Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2019, 17:05   #77
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Zaklęcie zostało rzucone i magiczny krąg zabłysnął jasnym światłem. Obraz dookoła skręcił się nienaturalnie i w mgnieniu oka Lei była już zupełnie gdzie indziej, wciąż obejmując półorka. W tej pozycji mogła się dokładnie przekonać, że jego wygląd (przynajmniej w większości) nie był iluzją. Nie czuła bandaży, koszula była wykrochmalona i nawet pachnąca. Ale przecież nie mógł od tak, przespać się i wyzdrowieć.
Od dalszych rozważań odwiodło dziewczynę otoczenie. Zagracony pokój, w którym chyba było tyle samo śmieci, co mebli. No, chyba że w połowie opróżnione słoiki, podarte pergaminy i pleśń na ścianie składały się na magiczne komponenty.
- I jesteśmy na miejscu. Jeżeli będziesz szła na paluszkach i będziemy mieli szczęście, to nie napotkamy gospodarza - wyszeptał mężczyzna.
Otworzyła szeroko oczy, rozglądając się po tym bałaganie. Krąg w takim miejscu był zaskakujący, w pierwszej kolejności pomyślała nawet, że należy do Andera. Po chwili dopiero dotarły do niej jego słowa i powoli skinęła głową, dając mu znać, żeby prowadził. Bogini szczęścia sprzyjała im aż do schodów. Tam dopadł ich skrzekliwy, starczy głos.
- Kogo tam niesie, do cholery! Pozamieniam was w żaby!
- Ostrzegam, on może to zrobić. Bądź grzeczna - poprosił Ander, unosząc ręce do góry. - To ja, Mistrzu. Ander. Jestem tylko na chwilę i już sobie idę.
Na korytarz na parterze wyszedł bardzo stary mężczyzna, który bardzo chciał by wszyscy od razu wiedzieli czym się zajmuje. Kostur, księga, zwoje, fiolki. Z drugiej strony rozbiegany wzrok i szaleńczo zmierzwiona fryzura podpowiadały Leilenie, że może ich właściciel w ten sposób przypominał samemu sobie kim jest.



Może odrobinę inaczej wyobrażałaby sobie mistrza Andera, który lubi wyglądać na trupa, ale ten tutaj też trochę pasował. Nie odzywała się… ale uśmiechnęła się i wesoło pomachała magowi. To było przecież grzeczne, prawda?
- Co za Ander? Nie znam takiego - pieklił się staruszek, potrząsając gniewnie kosturem.
- Zna mnie Mistrz. To ja zdobyłem dla pana bagienne kryształy. I żądło wiwerny - przypominał półrok, ostrożnie sprowadzając tantrystkę na dół, byle bliżej drzwi wyjściowych.
- No… no może - niepewnie rzekł czarodziej. - Ale tej tam, o, to ja nie znam! - znowu się ożywił, wskazując paluchem Leilenę.
- Ja zdobyłam Andera! - powiedziała szybko, ciągle się uśmiechając. Ta odpowiedź wywołała konsternację, zarówno u półorka, jak i u maga. Szybciej się z niej jednak otrząsnął sługa Nessaliny i ciągnąc tantrystkę za rękę wybiegł przez drzwi na ulicę.
Na zewnątrz było mokro i szaro. Lekki deszczyk nie mógł się do końca zdecydować, czy chce się przemienić w solidną ulewę czy też przestać siąpić i w efekcie nad miastem unosiła się mokra mgiełka. I kolejny raz, Leilena poczuła się natychmiast przytłoczona ogromem nowego miejsca.



Ulica była tak szeroka, że mogły się na niej minąć i cztery wozy, a pomimo marnej pogody przechodniów nie brakowało. I byli naprawdę najprzeróżniejsi. Wysocy ludzie i elfy, barczyste krasnoludy, czy niskie niziołki. A to przecież Halagard miał być najwspanialszym miastem w całym Faerunie. Czyżby jednak powszechne w jej kraju opinie… mijały się odrobinkę z prawdą? Nie dziwiło jej to wcale. Zwykle każdy chwalił swoje. No i “najwspanialszy” mógł dotyczyć wszystkiego. Być może stolica Halruy rzeczywiście taka była w pewnych kategoriach. Lei wyszła na chłodzącą mgiełkę i rozpostarła ręce, biorąc głęboki oddech. Wreszcie było chłodniej.
- Lubisz seks, Ander? - zapytała nagle.
- Nad wyraz bezpośrednie pytanie, ale po Jej służce należało się tego spodziewać - spojrzał na jej sukienkę, która była zbyt lekka na lokalną pogodę. - Lubię. Kto nie lubi?*
Dla rudowłosej wcale nie była za lekka. Podniecał ją nawet ten chłod, który owiewał ją między nogami, a sutki stwardniały na tyle, że odbijały się na materiale.
- Jestem tantrystką. Seksualność jest częścią naszej magii, z niej czerpiemy moc - wyjaśniła. - A wczoraj tego nie robiłam. To bardzo trudne dla mnie, taka przerwa.
- Nigdy nie słyszałem o tantrystach. Myślałem, że tak jak ja, jesteś związana z Nią i od niej czerpiesz moc - podjął, na pozór zupełnie ignorując dwuznaczne wyznanie. Uśmieszek jednak bardzo go zdradzał.
- Nie, moc czerpię z rżnięcia - uśmiechnęła się do niego lubieżnie, patrząc prosto w jego oczy, wyzywająco wręcz.
- A ten klub o którym ci opowiadałem otwierają dopiero wieczorem - odpowiedział z udawanym smutkiem. Podszedł do Lei, samemu odchylając głowę do tyłu i rozkoszując się kroplami deszczu. - Co ty biedna zrobisz do tego czasu?
- Zaciągnę w zaułek pierwszą zainteresowaną osobę - odparła i zaczęła się rozglądać po ulicy, przesuwając dłońmi po swojej talii. - Muszę odzyskać moc przed odwiedzeniem takiego ciekawego klubu.
- Mógłbym zgłosić się na ochotnika - mruknął mężczyzna. - Ale wtedy nie miałby kto przypilnować, żeby ci nie przeszkadzano - próbował wysondować na ile Lei żartowała, a na ile naprawdę była gotowa się zdobyć.
- No tak, lepiej, żeby nie pojawiła się straż. To pójdę kogoś poszukać, skoro nie masz swojego miejsca do którego mnie zaciągniesz i zgłosiłeś się na ochotnika do pilnowania - i rzeczywiście ruszyła, sugestywnie ruszając biodrami i próbując ściągnąć na siebie uwagę. Ander poszedł za nią, ale celowo jej nie powstrzymywał.
- Ognista Pięść potrafi być strasznie upierdliwa, jeśli kogoś na czymś przyłapie. Wolisz mieć jakieś oczy z tyłu głowy, uwierz mi - rzucił tylko luźno.
- Jak przyciśnie mnie plecami do ściany to niekoniecznie - zauważyła, zwracając uwagę szczególnie na osoby, które nie pędziły w pędzie za swoimi sprawami i zauważały ją. Do nich się uśmiechała, tym szerzej im młodszy czy przystojniejszy był osobnik. Albo osobniczka. Było z czego wybierać, bo z jednej strony przechodniów było sporo, a z drugiej… trudno było nie zwracać na Leilenę uwagi. A to młody mężczyzna odgarnął z oczu zmoczone włosy, odwracając się za rudowłosą, a to ktoś starszy pokręcił w zdziwieniu głową. Na brak zainteresowania nie mogła narzekać, jak już to na to czy ci przechodnie byli interesujący. Ale i tacy znaleźli się w okolicy. Kobieta, chyba w wieku Lei, która na pierwszy rzut oka bardzo dużo przeszła, zarumieniła się spoglądając na odznaczające się pod materiałem sutki Lei. O, albo znacznie mniej subtelnie wyrażające swą aprobatę diablę, które wprost zagwizdało widząc młodą dziewczynę. A to była raptem jedna ulica, czy raczej tylko parę domów, które zdążyła minąć. Musiała przyznać sama przed sobą, że uwielbiała być w centrum uwagi. Nawet kiedy myślano tylko jej ciele i wymyślano sposoby jak mogliby to zrobić. Kiedy stawała się kawałkiem podniecającego mięska, jak wtedy dla paszy. Teraz jednak chciała trochę zagrać na nosie Andera, poszła więc za pierwszą z dziewczyn, które zwróciły na nią uwagę. Ta, przyłapana, od razu spuściła skromnie wzrok i palcami szybko zaczesała na pobliźnioną twarz włosy.
