Widząc padającą na ziemię Anabell, Jamash wrzasnął wściekle, po czym rzucił się w jej stronę, wzywając moc Besmary. Niestety, magia lecznicza nie podziałała - bardka była już martwa, zanim uderzyła o posadzkę. Kapłan zaklął i zamknął jej wciąż otwarte oczy, polecając ją zarówno swojej patronce, jak i Caydenowi. Trwało to zaledwie kilka sekund, po czym wstał i ruszył z pozostałymi dalej.
***
Wnętrze sarkofagu było co najmniej rozczarowujące, a przy okazji zastanawiające - złoto, kompas, i wskazówki? Jamash przyjrzał się mapie, a następnie porównał wskazania kompasu ze swoim. Wniosek był jasny, zabawka wskazywała tą wyspę, Brightglass, a może i nawet dokładną lokalizację skarbu Jemmy Redclaw. Tylko czemu ktoś to tutaj zostawił?
- Czyżby jednak klucz składał się z trzech części, a nie czterech? - rzucił pytanie w przestrzeń, jakby trochę nieobecny
- Co o tym wszystkim myślicie? - zadał kolejne pytanie, zwijając ciasno mapę i wsuwając ją w bandolier. Ruszył z powrotem na górę, wciskając kompas w dłoń Manei i ignorując sakiewki. Półelfka zdołała spojrzeć na jego twarz - była kompletnie obojętna, ale w oczach szalał sztorm.
Undine wrócił do Anabell, delikatnie odsunął skomlącego nad nim Fitzgeralda i ostrożnie spróbował “doprowadzić ją do porządku” - otarł krew z twarzy, wyciągnął broń z zaciśniętej dłoni oraz wcisnął jej wnętrzności na ich miejsce. Następnie, nie kłopocząc się wycieraniem kompletnie pokrytych krwią rąk, szczelnie owinął zwłoki w wyciągnięty z plecaka bardki koc i wyniósł je na zewnątrz. Może i Anabell nie zginęła na morzu, ale jego zdaniem zasługiwała na marynarski pochówek - miał zamiar odprawić pełną ceremonię, a potem oddać jej ciało falom.