Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2019, 19:47   #137
Tabasa
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację
A więc jednak potwierdziły się obawy Manei, o których nie chciała wcześniej mówić. Czuła wzbierającą złość, gdy ujrzała pustą zatoczkę. Lanteri najwyraźniej miała swoje własne standardy, jeśli chodziło o wywiązywanie się z zawieranych umów. Półelfka wyrzucała sobie, że była tak naiwna, że dała się nabrać na to wszystko. Biorąc pod uwagę, jak piratka się wobec nich zachowywała, można było nabrać pewnych podejrzeń. Niestety, teraz było już na to za późno a i ostatnimi czasu Lanteri trochę uśpiła jej czujność. Dostała nauczkę, żeby absolutnie każdemu patrzeć zawsze na ręce, a już zwłaszcza swojemu pracodawcy.

Nie było jednak sensu narzekać, tylko trzeba było wymyślić sposób, jak się z tej wyspy wydostać. Pomysł Manei z delfinami może był i niezły, ale na krótką metę, bo niedobrze by się stało, gdyby skończyli na pełnym morzu bez jakiegokolwiek transportu. Jeszcze Jamashowi to pewnie było wszystko jedno, ale reszta nie miała takich zdolności jak on. Tratwa z tych wszystkich pomysłów zdawała się najrozsądniejszym rozwiązaniem. No i mieli magiczny kompas, więc przynajmniej byli w stanie płynąć tam, gdzie z pewnością Lanteri się skierowała. Manea miała ochotę na odwet i gdy tylko pomyślała o szczerzącej się pani kapitan, od razu dłonie zaciskały jej się w pięści.
- Zawsze chciałam żyć na bezludnej wyspie, ale teraz jakoś te plany mogą poczekać, a poza tym, ta wyspa bezludna nie jest - powiedziała do Darvana, uśmiechając się lekko. Sytuację mieli paskudną, ale nie można było tracić pogody ducha. - Tratwa to chyba jedyne wyjście, pomogę, na ile będę mogła i umiała.

A potem się okazało, że jednak nie jedyne, bo pojawiła się niebieskoskóra trytonka, którą Manea kojarzyła z tych dziwnych przebłysków, gdy elektryczny stwór postanowił zabrać ich w jakąś odrealnioną, ponadczasową "wycieczkę" wyrywającą się wszelkim schematom. Szturchnęła tylko Darvana, wskazując na nią głową, a on zrobił to samo, co oznaczało, że też ją skojarzył. Okazało się, że Jenesara potrzebowała ich pomocy z jakąś czarodziejką i o ile w innych okolicznościach półelfka jej słowa o pomocy przesiałaby przez grube sito, to teraz musieli robić to, co musieli, żeby się wyrwać z tej wyspy.
- Manea. - Przedstawiła się. - Darvan ma rację, pułapka może być dobrym wyjściem, w końcu ta cała Thalessia nie spodziewa się, że ktoś będzie ci pomagać, Jenesaro. Tylko mamy nadzieję, że wywiążesz się ze swojej części umowy, gdy już będzie po wszystkim.
Nie chciała dodawać, że jeśli nie, to sami ją wyegzekwują, bo grożenie tej kobiecie nie miało teraz większego sensu.
 
Tabasa jest offline