- Bardzo przepraszam - odezwała się cicho. - Nie chciałam się gapić.
Lei była w stanie niecierpliwości. Korzystając z tego, że dziewczyna się zatrzymała, stanęła tuż przed nią, kładąc swoje dłonie na talii nieznajomej.
- Chcesz je zobaczyć? Nie bój się, nie ma w tym żadnego podstępu, oprócz oczu tego półorka za moimi plecami.
- Co? Ja nie… to znaczy nie chciałam nikogo urazić - zaczęła się jąkać, ale nie wyrwała się z rąk panny Mongle.
Wspomniany zaś półork zatrzymał się na tyle gwałtownie, że aż rudowłosa usłyszała jak łapie równowagę na śliskim bruku.
- Ja się na nic nie patrzę - zaprzeczył.
- Patrz się, lubię to. Biorę to za komplement - uśmiechnęła się szeroko do dziewczyny. - Mam na imię Leilena, a ty? Chętnie trochę umiliłabym twój dzień.
- Kaia - wydusiła z siebie, choć zabrzmiało to przez zająknięcie jak 'kakaja'. - Przepraszam, ale nie rozumiem.
Lei przyciągnęła ją do siebie i złączyła swoje usta z jej. Dopiero to wywołało jakąś zdecydowaną reakcję. Kaia odskoczyła jak oparzona, unosząc dłoń do ust.
- Co ty robisz? Tak na środku ulicy? - aż zaczerwieniły się jej uszy. Przypominała teraz trochę Lily. Na przykład w tym, że wcale nie uciekła, ale w przeciwieństwie do Leileny nie była ani trochę zadowolona z zainteresowania, które zaczęła wzbudzać.
- Całuję cię, żebyś zrozumiała o czym mówię. Mi na ulicy nie przeszkadza, ale możemy przejść też do intymniejszego miejsca - rudowłosa ciągle się uśmiechała, spojrzenie miała skupione na krótkowłosej, która rozglądała się bardzo niepewnie. Sytuacja była przecież niecodzienna. Ander, nie chcąc jej dodatkowo straszyć, po prostu minął obie kobiety i odszedł kawałek.
- Jakie miejsce masz na myśli? - spytała w końcu.
- Jakiekolwiek, w którym będziesz się czuła swobodnie. Ja nie znam tego miasta wcale - zachichotała swobodnie.
- U mnie? - spytała szybko, jakby chciała wyprzedzić swój własny rozsądek. - Mieszkam niedaleko.
- Mogę cię trzymać za rękę, kiedy będziesz prowadzić? - zapytała Lei, znów zmniejszając dystans między nimi.
Kai tylko pokiwała głową i faktycznie zaczęła gdzieś prowadzić Lei.
- Trafisz tu z powrotem? - zawołał za nimi Ander.
Rudowłosa splotła z nią palce, ale też kiwnęła palcem na półorka, aby poszedł za nimi.
- Spełnię twoje fantazje, ale nie chciałabym zgubić przyjaciela przy tym. Wzrok jednej osoby to też za dużo? - zachichotała.
- Ja… No, ja nigdy nie byłam w takiej sytuacji i chyba bym nie umiała - odparła. Mężczyzna zaś ruszył za nimi bardzo powoli. Jak na kogoś, kto rzekomo lubił seks, słabo na niego działała wizja dwóch baraszkujących niewiast.
- Cóż, możesz dziś dać ponieść się szaleństwu - zaproponowała Lei, nie naciskając. - Ale też wystarczy jak będzie w pobliżu. Bo w razie czego ty będziesz musiała mnie po mieście oprowadzać.
- Bo wiesz, ja wcale nie jestem zamożna. U mnie nie ma czego kraść - wypaliła nagle.
