Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2019, 08:23   #377
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Fyodor słuchał i mrużył brwi, ale w jego wieku nie wyglądało to na nic dziwnego.
- Bracie Eberhardzie. Odnoszę bardzo nieprzyjemne wrażenie, że nie prowadzimy tu rozmowy i nie próbujemy nic wypracować, a to ty prowadzisz tu przesłuchanie. Wybacz mi bezpośredni język, ale teraz jeszcze da się naprawić te problemy w… komunikacji. Odpowiedzieliśmy na twoje pytanie, zdaliśmy skrócony raport tak jak wypada w tej sytuacji. Wiesz skąd jesteśmy, co robimy, jakie wymierne osiągnięcia wypracowaliśmy przez ten krótki czas tutaj. Między innymi ta siedziba przyznana nam przez lokalnego władcę Adawaga. Chwilowo przemilczę, że bez podstaw zarzucasz siostrze Francisce krętactwo i półprawdy... ale to będzie ten jeden raz - Reznov pozwolił aby znaczenie wypowiedzi zawisło na pół sekundy w powietrzu.
Ten czas wystarczył by Eberhad na groźby Reznova zareagował uśmiechem politowania. Jak nauczyciel słuchający przemądrzałego dziecka. Anna posmutniała widząc ten uśmiech i w ciszy zaczęła prosić Ducha Świętego o dar pojednania, którego tak bardzo im było trzeba. Dlaczego.. Dlaczego znów to wyglądało w ten sposób?
- Więc może zacznijmy prawie od początku. Tym razem jak jedna komórka inkwizycji spotykająca się na równych warunkach z drugą komórką inkwizycji. Jak minęła wasza podróż? Czemu w ogóle tu jesteście? Nie abyśmy nie cieszyli się, bo Płock wyraźnie potrzebuje nawet więcej narzędzi gniewu bożego niż jest tu obecne, ale nie spodziewaliśmy się tak rychłego wsparcia. Przybywacie od księcia… wiesz może czy moje listy dotarły do jaśnie nam panującego?
- Tu ja muszę wyjaśnić - wtrącił się Walter - napisałem do Eberharda i poprosiłem, żeby porzucił na jakiś czas swoje badania.
Wenecjanka spojrzała na Eberharda długo i intensywnie. Chyba zaschło jej w gardle, bo wykrztusiła z siebie jakby szeptem:
- Ja bym też poprosiła Mistrza, a o przedstawienie później jego wersji naszej historii - głos jej trochę drżał, a niewiasta z pewnością poczuła się dotknięta, jak każdy, komu w znamienitym towarzystwie zarzucają publicznie kłamstwo.
- Moja rozmowa z bratem będzie się odbywała na prawidłowych zasadach. Ja mówię, brat słucha i odpowiada. Mimo przydziału do tej komórki Inkwizycji przewyższam brata znacznie w zakonnej hierarchii. I bardzo szybko mogę przywołać brata do porządku. Włącznie z zakończeniem tutejszego przydziału brata i dalszymi nieprzyjemnymi i zbędnymi moim zdaniem konsekwencjami. Skoro już wyjaśniliśmy sobie pewne rzeczy z pewnością chcielibyście bardzo dowiedzieć się skąd moja ciekawość waszych poczynań? Otóż odpowiedź jest prosta. Tam gdzie przedstawiacie sukcesy ja widzę łagodnie mówiąc błędy. - Mistrz zdobył się na subtelne określenie. - Spaliliście w Moglinie bezcenne woluminy i bibliotekę z której korzystali uprzywilejowani słudzy kościoła. Należało je chronić. - powiedział w stronę Franceski odpowiadając jednocześnie na jej wcześniejsze pytanie
- Brat w szczególności powinien rozumieć jak cenne jest gromadze wiedzy. - dodał w stronę Reznova. Wytykał mu tym samym w bardziej lub mniej oczywisty sposób błąd lub wręcz niekompetencję. Po czym na chwilę zamilkł pozwalając innym dojść do głosu.
Wenecjanka nie reagowała na to co mówi Mistrz. Chwilę trzymała oczy wlepione w stół, przełykając gorycz publicznej obrazy. Następnie zaś spojrzała na Witolda, a potem Hugina, czekając co zrobią z natrętnym wzrokiem włoskiej patrycjuszki. Najwyraźniej czekała na słowa brata Fyodora, a może po prostu straciła zainteresowanie tematem.
