Modliszka nie zareagowała na to wydarzenie. Może powinna, ale miała wrażenie, że jesli wejdzie w matactwa miękkich istot to źle skończy. Zakrywając się bardziej płachtą namiotu ponownie zaczęła mruczeć melodię zasłyszaną u pierwszych nomadów. To była potworna kakofonia dźwięków, która już niczym nie przypominała tego co grali nomadzi. Można było wręcz posądzić modliszkę o bełkot.
Cha'klach'cha czekał. Czekał bo nie chciał się irytować na bezmyślność miękkich. Czekał, bo słońce chciało ugotować jego wnętrzności. Czekał... Bo był cierpliwy. |