- Te duże miasta czynią wszystkich takimi podejrzliwymi - ścisnęła mocniej dłoń Kai. - Nie bój się, mnie interesujesz tylko ty, a mojego znajomego chyba nawet my dwie nie, ale zawdzięcza mi życie, więc się przemęczy.
Krótkowłosa zdecydowała dać się ponieść szaleństwu i wkrótce zgodnie z wcześniejszymi słowami, stanęła przed drzwiami do nijakiej kamienicy. Ani obskurnej, ani wystawnej. Otworzyła kluczem drzwi i jeszcze raz, niepewnie spojrzała na półorka, ale ten usiadł sobie na ławeczce pod domem naprzeciwko.
Kai wzięła głęboki wdech i powiedziała.
- No to niech będzie co ma być - i zaprowadziła Leilenę na pięterko, gdzie trzęsącymi się palcami otworzyła zamek swojego skromnego mieszkanka.
Lei nie kryła się już zupełnie z tym co zamierza robić. Kiedy dziewczyna męczyła się z zamkiem, objęła ją od tyłu, przyciskając się do niej całym ciałem. To jej wcale nie uspokoiło i mało nie upuściła kluczy, ale zdołała otworzyć szeroko drzwi i we dwie prawie wpadły do środka. Pokój nie był wielki, co akurat działało na korzyść rozpalonej rudowłosej - łóżko było pod ręką. Rudowłosa zachichotała, już siłując się z paskiem od spodni krótkowłosej. Nie przejmowała się otwartymi drzwiami.
- Ubrana i ostrzyżona jak chłopiec, to do zachęcenia takich jak ja? - szeptała do jej ucha.
- Co masz na myśli? - nie zrozumiała.
- Lubisz tylko kobiety? - rudowłosa odpowiedziała pytaniem na pytanie, korzystając z tej rozmowy aby pozbyć się paska i dobrać się do koszuli Kai.
- Nie - pokręciła głową. - Ja tylko raz, kiedyś, no wiesz - nie umiała się wysłowić. Odwróciła się przodem do Lei i dopiero wtedy zorientowła się, że nie zamknęła drzwi.
- Sąsiedzi nas zobaczą - przestraszyła się.
- I usłyszą - doprecyzowała ciągle rozbawiona Mongle, już w połowie guzików koszuli. - Podzielisz się ze mną tym wspomnieniem? Mogłabym zobaczyć je w twojej głowie. I pokazać ci jakieś swoje.
- Co? Jak? - zaskoczona zgubiła wątek, ale tak wystawiona na potencjalnych podglądaczy szybko się opamiętała. - Zamknij… proszę.
Lei zrobiła to nogą, jednocześnie szepcząc już zaklęcie. Może i trochę przesadzała, ale dotknęła czoła Kai i przesłała jej wspomnienie utracenia dziewictwa. Krótkowłosa pisnęła zdziwiona i odruchowo się odsuwając upadła na łóżko.
- Co to było? Kto to był? - spytała. Spodnie zsunęły się jej do kolan, odsłaniając proste, białe majtki.
Mongle stanęła przed łóżkiem, lekko podwijając swoją sukienkę. Teraz ze swojej pozycji Kai mogła widzieć brak bielizny.
- Mój pierwszy raz, z kapłanką bogini rozkoszy - szepnęła. - Pokażesz mi? Wystarczy, że sobie wyobrazisz.
- Ale to… no rozumiesz. Intymne - nie wydawała się przekonana, ale nie mogła też oderwać wzroku od łona Leileny.
- Dlatego moje wspomnienie pokazałam pierwsza - nachyliła się, biorąc twarz Kai w swoje dłonie. - Rozluźnij się. Przy mnie nie musisz się niczego krępować. Jestem stworzona do wszystkiego co z tym związane.
- I wystarczy, że o tym pomyślę? - spytała jeszcze.
- Tak. Możesz mnie przy tym całować - szepnęła znowu i nachyliła bardziej, aby ich usta się złączyły. Kai jednak odwróciła głowę.
- Ale najpierw czegoś chcę.
Lei popatrzyła na nią pytająco.
