Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2019, 12:13   #95
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Tabasa, Lechu, hen - dzięki

Po wyjściu z kanałów Cassandra nie była kompletnie w nastroju. Wcześniej na jej oczach umarł tylko akolita, była to wiec druga śmierć i to zdecydowanie bliższej osoby. Znała go całkiem długo, łatała rany, pomagał jej gdy była w potrzebie a przynajmniej tak go zapamiętała. Wychodząc na powierzchnie była wręcz zrozpaczona i nie odzywała się do nikogo. Zdarzenie wpłynęło tez na jej późniejsze samopoczucie.

Cassandra wyszorowaną się samodzielnie, różanym mydłem, które chowała na takie okazje. Był to prezent od klienta, jednak kostka mydła była dosyć mała. Dziewczyna korzystała z niej oszczędnie. Nie wyobrażała sobie życia bez rzeczy dzięki którym ładnie pachniała i wyglądała świeżo. Zastanawiała się podczas kąpieli w jaki sposób na te luksusy zarobić, bo nie sądziła aby dla jej ukochanego kupowanie perfum było zakupem priorytetowym. Trochę ją to martwiło. Nie różnica wieku czy powaga, a potrzeby. Schultz na pewno uznałby to za przesadę i zbędny dodatek.

Cassandra bardzo długo doprowadzała się do stanu, który by ją w końcu zadowolił. Inni zdążyli się wyszorować i zacząć pić, a młoda starannie przeczesywała włosy i układała grzywkę. Nawilżyła usta aby były błyszczące i sprawiały wrażenie bardziej ponętnych, założyła gorset podkreślający jej drobną budowę ciała, wyczyściła buty, starannie odziała sukienkę i zapięła wszystkie haftki, związała parę tasiemek i zapięła dwa ładne guziki. Zeszła dopiero gdy uznała, że wygląda wystarczająco dobrze.

Przy stoliku siedziała w ciszy słuchając o czym rozmawiają inni. Widać że wbrew przykremu zdarzeniu, zdążyli już wypić wystarczająco aby czerpać z okazji do picia odrobinę radości. Cassandra męczyła jeden kubek gorzały i nie radziła sobie z nim. Za każdym razem gdy upijała łyk przy toastach, krzywiła się okropnie ledwo przełykając alkohol, który palił jej gardło i żołądek. Erika nie miała z tym problemu, dorównując w piciu chłopakom. Była na tyle rozbawiona, że pod wymówką uzupełnienia trunków odeszła od stolika aby spędzić parę chwil z Schultzem na osobności. Dziewczyna bardzo źle to odebrała, a gdy Erika tak ciągle ją zapewniała, że nie ma gzymsie przejmować, odebrała jej uśmiech negatywnie. Miała wrażenie, że kobieta naśmiewa się z gówniary, która w pokrywie dorosłego mężczyzny nie miała szans, bo prócz ładnej buzi nie była w stanie nic mu zaoferować, żadnej męskiej rozrywki prócz tej łóżkowej. Erika zaś miała do zaoferowania dużo więcej.

Wtedy tez Cass miała ochotę się rozpłakać, jednak powstrzymywała się. Jej niska samoocena ponownie zrównała ją z ziemią.
- Nie przejmuję się - skłamała z ładnym, wyćwiczonym uśmiechem, odpowiadając Erice. Czuła jak w środku kotłują się w niej emocje, rozrywają, a serce niemal podeszło do gardła. Odchrząknęła dopijając do końca zawartość swojego kubka, po czym ze spokojem i gracją odsunęła krzesło i wstała.
- Zaraz wrócę, przepraszam na chwilę. Nie martwcie się, bawcie dalej i pijcie, muszę tylko odetchnąć i już wracam - była grzeczna jak zawsze, pełna wdzięku. Uśmiech wymalowany na ślicznej buzi wcale nie wzbudzał podejrzeń. Dziewczyna podwinęła lekko karmazynową sukienkę i stukając trzewikami wyszła przed gospodę, pozostawiając bawiących się kompanów w najlepszym towarzystwie - czyli takim, w którym nie ma jej.

Niedługo za nią wyszedł strażnik, Heinrich. Na zewnątrz wyciagnal skręta. Na tytoń zwykłego strażnika nie było stać, ale po jednej z konfiskat w jakich brał udział okazało się, że w kieszeni się trochę towaru zapodziało.
- Chcesz? - podsunął zapalonego dziewczynie.
Młódka przetarła policzek przedramieniem i spojrzała z podejrzliwością na strażnika. Chwilę tak stała wbijając w niego spojrzenie ślicznych, zielonych oczu, po czym w końcu pokręciła przecząco głową.
- To śmierdzi - stwierdziła smutno i chwyciła się dłońmi za łokcie, opierając o ścianę budynku nieco dalej od wejścia, aby nie zagradzać drogi. Patrzyła w niebo milcząc, nie wiedziała po co miałaby się odzywać i psuć komuś nastrój swoją osobą.

