Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2019, 11:56   #286
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Proszę sprowadzić tego kogoś - powiedział Franko do księdza. Ojciec Forthill skinął bez słowa głową i wyszedł. Nie wyglądał jak ktoś, kto robi im przysługę.
Mijały godziny, ojciec Forthill ostrzegł ich że to potrwa. Franko z nudów patrzył w małym lusterku jak jego rany milimetr po milimetrze zasklepiają się. Nie zrobił się od tego ładniejszy. Tommy chyba wciąż był trochę zły na Franko, bo siedział na łóżku przy Zacku i nie patrzył w stronę Franko. Młody wciąż spał. Brooke też w końcu padła.

Nagle usłyszeli kroki na schodach. Po paru chwilach pojawił się ojciec Forthill i jakiś mężczyzna. Nie wyglądał ani demonicznie, ani zbyt święto. Zwykły facet pod czterdziestkę. Miał na sobie znoszony, ale kiedyś elegancki płaszcz. Na ulicy minęli by go nie zwracając najmniejszej uwagi. Przybysz obrzucił krótkim spojrzeniem pomieszczenie i podszedł do Zacka.
- Jesteście całkowicie pewni, że tego chcecie?
- Tak
- odparł Tommy. - Jestem gotów ponieść wszelkie koszty.
- Powiedziałeś im, to dobrze. Albowiem to na ich sumienia spadnie wszelkie zło. I na moje.
- powiedział mężczyzna ni to do księdza ni to do pozostałych.
- On jest jeszcze dzieckiem, ja poniosę konsekwencje - powiedział Franko podchodząc. Górował nad przybyłym, ale ten nie okazywał lęku. Widać nie pierwszy raz miał do czynienia z osobnikami o dosyć niepospolitej urodzie.
- Sam się zachowujesz jak dziecko - warknął Tommy - to przeze mnie.
- To ja zostawiłem fiolkę
- odbił Franko.
- Zamknijcie się obaj - warknął przybysz.
Zbudzona głosami Brooke usiadła na łóżku.
- Gdyby można było wybierać to żaden z was by nie poniósł kosztu. - spojrzał w oczy olbrzyma zadzierając głowę. - W tobie czai się mrok, ale trzymasz go w ryzach. Miewasz chwilę zwątpienia, ale którz ich nie ma. A ty… młody, pełen gniewu, ale duszę masz czystą. No, jak na nasze czasy. Nawet ty, młoda damo - stanął przed Brooke. - zrobiła byś wiele dobrego dla świata, ale nie wiem czy zdążysz...
Dziewczyna zmarszczyła brwi starając się odgadnąć o co chodzi facetowi. Mężczyzna tymczasem stanął przy łóżku Teda.
- Wy jesteście ukierunkowani i przyniesiecie światu dobro, ale on… wielka niewiadoma. To nie mesjasz, ani antychryst, ale z jego powodu może stać się wiele złego. Gdybym miał wybierać…
Odwrócił się nagle do pozostałych, poły płaszcza załopotały przy tym ruchu.
- Ale na szczęście nie do mnie należy wybór. Niezbadane są wyroki Pana. Nie na pogaduszki mnie tu jednak sprowadziliście.
Podszedł do łóżka Zacka i przysiadł na krawędzi.
- Módl się ojczulku, może złagodzisz skutki tego co sprowadzamy na świat.
Wyciągnął dłoń nad nieprzytomnym chłopakiem. Ojciec Forthill nie zdążył zrobić znaku krzyża, gdy wszyscy to poczuli… niczym bezgłośny dźwięk dzwonu wrażenie rozeszło się wokoło. Ciało, kości ani mury nie stanowiły dlań przeszkody. Niczym wielka fala podążyło we wszystkie strony świata.
- Zrobione - powiedział mężczyzna i wstał, kierując się do wyjścia. Zatrzymał się w progu i odwrócił - Miejcie ufność w Panu. Mnie pomaga myślenie, że wszystko to jest elementem jego większego Planu. Że to próba mająca uczynić nas lepszymi. Forthill, zbyt długo już stałeś z boku, czuje że Pan wezwie cię wkrótce na pierwsza linię. Bywajcie.
Chwilę później usłyszeli jego kroki na schodach.
- Kto to był? - zapytała Brooke.
- Nazywają go Hiob. - odparł ojciec Forthill.
Zack zakaszlał i usiadł. Rozejrzał się zdziwiony po wszystkich.
- Tommy! - ucieszył się widząc znajomą twarz, nagle zamarł i zapytał - Tommy, trzymasz dłoń na mojej nodze?
Tommy spojrzał na swoją dłoń, opierał się o łóżko i faktycznie czuł nogę Zacka. Noga poruszyła się.
Nagle Franko ścierpł. Z głębi korytarza usłyszał chichot, który przeszedł w złowieszczy rechot i odbił się echem. Kątem oka widział, że nikt nie zwrócił na to uwagi… albo nie słyszał. Tylko młody Ted niespokojnie poruszył się pod kocem.
Gdzieś w mieście.
Technik ugryzł kanapkę wpatrując się w ekran komputera, na którym pojawiały się wyniki badania. Kanapka wypadła mu z dłoni. Wpatrywał się w ekran jak zaczarowany, zerwał się i dopadł urządzenia pomiarowego. Gorączkowo sprawdził je, ale nie znalazł usterki.
Zapisał wyniki na pendrive, zabezpieczył próbkę i zamknął laboratorium. A potem pognał korytarzem oświetlonym mrugającymi jarzeniówkami. Mijani pracownicy naukowi patrzyli na niego jak na wariata. Dopiero uzbrojona ochrona w czarnych mundurach go zatrzymała. Ale jak tylko usłyszeli co miał do powiedzenia, pobiegli z nim.
Technik wpadł do gabinetu i od progu powiedział:
- Pułkowniku, udało się! Formuła działa!


I tym akcentem kończymy ten odcinek. Proponuję by to co działo się w piwnicy po wyjściu uzdrowiciela odegrać “na boku” i wrzucić jako retrospekcję w kolejnym odcinku. Myślę, że następny odcinek zacznie się tydzień czy dwa czasu gry później. Ale o tym już w komentarzach.
 

Ostatnio edytowane przez Mike : 23-09-2019 o 11:58.
Mike jest offline