Zimny wiatr zacinał i wdzierał się pod szaty. Sam fakt, że go odczuwał był jasnym wyznacznikiem utraty zbawiennego wpływu wypitego wywaru. Pomimo tego kroczył pewnie przed siebie z trudem hamując ekscytację. Sensacyjne wrażenia jakie poczuł podczas podnoszenia kryształu cały czas krążyły w jego głowie delikatnym echem wspomnienia. Chciał jak najszybciej opisać to w swoim dzienniku, dopóki jest w stanie. Kryształ z każdym dniem zaskakiwał go coraz mocniej i nie mógł się już doczekać okazji dokładnego przestudiowania jego właściwości. Myśl o poszerzeniu jego wiedzy oraz zbliżeniu się do Celu dodawała mu sił. Musieli czym szybciej odnaleźć człowieka o którym mówił druid. Oby był zdrowszy umysłowo.
Kiedy wreszcie stary dąb wyłonił się z zawiei, Xhapion miał wrażenie jakby podróżował znacznie dłużej niż w rzeczywistości. Dłonie ukryte pod pachami niemalże straciły już czucie. Wtedy zaś spotkali nietypowego jegomościa. Początkowo czarodziej zadziałał zgodnie z odkrytą niedawno intuicją i przygotował splot zaklęcia, co było dość trudne bez pełnej władzy w palcach. Nawet kiedy okazało się, że dziwna istota znała ich druida, czarodziej nie opuścił gardy. Przynajmniej dopóki nie usłyszał o ognistej kobiecie. Tylko jedna przychodziła mu na myśl. W jaki sposób była w stanie tak szybko ich odnaleźć, jeżeli to w ogóle była ona? Pozostało czekać na odpowiedzi "łowcy" i szykować się na najgorsze.