Wątek: X-COM
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2019, 20:41   #122
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Kwatera kierownika Działu Informacyjnego

Law był pod wrażeniem. Nadal nie mógł uwierzyć, że ostatnia misja poszła im tak gładko. Nie licząc strat po stronie sprzymierzonej, X-COM znów zabłysnął i zdobył cenne zasoby dla placówki St. Louis. Meld z kolei był najcenniejszym zasobem, na jaki mogli natrafić. Każda jego ilość znacząco zwiększała ich siły. Pozwalał na rozwój technologii mechanicznej, cybernetycznej i genetycznej. Gdyby tylko mieli go nieograniczoną ilość, każdy członek X-COM biegałby z jakimś wszczepem, genetycznym usprawnieniem albo w grubym pancerzu jednostki MEC. Pomyśleć tylko, jaką by stanowili wtedy potęgę.

To były tylko marzenia i Japończyk był tego świadom. Leżąc na swojej pryczy, wpatrywał się uporczywie w sufit. Euforia, jaka spłynęła po bezpiecznym powrocie do bazy mieszała się ze zdenerwowaniem, jakie przynosiły myśli o dniu jutrzejszym. To wtedy miało się okazać, czy agentka Nancy wykona swoją robotę w Denver, czy też zostanie zdemaskowana. Porażka miała być kosztowna. Poza straceniem niesamowitego agenta ryzykowali spaleniem położenia ich bazy. Misja w Blue Lab musiała przynieść oczekiwany skutek, inaczej ich dzisiejsze zwycięstwo niewiele się liczyło.

Haker potarł zmęczone oczy, próbując odepchnąć czarne myśli. Dziwne uczucie kołatało się w jego głowie. Rozglądając się bezradnie nie mógł na początku dostrzec, co mu nie pasowało. Nie chodziło nawet o stres.

Dopiero po chwili zrozumiał, co mu przeszkadzało. Był wieczór a on nie miał właściwie nic do roboty. Wszyscy wyczekiwali jutra i obecnie Law nie był zaangażowany w żaden większy projekt. Mógł teoretycznie pójść wcześniej spać, ale wątpił, że dałby radę zasnąć.

Mężczyzna podniósł się do siadu, wpatrując się rozkojarzony w drzwi. Jak dobrze znał swój zespół, Ruben i George zapewne włóczyli się gdzieś po browarze. Pierwszy podrywał operatorki, drugi opowiadał głupie kawały. Jeśli im się przyfarciło, może nawet dobrali się do jakiegoś alkoholu. Natomiast znając „BlackR4in” ta musiała siedzieć po godzinach w Biurze Wywiadu, serfując po przestworzach sieci. Chociaż nie miał wątpliwości, że zespół za nim przepadał, nikt właściwie go teraz nie potrzebował.

Na myśl przyszła mu Matylda, kierowniczka Działu Wsparcia. Może powinien ją odwiedzić? Ich relacja – choć na razie czysto koleżeńska – układała się całkiem dobrze. Law nie wiedział, co ona właściwie o nim myśli. Sam ją szanował i podziwiał za wykonywaną pracę. Nie mógł jej też odmówić urody. Jeśli nie była aktualnie czymś zajęta, być może doceniła by małą wizytę.

Nie będąc do końca przekonany, wstał i gasząc po sobie światło, opuścił kwaterę. Nie udał się do swojego zespołu ani nawet do Matyldy. Zamiast tego skierował się do koszar. Chciał poznać sierżanta Yuan Lei, MEC’a, za którego ryzykował głowy oddziału. Właściwie nie miał czasu z nim porozmawiać od powrotu z tamtej misji. Pragnął wysłuchać jego historii. Dowiedzieć się nieco więcej o wydarzeniach z czasu inwazji. Czasu, kiedy ojciec Lawa działał w pierwszym X-COM.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline