Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2019, 20:29   #31
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Mimo ostrzeżeń Nadala, Andraste wraz Rashadem zdecydowali się udać na spacer rozgrzanymi popołudniowym słońcem ulicami miasta. Parze postanowił towarzyszyć Akram, widocznie nie wychwytując jakichkolwiek znaków, jakoby para chciała pobyć sama.

Dumatat rzeczywiście wyglądało jakby całe miasto szykowało się do jakiegoś uroczystego święta. Pomiędzy budynkami poprzewieszane były długie płaty materiału i kolorowe markizy, które dawały odrobinę cienia i wytchnienia od upału.
[media]http://i.pinimg.com/564x/db/7b/62/db7b62a252ab972b0ada7019ca3f2483.jpg[/media]
Andraste szła przez miasto chłonąc jego kolory.
- Jak tu pięknie i barwnie. - powiedziała z zachwytem wodząc wzrokiem dookoła jakby nie wiedząc gdzie go zatrzymać.
- Co prawda, to prawda - odparł Kain, również rozglądając się po okolicy z rozbawioną miną - Tutejsi mieszkańcy widocznie dobrze wiedzą, jak tchnąć życie nawet w tak surowy krajobraz.
- Te wszystkie ozdoby to w związku z przybyciem wieszczki? - spytała bardka wciąż przyglądając się wystrojonym budynkom.
- Nie mam bladego pojęcia. Na szczęście wiem w jaki sposób rozwikłać tę zagadkę - mężczyzna odpowiedział, puszczając oko do bardki, po czym zwrócił się do jednej z kobiet, strojącej właśnie ściany swego domu - Wybacz dobra pani. Zdradzisz nam proszę jaki jest powód tych wszystkich dekoracji?
Kobieta w średnim wieku, ubrana w proste szaty, zwróciła oblicze w stronę trójki. Jej wzrok prawie momentalnie skierował się w kierunku broni, którą mieli przy sobie, a w głosie można było wyczuć nutę lęku.
- Dzień dobry. Widzę, że jesteście przyjezdni. Przygotowujemy ulice miasta na przyjazd Wyroczni. Odwiedza nas ledwie raz na dwadzieścia lat. Każde takie wydarzenie to powód do wielkiej radości i zabawy.
Rashadowi poprawił się nastrój, gdy po długiej i męczącej podróży w upale dotarli w końcu do cywilizacji. Przynajmniej miał po drodze okazję by wywrzeć na pozostałych uczestnikach wrażenie swoimi zdolnościami mistycznego rycerza podczas walki z rociem i rzecznymi potworami, musiał też przyznać że pomimo dziwnego pierwszego wrażenia, jakie zrobiła na nim kapłanka Tabaxi na audiencji u Wielkiego Wezyra, jest moce były równie przydatne jak magia Orryna. Z przyjemnością wziął Andraste na spacer ulicami miasta, choć wolał by Akram nie nie dołączył do nich, skoro planował wycieczkę we dwoje. Miał zamiar mieć na niego oko…
- W takim razie mamy szczęście, że możemy przybyć do waszego miasta w takim czasie i i uczestniczyć w waszym święcie. Choć ciekawi mnie, że przybycie Wyroczni jest aż tak radosnym wydarzeniem? Czyżby przynosiła zawsze dobre wieści? - zadał kobiecie pytanie.
Kobieta spojrzała tym razem na twarz Rashada i zarumieniła się.
- Życie tu na pustyni jest trudne Panie. Wizyta Wyroczni daje wielu ludziom nadzieję, że w przyszłości ich los się odmieni. Do tego lokalni sprzedawcy i karczmarze cieszą się na myśl o wielu przyjezdnych. Za kilka dni bramy za miastem wypełnią się mnóstwem namiotów podróżników z całego kraju.
- Odmienić swój los…. bardzo niewielu jest w stanie jest to uczynić - skwitował Rashad, gładząc się w zamyśleniu po zaroście.
- Czy wyrocznia znajduje czas dla każdego kto pragnie zasięgnąć jej porady? - zadał kolejne pytanie.
- Trudno mi rzec Panie. Gdy byłam jeszcze młodą dziewczyną, przyjęła mnie przed swe oblicze, ale pamiętam też, że paru osobom odmawiała.
- Interesujące… można by się spodziewać, że odmawia prostym ludziom a zawsze przyjmuje możnych tego świata - dla szlachcica było oczywiste do której grupy zalicza się on i być może niektórzy co znaczniejsi członkowie jego wyprawy - - choć być może taka niemal wszechwiedząca osoba może działać w sposób trudniejszy do zgłębienia…

- powiesz mi jeszcze dobra kobieto,czy ktoś szczególny przybył spotkać się z Wyrocznią, ktoś o kim mówi się na ulicach? - dodał.
- Przykro mi Panie, ale o nikim takim nie słyszałam. Musiałbyś poczekać jeszcze parę dni. Wtedy pewnie i możni z całego kraju mogą się tu zjawić, chociaż podróż do tego miejsca nie należy do najłatwiejszych.
- [i]A czy oprócz strojenia miasta, dzieje się tu coś specjalnego w związku z tą okazją? Coś co może zaciekawić nowoprzybyłych?[i] - spytała Andraste z wyraźną ciekawością w głosie.
- Gdy tylko Wyrocznia rozpocznie przyjmowanie chętnych, wieczorami odbywać będą się zabawy, tańce i śpiewy. Tyle że… lepiej będzie jeśli będziecie na siebie wtedy dobrze uważać - kobieta dodała ściszonym tonem.
- To znaczy? - dziewczyna spytała odruchowo również ściszając głos.
- Dość już powiedziałam. Zostawcie mnie proszę…
Bardka spojrzała niepewnie po swoich towarzyszach.
- Może faktycznie chodźmy już dalej. - stwierdziła po czym przeniosła wzrok z powrotem na kobietę.
- Dziękujemy, że poświęciła pani czas by odpowiedzieć na kilka naszych pytań, nie będziemy już pani niepokoić.
- Rzeczywiście powinniśmy ruszać dalej. Jesteśmy obserwowani- wtrącił cicho Akram.

Elfka odruchowo rozejrzała się dookoła zaniepokojona informacją wojownika, lecz nie zauważyła pośród ludzi w pobliżu nikogo, kto mógłby wzbudzać podejrzenia.
- Faktycznie, kilku obwiesiów nas obserwuje, śmią wlepiać swoje plugawe spojrzenia w twoje piękno ale nie obawiaj się, nie jest to ktoś, z kim nie mogę sobie z łatwością poradzić -Rashad odezwał się do Andraste również cicho, planując użyć swojej magii by teleportować się za plecy bandytów i przystawić jednemu z nich rapier do gardła.
- Rashad… dopóki tylko patrzą i nas nie zaczepiają nie ma chyba potrzeby robić… - bardka chciała ostudzić wojowniczy nastrój towarzysza, jednak nie zdążyła.
Jedno krótkie zdanie wystarczyło, by po Rashadzie pozostała jedynie odrobina srebrnej mgły. Wojownik zmaterializował się jakieś trzydzieści stóp wcześniej, tuż za plecami jednego z obserwujących ich mężczyzn.
-... zamieszania. - elfka dokończyła z ciężkim westchnieniem.
Rapier zalśnił, a wraz z wyciągniętym ostrzem podniosły się krzyki przechodniów. Ludzie zaczęli się rozbiegać w popłochu szukając schronienia. Gdzieniegdzie dało się słyszeć wołanie o jakimś “uzbrojonym szaleńcu”.
- Jeden ruch i przetnę ci gardło! Na kogo się gapiliście łotry, czyżbyście coś knuli? Ta elfka jest pod moją opieką - syknął Rashad.
Schwytany mężczyzna odpowiedział na tyle głośno, by wszyscy wokół mogli go usłyszeć.
- Czego chcesz człowieku? Nic ci przecież nie zrobiłem! Pomocy! Wezwijcie straż!
Jego kompani trzymali się w bezpiecznej odległości z dłońmi położonymi na rękojeściach kindżałów.
- Puść go natychmiast! Czego od niego chcesz? Wezwijcie straż!
Andraste przerażona zawołała do wojownika.
- Rashad! Zostaw go i zwijamy się stąd, zanim naprawdę wpakujemy się w tarapaty!
Rashad wymienil szybkie spojrzenie z Andraste i zdał sobie sprawę że dalsze eskalacja raczej nie będzie dla nich korzystna.
-Zostaliście ostrzeżeni zbójcy! - warknął, odskoczył i ił chowając rapier wycofał się w stronę Andraste.
- Przepraszam was za niego, jest zmęczony po długiej i wycieńczającej podróży. - bardka z przepraszającą miną zwróciła się do mężczyzn, po czym położyła dłoń na ramieniu Rashada.
- Mój drogi, ja jestem wielce wdzięczna, że próbujesz mnie chronić… - zaczęła spokojnie szeptem. - ale do jasnej cholery nie pakuj nas przy tym w kłopoty. - dodała wciąż szepcząc, jednak ton jej głosu był zdecydowanie bardziej poważny i stanowczy niż zazwyczaj.
- Nie umknie wam to na sucho - teatralnie wykrzyczał mężczyzna, który jeszcze przed chwilą miał na szyi ostre jak brzytwa ostrze. Jego kompani paskudnie uśmiechali się pod nosami, a w oddali słychać było jak jakaś opancerzona grupa przebijała się przez tłum.
- Musimy stąd pryskać! - powiedział Akram, poprawiając długi rękaw na swojej lewej ręce - I to już!
Pomimo ostrzeżeń mężczyzny Andraste nawet nie ruszyła się z miejsca. Zamiast tego wyciągnęła z plecaka swe magiczne berło i gdy tylko dziesięciu uzbrojonych w podobny sposób mężczyzn pojawiło się w zasięgu jej wzroku, wystawiła przedmiot przed siebie i rozkazała posłuszeństwo zarówno im jak i tym podejrzanym typom.
Strażnicy na ten widok zatrzymali się, a połowa złapała się za głowę jakby starali się odgonić mroczki sprzed oczu.
- Co to za zamieszanie?! Ludzie biegają w tę i z powrotem wrzeszcząc o jakimś wariacie grożącym przypadkowym przechodniom. - zawołał jeden ze zbrojnych, przypatrując się groźnie Rashadowi i Akramowi.
- [i]Ten wariat nie wiadomo dlaczego użył magii by zakraść się za nas, a następnie zaatakował naszego przyjaciela bez powodu! Aresztujcie ich![i] - wycedził jeden wskazując paluchem w stronę wojownika.
- Nieee… To nie było tak. To zwykłe nieporozumienie. - wystękał ten, który niedawno jeszcze miał rapier przy szyi.
- Co ty bredzisz? Oszalałeś?! - wykrzyknął oskarżyciel, po czym odwrócił wzrok w stronę eladrinki - To ona! Ta wiedźma rzuciła na niego urok!
- Prawda! - krzyknął ktoś zza pleców elfki - Sam widziałem! Wyjęła różdżkę i zaczęła coś bredzić w dziwnym języku!
- [i]Może powinniśmy ich zostawić? Nie wydaje się by zrobili coś złego [i]- zaproponował pozostałym zbrojnym jeden ze strażników.
- Sami widzicie! Na strażników też rzuciła czar! - podburzał dalej jeden z podejrzanych typów.
- [i]Będziecie musieli pójść z nami! Zdajcie broń i różdżki, i nie próbujcie żadnych sztuczek!
- Chrońcie swą panią! - bardka nakazała swym poddanym, by ci rzucili się na nie zaczarowaną straż i dali im czas na ucieczkę.
Połowa zbrojnych nagle stanęła murem przed bardką, lecz nie poczyniła niczego by zaatakować swych towarzyszy. Co innego jednak jeden z tych podejrzanych typków, który wyjął kindżał z pochwy i sam rzucił się na strażników. Ci jednak widocznie byli już przygotowani na to, że kogoś trzeba będzie obezwładnić, gdyż w powietrze rzucona została sieć, która wylądowała na nożowniku, oplatając go i krępując ruchy.
W tym czasie elfka ruszyła w stronę ściany najbliższego budynku, wspinając się po pobliskich straganach wdrapała się na balkon, a następnie na dach. W ślad za nią ruszył Rashad, lecz widocznie szczęście mu nie dopisało, gdyż jego noga zaplątała się w materiał jednej z ozdobnych płacht. Mężczyźnie jednak z gracją udało się wylądować na ziemi. Sfrustrowany ponownie użył czaru teleportującego i znalazł się na dachu akurat w momencie, by podać dłoń elfce, która właśnie
kończyła się wspinać. Początkowo zaskoczony Akram wzruszył jedynie ramionami i ruszył za pozostałą dwójką, bez problemu wspinając się na dach.
Lekko zdyszana wspinaczką Andraste spojrzała na Rashada.
- Mam nadzieję, że nie będziesz miał mi za złe. - powiedziała, po czym zaczęła wygrywać melodie i w jej rytm wypowiadać zaklęcie.
Pod wpływem magii wojownik począł zamieniać się gigantycznych rozmiarów orła. Elfka wdrapała się na jego grzbiet, a Akram pozwolił się chwycić w szpony. Po chwili wznieśli się już w przestworza.
