Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2019, 18:26   #118
Zormar
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
raz z chwilą, kiedy straszydło wznosiło się po powaleniu Zaszira łowczyni posłała za nim strzałę, lecz ta zniknęła gdzieś pośród płaszcza spadających piór. Do diablęcia zaś dopadła zaraz wilczyca stając w pozycji obronnej i wypatrując niebezpieczeństwa. Skrzydlaty potwór po raz kolejny zaczął kołować nad nimi. Neff wyczekał odpowiedniego momentu po czym posłał w maszkarę uderzenie psionicznej energii. Dyniowata głowa przez moment wyglądała na zamroczoną, lecz zaraz skupiła swe liczne oczy na elfie. Nim ten zdążył zareagować pierzasta sylwetka pikując uderzyła szponami zaraz obok niego sprawiając, że stojące obok niego Astine i Cely cofnęły się o krok. Dostrzegając wyciągany przez tropicielkę miecz sieknął ją na odlew szponami praktycznie zrywając z niej skórzany pancerz, po czym tak gwałtownie jak runął na ziemię tak też wzbił się w niebo.

Widząc co się stało reszta towarzyszy czym prędzej zacieśniła szyki. Valfara stanęła u boku Zaszira, który wstając z ziemi porwał za łuk rzucony mu przez Pelaiosa. Strzała zaraz znalazła się na cięciwie gotowa do pomknięcia w stwora kiedy tylko znajdzie się w dogodnej odległości. Tarcza wraz z Mukalem stanęli na flankach nastawiając włócznie i tarcze. Rycerz dobył też miecza dostrzegając, że jego buława raczej nie zda się tu na wiele. Troa odciągnęła krwawiącą Astine kawałek bliżej wrót, przy których pracowała już Rowena wraz z Pelaiosem i Hanah. Dziurę w formacji załatał swą osobą Dagonet jednocześnie ciskając raz i drugi oszczepem, który niezwykłym sposobem pojawiał się z powrotem w jego ręce nie wiadomo kiedy. Ciągnąc za sobą delikatną smugę elektryzującej się energii przeszył stwora dwukrotnie, a z ran sypały się kawałki gałązek i kości.

Ciągnięta Astine starała się podnieść swój łuk i dalej strzelać, lecz kiedy tylko spróbowała umieścić strzałę na cięciwie ta spadła na ziemię. Dysząc i pojękując z bólu oddała się w ręce wiedźmy i wraz z nią jeszcze bardziej zbliżyły się do wrót. Tymczasem Neff cisnął kolejną porcją mentalnej mocy, która wydawała się tym razem zauważalnie targnąć potworem. Ten zaś najwyraźniej postanowił zmienić strategię. Wylądował może paręnaście metrów przed nimi i wtem wydarzyło się coś niespodziewanego nad czym Cely pracowała w cieniu swych towarzyszy. Wokół straszydła wytrysnęła woda momentalnie zamykając go w kopule z płynącej wody, która pochłonęła strzałę wypuszczoną przez Zaszira. Potwór spróbował wylecieć wylecieć, lecz woda okazała się zbyt wielką barierą.

Z ich perspektywy wyglądało to tak, że długie pazurzaste skrzydła próbowały przebić się przez wodę, lecz były porywane przez nią i ściągane w dół. Chwilę radości i triumfu przerwał straszliwy, potępieńczy wrzask wielu głosów, który zdawał się wydobywać z wnętrza bąbla. Tym, którym było to dane dostrzegli rozmazaną przez wodę scenę, gdzie z rozwartej szeroko szczęki potwora krzyczało coś co przypominało kilka ludzkich głów. Ów dźwięk niósł ze sobą ziarno pierwotnego, czystego strachu, które zapuściło korzenie dosyć niespodziewanie między innymi w takich mężnych sercach jak to Mukalego i Dagoneta. Wtem na przedzie między nimi a maszkarą stanęła Valfara, kiedy Zaszir wraz z wilkiem dołączali do reszty.
Długo tam jeszcze?! – woła zniecierpliwiona i wyczekująca okazji do skoku.

