Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-09-2019, 21:16   #838
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Jak to mówią, jeśli nie uda się wejść drzwiami, wejdź oknem. Albo przez komin. Albo zrównaj ten dom z ziemią. Podchmieleni panowie nie kłopotali się dyskrecją i bełkotali na tyle głośno, że bez trudu dało się usłyszeć co i jak. Nie mają kasy. Aha. Dirith byłby świetnym barmanem albo bramkarzem. Choć podpici panowie byli niezbyt błyskotliwi w tej danej chwili, to jednak błyszczące ostrze sporego tasaka pobudzało wyobraźnię nawet z zalanym robakiem.
- No dobra, to coś jeszcze podać, czy płacicie?
- Aaaa, tak, tak, oczywiśśśśśźźźźździe!.. – jeden z kolesi [ten mniej…? pijany…?] próbował zachować resztki tzw. dobrego wrażenia i przekonująco, na ile umiał, zamaszystym ruchem ręki pełnym gracji, wyciągnął spod stołu sakiewkę i rąbnął ją na blat, po tym, jak chybił dłoni wyciągniętej po zapłatę.
Choć nie mieliście tak naprawdę pojęcia, ile powinien zapłacić i ile było w sakiewce, nie trudno będzie przekonać gości, że dali za mało. W sakiewce było trochę monet, owszem, ale tak bez tzw. szału. Na oko i tak za mało.
- Ale… tak, tak, eeeee… bo ten, to jest wie pan HYK niemożżżżżżliwe, bo… bo piniondze Som, nie?... No i no więc HYK to my zapłacili i teraz już dziękujemy… – pan był bardzo uprzejmy i wspiął się na wyżyny swoich umiejętności, by jednocześnie wygłosić tę mowę i podjąć mordercze próby wstania z krzesła, które chwiało się jak cholera, wirowało, kręciło się i robiło korkociągi na jednej nodze. - No choććććć – szturchnął kompana. – Już dziękujemy do widzsssssss dobranoc… Rusz żopa…
Drugi ze smutną miną wpatrywał się w trzymany w obu dłoniach kufel, jakby żegnał się na zawsze ze swoją miłością ze szkolnych lat. W końcu jednak beknął i wstał.
– Dobranoc – wybełkotał grzecznie za kolegą i rozpoczął walkę o utrzymanie równowagi na dwóch nogach, lub chociaż na jednej, lub chociaż jakiejkolwiek równowagi…
https://www.youtube.com/watch?v=_EirhRwrCtc

Dirith jednak nie zamierzał tolerować takiej bezczelności. Należy pamiętać, by po drowim skrytobójcy nie spodziewać się łaski, jaką oferuje pani Gosia z monopolowego, ze swoim magicznym zeszycikiem do notowania długów. Niewielu jednak wie, czego spodziewać się od drowiego skrytobójcy w takiej sytuacji. Ill coś przeczuwał, widać było po jego oczach i twarzy, wyczuł tę radość i entuzjazm, bijące aurą od Diritha, niczym legendarne qrwiki w oczach. Słowa Diritha były dla niego równym szokiem, co godnym pogardy wyzwaniem. Stał nadal przy drzwiach, z założonymi bezczynnie rękoma, które jednak opuścił powoli wzdłuż ciała, gdy jeden [bardziej pijany…?] z gości stwierdził:
- Ale ale aaaaaale jak to tak w ochroniarza strażnika sługę HYK prawa i poSzszszsząTkA rzucać….?
- He He He ale jaja! – stwierdził za to jego kompan i rzucił.
Celność miał na poziomie kogoś kto pierwszy raz w ma w rękach kuszę i to o 20 kg za ciężką dla niego. Kufel rąbnął o podłogę ale kierunek przynajmniej obrał dobry.

Ill podziwiał jednak zapał z jakim koleś zabrał się do spłaty długów. Drugi z panów wziął większy zamach i rzucił całkiem prawidłowo, ale Ill zbił pocisk ciosem na odlew. A więc jednak. Był w stanie uderzyć ten kufel. Więc jednak.
– Myślisz że to zabawne? – Ill warknął ze zniecierpliwieniem do kolesia, chwytając go i podnosząc za szmaty, szmaty [w tle MG skinął na kupca, żeby ten rzucał kostką…]
Całkiem zabawnie się jednak złożyło, gdyż pan Kupiec wyczuł potencjalnie komediowy moment wręcz idealnie, i zanim drow zdążył cisnąć swoją ofiarą gdzieś pod stół, ta zdążyła z tzw. znienacka narzygać mu na ramię i buty… [w tle cień podnosi tabliczkę z napisem 9.2, Verion tabliczkę z napisem 9.1, Bestia Illa trzyma w pysku tabliczkę z napisem „feed me pls”]. Ill, choć po śmierci nieco bardziej cierpliwy, stracił ochotę na prankowanie. Biorąc pod uwagę wszelkie okoliczności przez sekundę zastanawiał się jak zrobić krzywdę temu czemuś w swojej garści, ale nie kłopotał się nazbyt długim wymyślaniem rozwiązania. Odruchowo wziął zamach i miotnął panem kupcem z obrotu, jakoś tak odruchowo – za okno. A pomysł był genialny – przetestować przy okazji, czy pan kupiec przeżyje zderzenie z oknem zlepionym ze ścianą budynku. I o dziwo, co zaskoczyło wyraźnie Illiamdrilla – pan kupiec nie tylko rozwalił szybę i okno w drobny mak, z hukiem i brzdękiem szkła, ale też wyleciał na zewnątrz, a dodatkowo przeżył, co dało się poznać po serii jęków, krzyków, przekleństw i płaczu. Drugi pan kupiec nagle przestał świetnie się bawić rzucaniem kuflami w drowa i nader skutecznie jak na swój stan ewakuował się do drzwi kilkoma chwiejnymi susami. Złapał za klamkę i o dziwo otworzył drzwi, po czym wybiegł-wytoczył się na zewnątrz.
Zanim akcja zdążyła rozwinąć się dalej, pojawił się nagle znajomy wam cień, który zjawił się w progu karczmy niezapowiedziany i „stojąc” w drzwiach, znów wyciągnął do was „rękę”, jak poprzednio. Pojawił się znów biały błysk i niemal jak we śnie, w samej pustce mogliście zobaczyć jakaś kartkę i czyjeś ręczne pismo: „…Zabrakło nam pieniędzy, bo, psia mać, zostawiliśmy wszystko w schowku. Spiliśmy się jak świnie. Niewiele pamiętam. Kojarzę, że zamówiliśmy dużo trunku i miód pitny. Pamiętam brzdęk tłuczonego szkła i alkohol rozlany na podłodze. Pamiętam postawnego oberżystę i kogoś jeszcze. Nie wiem jak doszło do bijatyki. Ochroniarz wyrzucił Franklina przez okno, o ile mi się to nie śniło. On nic nie pamięta. To cud, że nie trafiliśmy wtedy przed straż albo do rowu w kawałkach…” Sen gwałtownie się kończy. Znaleźliście się w nowej scenerii.
https://www.deviantart.com/baxiaart/...-red-573301888

Na polnej drodze. W nocy. Otoczeni bezkresnymi polami. Wszystko wygląda „w miarę” jak normalne pole normalną nocą. Przed wami, na drodze, zauważacie wóz zaprzęgnięty w dwa konie. Lewe tylne koło wozu leży na drodze obok wozu. Znajomy, nadal jeszcze zalany, pan kupiec, stoi smutnie nad urwanym kołem, kontemplując sytuację. Drugi siedzi na ziemi bez ogólnej tzw. chęci do współpracy. Ten nad kołem zauważa was.
– O!!! – woła i macha do was. – Ludzie!!! Pomóżcie no HYK! Możecie pomóc trochę, ludziska?
– Toż to jeden chłop z psami pasterskimi – mruknął drugi kupiec z dezaprobatą. – Jak ci oni HYK to podniesie?!
Kolega wytężył wzrok w ciemnościach.
– Pomocy…? – powtórzył niepewnie. – Coś…? Hyk…?
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline