Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2019, 13:45   #115
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
anah miała swoje wątpliwości. Nieświadomie przybrała postawę wioskowego prostaka wobec Roweny. W rozmowie posługiwała się prosta mową i prostą jak cep logiką. Wystarczyło jednak, aby ktokolwiek inny chciał z nią porozmawiać i cała ta zmiana znikała.


Hanah – Pelaios zagadnął kobietę na osobności.
Hmm..? Słucham.
Ech… - diabelstwo westchnęło. – musimy pogadać.
Pelaios wydawał się być czymś strapiony.
W czym mogę pomóc? Siadaj – kapłanka poklepała miejsce obok siebie.
Usiadł, ale nie odezwał się od razu. Jeszcze przez chwilę wahał się lub zbierał myśli.
Potrzebuję twojej pomocy. – nie przyszło mu to łatwo – Jesteś kapłanką prawda? Powinnaś pomagać. Ja… to wszystko wisi na pojedynczym włosu i jakiś głos z tyłu głowy mówi mi, że zaraz <gnomie przekleństwo>. Przepraszam – dodał od razu.
Nie bardzo rozumiem. Jesteśmy w bardzo niebezpiecznym miejscu, to oczywiste, że się martwisz, ale jak do tej pory radzimy sobie… w większości. Czym dokładnie się martwisz Pelaiosie?
Nami. Wszystkimi – wyjaśnił cicho. – Niby mamy wspólny cel, ale mam wrażenie jakbym trzymał w rękach rozgrzane węgle. Trzymać można… ale jak długo? Czasem mam wrażenie, że gdybym się tu wybrał z grupą fircyków, powtarzających co milę że “To mi się nie podoba”, albo “Popatrz na jego nogawki, one są niemodne”, albo “Z ciemnoskórymi to ja podróżować nie będę, weź go zabij, bo kala mój wzrok”... to niewiele by się to różniło od obecnej sytuacji. No… może nie bałbym się trzasnąć tego i owego w twarz.
Uśmiechnął się słabo.
Wiesz, to ciekawe. Na początku tej wyprawy jak po raz pierwszy trafiliśmy do świątyni powiedziałam, że liczyłam na to, że grupa będzie bardziej zgrana i jednomyślna. W twoim mniemaniu nie było co liczyć na taki stan. Czemu teraz więc brak tejże właśnie jednomyślności cię tak przeraża? Bo tyle już zrobiliśmy? Tak daleko dotarliśmy? Powiedz mi. - Niebieskie oczy Hanah spojrzały na diabelstwo. Ich blask z początku wyprawy przygasł.
Pokręcił głową. Chciał w pierwszej chwili zaprotestować, ale Hanah miała rację.
Bo nie chcę. by to wszystko poszło na marne z powodu błahej różnicy poglądów. – powiedział. Chciał rzec coś jeszcze, ale się powstrzymał.
Nie pójdzie. Wszyscy są na tyle rozsądni, aby swoje spory odstawiać, kiedy pojawia się zagrożenie. Możemy być niepewni nowo poznanych, ale zobacz z pozostali nie okazali się problemowi. No na tyle na ile mogli – kobieta upomniała się w trakcie mówienia, aby ściszyć głos. Może byli kawałek dalej, ale kto wie czy ciekawość by kogoś nie przygnała podsłuchiwać.
Dziękuję, że się ze mną tym dzielisz. Możesz być pewny, że dopilnuję, aby się udało - położyła dłoń na barku diabelstwa.
Mhm… liczę na to. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo. – spojrzał na nią, a ona mogła w jego oczach dostrzec z kolei blask, którego wcześniej nie było.
Ten widok sprawił, że na twarzy kapłanki pojawił się nikły uśmiech.
Dopiszę cię do listy istot mających ode mnie oczekiwania. Jesteś tuż obok świetlistego i nieziemsko pięknego anioła. Może uda mi się sprostać waszym oczekiwaniom… o Wielki Bawole.
Niemożliwe… – parsknął śmiechem, ale zaraz spoważniał i dodał. – Dziękuję.
Hanah kiwnęła głową. Jej dusza nie zaznała jednak pokrzepienia przed dalszą drogą. Dlatego oparłą głowę o ścianę i zamknęła oczy próbując zebrać się w sobie nim wyruszą dalej.



Czy to mogło spowodować, że szlachcianka straci nowo zdobyte zaufanie? Mogło, ale w tym momencie kapłance przestawało zależeć. Tak jakby im bliżej była osiągnięcia celu jej myśli koncentrowały się już tylko na tym. Nawet modlitwa poświęcona Ilmaterowi koncentrowała się na tym, aby bóg wsparł ją i odniosła sukces w imię dobra. Nie dane jej jednak było poświęcić się tej medytacji do końca. Cokolwiek się działo z Valfarą wyglądało to niedobrze. Nauczona jednak poprzednią rozmową z wojowniczką kapłanka nie zamierzała naruszać jej dumy oferując pomoc. Póki sama o nią nie poprosi Hanah nie zamierzała nic robić prócz utrzymać ją przy życiu. Ledwo zdążyła się ponownie zatopić w modlitwie, kiedy do jej uszu dobiegły jej słowa Mukalego, a zaraz potem Pelaios ją poprosił.

Wspomniana oderwała się od swoich modlitw. Podeszła do rozmawiającej dwójki rzuciła pytające spojrzenie obojgu.
W czymś pomóc? – zapytała zaciekawiona jak i zaniepokojona minami obu panów.

Mukale kontynuował mowę do Wodza.
- Nie śmiem obrażać zasad naszego plemienia. Dziwią mnie one, jak i dziwi wiele innych rzeczy, lecz milczę, bo nie mnie Przodkowie dali władzę nad tym ludem. Jeśli jednak widzę to u naszych wrogów, w duszy mojej budzi się niepokój przed ciosem zadanym z ciemności gąszczu. O tym też pragnę powiedzieć mojemu Wodzowi ku dobru plemienia. Tylko dlatego - zaznaczył mocno ostatnie słowo.

Pelaios skinął głową.
Wierzę w to. Wiedz też, że tak jak szamani twego ludu służyli radą swoim współplemieńcom, taką rolę pełni też Hanah – uśmiechnął się do kobiety – Jak się głębiej nad tym zastanowić, to w zasadzie została powołana do tego, by tłumaczyć zasady podług których należy kroczyć przez życie… w tym świecie rzecz jasna. Prawda Hanah?

Na twarzy kapłanki widać było zmartwienie. W co ją właśnie Pelaios wciągnął?
Tak..? Ja jedynie niosę słowo Ilmatera, swojego boga. Jeśli cię to nie razi z chęcią mogę opowiedzieć ci o tym jak ON widzi ten świat – skierowałą się do Mukalego próbując wyraźnie zaznaczyć, że jej bóg jest mężczyzną i nawet jeśli ona jest kobietą to przekazuje męski pogląd na świat. Czy jakoś tak.

- Nie wiem, kim jest "bóg" - odrzekł tym razem do kobiety Mukale. - Tak zwiecie swych Przodków? Czy może ten, którego imię przywołałaś, był twym pierwszym mężem? Jeśli dusza twa zazna natenczas ulgi, z radością wysłucham opowieści o męstwie i odwadze twego męża, smutna Wdowo.

Hanah opadła szczęka i z trudem przyszło jej ją zamknąć.
Nie, Ilmater nie był moim mężem – słowa aż skręciły kobietę. To było nie do pomyślenia! – Możesz go nazywać przodkiem. Mamy wielu przodków w tym tę, której święte miejsce odwiedziliśmy. Przejdę jednak do sedna. Nazywasz tych, których spotykasz innym plemieniem, ale to nieprawda. My wszyscy jesteśmy z jednego wielkiego plemienia. Jesteśmy jak te liście na drzewie - mnodzy. Zastanów się, czy liść z jednego krańca drzewa zna liść z drugiego krańca? Przez naszą ilość nie znamy swoich twarzy i pozornie jesteśmy sobie obcy. Są pośród nas synowie ważnych osób, jak Pelaios, są ich słudzy jak Valfara. Są jednak osoby jeszcze ważniejsze niż tego, którego nazywasz wodzem. Mamy wodzów innych wodzów, aż jest jeden, który dowodzi wszystkimi. Jesteśmy niczym mrowisko - kobieta naprawdę miała nadzieję, że użyła dobrych metafor i choć trochę nakreśliła mu sytuację.

- Pojmuję, Wdowo. Jeżeli jesteśmy jednym plemieniem, wybacz mi, Wodzu, że wyrażałem się pogardliwie o braciach. Nie zdawało mi się jednak, byście okazywali im miłość tak, jak sobie nawzajem - w jego głosie zabrzmiała jakaś zagadkowa nuta. Zwrócił się potem ponownie do Hannah - Kto jest tu zatem wodzem wodzów? Gdzie go mogę spotkać? I co uczynić, gdy wola Wodza Wodzów odmienna jest od woli naszego Wodza?
Struktura tych plemion była wielce skomplikowana, Mukale zaś pytał, bo nie chciał uchybiać tutejszym zwyczajom. Po chwili przyszło mu do głowy jeszcze jedno.
- Jeśli wszyscy są braćmi, kto jest zatem naszym wrogiem?

Hanah ponownie musiała się zastanowić. Wbrew pozorom odpowiedź wcale nie była taka prosta.

Zacznę od początku wodzem wodzów jest rada ludzi zwana Ukrytymi Lordami w miejscu zwanym Waterdeep. Jest mała szansa, że ich spotkasz, bo większość trzyma swoje oblicza w tajemnicy. Nie pokazują się też oczom swoich podwładnych. Zawsze możesz prosić o audiencję u nich, lecz szczytem szczęścia będzie jak ich przedstawiciele będą chcieli przemówić do ciebie w ich imieniu.

– Jeśli chodzi o odmienną wolę Lordów i Pelaiosa… dla mnie ta sprawa jest prosta - jeśli składasz swoją lojalność jemu, to trwasz przy nim, aż niezgodność nie zostanie rozwiązana lub przyjmujesz wraz z nim konsekwencje.

– Sprawa wrogów niestety jest bardziej skomplikowana. Widzisz tak duże plemię musi stawiać czoła wielu niebezpieczeństwom. Nierzadko są to potwory podobne tym z którymi wspólnie walczyliśmy. Istoty stworzone ze zła i mrocznej magii. Burzą one porządek jakim toczy się codzienne życie plemienia… Są jednak też przypadki godne pożałowania, kiedy brat podnosi ręki przeciw bratu. Dlatego tak ciężko nam witać podobnych nam mimo, że jesteśmy z jednego plemienia.


Odpowiedź była prawdziwa nawet jeśli Hanah bolał taki stan rzeczy. Na tym jednak polegało życie. Było wiele niewiadomych i to od prywatnej postawy zależało jak się to życie kreowało. Mukale mógł tego nie pojmować. Niezależnie od odpowiedzi kapłanka już tylko się ukłoniła i wyszła na górę. Pozbyli się chyba niebezpieczeństwa z samego domostwa więc uznała, iż chwila samotności dobrze jej zrobi. Nie zrobiła, bo pozostali uznali to chyba za znak i podążyli za nią.


czywiście coś na nich musiało czyhać. Hanah nie była gotowa. Nie była gotowa przyjąć to ze spokojem i rozsądkiem. Z miną godną poirytowanego zbira zacisnęła palce na złotej kuli i wycelowała w stwora. Z końców jej palców wystrzeliły dwa mleczno-fioletowe, falujące pociski. Biegnąc nie ustawała w ostrzeliwaniu dyniowego potwora, gdy tylko go dostrzegała. Była jak rozwścieczony byk – skoncentrowana na swoim przeciwniku. Do momentu aż nie zaczęły się krzyki. Sapnęła i odwróciła się w stronę Roweny i Pelaiosa. Sztywno podeszła do pieczęci bezceremonialnie odpychając dwójkę na boki. Jej oczy zajarzyły się złotem.

Hympf – fuknęła z wyczuwalnym niezadowoleniem. Wybrała trzy miejsca, które uznała za najbardziej newralgiczne magicznie i zwyczajnie użyła na nich swojej magii. Brutalnie dość zważając, że mogło to mieć swoje konsekwencje.

Gdyby to nie podziałało przekazała Rowenie, że wystarczy doprowadzić do zerwania zaklęcia, bo już i tak jest naderwane w tym miejscach. Swoją własną uwagę zaś zwróciłaby ponownie do potwora.
 
Asderuki jest offline