Tymczasem Rowena w asyście Pelaiosa i Hanah robiła co mogła. Stres i strach zdawały się działać na nią mobilizująco, bowiem już po szybkim rzucie oka ostrzem sztyletu deformowała i zniekształcała jeden z symboli składających się na glif. Hanah zaś nie traciła czasu i korzystając ze swego magicznego wzroku wskazała trzy słabe punkty w budowie zaklęcia. Rowena idąc za jej radą przyzywa moc czaru rozpraszającego zaklęcia i skoncentrowała go w jednym z osłabionych miejsc. Energia, z którą jaśnieje glif momentalnie blednie, lecz nie znika całkowicie. Pelaos, który z początku nie rozumiał zbytnio co się dzieje, lecz obserwacja poczynań obu kobiet wskazała mu ścieżkę, którą musiał podążyć. Natychmiast sięgnął po sztylet i rozorał jego końcówką kolejny ze znaków. Magia strażnicza tli się niby płomień świecy podczas wichury, a przynajmniej do czasu, kiedy Hanah nie postanawia uderzyć mocą w ostatni z wrażliwych punktów. Przez moment wydawało się jej, że czar trzymające przejście zamkniętym znów nabiera siły, lecz jego rozjaśnienie zniknęło tak szybko jak się pojawiło, a w litym kamieniu pojawiła się biegnąca przez środek pionowa szpara.
Mamy to! – głos Hanah niesie się, a zaraz za nim zawołanie Pelaiosa:
Do środka! Wszyscy!
Dogonecie! Pomóżcie!

Paladyn tylko się odwrócił i natychmiast skoczył ku tej, którą postanowił chronić. Naparł barkiem z całych sił na wrota, a te z chrzęstem stanęły otworem. Zaszir natychmiast pomógł Troi i Astine wejść do środka. Tymczasem straszydło przebijało się przez ścianę wody. Wytknęło swój łeb i skrzydła, zrobiło coś na co czekała Valfara. Wojowniczka skoczyła na niego i wbijając oba ostrza w jego cielsko zawisła obok jego głowy. Ten chciał zatopić w niej swe zębiska, lecz te tylko łamały się na blasze jej napierśnika.
To za Herda!Valfara wznosła okrzyk i cięła przez dyniowatą głowę odrąbując kawałek. Pod wpływem targnięcia ciężko spadła na ziemię. Słysząc wołanie czym prędzej podnosła się z ziemi i ruszyła w kierunku wejścia do ruin. Stwór spróbował ją powstrzymać, lecz szponami jedynie nadszarpnął jeden z naramienników. Tarcza asekurowała ją kiedy wspólnie przekraczały kamienne wrota. Wspólnymi siłami starali się je zamknąć, lecz widok pędzącego za nimi monstra przywołał ten nienaturalny strach. Straszydło było już niemal przy nich, kiedy nagle odbiło się od pustej przestrzeni rozwartych wrót jak od ściany. Nie szukając wyjaśnień tego co się właśnie wydarzyło zamknęli za sobą przejście. Wraz ze znikającymi promieniami światła znikała też sylwetka potwora. Zapadła ciemność.

Przynajmniej do chwili, kiedy tunelu nie rozświetliły trzy świetliste kule unoszące się w powietrzu. Hanah zaś lekko osłupiała wpatrywała się w sierp, który nie chciał rozpromienić się złotym blaskiem. Przez wszechobecne dyszenie przebił się jęk Astine, która oparta o kamienną ścianę trzymała się kurczowo za pierś i brzuch, a spod rąk ciekła krew.
Spokojnie dziecko pomogę ciTroa już klęczała przy niej i przyłożyła swe dłonie w miejsca, które zostały pokiereszowane przez szpony. Delikatne szarawe światło przepłynęło z wiedźmy na dziewczynę, lecz ta nie zdawała się czuć lepiej.
Nie rozumiem… powinno działać – zaskoczona Troa wezwała gestem Hanah. Niepewna kapłanka ostrożnie odsunęła jedną z rąk Astine by zobaczyć paskudne rany, z których powoli ciekła krew. Szczególnie niepokojące było rozchodzące się wokół nich zasinienie. Dostrzegła również, że niewielkie fragmenty ciała wykazują ślady charakterystyczne dla leczenia magią, lecz niesłychanie mniejsze niż by się spodziewała. Valfara również to zauważyła.
Zaszir a jak z tobą?
Diablę wskazało na kilka płytkich szram na ramieniu krzywiąc się przy tym lekko z bólu. Wokół nich również skóra siniała.
Dam radę. Trzeba czegoś więcej by się mnie pozbyć. – Puścił jej oko chociaż bez uśmiechu.

W pierwszej chwili tego nie zauważyli, lecz w tym miejscu owa ciężka, odbierająca chęć do życia atmosfera była jeszcze jeszcze silniejsza, jeszcze bardziej przytłaczająca i demobilizująca. Dosłownie odbierająca siły.
Tutaj jej nie pomożemy – odezwała się Rowena. – To miejsce pełne jest negatywnej energii. Magia lecznicza jest o wiele mniej efektywna jeżeli w ogóle zadziała. Trzeba nam czym prędzej zatrzymać to co się tutaj dzieje.
Mogli się z nią nie zgadzać, mogli jej nie lubić lub nie ufać jej osobie, lecz w tej chwili wszyscy podświadomie rozumieli, że ma rację. To miejsce pozbawiało ich życia jeszcze szybciej niż reszta tej krainy.

Tymczasem Nephilin skupiony był na czymś innym. Na wrażeniu, którego nie doświadczył od chwili, kiedy przekroczyli granicę mgły. Tym razem te dziwne dreszcze na plecach, to uczucie obcowania z energią podobną do tej, którą sam władał było niezwykle wyraźne i niemal wszechobecne. Niemal instynktowne odwrócił się w kierunku ciemności korytarza, który mieli przed sobą, ku źródłu tej mentalnej mocy, której specyficzne muśnięcie odczuł na samym początku wyprawy, a które obecnie zdawało się go nie opuszczać.



zli w głąb ruin, w ciemność rozświetlaną blaskiem magicznych kul przyzywanych raz po raz przez Rowenę. Dźwięk ich kroków rozbrzmiewał lekkim echem odbijającym się od gładkich kamiennych ścian oraz posadzki. Niemniej nie było tutaj pusto. Co i rusz natykali się na kamienie, drobne szczeliny lub odłupane kawałki wielkich kamiennych bloków, z których wzniesiono to miejsce. Im dłużej szli owym korytarzem tym ich podejrzenia co do losów tego miejsca stawały się wyraźniejsze, aż w wreszcie Pelaios mógł powiedzieć z pełnym przekonaniem, że ruinami coś wstrząsnęło, jakaś siła i jedynie kunszt dawnych architektów sprawiał, że ich ścieżka wytrzymała się i nie zwaliła. Tak przynajmniej było do momentu, kiedy po kilku kolejnych minutach marszu nie zaczęli napotykać coraz to większych zniszczeń, niekiedy niemal zawalonego przejścia. Aż do momentu kiedy pojawił się kryształ.

Pośrodku zawaliska, lekko przechylony widniał ogromny zielonkawy kryształ, z którego rozchodziły się żyły tego samego materiału niejako przelewające się między kamieniami stropu oraz zapadliska za nim. Wyglądało to tak jakby ów kamień podtrzymywał całość przed zawaleniem się na niego, lecz to nie była najbardziej intrygująca rzecz w tym widoku. Tym czymś była istota zamknięta w krysztale, a dokładniej osoba dziwnej aparycji. Wydłużone lekko podobne do elfich uszy, koścista twarz jakby obciągnięta skórą pokrytą plamkami, długie pasma siwych włosów ciągnęły się z wąsów, brudki oraz za nim. Odziany w dziwny, zwiewny strój prezentował się niejako dostojnie i prosto jednocześnie.


Rowena zbliżyła jedną z kul do kryształu. Przyjrzała się.
Toż to gith – stwierdziła równie zaskoczona co zaintrygowana.

”Składam wam ukłon klanu Zerchai.” – Słowa owe nie zostały wypowiedziane, a *pojawiły się* w ich umysłach. Rowena wzdrygnęła się, tak samo jak Dagonet czy Troa, lecz dla awanturników spoza Łanu telepatia stała się czymś normalnym. Neff zaś przez moment zawahał się czy miałby pozwolić na mentalne połączenie, lecz w tej samej chwili uświadomił sobie, że to właśnie ta osoba, ów *gith*, była źródłem tej mentalnej mocy.
”Niepokój i strach, które wami targają prowadzą do tego, iż *poznaję* prawdę waszego przybycia. Jednak ku memu smutkowi nie nadeszliście tu by uwolnić mnie z kajdan Kai’riga. Nie, bowiem Wam nie dane było *poznać* osoby Lig’gora. Dostąpiliście miast tego *poznania* jego porażki wynikłej z tego, iż on *poznał* za późno prawdę kryjącą się za tym co nieskutecznie próbował powstrzymać.”


 
Zormar jest offline