłok, całonocne czuwanie i złożenie do przygotowanego przez grabarza grobu wraz z krótką modlitwą pogrzebową oraz kamiennym nagrobkiem. Łącznie siedem koron, niemal roczny dochód chłopa. Nie dziwiliście się więc, dlaczego zwykły pochówek nazywany był "żebraczym". Połowę należało zapłacić od razu, więc częściowo zrzuciliście się (Cassie nie mogła, bo była niemal spłukana, na szczęście Rudiger za nią zapłacił) a pogrzeb miał odbyć się jutro w południe, kiedy to należało uiścić ostatnią część zapłaty.

Mając sprawę pochówku z głowy, od razu ruszyliście na komisariat, by przedstawić dowody w sprawie zabójstwa Sigmaryty. Po dotarciu na miejsce szybko pozbyliście się roboczych ciuchów, chociaż w nozdrzach wciąż czuliście zapach fekaliów, co pewnie jeszcze chwilę wam potowarzyszy. Schutzmann, widząc ramę obrazu i pozostałe dowody, aż uśmiechnął się szeroko.

- Świetna robota! Wszyscy się spisaliście, a ciebie, Glauber, nigdy nie podejrzewałbym o takie talenty śledcze. Zaraz wypiszę odpowiedni kwit, z którym pójdziecie do skarbnika na dole. On wypłaci wam dwadzieścia koron. Dziesięć za rozbicie gniazda skavenów i dziesięć za odkrycie mordercy ojca Mortena. W świątyni Sigmara na pewno ucieszą się, że ich kapłan został pomszczony a sprawa rozwiązana. Co prawda wciąż nie odzyskaliśmy ikony, ale to już rzecz drugoplanowa. Martwi mnie tylko to, co mówił ten szczurołak, ale teraz i tak nic z tym nie zrobimy. Musimy czekać na rozwój wydarzeń - powiedział komendant. - Jesteście ludźmi, którym warto zaufać, a Middenheim takich potrzebuje, więc nie opuszczajcie jeszcze miasta, bo mogę mieć dla was kolejne zadania. Ty, Heinrich też będziesz od teraz częścią tej grupy, bo widzę, że współpraca dobrze wam się układa. Na razie macie wolne, dopóki was nie wezwę z powrotem.

Odebraliście u skarbnika należne pieniądze i rozdzieliliście między siebie po równo a następnie pełną grupą skierowaliście swe kroki do "Kulawego Psa". Wystarczyło, że gospodarz tylko stanął z wami twarzą w twarz i stwierdził, że każde z was ma wziąć kąpiel, bo nie będziecie mu klienteli odstraszać. Chociaż wasze ubrania były w miarę świeże, to najwyraźniej przytargaliście na powierzchnię swąd kanałów. Po szybkiej kąpieli spotkaliście się w głównej sali na późny obiad, a gdy nadszedł wieczór, rozbrzmiały pierwsze słowa pieśni jakiegoś trzyosobowego zespołu bardów, który miał zabawiać gości. I początek mieli bardziej nostalgiczny, niż zabawowy, gdyż smutne słowa ballady "jutro poniesie nas w dal" utkwiły wam w umysłach, biorąc pod uwagę, że Gerwazemu mieliście nazajutrz towarzyszyć w jego ostatniej drodze. Cała sala zastygła, przerywając rozmowy i doceniając słowa piosnki, a potem nagradzając bardów gromkimi brawami.

Ogień w kominku trzaskał radośnie, sakiewki były pełne, tak jak i wasze żołądki. Za oknami rozszalała się ulewa, a wy cieszyliście się z ciepłego kąta i własnego towarzystwa. Spędzaliście ten wieczór w przyjemnym, choć już niepełnym gronie. Chodziliście po tym świecie wystarczająco długo, by wiedzieć, że dzisiejsze starcie ze skavenami było jedynie zarzewiem dalszych wydarzeń. Teraz jednak mieliście to gdzieś, ciesząc się chwilą spokoju i towarzystwem ludzi, którzy kroczyli tą samą ścieżką. Alkohol, który po chwili się polał, miał za zadanie rozluźnić i odepchnąć wydarzenia ostatnich godzin na dalszy plan. Należało korzystać z życia, póki się żyło. Bo jeśli nie teraz, to kiedy?

Los Gerwazego był najlepszą odpowiedzią na to pytanie.

 
Mroku jest offline