Strażnik wzruszył ramionami. I zapalił, nie miał zamiaru marnować drogiego towaru. W sumie paskudztwo, ale dobrze robiło na nerwy.
- Wiesz, całkiem przyzwoicie Ci poszło w tunelach. Lepiej niż wielu innym - pociągnął skręta i wydmuchał dym - A temu idiocie zależy na Tobie, tylko się boi. Nie trzeba być strażnikiem by to zauważyć… - chciał powiedzieć więcej, ale uznał, że nie będzie zawstydzał dziewczyny ani siebie. Więc i nie mówił o tym, że każda kobieta, która sprzedaje swoje ciało przestaje ufać ludziom, a w końcu i sobie i że ocenia siebie nawet gorzej niż innych. Ostatecznie albo robi sobie krzywdę albo wykorzystuje innych… A ta szukała innej drogi.
- Wielu ludzi robiło rzeczy, z których nie jest dumnych. Większość je ukrywa, tak jakby one kogoś obchodziły. On ma gdzieś to co robiłaś wcześniej, ja mam to gdzieś, reszta tych ludzi także. Nie pasujesz do nich - na pozór potwierdził jej obawy - pasujesz do takich miast jak to i do roli, jaką sobie wybrałaś. I co z tego? Gerwazy pasował. I teraz nie żyje. A Ty tak. Na koniec dnia to jedyne co się liczy.
- Jak już znudzisz się staniem na zewnątrz i rozmawianiem ze starym Heinim wróć do środka, do ludzi, którzy Cię lubią i potrzebują. Zanim jakiś przechodzień źle zrozumie Twój strój i obecność tutaj i będę musiał go aresztować za nieobyczajne zachowanie. Mam wolne dzisiaj i nie mam ochoty na papierkową robotę.

Nie wierzyła w słowa o tunelach. Powiedział tak tylko dlatego, że jej zachowanie przerosło jego oczekiwania, to wszystko. Od innych dostał to, czego się spodziewał, a od niej coś zgoła innego. Nie podziękowała więc, choć pewnie wypadało odpowiedzieć grzecznie na komplement, nawet jeśli ten zdawał jej się wymuszony. Cass machnęła nóżką i kopnęła jakiś mały kamyczek, patrząc jak przeturlał się nieopodal.
Naprawdę dziwiło ją, że do niej mówi i to jeszcze tak dużo. Spodziewała się raczej, że potraktuje ją protekcjonalnie, ale on wciąż mówił. Musiała przyznać sama przed sobą, że puenta zapadła jej w pamięć. Faktycznie, ona żyje, choć odstaje od grupy… Gerwazy był inny, bardziej przydatny, a skończył w piachu. Na wzmiankę o stroju w końcu spojrzała na niego.
- Mam normalny ubiór, ładny przecież. Nic nie odsłoniłam. I nie poharatam sobie twarzy tylko dlatego, że jakieś dupki uważają mnie za towar, bo jestem ładna. - ściągnęła brwi wbijając w strażnika spojrzenie, jednak szybko spuściła z tonu - Przepraszam, jeśli i tobie sprawiam za dużo kłopotów. - wzruszyła ramionami, choć wcale nie było jej nic obojętne. Cass ewidentnie wysyłała sprzeczne sygnały, mową ciała, ubiorem i swoją postawą.

- Każdy jest towarem i każda cnota jest na sprzedaż, dziewczyno. Dupki rządzą tym światem i każdego mogą kupić. Ciebie, mnie, ich... Ludzie sprzedają ważniejsze rzeczy niż dupa i bywa że taniej. Upewnij się tylko, że nie bierzesz za mało i nie płacisz zbyt drogo. I nie wychylaj się bez potrzeby. A tak między nami - zionął alkoholem na tyle że można było poczuć że za dużo wypił, co tłumaczyło też czemu jest taki gadatliwy - to kłopotu sprawiasz mi mniej niż reszta, nie muszę się bać, że w bójkę się wdasz dla przyjemności, albo ze złości - powiedział i spoważniał - Znalazłaś ludzi, którzy pilnują Ci pleców, więc mogło być gorzej. A jak będziesz kiedyś pijana dużo mniej albo dużo bardziej, zapytaj kolegów i koleżankę dlaczego ruszyli na szlak, zamiast siedzieć na dupie. Każdy z nich sprawiał komuś kłopoty, każdy z nich ma problemy, albo w najlepszym razie zrobił coś głupiego i musiał spierdalać. Aż tak się od nich nie różnisz. Oni też, kurwa, nie pasują. A że kilku z nich robi dobrze mieczem… W mieście tacy kończą w najlepszym razie w ochronie jakiegoś kupca . Albo w straży. Albo robią zlecenia różnych dupków, których na nich stać. Albo walczą dla uciechy dupków na widowni. I są miejsca gdzie w życiu by ich nie wpuścili, gdyby nie glejt albo ja. Albo Ty, na ten przykład. Jak chcesz, zostań w mieście. Są tu domy, gdzie zarobisz trzy razy tyle co na szlaku, a żyć będziesz wygodniej. W niejednym wiszą mi przysługę - powiedział pamiętając, że Cass zawsze robi coś dokładnie odwrotnego niż jej sugeruje - Ale jeśli jednak wolałabyś nie, to pomyśl, że “o jejku, jaka ja jestem głupia i słaba, zaopiekuj się mną” męczy...

W pewnym momencie drzwi od gospody otworzyły się. Cassandra nie zdążyła nawet zacząć pyskować, kiedy z karczmy sprężystym krokiem wyszedł Rudiger, którego sposób poruszania się był nieznacznie inny niż zwykle. Było widać, że wojownik miał już swoje w czubie, ale nadal trzymał się pionowo na nogach jedynie przy niektórych krokach lekko się chwiejąc.
- Przepraszam Cassie. Możemy porozmawiać? - zagadnął do nastolatki skinając głową strażnikowi. Jego struny głosowe były już podlane alkoholem dlatego mężczyzna brzmiał bardziej basowo niż zwykle.

Dziewczyna skrzywiła się lekko i machnęła szczuplutką dłonią, ozdobioną zadbanymi paznokietkami, aby odgonić aromat alkoholowego wyziewu.
- Wszystko w porządku, nie ma potrzeby rozmawiać - odpowiedziała ze spokojem i niezwykłą pewnością, zerkając na Heiniego - Strażnik mi towarzyszy, nic mi nie będzie. - starała się zbyć Schultza, choć miała dziwne wrażenie, że wymieniony przez nią strażnik najchętniej poratowałby siebie szybkim odwrotem.

Rudiger oparł się o ścianę odsuwając się od Cassandry o jakieś pół kroku. Wojownik spojrzał na Glaubera, później na dziewczynę. Na tej drugiej zatrzymał wzrok przyglądając się jej.
- Brzydzisz się mnie, bo wypiłem kilka kufli, Cass? - zapytał spokojnie Schultz. - Wolałbym jednak porozmawiać, bo sama chciałaś abym wyjaśnił sytuację z Eriką, a teraz… - zabijaka westchnął. - Co właściwie zrobiłem nie tak? Ona nie zasłużyła na inne traktowanie niż wcześniej, nie uważasz? - zapytał wojownik z opanowaniem w głosie.

- Nie brzydzę się, myślisz że jakich klientów zazwyczaj miewałam w Nuln? - odpowiedziała tak szybko, że nawet nie zdążyła pomyśleć, co właściwie powie. Nie zabrzmiało to zbyt dobrze, ale zbyt późno to do niej dotarło, a nie było opcji cofania tego, co już się powiedziało. Ściągnęła więc brwi marszcząc przy tym czoło i spuściła wzrok. Objęła się rękami chwytając za ramiona i kuląc barki.
- Nic nie zrobiłeś nie tak. Ona też nie. Nie ma w was żadnej winy, naprawdę możesz wrócić do środka - dodała ciszej nie spoglądając na niego. Wodospad czarnych włosów przysłonił bok jej jasnej buzi.

Wojownik ruszył się nagle lekko tracąc równowagę, ale po chwili sytuacja była już opanowana. Rudiger podszedł do Cassie i objął dziewczynę obracając lekko głowę aby nie zatruć jej swoim śmierdzącym trunkami oddechem.
- Dobrze wiesz, że nie pójdę do środka… - powiedział cicho do nastolatki. - Nie wątpię, że Heinrich dobrze dotrzyma ci towarzystwa, ale chciałem z tobą porozmawiać. Jak nie chcesz po prostu postoję tu w ciszy… - wojownik nie chciał poruszać tematu porównania go do zatęchłych moczymord od razu po tym jak pierwszy raz wypił więcej alkoholu przy Cassandrze. Był porównywany już z gorszymi mętami, ale zwykle robiły to osoby, których opinia była mu zupełnie obojętna. Ona od niedawna należała do wąskiego grona osób których zdaniem się przejmował. Zabijaka nie dał jednak po sobie poznać, że słowa dziewczyny nie były dla niego obojętne. Nie chciał się z nią kłócić czy robić jej więcej przykrości.

