Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2019, 23:17   #60
Nanatar
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Noc 19 Brauzeit 2518 KI, napaść w Gryfoniej Kniei


Czy to przez szczęście, czy dzięki zdaniu się na prastare instynkty, bliskie zwierzęcych atawizmów, młoda czarownica przebiegła między wzburzonymi końmi na wzór łasicy ciągnącej w zasadzkę nierozważnego warchlaka. Spocony bok srokacza do którego przylgnęła, zdał się bezpieczną macicą, mimo to nie pozwoliła sobie dziewczyna na oddech, dalej pchana imperatywem przetrwania, łapiąc srokacza za grzywę skierowała kopiącego konia w stronę prześladowcy. Niestety chytry drab uniknął ciężkich kopyt, próbując obchodzić wierzchowca i zbliżyć się nie tylko z toporem do dziewczyny, na szczęście w sukurs srokaczowi przybył kasztan, wściekle atakując kopytami nieco zdezorientowanego bandytę. Olivia nie pozwoliła sobie nawet na chwilę brawury i próby cięcia nożem w powstałym zamęcie, będącym w zaskakujący sposób pożywką na jej wyobraźnię i odwagę. Szybko wycofała się między zwierzęta, bacznie uważając na wierzgającego za jej plecami wierzchowca Karla. Ze wszystkich stron zdawały się dobiegać wrzaski ludzkie, szczęk stali i tupot kopyt depczących ziemię. Wciąż pchana ślepą pewnością, stanęła w szerokim rozkroku, kopiące i wściekle zlęknione zwierzęta walczące o życie, ryły glebę niebezpiecznie blisko stóp skupionej już Olivi, próbującej zharmonizować rozchwiany umysł.

Prawą ręką sięgnęła do woreczka przy boku, wyszukując miniaturowy kształt, lewą wysunęła przed siebie kreśląc w powietrzu znak ośmioramiennej gwiazdy.

- Hysh, Ghur, Aqshy, Shyish, Azyr, Ulgu, Ghyran, Chamon - czas zwolnił wokół czarownicy, lub przywołując siły potęgi chaosu Olivia wyostrzyła swoją percepcję, potargane włosy stanęły jej dęba i zaczęły wykręcać się w loki - nigdy nie miała loków, zawsze włosy proste i twarde jak czarna strzecha - Z oczu płynęły łzy szczęścia i strachu, rozmazując wszystko co pozostało z uczynionego sadzą makijażu w upiorną maskę arlekina. Przed jej oczami wykwitł w powietrzu wykreślony znak, niczym nienaturalnie szybko dojrzewający kwiat. Wpierw płaski, krzywy i pokraczny, ale kiedy czarownica dotknęła smukłymi paluszkami serca symbolu i zaczęła nim delikatnie obracać, gwiazda przechyliła się względem poziomu gruntu, nabrała trójwymiaru, ukazując nowonarodzone linie figury, przez dłoń czarującej przechodziły ukłucia bólu, kiedy twór chciał wyrwać się spod jej kontroli. Dziewczyna manipulowała ręką, wyciągając pojedyncze linie i całe sploty, tkała niczym pajęczyca wijąca gniazdo.

Jeszcze dwa obroty, trzy stuknięcia paluszkiem i świetlisty kształt zaistniał w pełnej krasie. Linie płonęły czerwienią, fioletem, złotem, harmonizowały zielenią i błękitem, skrywały się w brązach i szarościach, raziły bielą. Ale Olivia już złapała je wszystkie, rozciągnęła w wielką gwiazdę-kwiat, tak dużą jak ona sama, tak mogłaby wyglądać istota doskonała, anioł magii zrodzony w mrocznym lesie, każde ramię gwiazdy było ostrosłupem, wirującym dookoła wielościanu serca, każde żyło, zmniejszając się i zwiększając, wciąż w nieustannym ruchu na uwięzi dłoni czarodziejki. Nim usta dziewczyny wypowiedziały - tumultum! - coś zniekształciło symbol, coś czego dziewczyna nie przewidziała, pojęła w mig co było przyczyną, widząc gdzie pękła magiczna sieć. Było jednak zdecydowanie za późno by się wycofać, a instynkt przetrwania pchał dalej melodię zaklęcia. W prawej dłoni między palcami mosiężny dzwoneczek rozpadł się w proch.

- Tumultum! - powtórzyła w ekstazie.

Za słowami, wzdłuż drobnej linii, którą utkała mocą, popłynęła smużka widmowej tęczy, doprowadzając młodą czarownicę o ekstatyczne drżenie. Niewiele brakowało, by się w owym odczuciu zgubiła na podobieństwo, nienasyconego kochanka, twarz miała rumianą z podniecenia, usta naszły zaś czerwienią i drgały niby pragnące pieszczot pocałunku.

W powietrzu narastał dźwięk, zdawałoby się z kierunku bezpiecznego Remer. Tylko mgnienie trwało kiedy odzyskała spokój wśród chaosu, poczuła się jak oko cyklonu i to oko utkwiła w niedoszłym prześladowcy, między prężnymi pęcinami, mocnymi szyjami, oszalałymi oczami zwierząt. Oko czarne, złowiło go na mgnienie, więżąc strachem, który pozostał tam nawet kiedy tamten odwrócił wzrok.

Oko zielone szukało w zgaszonych cieniach porzuconego narzędzia mordu, topora, lub miecza. Olivia była wściekła, że rozbójnik tak bardzo ją wystraszył. Włosy wciąż pozostawały w nieprawdopodobnym nieładzie, czyniąc dokoła czaszki czarodziejki czarną koronę.

Liczę, że ten fragment nie koliduje, opisałem to co już poszło w deklaracjach.

 

Ostatnio edytowane przez Nanatar : 24-09-2019 o 00:01.
Nanatar jest offline