Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2019, 18:54   #53
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Zevran, nadal pod postacią brzuchatego jegomościa, wrócił do ich kajuty. Khajiitka z którą porozmawiał wydawała się nie mieć żadnego związku z ich przesyłką i piratami. Co prawda byli też i inni nowi pasażerowie, ale przepytanie ich mogło jeszcze poczekać. Teraz, nie warto było ryzykować wykrycia, zwłaszcza że iluzja Tanyra mogła przestać działać w najmniej oczekiwanym momencie... Najważniejszym teraz było spokojnie wypłynąć w morze - ze szkatułką na pokładzie. Była ona całkiem bezpieczna w ich kajucie, pod ich okiem, schowana w jednym z kufrów.
Kaelon leżał na jednym z hamaków, zastanawiając się nad czymś. Mogli tylko czekać...

Zamknęli się w kajucie i siedzieli jak mysz pod miotłą... W pewnym momencie, Iluzja Tanyra zrobiła się niewyraźna i półprzejrzysta a zaraz potem przestała działać. Obaj mężczyźni wrócili do swoich postaci... I czekali dalej.

Z czasem, który zdawał się stać w miejscu, zbyt ciężko im było wytrzymać napięcie. Musieli się czymś zająć! Jako że kart nie mieli, dla zabicia czasu pozostała im tylko cicha rozmowa... i tym się zajęli. Nie zazdrościli Amisowi jego sytuacji, ale byli zadowoleni, że w chwili próby zadbał on o wszystko - a musiało być mu ciężko pogodzić bezpieczeństwo własnego syna, oraz interesów. Zevran powiedział o Adii podróżującej z południa i szukającej chętnych na zakup kakao. Śnieżny elf zaś, zdradził że wieczorem może przesłuchać pozostałych, ale zaraz po wypłynięciu rzuci zaklęcie, które schłodzi nieco powietrze w ich kajucie, bo naprawdę mu za gorąco. A skoro mowa była o mroźnym wietrze, powtórzyli ustaloną parę dni temu strategią, która choć zaimprowizowana sprawdziła się przeciwko piratom.

Rozmawiali sobie spokojnie, gdy usłyszeli wyraźny głos Amisa Cabrery.
- Rzucić cumy! Podnieść żagle!
Udało się! Opuszczali port!


* * *


Tanyr, Sher i Novio czekali cierpliwie aż rybacy będą gotowi do wypłynięcia. Czas im się dłużył, ale nikt nikogo nie poganiał. Obaj siedzieli spokojnie w cieniu, starając się nie zwracać na siebie uwagi, a jednocześnie uważnie obserwować otoczenie... W pewnym momencie czarodziej wyczuł, że jego zaklęcia iluzji przestają działać, więc ukradkiem rzucił je ponownie. Nie chciał wystraszyć prostych khajitów nagłą zmianą wyglądu oraz wdawać się w dodatkowe wyjaśnienia. Nie wspominając o tym, że piraci mogliby ich dostrzec.

Wkrótce jednak zaproszono ich na łódź... I wypłynęli na ryby. Nie odpłyneli daleko od lądu - tak aby z całą pewnością mieć go w zasięgu wzroku, nawet jeśli morze ich zniesie. Chodziło oczywiście o to, że stan majątkowy rybaków nie pozwalał im na zakup czegoś tak drogiego jak kompas. Aczkolwiek taki był właśnie plan - mieli nie oddalać się zbytnio.
Podczas gdy jedni zajęli się sieciami i połowem ryb, Tanyr i Sher wyglądali Marii Osete, na którą mieli się przesiąść... Znowu musieli długo czekać, a zrobić mogli niewiele...


* * *


Zevran i Kaelon usłyszeli wyraźne pukanie do drzwi. Było niezbyt długo po tym jak wpłynęli i nie powinni byli się jeszcze ujawniać, ale na szczęście w drzwiach stanął sam Cabrera.
- Panowie, chyba mamy pozostałych, ale pewności nie mam. Musicie potwierdzić - powiedział Amis.

Zevran poszedł więc z nim. Kapitan dysponował lunetą, której oczywiście użyczył Piwnemu Rycerzowi. Jednak mimo iż mężczyźni na łodzi rybackiej machali do nich i zachowywali się jakby właśnie na nich czekali, to wyglądali oni całkiem obco... Nie trudno było się domyślić, że Tanyr mógł użyć iluzji także na nich i właśnie po to Zevran był potrzebny - aby potwierdzić kogo wpuszczają na pokład.


Wszyscy mieli być lada moment w komplecie.
Choć statek Cabrery był dużo większy od łodzi rybackiej, przesiadka z jednego na drugie nie była trudna - nawet dla czworonożnego Novio. Wykorzystując nabyte niedawno doświadczenie, opuszczono z Marii szalupę - ale nie do końca i to do niej właśnie wskoczyli nowi pasażerowie... Oczywiście dopiero po zapłaceniu dobrym rybakom za ich pomoc.

Ostateczna tożsamość została potwierdzona w kilku prostych zdaniach, a jakby tego było mało, Tanyr zdjął wszystkie trzy iluzje, ujawniając ich prawdziwe oblicze. Novio też poznał swoich i dawał o tym znać energicznie machając ogonem.
Byli w komplecie, na pokładzie Marii Osete! Statek którym płynęli odbijał na pełne morze, w kierunku Wielkiej Doliny Zieleni, z nimi i szkatułką na pokładzie. Odnieśli sukces!

- Witamy na pokładzie! Już się martwiliśmy! - Kaelon głośno i wyraźnie dołączył się do rozmowy, stojąc w drzwiach łączących pokład z korytarzem. Skinął Tanyrowi głową na znak pochwały dobrze wykonanej roboty - gdyby nie iluzje, musieliby nieźle kombinować.
Zaraz potem, odwrócił się i spojrzał w głąb korytarza. Zamienił z kimś dwa słowa i w polu widzenia stanął lekko zdezorientowany Brodie. Obaj szybko dołączyli do zgromadzenia pośrodku pokładu.
- Ale jak się zaokrętowaliście? - dopytywał się chłopak.
- Dzięki magii - odpowiedział krótko Sher.
- Dzięki Tanyrowi - sprostował Kaelon.
- To znakomicie, yyy, gratuluję - powiedział speszony Brodie, robiąc parę skromnych kroków wstecz, aby zaraz potem skłonić się nieznacznie i oddalić się na dobre.
- Na statku jest jeszcze pięcioro innych pasażerów - Zevran poinformował Tanyra i Shera.
- Za dwóch mogę ręczyć - powiedział Amis - Reszta też nie powinna sprawiać kłopotu - dodał od razu.
- A gdzie jest nasza szkatułka? - Tanyr spytał o najważniejsze.
- Bezpieczna w naszej kajucie - odparł Kaelon i nieznacznie wskazał odpowiedni kierunek... Na drzwi prowadzące do kajut... Obecnie pustych kajut, skoro wszyscy oni byli na pokładzie! Te same drzwi, za którymi Brodie Cabrera zniknął w pośpiechu, krótko po tym jak ich zobaczył!

Zevran i Tanyr wymienili spojrzenia i obaj czym prędzej ruszyli do kajuty.
Już w korytarzu usłyszeli głos młodzieńca. Gdy jednak zbliżyli się do drzwi mogli odetchnąć z ulgą. Głos Brodiego nie dochodził z ich kajuty po prawej, a z tej należącej do kapitana, po lewej.

- ... Wszyscy, cała ekipa. Użyli czarów - udało im się usłyszeć głos Brodiego.
- Dobrze dzióbku, - odezwał się słaby, znany im skądś kobiecy głos - ale nie chcemy już mieć z tą bandą do czynienia - powiedziała.
Zevran i Tanyr nadstawili uszu.
- Naprawdę? - zdziwił się młodzieniec.
- Tak. Wysłałam zwiad do tej karczmy, Lochu. Ten człowiek z którym dobili transakcji jest nekromantą! Pysiaczku, trzymaj się z dala od nich i jeszcze dalej od tej szkatułki! To może być bardzo niebezpieczne! - Wyjaśniła zdecydowanym głosem kobieta.
- Naprawdę nekromanta? - głos Brodiego zdradzał oznaki strachu.
- I to nadal praktykujący! Do tego ma przy boku przynajmniej dwie wampirzyce. Ale to dobrze, bo mogę dobrze zarobić - odpowiedziała.
- O, a co zamierzasz? - dopytywał się chłopak.
- Wezmę tutejszego stróża i jego ciołków, razem załatwimy nekromantę i dostaniemy nagrodę. Raz że zgodnie z prawem, a dwa to będę mieć wsparcie i mniej ryzykować straty w załodze - wyjaśniła.
- Czyli jednak będziecie walczyć. Będę się martwił o ciebie - zdradził z troską.
- Spokojnie dzióbku, dobrze się przygotujemy. Dam znać zaraz jak tylko skończymy. A ty uważaj na tych nekromanckich kurierów!
- Oczywiście moja piękna - zasłodził chłopak.

Zevran i Tanyr ponownie wymienili spojrzenia. Wyglądało na to, że problem piratów mieli z głowy, ale mimo to...
 
Mekow jest offline