Andraste wypatrywała miejsca gdzie mogliby bezpiecznie wylądować, a ona zdjąć zaklęcie z Rashada. Zastanawiała się gdzie się zatrzymają na noc, skoro część miasta ma ją w tej chwili za wiedźmę zaklinającą ludzi.
Po jakimś czasie trójka towarzyszy wylądowała za miastem, a bardka ściągnęła czar polimorfii z wojownika, przywracając mu jego prawdziwą postać.
- Cóż… w tamtej części miasta raczej już obiadu nie zjemy… Myślicie, że Nadal powinien dowiedzieć się o tej farsie? - spytała towarzyszy. Była pewna, że "dowódca" wyprawy raczej nie będzie zadowolony z tego wydarzenia.

Rashad spojrzał na miasto z irytacją, czuł się nieco zawstydzony tym jak rozwinęła się sytuacja.-Jestem przekonany że tamte łotry miały niecne zamiary, myślę że popełniliśmy błąd uciekając, wyjaśnilibyśmy jakoś ten incydent ze strażą..potrafimy przecież być przekonujący...ale przynajmniej nie nudziliśmy się prawda? -pozwolił sobie na cień uśmiechu.
- Natomiast Nadalem nie mam zamiaru się przejmować, jak wolisz mu nie mówić, to tak uczyńmy - skwitował nie chcąc spierać się z Andraste.
-Mogłam sobie darować akcję z tym berłem, teraz dla mieszkańców jestem wiedźmą. A to może nam utrudnić przemieszczanie się po mieście… - dziewczyna westchnęła. Była zła na siebie. Zawsze obiecywała sobie że będzie używać berła w ostateczności, a zrobiła to z powodu napadu paniki.
- Haha - Akram zaśmiał się jak dziecko cieszące się z zabawy - Nieźle namieszaliśmy, ale spokojnie. Nadal ma przy sobie rozkazy z pieczęcią wezyrka, więc pewnie obejdzie się jedynie na karcącym spojrzeniu. Wolę go jednak za bardzo nie drażnić. Ta misja ma dla niego wyjątkowo osobiste znaczenie. A co do “wiedźmy”, to pewnie jakaś spanikowana przekupka się wystraszyła. Kupcy nie lubią magii oczarowań.
- Przecież Andraste nie potrzebuje używać magii oczarowań gdy jej słowa są czarujące same w sobie...ja też nie jestem kimś komu słowa zastygają w gardle...powiedzielibyśmy straży że podsluchaliśmy jak tamci planują nas napaść i pewnie oni mieliby większy problem niż my… - skonstatował szlachcic.
- Możliwe… po prostu spanikowałam.- odparła eladrinka. -Nie skacz więcej przypadkowym ludziom do gardła dopóki nie masz pewności do tego że mają złe intencje.
-Ha, no przyznam że trochę mnie poniosło, chciałem ich tylko nastraszyć… jeżeli spróbują naprawdę nas zaatakować, wtedy skończą dużo gorzej, ale myślę że zastanowią się dwa razy, bo widzieli co potrafimy... - objął bardkę.
Dziewczyna odwzajemniła uścisk, stojąc tak wtulona w wojownika przez chwilę, po czym odsunęła się i zwróciła do obydwu towarzyszy.
- Chyba powinniśmy wracać do reszty. Jednak najpierw, jeśli to nie jest problem… powiedz mi Akramie, jakie osobiste znaczenie ma ta misja dla kapitana Nadala. Jeśli możesz oczywiście.
- Ja i moja wielka gęba - wysoki mężczyzna podrapał się po brodzie zakłopotany - Udajmy proszę, że niczego przed chwilą nie powiedziałem. Dobrze?
Andraste spojrzała na mężczyznę z lekką nieufnością.
- Niech będzie, chociaż nie powiem, żeby się mi się podobało…
- Uniżenie dziękuję - odparł wesoło - Gdyby dowiedział się, że coś wypaplałem, musiałbym się pewnie pożegnać z… którąś kończyną.
- Raczej bardziej przydasz się nam cały. Nic nie powiem, ale na pewno będę bardziej zwracać uwagę na kapitana. - powiedziała bardka.
-Samo powodzenie w takiej misji ma ogromne znaczenie dla każdego z nas, więc nie dziwię się że także dla Nadala, ale masz rację że nie zaszkodzi się więcej dowiedzieć..... a teraz ruszajmy znaleźć pozostałych... - skwitował Rashad.

 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 17-09-2019 o 20:37.
Lord Melkor jest offline