Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2019, 09:07   #131
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Grimbin po wysłuchaniu wiadomości przez chwilę siedział nieruchomo wpatrując się w liczydło. Nad jego głową zataczała nieregularne okręgi mucha. Kiedy siadła krasnoludowi na nosie, ten strzepnął ją ręką, łyknął piwa i poderwał się z ławy. – Trzeba działać – stwierdził, bezwiednie przekładając kolejne papiery z kupki na kupkę. – Siadajcie, będziem radzić – zwrócił się do posłańców ze wsi i szybkim krokiem skierował się na tyły budynku. Otworzył jakieś drzwi, za którymi widać było mosiężną aparaturę składającą się z rurek, pękatego piecyka, pokręteł i dźwigni. Zarządca pociągnął za lewar i powietrze wypełnił długi, donośny gwizd.

- Zaraz wszyscy się zjawią – oznajmił Grimbin i dorzucił drew do paleniska. Trzeszczące iskry poszybowały w górę, aż po sufit. Nie minęła chwila a do świetlicy zaczęli schodzić się krasnoludzcy górnicy, umorusani pyłem, spoceni i brudni. Zasiadali przy stołach, rozpalali fajki, dopytywali się po co to całe zamieszanie. Dwie krasnoludzkie kobiety o rumianych twarzach i niezwykle bujnych kształtach krzątały się wkoło, roznosząc kufle z piwem. Kiedy do halli wkroczył stary, odziany w czarny, dopasowany kubrak krasnolud, na moment wszyscy ucichli. Górnicy pochylali czoła w geście szacunku, a starzec o krótko przystrzyżonej siwej brodzie i niemal łysej, okolonej wianuszkiem włosów głowie dreptał, oparty na lasce, ku miejscu które zwolnił mu Grimbin. Tylko Grimm zrozumiał, jak zarządca zwrócił się do niego per Mistrzu. Ludzie domyślali się, że mają do czynienia z mędrcem.

- Rozmawiać będziemy po ludzku, żeby wszyscy rozumieli – Grimbin kilka razy gruchnął kuflem o stół, aż gwar ucichł. – Nasi goście przybyli do nas z Farigoule. Przynieśli wieść, że zabito tam pasterza. Nie wiadomo kto to zrobił, ale sami wiecie, że we wsi spokojni ludkowie mieszkają. Nie licząc łobuzów Lierre… Ale oni to bardziej po piwku sztachetami kogoś obiją… - na sali rozległy się śmiechy.

- Do rzeczy – wtrącił mędrzec. Grimbin chrząknął i kontynuował. – Poza informacją, że coś złego się dzieje w dolinie, nasi goście, w imieniu wielebnego opata z klasztoru interesują się starymi grobowcami ludzi i o te chcieli zapytać mędrca…

- Niech sami mówią, co za wieści przynoszą i o co chcą mnie pytać – wtrącił znów Durak, zwracając się zarówno do zarządcy jak i do poszukiwaczy kurhanów. Ci ostatni powtórzyli to, co już chwilę wcześniej mówili Grimbinowi. Na poparcie swoich czystych intencji wręczyli też mędrcowi butelkę napitku Hectora. Durakowi, kiedy zobaczył brandy, aż zabłysnęły oczy.

- Będziemy mieć się na baczności – oznajmił. – Jak na razie niczego dziwnego nasi wartownicy nie zauważyli. Dziękujemy za ostrzeżenie, zdwoimy czujność. Kość z palca może być przypadkiem, a może nim nie być. Skąd nam to wiedzieć… Zwłaszcza, że nie wiadomo co stało za śmiercią pasterza. Tu w górach różne rzeczy mogą się wydarzyć, jak chociażby ta dziwna burza ostatnio…

- A co do grobowców, to niedaleko Frugelhornu – wskazał na ścianę świetlicy, za którą znajdował się rzeczony szczyt – jest kurhan grobowy jakiegoś bandyckiego przywódcy. Stoi zaraz przy lodowcu. Za jakieś sto, dwieście lat będzie już pod nim. Chociaż, dla mnie lód powinien ruszać się szybciej i go pochłonąć już teraz. Bandyta nazywał się Zwimmer, Swimmer, Zimmerman czy jakoś tak. Umarł około czterech setek lat temu. Sam Diuk z Parravonu musiał wyjść w pole ze swą armią, aby stawić czoło bandytom. Ci byli wyjątkowo brutalni, opętani żądzą krwi. Mówiło się, że ów przywódca zawarł pakt z nieczystą siłą. Mój dziad twierdził, że w grobowcu drzemie czarna magia. Wszyscy bandyci, którzy przeżyli tego Zimmermana, wrócili do grobowca, by tam umrzeć. Coś ich przyciągnęło. Moja rada jest taka – trzymajcie się od grobowca z daleka. To złe miejsce…

Ostatnie słowa zabrzmiały złowieszczo, zwłaszcza kiedy ostatnia sylaba została podkreślona głosem krasnoludzkiej trąbki alarmowej. Mosiężna nuta rozbrzmiewała nad osadą, powtarzając się kilkukrotnie. Odziany w karacenę strażnik, ten który przepytywał wcześniej bohaterów, wybiegł na zewnątrz, aby po krótkiej chwili wrócić. Był blady i nerwowo ściskał trzonek topora.
- Napaść! – krzyknął. – Żywe kości…
 
xeper jest offline