- Twoje piersi - wydukała cicho. - Chciałabym je zobaczyć.
- Chcesz mnie rozebrać? - rudowłosa uśmiechnęła się zachęcająco.
- Ja - uniosła dłoń, ale zabrakło jej śmiałości. - Nie. Sama mi pokaż - poprosiła.
- Dobrze, ale ty sama pokaż mi swoje - z tym samym uśmiechem uniosła się i sięgnęła do rąbków sukienki, zaczynając ją unosić. Kai szybko mogła obejrzeć fryzurkę z rudych włosów. Dziewczyna z bliznami nie była tak prędka, ale zaczęła jednak rozpinać ostatnie guziki swej koszuli. Nie była hojnie obdarzona przez naturę, szczuplutka była raczej bliższa rozmiarem swojej kochance, a może nawet trochę mniejsza. Ale jej nabrzmiałe sutki wyglądały tak kusząco. Lei lubiła piękno w każdej formie, małej czy dużej. Oblizała się na widok podniecenia kochanki i nie kazała jej dłużej czekać, ściągając sukienkę przez głowę. Pokazując się w całej okazałości.
- Tak sobie mnie wyobrażałaś? - zapytała, pozwalając na siebie patrzeć.
- Nie, nie. Ja sobie nic nie wyobrażałam - zaprzeczyła nieprzekonująco.
- Szkoda. Pocałuj mnie wreszcie, bo zwariuję - szepnęła, palcem pokazując strumyczek wilgoci na swoim udzie i znów się nachylając.
- Yhm - zgodziła się. - I możesz zobaczyć, jak ja… wspominam.
Przywarła w końcu ustami do tantrystki. Była delikatna, czuła raczej niż namiętna. Muskała wargi i pozwoliła sobie objąć rudowłosą w pasie. Ta zaś mogła zajrzeć do wspomnień Kai.
Leżała na prostej pryczy, a część jej twarzy pokrywał bandaż. Kobieta, która się nad nią pochylała miała kręcone, kasztanowe włosy i dekolt, od którego nie sposób było oderwać oczu. Między dwiema, pełnymi półkulami zwisał medalion Sune, kołysząc się hipnotyzująco. Kapłanka całowała jej czoło, policzek, usta i szeptała przy tym kojąco.
- Już wszystko będzie dobrze. Odpręż się.
A potem zwinne palce zaczęły wślizgiwać się pod jej długą koszulę, dotykać tam, gdzie jeszcze nigdy nie dotykała jej kobieta. I dawały tyle przyjemności. Czuła się bezpieczna i kochana.
Wizja rozmyła się, zastąpiona przez palce zaciskające się tantrystce na pupie. Leilena powoli i czule oddała pocałunek, popychając kochankę dalej na łóżko i sama wchodząc na nie na czworakach i powoli obniżając się na tyle, aby twarde sutki sunęły po brzuchu i piersi Kai, która zamruczała z zadowolenia. Jej dłonie poruszały się chaotycznie, nie do końca wiedziała gdzie je położyć. A może wprost przeciwnie - chciałą je położyć wszędzie? Była jednak przy tym bardzo delikatna, bardziej spragniona bliskości niż orgazmu. Lei czując to również się nie spieszyła, opadając coraz bardziej swoim ciałem na kochankę, całując to jej usta, to twarz i szyję, po której wędrowała mokrym języczkiem. Przyjmowała to z coraz szerszym uśmiechem na twarzy, zadowolona i odprężona. Jej ciało napinało się pod pieszczotami, po czym relaksowało wyrywając z jej piersi ciche pomruki zadowolenia. Lei po chwili zaczęła się cofać, sunąc piersiami po nagim ciele Kai, a językiem smakując skóry. Wreszcie dotarła tam gdzie chciała, obejmując wargami naprężony sutek i wciągając go do buzi, ssąc zachłannie. Jedna sięgałą niżej, mocując się z bielizną krótkowłosej. Z początku kochanka tylko leżała, nie ułatwiając zadania Lei ani trochę, ale po krótkiej chwili uniosła biodra, nawet trochę nimi pokręciła by rudowłosa mogła pozbyć się zawadzającego skrawka materiału. Kai była na dole bardzo naturalna i całkiem wilgotna. Mongle doszła do wniosku, że jest zbyt spragniona, aby skupić się wyłącznie na kochance. Zsunęła się z łóżka i zdjęła do końca ubranie krótkowłosej, po czym z drapieżnym uśmiechem weszła na nią z powrotem.
- Wybacz, jestem zbyt pobudzona, za długo tego nie robiłam - szepnęła… i usiadła na twarzy Kai. - Rozchyl nogi - dodała, nachylając się między uda leżącej pod nią dziewczyny. Ta, nie żeby nie miała ochoty, ale rozchylenie potraktowała o wiele zbyt skromnie. Nawet Leilena, która przecież nie była duża, nie dałaby rady wślizgnąć się między jej nogi.
- Ja… nigdy czegoś takiego nie robiłam - przyznała nieśmiało.
- W takim razie zaraz się dowiesz co do tej pory traciłaś - zachichotała rudowłosa. - Szerzej, skarbie. Muszę się do ciebie dobrać…
Zachęcona Kai posłusznie rozłożyła nogi. Choć jeszcze do niczego poważnego nie doszło, już zauważalnie drżała i dostawała gęsiej skórki. Jej kochance bardzo się podobała ta wrażliwość i podniecenie. Uwielbiała ten stan zarówno u siebie jak i u innych, był jednym z najpiękniejszych w życiu. Nachyliła się bardziej, wkładając głowę między uda Kai.
- Możesz mnie dotykać czym i gdzie zechcesz - powiedziała jeszcze, zanim zanurzyła twarz we włoski łonowe i przejechała językiem wzdłuż mokrej szparki. Krótkowłosa pisnęła z zaskoczenia i odruchowo wypchnęła do przodu biodra, by móc doświadczać tych nowych odczuć jeszcze mocniej. Niestety, swoje palce zacisnęła na kocu zamiast badać nimi domagającą się pieszczot cipkę Leileny. Cóż, ta pozwoliła sobie sama skorzystać z faktu, że nos i usta Kai były tak blisko. Mokrą cipką zaczęła się o nie ocierać, dłońmi rozwierając uda i przysysając się do łechtaczki, smakując kochanki, bawiąc się nim. Zapach podniecenia zdążył ją już odurzyć.
Szczęśliwie tak jawne prośby o dotyk dotarły nawet do otumanionego umysłu Kai. Ta, ostrożnie ale też chętnie, wysunęła swój własny język i zaczęła nim badać szparkę kochanki. Wkrótce do tej eksploracji dołączyły palce, dotykające warg, pośladków i przystrzyżonych, rudych włosków. Jęknęła z przyjemności, jak tylko język dotknął wrażliwych miejsc. Będąc już doświadczoną “użytkowniczką” tej pozycji nie przerwała ani na moment własnych działań. Językiem zaczęła kręcić wokół twardego guziczka, a palce rozwierały wargi i zaczynały wnikać do gorącego, zapraszającego wnętrza. Raz jeden, raz drugi, nie za daleko. Chciała dać kochance orgazm zanim przejdzie do śmielszych działań.
Kai próbowała uczyć się na bieżąco, a czego brakowało jej w doświadczeniu starała się nadrabiać entuzjazmem. Może i jej języczek nie był taki zwinny, a palce nie zawsze ruszały się tak jak powinny, to wygłodniała Leilena i tak szybko zbliżała się do własnego spełnienia. Nie tak szybko jednak, jak krótkowłosa, której plecy wygięły się w łuk gdy wykrzyczała swoje spełnienie w szparkę kochanki. Rudowłosa przerwała lizanie i zamiast tego w pełni skupiła się na ruszaniu biodram i ocieraniu o twarz kochanki, pędząc ku własnemu orgazmowi, potrzebie przez którą to w ogóle zaczęła. Kochanka z początku współpracowała słabo, samej próbując trochę dojść do siebie, ale szybko zaczęła entuzjastycznie wylizywać wilgoć z oferowanego łona. To zresztą nie trwało już długo, bo Lei jęknęła przeciągle i zadrżała w orgazmie może nie za silnym, ale odprężającym i niezbędnym. Znów poczuła nową energię wypełniającą szczupłe ciało, magię elektryzującą i pragnącą wydostać się na zewnątrz. Odchyliła głowę w tył i krzyknęła dopiero wtedy, gdy poczuła się jej pełna.
- Ciiiiszej - syknęła Kai. - Sąsiedzi.
Leilena zachichotała, niezbyt cicho.
- Kochanie, nie byłaś zbyt cicha.
- No bo… dawno tego nie robiłam - przyznała. Zdawała się nie zauważać, że jej twarz była umazana dowodami orgazmu rudowłosej. - Dlaczego do mnie podeszłaś? - spytała nagle, na jednym wdechu, jakby to pytanie się z niej wyrwało.
Panna Mongle zeszła z niej, siadając niemal grzecznie na łóżku obok Kai.
- Bo zwróciłaś na mnie uwagę, a ja potrzebowałam seksu - powiedziała zgodnie z prawdą.
- I to mimo moich… - nie dokończyła, zamiast tego odwracając pokaleczoną twarz.
- Dla mnie nie ma to znaczenia - Lei uśmiechnęła się. - Szkoda, że nie mogę ci z tym pomóc.
- Już mi pomogłaś - uniosła się i pocałowała Lei w policzek. - Chyba bardzo tego potrzebowałam.
- Musisz to robić częściej w takim razie - rudowłosa objęła ją swobodnie. - Z kimś kto będzie widział ciebie, a nie to co widać na zewnątrz.
- Chyba masz rację - zaśmiała się radośnie. Ten śmiech był bardzo miłą odmianą po obleśnym paszy.
Zdecydowanie był, Lei zawsze preferowała towarzystwo osób naturalnie radosnych i pozytywnych. Pocałowała Kai jeszcze raz.
- Na pewno mam. Zawsze - zachichotała.
- Dziękuję jeszcze raz - zapewniła Kai i po tym jak jeszcze raz uścisnęła Lei, odsunęła się, sięgając po koszulę.
- Spróbuj się mniej zakrywać - poradziła. - Przynajmniej wśród tych, którym ufasz - dodała, ale nie zachęcała już do niczego, sama też powoli zsuwając się z łóżka.
- Może spróbuję - zgodziła się niepewnie. - To byłaby miła odmiana, gdyby ktoś patrzył na moje nogi, nie blizny.
- Właśnie, skarbie. Odwracanie uwagi! - Lei bardzo powoli, sugestywnie, przejechała spojrzeniem po szczupłym ciele drugiej dziewczyny. Ta zareagowała, okrywając się kocem, ale jakoś tak niedbale. Niektóre krągłości wciąż pozostawał odkryte.
- Wstydliwość jest dla nudziarzy. Pomyśl o tym, czasem warto zaszaleć - posłała krótkowłosej całusa i wciągnęła sukienkę tak samo łatwo jak wcześniej się jej pozbyła.
- Jeśli wszystkie szaleństwa kończyłyby się jak dzisiejsze, to nie miałabym nic przeciwko.
- Ja mam takie podejście, że każde przeżycie można obrócić jeśli nie w przyjemność to w nowe doświadczenie - uśmiechnęła się. - Ale ja jestem wariatką. I jakoś te najgorsze mnie omijają, po prostu… nie biorę ich pod uwagę.
- Ja taka nie jestem - pokręciła głową, po czym wysunęła się spod pościeli i zaczęła zakładać spodnie. - Ale dałaś mi trochę do myślenia.
- Nie spodziewam się, że ktoś będzie taki jak ja - Lei jak zawsze miała świetny nastrój. - Ale każdemu potrzeba zmian i szaleństwa od czasu do czasu. A teraz biegnę, zanim mój przewodnik sobie pójdzie.
Podeszła do Kai i pocałowała ją w usta, mocno i szybko, żeby nie zdążyła uciec. Nie zrobiła tego. Zarumieniła się tylko i uśmiechnęła uroczo.
- Do widzenia, Leileno - pożegnała się. A rudowłosa była pewna, że wodzi po niej spojrzeniem, kiedy wychodziła.
 
Lady jest offline