Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-09-2019, 10:57   #7
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 4 2053.IV.06 nd, popołudnie, NYC

Czas: 2053.IV.06 nd, popołudnie
Miejsce: Nowy Jork, Zachodni Pas, mieszkanie Amandy
Warunki: ciepło, wnętrze mieszkania, sucho, widno na zewnątrz nieprzyjemnie i początek burzy


Raz na górze a raz… Czy jak to tam szło. No w kratkę chyba. Jedne rzeczy się udawały bardziej, inne mniej a inne wcale. Dajmy na to te CB Radio. W końcu wczoraj udało jej się na jednym z bazarów przy East River we Wschodnim Pasie dostać te radio. Nawet nie tak drogo ale nic dziwnego skoro było zepsute. To tak w połowie drogi. Teraz pozostawało znaleźć inne mniej zepsute i z dwóch sklecić jedno i albo dosztukować to tak aby działało albo rozebrać je na części. Działającego radia na razie nie udało się dorwać ani jej ani blondasowi. No więc teraz trzeba było znaleźć kogoś kto by się znał na sztukowaniu takich radyjek. Chociaż właściwie mogła zostawić je w garażach rodzinki i tam pewnie ktoś by się tym zajął i to nawet za darmo lub za zwyczajowy napiwek. Przynajmniej od kogoś z rodziny bo obcego by skasowali po pełnej stawce.

A tak przy okazji swoich odwiedzin na Targu znów mogła się przekonać w jak wielkim mieście żyje. Macherzy, straganiarze, dziwki, dilerzy, kieszonkowcy, żebracy, dzieciaki no cały, ludzki koktajl. Gdyby zamiast szarości płaszczy przeciwdeszczowych zastąpić kolorowymi, lekkimi ubraniami no i wymienić pogodę na bardziej południową nawet byłby klimat podobny jaki pamiętała z rodzimego Little Havana albo Tahiti. Albo ten największy targ na lotnisku. Tam też klimat, że można kupić czy sprzedać wszystko i każdego też był podobny. Tylko sceneria i statyści tej sceny byli kompletnie różni.

To i udało jej się zdobyć na razie półprodukt na CBR a także wymienić rodzinne dolce z zaliczki na alk i papierosy. W porównaniu do latania za dość rzadką technologią jaką było pokładowe radio to resztę załatwiła właściwie od ręki. Wystarczyło wymienić papierki z podobizną pana prezydenta na potrzebny towar.

Tak. Więc to było na plus, była na górze. A sytuację w “Rybce” trudno było sprecyzować ale zalatywała kłopotami. Chociaż z początku nic na to nie wskazywało. Dziewczyny z obsługi, w większości przyjemne dla oka, uśmiechnięte, sympatyczne Azjatki przywitały ją ciepło jakby czekały właśnie na nią. No ale na tym właśnie ta azjatycka magia polegała, że każdy mógł się tak czuć jeśli tylko było go stać na takie zabawy. No a Amandę, jako kogoś pracującego dla rodziny i z taką sporą zaliczką, na pewno było stać. Zresztą usługi lokalu nie były zbyt drogie. Przynajmniej w swojej podstawowej wersji kąpieli w wannie lub balii. A w wersji po taniości, nawet w zwykłej misce to rzeczywiście było względnie tanio no ale na mycie się w misce to pewnie mało kto przychodził do “Fugu”.

Do “Fugu” przychodziło się na kąpiel w towarzystwie sympatycznej łaziebnej albo dwóch jeśli kogoś było stać. Na wypocenie się w saunie, na zabawy w działającym jacuzzi, na bicze wodne i na dowolny masaż przed lub po tym wszystkim serwowany przez którąś z dostępnych dziewczyn. A wszystko w przyjemnym, tajemniczym posmaku orientu. Aż chciało się tu zostawiać dolce więc ludzie zostawiali. I to nie tylko z rodziny Koi, lokal zdawał się z każdym sezonem zyskiwać na popularności. Zwłaszcza w weekendy no a przecież mieli właśnie weekend. Więc tak. W “Rybce” Amanda spędziła bardzo miły, relaksujący wczesny wieczór wart każdych zostawionych tam pieniędzy. To na pewno też było na plus.

A jednak dziewczyna jaka ją obsługiwała wywinęła jej niezły numer. Z pozoru ładna, uczynna i wesoła Azjatka a może nawet tylko z domieszką azjatyckiej puli genowej bo gdyby pracowały tutaj tylko rodowite Japonki czy chociaż Azjatki to kolejki byłby o wiele dłuższe a i klientów pewnie byłoby o wiele mniej. A więc i zysków a pod względem zysków i Koi i kapitalizm potrafili być bardzo elastyczni. Mimo powszechnej na każdym kroku tradycji ze starożytnego Nipponu to jednak biologia populacji robiła swoje i rodowitych Japończyków było zbyt mało aby obsadzić najważniejsze stanowiska w firmie. W większości więc byli to potomkowie amerykańskich Japończyków czy dzieci z mieszanych związków. Pod tym względem Koi prowadzili racjonalną politykę przyjmując do rodziny każdego kto był w stanie się dostosować w ramy japońskiej dominacji. To samo było widać wśród personelu “Fugu” gdzie może połowa dziewczyn miała azjatyckie rysy twarzy a jedną z gwiazd była ładna blondynka o niebieskich oczkach i słowiańskim pochodzeniu. Ale pracowała dla firmy i rodziny, chodziła w kimonie i na azjatycki sposób drobiła kroczkami.

A tu właśnie Maki musiała nieźle się orientować kim jest Inu bo miała do niej dużą prośbę. A mianowicie wiedziała, że Inu często wyjeżdża z miasta więc chciała się zabrać razem z nią. Była gotowa zapłacić. Ale zależało jej na czasie. Chciała zwiać jak najszybciej. No i był w tym pewien zysk. Bo ta miła i sympatyczna dziewczyna była gotowa zapłacić nawet 1000 dolców za zorganizowanie jej bezpiecznego wyjazdu z miasta. 1000 dolców piechotą nie chodzi a przed taką dużą wyprawą na pewno by się przydało. Ale było też ryzyko bo wyglądało na to, że Maki chce zwiać przed kimś. Przed kimś z rodziny. Gdyby ten ktoś dowiedział się, że Inu maczała palce w zniknięciu sympatycznej łaziebnej i masażystki mógłby jej mieć za złe. Sama mama Fugu też mogła kręcić nosem gdyby się dowiedziała, że to Inu pomogła “zniknąć” przynoszącą zyski pracownicę. No można było też w drugą stronę. Sprzedać info i zamiarach Maki rodzince. Wtedy zapewne by się nią zajęli odpowiednio a Amanda zyskałaby punkty w ich oczach za lojalną postawę. Samo szmuglowanie Maki też byłoby dość kłopotliwe gdy mieli jechać w konwoju z Hori i resztą. Zwłaszcza, że Maki właściwie nie znała świata poza miastem więc nie miała sprecyzowanych planów gdzie właściwie chce uciec i co ma zamiar robić dalej. A los takiego ślicznego dziewczątka bez opiekuńczej dłoni rodziny mógł stanąć pod znakiem zapytania. Więc tak, niespodziewanie Maki dała Amandzie parę tematów do rozmyślań. Ale jeszcze nie musiała decydować o tym ani dziś, ani jutro. Chociaż jutro, w poniedziałek, była narada z Hori i resztą. Gdyby chciała im powiedzieć byłaby świetna okazja. Taka wisienka na torcie.

A poza tą zagwostką w poprzek kratki jaki zadała jej azjatycka ślicznotka miała kolejny plus w “Fugu”. Bo gdy Maki już ją wykąpała, umalowała i pomogła zrobić się na bóstwo efekt był widoczny odrazu. Właściwie to nawet zanim skończyły bo jakiś koleś co siedział na fotelu obok i czekał aż inna dziewczyna skończy go przycinać i czesać zawiesił wzrok na Amandzie podobnie obsługiwanej przez Maki. I jakoś tak od słowa, do słowa wyszło, że ma bilety do Toxic Theatre. A wiadomo było, że w “TT” warto było być po to aby tam w ogóle być i się pokazać i by inni wiedzieli, że się tam było no i w ogóle szacun rósł na dzielni. Nawet bardziej niż za bywanie w “Fugu”.

Facet nazywał się Mason Marleau i był biznesmenem. Jakieś kontrakty rządowe ale o pracy nie miał ochoty mówić zbyt wiele. No rzeczywiście wyglądał niczego sobie, zwłaszcza jak już obsługująca go dziewczyna zdjęła z niego fartuch a on sam ubrał się w swoją marynarkę no to tak, zapewne niejedna dziewczyna piszczałaby z radości gdyby właśnie do niej uderzył i to z propozycją spędzenia sobotniego wieczoru w “TT”.

No i pojechali jego furą, też tak samo wypasioną jak i on sam, do Pasa Zachodniego gdzie nad ponurymi, brudnymi i wiecznie zimnymi wodami Hudson wznosiła się bryła Toxic Theater. A tam show na całego! Cała plejada gwiazd! Największy twardziel i amant sceniczny, Freddy Apollo odegrał prawdziwy dramat gdy miotał się pomiędzy dwoma ślicznotkami. Najładniejsza a na pewno najsłynniejsza blondyna w mieście, Chi Chi Le Star próbowała utrzymać przy sobie tego przystojniaka grając na jego uczuciach i własnej słodkiej naiwności którą aż żal było podeptać. I musiała konkurować z ciemnowłosym wampem w jaką wcieliła się Trixxy. Która z kolei specjalizowała się w rolach femme fatale i ze swoim mocnym makijażem i słabością do czarnych i skórzanych ubrań wpasowywała się świetnie. Publiczność wyła z zachwytu i oburzenia gdy czarnowłosy wamp zaczął zalecać się do słodkiej blondyny i w wielkim finale nastąpiło całkowite odwrócenie ról i to ulubiony przystojniak widowni musiał wszystko odkręcać i ratować co się da gdy dwie atrakcyjne sroczki jakie próbował utrzymać w garści zaczęły mu się wyślizgiwać z tej garści.