Fyodor zachował kamienną twarz… pomógł temu wieczny grymas który był łatwiejszy w utrzymaniu niż rozluźnienie. Wiedział, że Eberhard może uczynić z jego życia piekło… ale to dopiero po tym jak zostałby już oddelegowany z Płocka i wrócił by pod bezpośredni pion dowodzenia Czerwonych Braci. To były odległe czasy których Fyodor wcale nie zamierzał dożyć… ale serce i tak zabiło mu mocniej na te kilka chwil.
- Nie z waszego tu polecenia jestem i nie wam decydować, bracie, czy tu zostanę czy nie - skontrował Fyodor - Jeśli nie podoba wam się moja obecność w Płocku zachęcam do napisania stosownych listów do niemieckiego Procurator Fiscalis przed którym tu odpowiadamy. Jakimi kanałami zostałeś tu przydzielony? Z czyjego polecenia? Bo wedle słów brata Waltera Twoją obecność tutaj należy traktować bardziej jako… prywatną.
Elegancki stół zadrżał, gdy coś huknęło. Z blatu sterczał wbity nóż z rękojeścią zdobioną krzyżem. Franka poczuła ukłucie na myśl o wspaniałym wykonaniu mebla, przy którym siedzieli, i który teraz został bezceremonialnie przebity ostrzem Gergego.
- Bracia, - zaczął stojący teraz nad stołem inkwizytor - Mistrzowie. - Mówił powoli, żeby każdemu dać czas do przemyśleń.
- Radujmy się, - patrzył na Fyodora - bo oto otrzymaliśmy wsparcie w osobie znamienitych inkwizytorów i ludzi księcia, o których prosiliśmy.
- Co zaś tyczy się woluminów jakoby bezcennych, to wiedz Mistrzu,
- Gerge przeniósł wzrok na Eberharda - że nigdy naszym celem nie było ich palenie. Spłonęły w czasie naszej walki o życie z siłami ciemności. Wiem, że wiedza jest siłą. Rozumiem to. Jednak nie mieliśmy wyboru. Bestia zaatakowała nas w bibliotece, a ostrze było nań skuteczne w równym stopniu co przeciw szarańczy. Tedy użyliśmy ognia. I to nie pomogło siostrze Kamil, której dusza jest zapewne przy spalonych woluminach, w rękach naszego Pana. Mogliśmy tam zginąć wszyscy, ale czy zły dopuściłby nas do woluminów, o które wykazujecie taką troskę? Wątpię. Co ważne teraz, tutaj widzę, że Szatan zakradł się między nas i usiłuje skłócić nas ze sobą, gdyż boi się naszych połączonych sił.
Gerge potoczył spojrzeniem po zebranych i dodał:
- Pokażmy bracia i siostry, że sprytniejsi jesteśmy niż szatan.
- Usiądź Gerge
- powiedział spokojnie Walter. - I zabierz ten nóż.
Gdy Inkwizytor wykonał polecenie, a serce Francisci rozdarł żal o wyłupaną ze stołu drzazgę Walter kontynuował.
- Eb, wybacz młodemu. Jest Okiem. Tak jak pani, która opowiedziała naszą historię. Przyznaję, Mogilno nie zostało rozegrane najlepiej. Głównie, przez porywczość młodych serc. Ale Eb, my też byliśmy młodzi. Pamiętasz te leśne wróżki? Też mamy na sumieniu błędy młodości. Mistrz Fyodor zaś robi co w jego mocy, by konsekwencje tych błędów były jak najmniejsze. Stanęliśmy ramię w ramię przeciw czterem ghulom i wampirowi. We dwóch. My żyjemy. Wampir i ghule już nie. Tak jak kilka razy nam się zdarzyło przyjacielu.
- Każdy ma coś na sumieniu i popełnia jakieś błędy. - zgodził Eberhad sam zrobił i widział niejedno a faktycznie miał co nieco na sumieniu. Słowa przyjaciela sprawiły, że przeszedł w zupełnie inny ton. - By wyciągnąć z nich wnioski trzeba jednak umieć się do nich przyznać. - spojrzał kolejno to na Reznova to na Franceskę.
- Czasami ktoś nam je musi wskazać. Powiedzieć tu zrobiłeś błąd. Czasami błędy są tak duże, że wiążą się z karą lub pokutą - przeszedł w ton który zdarzał mu się często. Jakby był nauczycielem, uczącym dzieci nie inkwizytorów.
- Jak wspomniał brat Walter mamy doświadczenie praktyczne. - skierował słowa do Georga który najwyraźniej pomylił Mistrzów piszących książki dla Inkwizycji z teoretykami świeckimi. - Zapewne większe niż nie jeden tu zgromadzony Inkwizytor. Poproszę tablicę i kredę lub coś co może je zastąpić. Witoldzie jesteś młodszy będziesz nanosił moje przemyślenia na tablice. Czas byśmy zamienili to w naradę. Dodam, że nie będę tolerował kłamstwa i zatajania faktów. Sam też odpowiem na tym etapie na każde pytanie. Zdefiniujmy zagrożenia jakie istnieją lub istniały… zależności i kontakty między nimi. Zapisz Witoldzie następujące pozycje na tablicy. - młody zakonnik z wyraźnym wahaniem wykonał polecenia Mistrza . Miał ze sobą kawałek węgla, którym zaczął kreślić po bielonej ścianie. Wcześniej zdjął z niej gobelin, który wisiał tam jako ozdoba.
- Rodzina Czarneckich, myślnik wataha wilkołaków. Następna pozycja to rudowłosa przywódczyni dopisz dalej, że to nowoprzybyłe wilkołaki i osobna wataha.
- zakonnik naniósł pierwsze dwie pozycje na tablice. Po czym Mistrz Eberhard kontynuował. - Pytaliście jak nam minęła droga. Napotkaliśmy dwukrotnie tę nazwijmy ją nową watahę. Raz widział ją brat Bogumysł co za chwile wam zrelacjonuje. Drugi raz rozmawiała z nimi siostra Klara. Jeden z nich zakradł się do jej pokoju. Co mówili i robili niech opowiedzą już bezpośredni świadkowie. - jednocześnie Eberhard wymownie zaczął patrzeć na Klarę…. jakby był czegoś ciekaw.
Witold zapisał na ścianie kawałkiem węgla. Przy wataże wilkołaków dopisał imiona, których brakło Eberhardowi.
- Niebor, tak miał na imię wilkołak, który zakradł się w nocy do siostry Klary - spojrzał na Bogumysła chwilę się zastanawiając nad imieniem kobiety.
- Nadia, ta rudowłosa - w końcu dodał i zapisał.
Anna obserwowała z zainteresowaniem pojawiające się imiona i informacje. Wampiry, wilkołaki… magowie, pajęczyca i jeszcze Faun. Co działo się w Płocku, że ściągnął do siebie tyle zła? Do jej głowy powróciła wizja rzeki krwi płynącej w stronę miasta i posmutniała.
Francisca jakby ocknęła się z jakiegoś głębokiego zamyślenia. Spojrzała na Mistrza Eberharda i odezwała się nieomal cicho:
- Mistrz ma rację - jej głos przypominał pojętną uczennicę, która zrobiła zadanie domowe i chciała je zaprezentować, aby podkreślić sukcesy swoje, jak i nauczyciela.
- Wszyscy błądzimy i dobrze jest, aby ktoś czasem wskazał nam drogę. Pycha jest bardzo niebezpiecznym grzechem. Nie było moją intencją opiewanie wspaniałych sukcesów Inkwizytorów z Płocka. Jestem żoną weneckiego kupca - spłonęła lekką czerwienią - i czasem mój styl mówienia może wydawać się przesadny dla ludzi kierujących się surową regułą. Należy jednak oddać - dodała ciągnąc na jednym oddechu - sprawiedliwość faktom. Bracia Fyodor, Walter i Gerge oraz siostra Anna ryzykowali swoje życie, aby zrealizować zadania, które postawił przed nimi Pan. I zrobili to z miłości do Boga i bliźnich.
- A ksiąg, które spłonęły żal nam wszystkim, a szczególnie tym, którzy z nich w największej mierze czerpią swoją siłę w służbie Bogu
- Wenecjanka wpatrywała się w Mistrza, aby nie było wątpliwości, o kim myśli w kontekście siły, wiedzy i oddania Panu. Potem spuściła zakłopotana wzrok, jakby przestraszyła się własnej śmiałości i dodała.
- Miałabym też do Mistrza, kilka pytań, które jednak dotyczą głównie mojej osoby. Jakby Mistrz znalazł potem dla mnie chwilę swojego czasu - pochyliła głowę jeszcze bardziej i zamilkła zupełnie.
- Naturalnie siostro. - skinął uprzejmie głową Eberhard.
- Czyli mamy tutaj dwie watahy, dobrze zrozumiałem? - zapytał Fyodor
- Według mojej wiedzy tak. - odpowiedział współ zakonnikowi.
- A jedną z nich dowodzi Nadia - odezwał się w końcu Bogumysł, który dotąd w milczeniu słuchał dyskusji rozglądając się bacznie po pomieszczeniu.
- Poinformowała mnie o inkwizytorze, na którego zsyłała sny. Dla mojej głowy tego za wiele: kobieta, wilkołak, do tego mistyk.
- Wspomniała też o śmierci tego inkwizytora, a wcześniej o śmierci potwora z jego ręki
- inkwizytor przełknął ślinę.
- I jak rozumiem nie kłamała. Co może znaczyć, że Nadia ma wiele oczu, które donoszą jej o wydarzeniach w promieniu kilku dni drogi. To jest realny problem, a nie dysputa o prym w tym kapitularzu. Z pokorą proszę Was, bracia i siostry, o wsparcie mnie w wyborze tego z nas, który pozostając w Płocku na czas naszych działań zbierał informacje i przekazywał je dalej wedle Bożej woli.
Francisca spojrzała na Fyodora i Annę
- Więc może szczury są jej? Też zwierzęta.
- Ja proszę jeszcze o jedno mistrzu
- odezwał się stojący z kawałkiem węgla przy ścianie Witold - czy zechce mistrz rozwinąć informacje o rodzinie Czarneckich? Skąd wiedza o tym, że są wilkołakami? Czy to również rzekł wam ów czarownik niesiony wiatrem?
Włoszka spojrzała najpierw na Witolda, a potem na Czerwonego Brata.
- Czarownik niesiony wiatrem. To wydaje się interesujące i do tego ważne. Możecie to opisać, bracia?
- Nie bezpośrednio Witoldzie. Wiem to jednak od niego.
- Mistrz uśmiechnął się wymownie. - Co do czarownika. Co chciałbyś wiedzieć moja droga? To kolduniczny czarodziej, włada żywiołem wiatru bardzo biegle. Spotkaliście go już albo Czarneckich? Właśnie Witoldzie - Eberhard jakby przypomniał sobie coś o zakonniku - znasz tą rodzinę prawda? Co możesz o nich powiedzieć? - spojrzenie Czerwonego brata zawisło na zakonniku.
Witold skinął głową, niczym uczeń chcący ukryć zmieszanie wywołany do odpowiedzi.
- Czarneccy i Zamoyscy konkurowali ze sobą w produkcji wina. Nie od dziś wiadomo, że najwięcej win w okolicy skupuje Płock. Tu jest zamek księcia, tu jest katedra. A jeżeli ktoś kupował wino od Czarneckich, to nie kupował od Zamoyskich. Powiedzieć, że nie darzymy się przyjaźnią, to niewiele. Choć wątpię, czy wniesie to coś więcej do dyskusji.
- Witold patrzył pytająco na mistrza.
- Coś może wniesie. Opowiedz kto był głową tutejszego rodu i może coś o jego charakterze? - Eberhard nie był pewien czy to coś da ale zawsze wolał więcej informacji niż mniej.
- Cóż, głową rodziny jest Edward Czarnecki. Najmłodszy z trzech braci. Dwaj starsi zginęli w licznych wojnach. Ostatni w czasie najazdu Tatarów, trzy lata temu. Spodziewano się, że Edward nie poradzi sobie z zarządzaniem. Jednak ich winnica rozkwitła. Dostarcza wino do biskupstwa, okolicznych parafii i do sierocińca prowadzonego przez Dominikanki. Właśnie dzięki tym kontraktom ich rodzina rozkwitła. Złośliwi mówią jeszcze o dwóch rzeczach. Pierwszą jest prababka Edwarda. Podobno ma dar jasnowidzenia. Dzięki temu zawsze wybierali idealny moment na zbiory, podczas gdy Zamoyskich zastał deszcz, czy fala upałów, która psuła smak wina. Druga, to jego niepohamowana chuć. Ponoć w sierocińcu na który łoży co trzecia sierota jest bardzo podobna do ich darczyńcy. Mówi się, że nawet najazd rusinów którzy gwałcili kogo popadnie nie zostawił tyle bękartów co Edward Czarnecki. I to tyle. Nigdy nie słyszałem o żadnych ich kontaktach z wilkołakami. Myślę, że powinniśmy sie skupić na innych zagrożeniach.
Witold spojrzał na Franciscę czekając aż odciągnie go od powtarzania plotek.
- Z sił obecnych w Płocku mamy właśnie czarownika związanego z wiatrem i fauna Borutę. Benezja nieży… przestała istnieć, podobnie jak dwa wąpierze. Z mniejszych sił, mamy jeszcze mających swoje cele cyganów związanych wcześniej z siostrą Michal - potem spojrzała jeszcze na Waltera, odpowiednio długo, aby przypomniał sobie jakie to podejrzane siły wspominała w lazarecie.
- I szpiegujące wszystko szczury, które nie wiemy komu mogą służyć. Brat pisze?
- zapytała stojącego przy ścianie Witolda.
Witold wydał się wyrwany z zamyślenia, po czym zaczął pisać pod już widniejącymi “Szczury”napisami.
 
Aiko jest offline