Choć początkowo sztywna jak kołek Cassandra, po prostu dała się objąć i nie poczyniła żadnego gestu w stronę Rudigera, po paru sekundach bliskości odwzajemniła uścisk przyciskając go mocniej do siebie jakby nigdy nie chciała puścić.
- Ale ja nie wiem o czym mamy rozmawiać - wydukała czując jak łzy zaczynają napływać jej do oczu a w gardle narasta gula nie pozwalająca na swobodne wypowiadanie się bez załamania głosu. Nie miała pojęcia dlaczego jego bliskość w tej chwili tak na nią zadziałała, nie chciała płakać, zdusiła to w sobie, tylko tonu głosu nie umiała zmienić. - Naprawdę nic się nie stało, po prostu chciałam trochę wyjść.

Heinrich pstryknął niedopałkiem w rynsztok, skinął im głową i wszedł do środka. Selektywna głuchota i początki demencji są ważnymi kwalifikacjami do pracy strażnika, ale nie zawsze wystarczały. Będzie lepiej jeśli popilnuje, czy nikt nie kradnie kufli albo sztućców, na ten przykład.

- Upiłem się, bo chciałem na chwilę się rozluźnić i zapomnieć o losie jaki spotkał czarodzieja. - powiedział do nastolatki Schultz nadal ją obejmując. - Myślałem, że rozmowa z Eriką na twoich oczach będzie dobrym wyjściem. - zaczął tłumaczyć się wojownik. - Pomyliłem się. Wyjaśniliśmy sobie jednak wszystko i miałem rację mówiąc, że ona nie miała zamiaru zacieśniać naszej relacji mimo tego, że próbowałaś nas zeswatać, Cassie. - Rudiger zamilknął na chwilę. - Miałem nie dawać ci powodów do zazdrości, a rechotałem jak… - wojownik pokiwał głową mając jednak nadzieję, że Cassandra zrozumie, że nie mógł zmienić nastawienia do Eriki. To by było nie w porządku.

- Powiedziałam, że to nie twoja wina - powtórzyła się ciężko wzdychając, a gdy opanowała ewentualny rozlew łez, odkleiła się od niego i ucałowała w policzek.
- Po prostu czasami potrzebuję coś przemyśleć w samotności, zastanowić się. Nie zawsze jestem pewna czy to co myślę jest słuszne, a to co widzę nie jest koloryzowane w moich myślach, czy nie dopowiadam sobie… Po prostu mi ciężko. Ale dziękuję, że jesteś. Że wyszedłeś, choć nie musiałeś. I nie chcę abyś psuł sobie nastrój, wszystko będzie dobrze. - zapewniła go ciepłym tonem głosu, gładząc czule po skroni i wpatrując się w jego oczy.
- W porządku? - spytała tak, jakby to on potrzebował wsparcia.

- Jak mógłbym nie wyjść kiedy jesteś smutna? - zapytał zabijaka patrząc jej w oczy. - Wsparcie i zaufanie jest podstawą związku. - dodał spokojnie wojownik. - Heinrich chyba nie jest taki zły jak się z początku wydawało, co nie? - zagadnął mężczyzna spoglądając w stronę drzwi, za którymi niedawno zniknął strażnik. - I chyba ma mocniejszą głowę ode mnie. Wracamy do środka? - zapytał Rudiger uśmiechając się lekko.

Cassandra wzruszyła ramionami na wspomnienie Heinricha
- Nie wiem - odpowiedziała zgodnie z prawdą. Dla niej wciąż był dziwny, bo niby zainteresowany, ale jednocześnie nie. Niby chce pomóc, ale w sumie to mu się nie chce. Nie wiedziała co o nim myśleć, więc i nie miała wiele do powiedzenia.
- Chciałbyś… - zaczęła spokojnie i patrząc na jego buzie przyłożyła dłoń do jego torsu. Spojrzenie dziewczyny przeskakiwało z jego oczu na usta i z powrotem.
- … Pójść ze mną na górę teraz?

- Cassie…
- zaczął Rudiger patrząc na dziewczynę. - Jestem pijany, a moja siła woli w takim stanie jest bardzo niska. Nie chcesz spróbować tych rzeczy, które mieliśmy zrobić zanim… - wojownik położył swoje żylaste dłonie na talii dziewczyny. - Bardzo bym chciał chociaż nie takie były nasze plany. - uśmiechnął się zabijaka. - Pewnie śmierdzę. Chciałbym aby nasz pierwszy raz był wyjątkowy… - Schultz wiedział, że jego opanowanie i żelazna wola stały na niskim poziomie i wystarczyła jeszcze niewielka zachęta ze strony Cassie aby poszedł z nią do pokoju. Chciał tego, ale obawiał się jak wspominać to będzie dziewczyna. Dla niego liczyła się tylko ona i każdy sposób byłby cudowny, bo jedyny interesujący go warunek był spełniony. Ona. Niestety tamtego wieczoru on nie był w najlepszej kondycji. Pijany, śmierdzący facet, którego sama chwilę wcześniej porównała do jednego ze swoich klientów…

- Z tobą wszystko jest wyjątkowe - mruknęła kobieco, zbliżając twarz do niego, mimo iż woń alkoholu nie należała do najlepszych perfum, zdołała już przywyknąć do mężczyzn, którzy nią zionęli - I nie chcę żebyś był smutny lub czuł się winny. Naprawdę nic złego nie zrobiłeś. Erika też nie. - przechyliła nieco głowę i wsparła się na palcach stóp, aby być nieco wyższą.
- To co, chciałbyś?

- Bardzo…
- powiedział Rudiger wiedząc, że nie był w stanie się oprzeć pokusie. - Jednak ja nie jestem smutny ani nie potrzebuję pocieszenia, Cassie. - wyznał jej mężczyzna w ostatniej próbie zapanowania nad rządzą dosłownie stojąc na krawędzi, z której lada moment mógł runąć w dół. - To ja ciebie miałem pocieszyć… - zaczął tłumaczyć wojownik. - Na pewno nie chcesz z tym poczekać? Zrobić tak jak planowaliśmy? Tego dnia mamy w sobie tyle emocji. Zginął nasz przyjaciel…

Cassandra opuściła głowę i zwinęła usta w wąską kreskę, a kącik jej ust powędrował lekko w dół.
- W sumie masz rację… to aż nie wypada. - przytaknęła odsuwając się nieznacznie i chwyciła mężczyznę za rękę, po chwili posyłając mu pocieszający uśmiech.
- Dziś został zamordowany ten, kto był z nami tyle czasu, było tyle złych chwil w których mógł stracić życie, a stało się to teraz. Powinniśmy wrócić do środka i na tym się skupić, a nie na nas. Mam nadzieję, że będziemy mieć jeszcze wiele lat przed sobą i nie podzielimy takiego losu. To było okrutne i zbędne.

- Jesteś niesamowita.
- powiedział do dziewczyny Rudiger trzymając ją za rękę i ruszając do środka.

Zdziwili się trochę gdy przy stoliku zabrakło Eriki, ale uznali że pewnie poszła położyć się spać. Z taką pewnością spędzili jeszcze trochę czasu wspólnie z innymi, aż w końcu udali się do swoich pokoi, żegnając się czule na korytarzu. Po wejściu do swojej sypialni, Cassandra zdębiała. Rzeczy Eriki zniknęły, jej łóżko było pościelone jakby nigdy jej tu nie było.

Cassandra poczuła się źle, kiedy odkryła że z pokoju zniknął cały sprzęt Eriki. Miała wrażenie, a wręcz była przekonana, że to z jej powodu kobieta podjęła taką decyzję. Dziewczyna przestraszyła się, że pewnie wojowniczka jej teraz nienawidzi i uważa za paskudnego bachora, który stroi fochy i nie pozwala się dorosłym bawić w swoim towarzystwie. Nie spodziewała się takiej reakcji najemniczki, miała jeszcze nadzieję porozmawiać z nią w pokoju, a ta po prostu się wyprowadziła, bez słowa pożegnania.

Młódka musiała usłyszeć od Eriki osobiście, że ta jej nie znosi. Nie mogłaby sobie darować tej niepewności, jaka między nimi teraz powstała. Nie wiedziała, jak ma się zachować rano, więc nawet nie czekała. Zbiegła po schodach pełnymi susami i zawracając gospodarzowi głowę totalną pierdołą, pytając o Erikę, uzyskała odpowiedź. Najemniczka chcąc-nie-chcąc była charakterystyczna i nie sposób jej pomylić, prawie tak samo jak Cassie. Były różne od siebie, ale obie zdecydowanie wyjątkowe.

Kiedy Cassandra znalazła się przed wskazanym przez gospodarza pokojem, początkowo zastukała delikatnie w drzwi i spróbowała nacisnąć klamkę. Drzwi jednak nie ustąpiły, co oznaczało, że Erika zamknęła je od środka. Nic dziwnego. Nastolatka stanęła na wprost drzwi i odczekała, próbując zmotywować się od środka do tej rozmowy. Bała się. Nie wiedziała dokładnie czego, ale nie chciała by między nią a najemniczką ciskały się pioruny. Lubiła ją tak bardzo, nie sądziła, że mogłaby ją zranić… Choć może tak naprawdę Erika poszła, bo była zbyt pijana i zmęczona? Tylko czemu zmieniła pokój bez słowa?

Cassandra zapukała w drzwi nieco mocniej. Stała nasłuchując, ale nie przez gwar w głównej sali nie była w stanie usłyszeć ruchu w pokoju. Zwinęła więc dłoń w pięść i walnęła mocniej w drewno. Zabolała ją ręka, więc było to tylko jedno stuknięcie, którego nie chciała już powtarzać. Zamyśliła się chwilę i uniosła lewą dłoń, na której miała założoną rękawicę. Głośne walenie nią w drzwi było już mniej bolesne, a bardziej słyszalne. Dawało efekty.

- Erika? - powiedziała głośno kruczowłosa piękność, odczekując chwilę w nadziei na odpowiedź.
- Erika przepraszam! Nie bądź na mnie zła! - krzyknęła głośniej i ponownie uderzyła w drzwi. Musiało to w końcu zadziałać. Kiedyś chyba otworzy, prawda? - Nie chciałam! Naprawdę!
Nagle drzwi otworzyły się energicznie i stanęła w nich najemniczka, owinięta kocem.
- Nie krzycz tak, innych pobudzisz - powiedziała, sama również wyraźnie wyrwana ze snu. - Wejdź - zaprosiła dziewczynę skinieniem głowy do środka. Cassandra zacisnęła szczękę i zamknęła się. Ciężko jej było przemówić, gdy kobieta już do niej wyszła. Jednak przez drzwi krzyczało się lepiej i bardziej odważnie.

Gdy dziewczyna przestąpiła próg, Erika zamknęła drzwi i podeszła do łóżka.
- Nie jestem na ciebie zła i nie musisz przepraszać - odparła, patrząc na Cassandrę. - To ja cię przepraszam, mogłaś uznać, że wtedy przy barze podrywałam Rudigera. Jedynie z nim rozmawiałam i nic do niego nie czuję, możesz być pewna. Podjęłam jednak decyzję, że nie ma sensu być jakąś kością niezgody między wami i wyniosłam się do osobnego pokoju. Postanowiłam dać wam obojgu więcej przestrzeni dla siebie. Ograniczę też rozmowy z Rudigerem, bo wiem, że ci to przeszkadza. - Mówiła spokojnie, beznamiętnym tonem.

- To nie tak - zaprzeczyła młódka równocześnie kiwając przecząco głową - Chciałabym skłamać i przekonywać cię, że odeszłam bo się źle poczułam. To by było łatwiejsze. Nie umiem siebie wytłumaczyć, po prostu… Czasami potrzebuję trochę więcej czasu niż inni, aby pojąć co się dzieje - dziewczyna spuściła głowę patrząc na czubki swoich butów i stojąc jak kij od miotły, trzymając swoje dłonie za plecami.
- Nigdy nie miałam kogoś dla siebie - zaczęła cicho - Zawsze tylko byłam czyjąś własnością, nawet w domu rodzinnym, gdy miałam tylko za sobą jedenaście zim. Dla własnego ojca byłam kimś… Z kim może robić co chce, mówić mi co mam robić, a czego nie, co powinnam czuć i jak się zachowywać, co myśleć i jak reagować. - ściągnęła brwi i poruszyła nosem, ale wciąż nie spojrzała na kobietę.
- Może nie interesują cię wymówki, ale ja nie chcę po prostu zostać sama jak kiedyś. I nie chcę stracić ani ciebie, ani jego. Zazdroszczę tak samo tobie, gdy z nim rozmawiasz, ale i jemu, że rozmawia z tobą. Że potrafi… I że z nim chcesz, masz o czym. I mniej cię złości niż ja. - przerwała na chwilę biorąc ogromny i ciężki wdech. - Przepraszam, że przeze mnie źle odebrałaś to wszystko. Gdy pomyślisz przez noc i rano nad tym co teraz powiedziałam, wrócisz jutro do mnie? - jej ton głosu był smutny i rozżalony. Cassandra najwyraźniej czuła się winna całej sytuacji i zamieszaniu, jakie powstało z jej powodu.

Erika wysłuchała Cassandry, nie przerywając jej w żadnym momencie. Miała pewne przemyślenia na temat tej całej sytuacji, ale na razie wolała je zachować dla siebie.
- Przecież nie zostaniesz sama - powiedziała w końcu, wpatrując się w nią. - Masz nas, a przede wszystkim Rudigera. Ja w rozmowie z nim powiedziałam, że będę mieć na ciebie oko, żeby nie stało ci się nic złego i słowa zamierzam dotrzymać, nawet jeśli nasze relacje nieco się... zmienią. - Najemniczka ostrożnie dobrała słowo. - On chciał mnie o to poprosić, ale wiedziałam, do czego zmierza, dlatego sama mu to zaproponowałam. Wiem, że to wszystko mogło wyglądać z boku, jakbyśmy czuli do siebie coś więcej, ale to była zwykła rozmowa, która ani na chwilę nie zeszła na jakieś dziwne tematy. Zresztą, mówiłam już, nic do niego nie czuję oprócz sympatii jak do kompana z drużyny. Możesz być więc spokojna, bo nie zamierzam ci go odebrać. - Wszystko to mówiła spokojnym, opanowanym tonem. - Co do prośby powrotu... zastanowię się nad tym i jutro dam ci znać. Teraz leć do siebie, a jeśli czujesz się samotnie, poproś Rudigera, żeby towarzyszył ci w moim łóżku, na pewno sprawisz mu tym radość. - Zakończyła swój przydługi wywód.

- Przepraszam, że wszystko zepsułam - wydukała młódka wciąż patrząc w podłogę.
- I że nawet teraz ci przeszkadzam. Chciałabym aby było normalnie. Żebyśmy… Żebyśmy byli dla siebie jak rodzina i nie musieli się tak ograniczać w relacjach tylko dlatego, że się nie rozumiemy. Będę się starała bardziej, obiecuję. Ale proszę, nie zmieniaj nic w sobie i zachowaniu, w rozmowach, spędzaniu czasu, treningach czy cokolwiek chcecie. Miałam czas aby pomyśleć i wiem, że to było egoistyczne. Nie chcę być jak mój ojciec.

- Zobaczymy, jak to nam się sprawdzi w praktyce, a na razie się tym nie przejmuj. Nie gniewam się, cieszę się też, że wszystko sobie wyjaśniłyśmy
- odpowiedziała Erika, próbując wlać w serce nastolatki nieco nadziei i spokoju. Zdobyła się nawet na pogłaskanie jej po ramieniu i delikatny uśmiech, który - miała nadzieję - nie wyglądał w półmroku jak grymas. Ziewnęła przeciągle. - Wiesz, trochę tego wieczoru wypiłam alkoholu i jestem zmęczona, więc chciałabym się położyć spać. Nie wiadomo, co nas jutro czeka, a wolałabym być w formie i bez kaca.

Cassandra ostatni raz przytuliła się do kobiety i ucałowała ją w policzek. Życzyła dobrej nocy po czym postanowiła wrócić do pokoju i spróbować choć raz samodzielności. Zapaliła świeczkę i w jej lichym świetle rozebrała się, pozostając tym razem w lekkiej halce. Wślizgnęła się pod kołdrę przyglądając się tańczącemu płomieniowi świecy i czując jak od wewnątrz wypełnia ją strach. Miała dziwne wrażenie, że zaraz ktoś tutaj wejdzie albo nawet już stoi w cieniu kąta. Jej oddech przyspieszył, a tak zaniepokojona nie była w stanie nawet podjąć próby w zaśnięciu! Szybko przekonała się że samotnie nie da sobie rady, że nocne lęki ją pochłoną całkowicie. Zerwała się z łóżka i niemal pobiegła po Rudigera, mając nadzieje, że nie będzie na nią zły.

Schultz już jakieś trzy kwadranse temu ułożył się wygodnie w swoim łóżku i nawet zdążył przysnąć. Wypity alkohol rozplątywał język, dodawał odwagi, ale i usypiał. Cassandra poszła niemal równocześnie z nim, tyle że do własnego pokoju. Teraz jednak klęczała przed łóżkiem Rudigera i szturchała go lekko.
- Rudi. Hej, Rudi… Nie śpij. Boję się spać sama. Słyszysz mnie? - szeptała cichutko bujając nim ile sił w rękach, choć wiele ich nie miała. Pozostawała jednak nadzieja, że Schultz jako wojownik ma jednak lekki sen.

Zabijaka w pewnym momencie otworzył oczy szeroko przyglądając się szarpiącej nim nastolatce. Wojownik nadal czuł upojenie alkoholowe. Jego błędnik był w niepewnej kondycji, a mózg nie miał pewności czy zapewni kupie mięśni rzezimieszka dostateczną sterowność.

- Już dobrze, Cassie. - powiedział charakterystycznym mu basem, któremu towarzyszyła chmura alkoholowych wyziewów. - Co się stało z Eriką? - zapytał mężczyzna odkrywając się i siadając na boku siennika. - Nie miałyście spać razem? - zapytał przecierając dłońmi oczy.

Cassandra wciąż klęcząc przy łóżku położyła ręce na jego kolanach.
- Chyba chciała być sama tej nocy bo zmieniła pokój. Jutro wróci na noc, ale dziś jestem sama - dziewczyna zmieniła nieco wersję, aby Schultz nie zamartwiał się o stan Eriki. Cass chciała załatwić to samodzielnie, naprawić co zepsuła, gdyż czuła się winna temu przebiegu zdarzeń.
- Nie zasnę sama w pokoju - zasmuciła się patrząc na niego z dołu swoimi pięknymi oczami.

- Spokojnie, Cassie… - powiedział Schultz przykrywając czule dłonie dziewczyny swoimi własnymi. - Nie będziesz sama. - dodał wojownik powoli wstając. - Położę się z tobą. - mężczyzna zaczął się ubierać.

Jego ruchy były nieco nieporadne, ale po jakimś czasie Rudiger miał na sobie spodnie i buty. Resztę swojego ekwipunku zaczął kompletować wolnymi rękoma. Pancerz, plecak, miecz i tarczę. Zabijaka spojrzał z delikatnym uśmiechem na dziewczynę.

- Zabiorę wszystko. Cały czas mam w głowie słowa tego Skavena. - jego mina zmieniła się w smutny grymas, ale Cassandrze nie chciało się wierzyć, że i jego mogły nawiedzać koszmary. Nie jego. Uśmiechnęła się więc pociesznie i wstała na równe nogi.

- Dziękuję - mruknęła ze spokojem patrząc jak krząta się po pokoju. Doceniała to jak dla niej się stara. Widziała, że jest już bardzo zmęczony i najchętniej odwróciłby się dupą i zbył ją chrapaniem, a mimo to zaczął zbierać wszystkie rzeczy tylko po to, żeby położyć się razem z nią w pokoju. - Nie jesteś na mnie zły? - dopytała dla pewności.

- W życiu skarbie. - uspokoił ją Schultz. - Jestem po prostu podpity i trochę zmęczony. - dodał ruszając jej na spotkanie. - Chodźmy. Mam nadzieję, że przy mnie będziesz mogła zasnąć. - Rudiger uśmiechnął się chociaż na jego twarzy dało się zauważyć zmęczenie.

Cass z uśmiechem kiwnęła głową i chwyciła go pod ramię, przytulając się do jego boku.
- Obiecuję, że będę grzeczna. Chciałabym tylko móc spać w spokoju, samej w ciemnym pokoju jest jakoś dziwnie - oznajmiła coś, co nie było też niczym nowym i razem przenieśli się do pokoju obok. Pozwoliła mu nawet, aby spali w osobnych łóżkach, nie wpychała się, ani nie prowokowała. Z jego obecnością w pokoju czuła się o wiele bezpieczniej, a ze świadomością, że nawet wziął ze sobą cały ekwipunek, była wręcz szczęśliwa, że ma przy sobie tak silnego mężczyznę.

Na śniadaniu pojawili się jako ostatni. Tym razem Cassandra ubrana była w bardziej skromną, ciemnozieloną sukienkę, pozbawioną pięknych dodatków, haftek czy tasiemek, jednak z głębokim dekoltem. Na szyi ginący wśród skromnych, jędrnych piersi nikł wisiorek otrzymany od Sigmaritów.

- Dzień dobry - zaćwierkała z uśmiechem i dosiadła się do Eriki i Konrada. Obok niej usiadł Rudiger. Cass z ciepłem spojrzała na wojowniczkę, a potem przepatrywacza. Zaczęli być dla niej jak prawdziwa rodzina, której nigdy nie miała
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 18-09-2019 o 14:30. Powód: poprawki komórkowego posta
Nami jest offline