Całość była warta swojej ceny i gdy na koniec wszyscy aktorzy wyszli na scenę widownia długo klaskała i słała owacje na stojąco dla swoich ulubieńców. Na koniec jak zwykle była chwila dla publiczności gdy aktorzy podeszli do brzegu sceny i można było spróbować dopchać się aby zdobyć ich autograf, dotknąć ich, zapytać o coś no i w ogóle nacieszyć się z bliska swoimi idolami.

Więc nieźle pobudzeni po tym przedstawieniu pojechali do Masona. Chyba traktował to jako oczywiste by tylko zapytał czy chce a nie czy chce jechać gdzie indziej. No więc co prawda nie w swoim łóżku na pięcioosobową rodzinę ale jednak tej ostatniej nocy Amanda nie spędziła sama i Mason bardzo aktywnie pomógł jej w problemach z zarastającą błoną dziewiczą. Mieszkanie miał w jakiejś kamienicy w Pasie Zachodnim. Ale się nie patyczkował tylko miał dla siebie całe poddasze co de facto było równe całemu piętru do wyłącznej dyspocyji. Przestrzeni było tyle, że można było biegać, i grać w coś, i robić przyjęcie na dwucyfrową ilość osób. No nie mówił o swojej pracy no ale widać było, że jest dzianym gościem.

Jeszcze zjedli rano śniadanie i właściwie każde z nich musiało wracać do swojego życia. W końcu więc Amanda wróciła do swojego mieszkania w innej kamienicy akurat by się pozbierać i przygotować na ten numer z tym Ruskiem. W końcu nie była pewna jak on się właściwie nazywa. Wczoraj udało się im spotkać “U Marcusa” we trójkę i sam przedstawił się jako Kalasznikov. Ale wcześniej Kanmi mówił, że facet ma na nazwisko Kolesnikov ale no mówi o sobie jak mówi bo lepiej brzmi no i dla wielu ludzi brzmi bardziej znajomo. Co do imienia to była zgodność bo facet był Elia i w tym obaj byli zgodni. No i właśnie Elia też chciał poznać Amandę aby zobaczyć kim ona jest tak samo jak ona jego. I chyba obie strony były na tak bo ugadali się na dzisiejsze popołudnie.

No tak. Tylko ta nowojorska pogoda. Dzisiaj była paskudna nawet jak na to miasto. Od rana coś padało. Rano gdy wracała od Masona to była regularna ulewa. A po stanie ulic i sunących nimi potoków błota, śmieci i brudnej wody można było sądzić, że pada może i pół nocy albo i całą. W połowie dnia gdy już była u siebie w domu to na zewnątrz dla odmiany, zaczął padać śnieg. Chociaż wcale nie było zimno jak podczas nowojorskiej zimy. Śnieg spadał na ten ziemski padół i rozstapiał się z wodą co napadała wcześniej w smętną, szarą, zimną masę. Ale teraz już przestawało śnieżyć. Bo zbierały się nowe chmury. I grzmiało zapowiadając burzę. Cień nadziei był taki, że może ta burza przejdzie bokiem. No ale zbliżała się pora aby stawić się na spotkanie z Elią.

Według słów Eli chodziło o dawne centrum handlowe. Więc mógł tam być miszmasz od AGD i RTV po apteki, żarcie i amunicję. Czyli kokosy. Problem był taki, że ten Walmart był na parterze wieżowca a ten troszkę się posypał. Czyli zrobiła się kupa gruzów i od powierzchni nie szło się tam dostać. Trzeba by bawić się w kopalnię odkrywkową a to się nikomu nie chciało ani nie opłacało. Ale była inna droga. Pod ziemią.

Według Kalasnikova można było tam dostać się od dołu. Tunelami i kanałami. Na pewno bo parę miesięcy temu jednemu młokosowi się udało. Był tam i rozpowiadał o tym, że walący się gruz utworzył jakby kopułę czy co pod jakim zachowało się tamte centrum handlowe. I na dowód przyniósł fajne fanty. Nie rozpakowywane od dekad suszareczki, elektryczne golarki i painikllery. Cały plecak! Niestety zanim zdążył tam wrócić i sprowadzić tam Elię jakiś debil ko kropnął za długi czy za posuwanie nie tej panny co trzeba czy jakoś tak. W każdym razie meta z gamblami była, było wiadomo gdzie tamten kolo wszedł i wylazł z tej dziury trzeba było tylko odnaleźć tą drogę do tej kopalni gambli i zaprowadzić tam Elię i jego ludzi. Nagroda? Amanda miała pierwszeństwo w szabrowaniu, mogła zabrać co tylko chciała i zdołała samodzielnie wynieść z tego gamblowiska.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline