Ci, którzy spodziewali się Kuby psioczącego na powtórkę zgranego numeru z fiolką rzucaną pod nogi i dymem, który przecież był dopiero co w użyciu zawiedli się. Podobnie jak Ci w ogóle spodziewający się Kuby. Gdy dym się rozwiał, także i on zniknął. W końcu to jego piórko było najpiękniejsze, a poddawać się straży nie zamierzał.
Zamierzał za to z dachu rozejrzeć się za tchórzliwym Fernandezem i jego przydupasami i zobaczyć dokąd uciekają.