Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2019, 22:51   #118
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Witold Bury

Burego dręczyli we śnie Indianie. Gonili go ulicami Bielska z pochylonymi ku niemu włóczniami próbując otoczyć. Umykał to w boczne uliczki, to znowu na główną trasę. Przebiegał przez centra handlowe, ale niezmordowani rdzenni Amerykanie wciąż deptali mu po piętach.

Gorzej. Z niego pot lał się strumieniami, a po długim biegu oddech zaczynał się rwać. Tymczasem pogoń wyglądała dokładnie tak, jak w chwili, w której go dostrzegli. Obejrzał się i dostrzegł, że jeden z nich trzyma swoją włócznię jak oszczep. Złożył się do rzutu i...

Witolda obudził dzwonek do drzwi. Bardzo natarczywy dzwonek.

Przez okno sączyło się światło poranka. Wstał i poczłapał do drzwi. Spojrzał przez wizjer. Jeśli jeszcze przed chwilą był rozespany, obudził się natychmiast.




Na jego klatce schodowej stał kosmita. I wyciągał długi palec w kierunku dzwonka do drzwi jego mieszkania. Zadzwonił ponownie. Znów wyjątkowo upierdliwie.

W tym czasie Bury posłał szybkie spojrzenie ki miejscu, gdzie leżała jego broń. Na szczęście była na miejscu. Za oknem, nad stadionem wisiał statek przybysza.




Adam Sosnowski, Patricia Phoenix

Sprzęgło przypatrywał się Adamowi jakby rozważał ile może powiedzieć. W końcu uśmiechnął się lekko, co nie sprawiło, że wyglądał przyjaźniej. Grymas ten wyglądał wyjątkowo fałszywie, choć prawdopodobnie dlatego, że tak bardzo nie pasował do jego twarzy.

- Mógłbym - skinął głową.

- I nie mógłbym - tym razem pokręcił nią. Niespiesznie sięgnął do kieszeni, z której wyjął standardowy notatnik oraz długopis. Zaczął pisać coś na kartce nie spoglądając na nią. Ostatecznie oderwał ją od całości i złożył ją. Notes i długopis wróciły na miejscu, zaś Wilga podniósł się. Karteczka spoczęła na zajmowanym przez niego siedzisku.

Wciąż przyglądał im się uważnie z lufą pistoletu wycelowaną w ich kierunku. Włożył rękę do drugiej kieszeni tym razem wydobywając telefon. Odblokował go nie patrząc na niego. Uniósł przed siebie. Lampa zabłysła tuż przed zrobieniem zdjęcia, zaś Albert tyłem, wciąż do ostatniej chwili nie tracąc ich z oczu, wycofał się z mieszkania. Jako ostatnie zniknęło jego oko spoglądające na nich prze szparę w drzwiach.

Wiadomość pozostawiona przez Sprzęgło była krótka: "Spróbuj sięgać na odległość. Powodzenia, dzieciaku."


Patricia obudziła się o poranku we własnym łóżku. Wyspała się. Wypoczęła. Przynajmniej tyle było dobrego w zaistniałej sytuacji, po bardzo długim dniu.

Przez krótką chwilę przemknęło jej przez myśl, by przekręcić się na drugi bok i pójść spać dalej - było jeszcze wcześnie, a ona nie musiała nigdzie wstawać ani tym bardziej się spieszyć. Coś jednak było nie w porządku... Chrapanie?

Kiedy wyszła z pokoju podążając za źródłem dźwięku, dostrzegła za oknem... latający spodek unoszący się gdzieś w okolicach stadionu. Poczuła zapach palonej marihuany. UFO czy obcy w domu? Ten drugi wygrał. Odgłosy były coraz głośniejsze i coraz bardziej intensywne stawały się doznania węchowe.

Szisza, biała kreska na stole - częściowo wciągnięta, pełna popielniczka skrętów - epicentrum zapachu, a pośrodku wszystkiego leżał, chrapiący obok przewróconego wózka, Adam Sosnowski.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline